Niderlandy kojarzą się nam zwykle z serami, wiatrakami, kwiatami czy warzywami w dyskontach. Z zegarkami raczej nie kojarzą się nikomu. Kraj ten nie ma wprawdzie żadnego globalnie rozpoznawalnego producenta zegarków, ale – jak się okazuje – działa tam kilka marek, które potrafią zaskoczyć jakością produktów i ich techniczną maestrią. Zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą na horologicznej mapie tamtego terenu jest firma Gronefeld, która śmiało rzuca rękawicę zegarmistrzowskim tuzom z Niemiec, Japonii i Szwajcarii.
Manufaktura z Oldenzaal, niewielkiej miejscowości na pograniczu niderlandzko-niemieckim, została założona w 2008 roku. Jest efektem przekształcenia warsztatu specjalizującego się w serwisie zegarków wyższej klasy, który istniał tam od 100 lat. Na czele tego przedsięwzięcia stoją bracia Bart oraz Tim Gronefeld – 3. pokolenie tamtejszych zegarmistrzów.
Początki w tym biznesie dał rodzinie Gerhard „Johan" Gronefeld urodzony w 1896 roku. Nauczony zegarmistrzostwa przez wujka podjął pracę w zawodzie w 1916 roku. Przez następne dziesięciolecia kierował własnym sklepem jubilerskim oraz zakładem zegarmistrzowskim, a jego obowiązki po śmieci w 1974 roku przejęli syn Johannes Sjef Gronefeld wraz z żoną.
Bart i Tim od dzieciństwa przejawiali zamiłowanie do pasji dziadka i ojca.
W młodości podążyli, nieco odmiennymi, ale tematycznie zbliżonymi ścieżkami edukacji. Po jej zakończeniu wspólnie pracowali dla Renauld et Papi – firmy współpracującej z marką Audemars Piguet w zakresie tworzenia mechanizmów o wyższym stopniu komplikacji konstrukcji.
W 2004 roku powstały pierwsze szkice i plany stworzenia własnego zegarka, które 4 lata później przeistoczyły się w premierę modelu GTM-06 firmowanego oczywiście nazwiskiem rodziny. Następny zegarek wyposażony w tourbillon oraz repetycję minutową świadczył o tym, że firma zamierza konkurować w najwyższej klasie wyrobów.
Kolejnym krokiem było stworzenie zegarka One-Hertz, który ma w pełni in-house'owy werk (poprzedni powstał na bazie ebauche Cristophe Claret) z komplikacją martwej sekundy. W tym zegarku sekundnik ma własną przekładnię i zupełnie niezależnie od pozostałych wskazówek wykonuje skoki co jedną sekundę o jedną sekundę – dokładnie jak w zegarku kwarcowym.
Łączenie klasyki z nowoczesnością
Aspiracje i chęć rozwoju braci doprowadziły ich do kolejnego, najnowszego dziecka marki z Oldenzaal – modelu Gronograaf 1941. Jego nazwa to połączenie nazwiska Gronefeld oraz niderlandzkiego wyrazu chronograaf i jest to pierwszy zegarek tej marki ze stoperem.
Bracia Bart i Tim stworzyli go od podstaw, wykonując na potrzeby tego modelu nowy mechanizm oznaczony jako „kaliber G-04“.
Gronograaf 1941 to kolejny przedstawiciel serii 1941, zapoczątkowanej w 2016 roku wraz z premierą modelu Remontoire. Co ważne, nowy zegarek ze stoperem kultywuje wyjątkową i rozpoznawalną już stylistykę młodej marki, która łączy w sobie klasykę z nowoczesnością. Klasyczną krągłość koperty uzupełniają integrujące się w jedną formę linie masywnych uszu. Gdy patrzymy na uszy koperty z profilu, ujawniają one perforowane partie boczne, dodając optycznej lekkości tej dość masywnej kopercie. Jest to zresztą jeden z filarów stylistyki wszystkich modeli 1941.
Producent proponuje 2 warianty kopert: „standardowy” – wykonany ze stali nierdzewnej – i nieco droższy, produkowany na mniejszą skalę, z rzadko stosowanego branży tantalu. Droższy materiał charakteryzuje się dwukrotnie wyższą niż stal gęstością i nieco innym – chłodniejszym – kolorem.
Na prawym boku koperty są przyciski z zaznaczoną krawędzią oraz duża koronka z logotypem na swoim czole. Tarczę osłania wypukłe szkło szafirowe pokryte powłoką ochronną. Dekiel, mocowany do koperty śrubami, też ma przeszklenie ze szkła szafirowego, dzięki czemu ukazuje wyjątkowej urody mechanizm niderlandzkich mistrzów oznaczony jako kaliber G-01.
Co warto podkreślić – to pierwszy zegarek ze stoperem pochodzący z tej niewielkiej manufaktury.
Wyjątkowy mechanizm in-house
Do zaprojektowanego i wykonanego w Oldenzaal mechanizmu użyto stali nierdzewnej, co jest już swego rodzaju sygnaturą marki. Mostki, których w tym werku jest wyjątkowo dużo, wykończono w bardzo ciekawy sposób. Ich krawędzie są charakterystycznie podniesione, a wnętrza perforowane, co zapewnia im surowy, zdecydowanie przyciągający wzrok wygląd. Część z mostków zawiera również oznaczenia, w tym logotyp marki. Taki efekt uzyskano w wyniku obróbki elektroerozyjnej wgłębnej, mikropiaskowania i polerowania.
Dbałość o detale widać również dla elementów polerowanych, które wykończono ręcznie za pomocą pasty diamentowej na blasze. Gwarantuje to głęboki połysk i możliwość uzyskania prawdziwie czarnych, niemalże niezmąconych zniekształceniami, odbić. Na wysoki połysk wykończono również wykonane ze złota szatony dla oprawienia części z 45 kamieni łożyskujących. Zapewniają one precyzyjne usytuowania osi najbardziej newralgicznych elementów ruchomych.
Wszystkich elementów składowych mechanizmu jest 408, a ich duża liczba wynika z zastosowania konstrukcji chronografu o dużej estetyce uznawanej w branży za najbardziej szlachetną. Jego elementami są choćby sprzęgło lateralne i koło kolumnowe, które istotnie podnosi kulturę pracy przycisków chronografu.
Tim i Bart zastosowali także bezwładnościowy stabilizator obrotów ze złotymi odważnikami widoczny od strony tarczy na godzinie 4. Jego praca może być obserwowana podczas zakończenia pomiaru, a efektem tego dodatkowego obciążenia jest miękki, spowolniony ruch powracającej do położenia zerowego wskazówki stopera.
Widać to dobrze na krótkim wideo:
Mechanizm jest nakręcany ręcznie, balans wykonuje 21 600 wahnięć na godzinę i ma 53 godzin rezerwy chodu. Poziom naciągu sprężyny – rezerwy chodu – jest widoczny od strony tarczy, na której umieszczono odpowiedni wskaźnik. Wykonano go w formie mocowanego dwiema śrubami mostka z barwioną termicznie wskazówką, która wygląda niczym zawieszona w powietrzu.
Pokaz zegarmistrzowskiej siły Holendrów
Podstawę tarczy stanowi stalowa, dekorowana w sposób nawiązujący do wykończenia mechanizmu powierzchnia. Jej krawędź zdobi rodowany, podobnie jak mocowane śrubami subtarcze, pierścień z drukowanymi indeksami. W podobnym stylu, z zachowaniem jednolitego kroju cyfr arabskich, wykonano nadruki na tarczy sekundnika oraz chronografu.
Główna tarcza godzinowa wykorzystuje stylistykę pozostałych modeli linii 1941, z pogrubionymi wskazówkami i zwężanymi, nakładanymi indeksami. Rozłożone w sposób dość przypadkowy subtarcze zdają się kierować uwagę na zwyczajowo najistotniejsze centrum tarczy, czyli w tym przypadku główną wskazówkę chronografu. Prawdopodobnie Gronefeldowie uznali, że funkcja stopera jest tutaj zdecydowanie najistotniejsza.
Gronograaf 1941 to zdecydowanie pokaz siły Holendrów.
Gronefeld 1941 Gronograaf – dostępność i cena
Stworzenie tego zegarka z pewnością było dla nich dużym wyzwaniem.
Można uznać, że założone cele spełniono, a zegarek ten staje się kolejnym symbolem odradzającego się poza szwajcarską Jurą niszowego zegarmistrzostwa. Jest to również kolejny dowód na to, że zegarki z segmentu haute horlogerie nie muszą być szwajcarskie czy niemieckie, a wyjątkowo utalentowani ludzie są w stanie niemal w pojedynkę projektować i wytwarzać je od podstaw.
Bracia wprowadzają na rynek 2 wersje zegarka – droższą, limitowaną do 25 sztuk z kopertą z tantalu, którą (mimo wyceny na poziomie 165 tys. Euro, czyli ponad 750 000 złotych) już… wyprzedano, oraz teoretycznie standardową, choć nie wypada tak mówić o Gronefeldach, w kopercie stalowej w cenie 155 tys. euro.
Artykuł ukazał się w drukowanym piśmie – magazyn Zegarki i Pasja NR 19
Wiktor Kalinowski