Mimo, że podczas kilkunastu lat istnienia wydawnictwa „Zegarki i Pasja” mieliśmy okazję testować i opisywać wiele różnych marek i modeli zegarków, każdy z nas ma swoją listę zegarkowych marzeń, modeli, na które czeka i czasem te marzenia się spełniają. W tym przypadku pod postacią Zenitha Defy Skyline Chronograph Skeleton z mechanizmem El Primero 3600.
El Primero to jeden z najbardziej ikonicznych i przełomowych mechanizmów w historii zegarmistrzostwa, konstrukcja z wielu względów niezwykła, ale to dłuższa historia, do której wrócimy pod koniec tego artykułu.
Jakieś 3-4 lata temu w świecie zegarkowego designu pojawił się trend tworzenia eleganckich zegarków sportowych ze zintegrowanymi bransoletami i wielokątnymi kształtami elementów kopert. Szybko przyjął się też wśród klientów, którzy oczekiwali zegarków o wyglądzie nawiązującym do Royal Oak-a, a ponieważ manufaktura Zenith już w 1969 roku miała w ofercie zegarek w ośmiokątnej kopercie, sprytnie nawiązał do tego modelu wprowadzając linię Defy Skyline. Najpierw model Skyline, później Skyline Skeleton i Skyline Chronograph w 2024 roku. Naturalnym rozwinięciem był oczywiście chronograf ze szkieletowaną tarczą z kolekcji 2025, który mam przyjemność testować.
Siła i spokój
Wykonana ze stali nierdzewnej, kanciasta koperta Zenith Defy Skyline Chronograph Skeleton o średnicy 42 mm jest identyczna jak w wersji tego zegarka z pełną tarczą.



Podobnie jak inne modele z serii Defy Skyline, szczotkowane i polerowane wykończenia powierzchni podkreślają jej surowe linie. Tak jak zakręcana, masywna, pięciokątna koronka, w której kształt na czole idealnie wpisana jest pięcioramienna gwiazda – logo Zenitha.
Powyżej i poniżej koronki znajdują się dwa skośne przyciski do sterowania funkcjami stopera, również szczotkowane i polerowane. Zintegrowana bransoleta jest idealnym przedłużeniem linii ściętych boków ośmiokątnej koperty, a jej powierzchnie górne i boczne są szczotkowane, natomiast ustawione skośnie płaszczyzny ogniw są polerowane.
Bransoleta wyposażona jest w jeden z najlepiej działających systemów szybkiej zmiany z jakim miałem okazję się zetknąć. Wymiana bransolety jest łatwa i szybka, a mocowanie solidne i ekstremalnie pewne. Cokolwiek bym nie robił i jak bardzo byłbym niezgrabny – nie ma szansy, żeby tego nie zrobić poprawnie. Nie da się też przy tym zarysować koperty czy bransolety. Najwyższa klasa. Ogniwa bransolety służące do zmiany rozmiaru mocowane są na śruby, do ich wykręcenia potrzebne są dwa płaskie wkrętaki. Zapięcie motylkowe jest ukryte, jedynym oznaczeniem miejsca styku końców bransolety jest logo i napis Zenith.


Koperta nie ma klasycznych uch, ale przy mocowaniu bransolety widać dwie kreski, jakby mocowanie bransolety nie stanowiło jednej całości z kopertą i tak jest w istocie – ten moduł jest mocowany do koperty wkrętami, które widać od spodu. Jest to rozwiązanie istotne w przypadku uszkodzenia tego elementu, wówczas da się go wymienić, bez konieczności naprawy całej koperty.
Również wkrętami – czterema - mocowany jest do koperty przeszklony dekiel, za którym widać barwiony na niebiesko szkieletowany rotor w kształcie gwiazdy Zenitha oraz elementy mechanizmu El Primero 3600. Na obwodzie dekla wygrawerowane są napisy DEFY, 100M, numer referencyjny: 03.9500.3600 oraz numer seryjny zegarka.


Dwunastokątny pierścień lunety obejmuje szkło szafirowe z nałożonymi powłokami przeciwodblaskowymi, a motyw dwunastokąta powielony jest na zewnętrznym pierścieniu tarczy i deklu. Górna powierzchnia lunety jest szczotkowana, pozostałe są polerowane, co świetnie wygląda i optycznie „odchudza” zegarek.
Defy Skyline Chronograph Skeleton wygląda solidnie i jest solidny, jak wykuty z jednego kawałka stali, całość emanuje siłą, wręcz brutalną pewnością siebie, ale pasuje idealnie i do garnituru i do weekendowego outfitu. Do kąpielówek też będzie wyglądał świetnie, o ile Twoja muskulatura nadąża za surowością linii koperty a wzór widoczny na brzuchu nawiązuje do bransolety. Jest to stuprocentowy zegarek GADA – Go Anywhere, Do Anything.
Szkieletowana tarcza
Ci, którzy znają mnie lepiej, wiedzą, że nie przepadam za zegarkami ze szkieletowanymi cyferblatami. Powiedzieć, że nie jestem fanem takich tarcz, to jak nic nie powiedzieć, tym bardziej decyzja Redaktora Naczelnego o przekazaniu mi „szkieletora” do recenzji była… no cóż, odważna.
Zegarki o szkieletowanych tarczach to często pokaz finezji zegarmistrzowskiej, wgląd w mechanizm i absolutny brak czytelności, jeśli wiecie o czym mówię. Odczytanie godziny jest tam równie trudne, co odnalezienie tej jednej rzeczy, po którą żona wysłała Cię do Ikei z ustną instrukcją co do położenia półki z przedmiotem w labiryncie szwedzkiego sklepu.
Szkieletowanie tego modelu Zenitha, to jednak znacznie więcej niż tylko usunięcie części cyferblatu, z którego zniknęło między innymi wskazanie daty, co akurat bardzo mi się podoba. O ile nie jest to element jakiejś większej komplikacji konstrukcji mechanizmu typu pełny czy wieczny kalendarz, jej przydatność jest taka sobie, a nierzadko psuje symetrię i estetykę tarczy.



Motyw cyferblatu Defy Skeleton jest mocno geometryczny, czy też architektoniczny, i nawiązuje do starego logo marki w postaci czteroramiennej gwiazdy, która często używana jest przez producenta również do dekoracji tarcz motywem „starry night”. Elementy cyferblatu są barwione na niebiesko, podobnie jak płyta główna, mostki, czy rotor.
Nakładane, fasetowane indeksy wypełnione substancją SuperLumiNova™ są mocowane do zewnętrznego pierścienia i „zawieszone” nad szkieletowanym cyferblatem. Zewnętrzny pierścień ma dwa poziomy – wyższy, skrajny jest skalą dużego sekundnika stopera odmierzającego czas z dokładnością do 1/10 sekundy, zaś niższy stanowi skalę minutową. Oba mają białe markery, zaś skala stopera – również cyfry oznaczające pełne sekundy od 1 do 10.

Szerokie fasetowane wskazówki główne w kształcie ołówków są wypełnione taką samą, świecącą na zielono masą SuperLumiNova jak indeksy, a duży sekundnik stopera ma czerwoną końcówkę.
Trzy, delikatnie zachodzące na siebie, srebrne subtarcze odcinają się przestrzennie i kolorystycznie od cyferblatu, wydają się nad nim zawieszone. Na pozycji godziny 9. widzimy mały sekundnik, a na godzinach 3. i 6. dwa totalizatory zliczające do sześćdziesięciu – minuty u dołu, zaś sekundy po prawej stronie cyferblatu. Wskazówki związane ze wskazaniami funkcji stopera mają czerwone końcówki, dla łatwiejszej orientacji w organizacji wskazań zegarka.


W wycięciach cyferblatu dostrzeżemy też rubinowe łożyska i fioletowe koło wychwytowe mechanizmu - smaczki podkreślające kunszt zegarmistrzów z La Chaux-de-Fonds.
Zegarek nadspodziewanie czytelny i przejrzysty
Ponieważ mechanizm ma 30mm średnicy, totalizatory na tarczy położone są blisko osi wskazówek głównych – to niemal znak firmowy Zenithów z El Primero - albo to lubimy albo nie. Z tego też wynika zachodzenie na siebie subtarczy w niektórych modelach.
Spotkałem się z opiniami, że mechanizm mógłby być większy, pewnie tak, ale wtedy nie dałoby się wykorzystać go w modelach, które mają np. 38 mm średnicy koperty, jak Chronomaster Original. Patrząc jednak na to od strony technicznej, imponująca jest umiejętność zbudowania tak zaawansowanego i skomplikowanego technicznie mechanizmu o niewielkich wymiarach, bez poświęcania parametrów takich jak częstotliwość oscylacji balansu czy rezerwa chodu.
Wracając do prac zmierzających do stworzenia tej wersji, szkieletowanie objęło również modyfikacje samego mechanizmu. Poza usunięciem elementów związanych z datownikiem zadbano nie tylko o kolory elementów, których nie widać w wersji z pełnym cyferblatem, ale także zmodyfikowano budowę samego mechanizmu w celu dostosowania go do tej wersji. Na skutek tych zmian mechanizm składa się z zaledwie 163 części, podczas, gdy kaliber wersji z pełną tarczą ma ich aż 311. Najprawdopodobniej zastosowano również inną, mniejsza sprężynę główna, ponieważ rezerwa chodu również jest w tym przypadku mniejsza o 5 godzin w odniesieniu do wersji „full face” i wynosi 55 godzin.


Przyznam, że recenzowany zegarek jest nadspodziewanie czytelny i przejrzysty, a szkieletowanie nadaje mu bardzo ciekawego charakteru. Żeby jednak móc się przyczepić, pojechałem z nim do salonu w Westfield Mokotów i porównałem z wersją standardową.
I wiecie co? Skeleton jest czytelniejszy, ciekawszy i ładniejszy. Badam, tsssss!
El Primero w akcji i przyjemne niespodzianki
Regulacja zegarka Zenith Defy Skyline Chronograph Skeleton jest bajecznie przyjemna i prosta za sprawą dwóch jego cech – dużej, wygodniej i świetnie umieszczonej koronki oraz braku datownika. Ośmiokątna koperta ma taki kształt, że chwytając palcami koronkę, prawie nie dotyka się powierzchni koperty, więc odkręcanie jej i obracanie jest fantastycznie łatwe, zaś brak datownika sprawia, że nie musicie podczas ustawiania czasu „przechodzić” przez godzinę zero, żeby upewnić się, czy data zmieni się w odpowiednim momencie.
Użycie stopera niesie ze sobą dwie bardzo przyjemne niespodzianki. Pierwsza z nich to łatwość sterowania – uruchomienie, zatrzymanie i zerowanie nie wymaga siłowania się z przyciskami, jest oczywiście wyczuwalny opór, wystarczający, żeby nie włączyć tej funkcji przypadkowo i jednocześnie nie sprawiający trudności w wyczuciu momentu zadziałania.



Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z mechanicznymi chronografami różnych maści ten wie, że w niektórych modelach trzeba tak mocno wciskać przyciski, że zaczynacie mieć obawy, czy nie wygnie się coś wewnątrz.
Drugie zaskoczenie czeka Was, gdy wystartuje duża, centralna wskazówka stopera – pędzi ona jak szalona, wykonując pełen obrót w ciągu 10 sekund i wykorzystując w ten sposób cały potencjał kalibru El Primero 3600 SK taktowanego na 5Hz. Zaprezentujemy to w wideo recenzji tego modelu.
Personalizacja
Bransoletę możecie wymienić na gumowy pasek, również z zapięciem motylkowym, chociaż na pierwszy rzut oka wygląda jakby miał zwykłe zapięcie na klasyczna sprzączkę.



Osobiście wolę ten zegarek na pasku z dwóch względów – bardziej pasuje wizualnie do niebieskiej tarczy, a do tego zegarek waży mniej. Gdyby to była wersja z czarnym cyferblatem – bez zastanowienia wybrałbym bransoletę, w przypadku niebieskiej – pasek to lepsza opcja.
W poszukiwaniu Świętego Graala… każdy chciał być pierwszy
Pomysł stworzenia chronografu z mechanizmem ze zintegrowanym stoperem z naciągiem automatycznym narodził się w pracowni marki Zenith w 1962 roku, trochę z myślą o uczczeniu stulecia manufaktury, które przypadało na rok 1965. Zadanie było niezwykle ambitne: stworzenie mechanizmu, który łączyłby automatyczny naciąg i stoper w jednej, kompaktowej konstrukcji (zintegrowany stoper, a nie moduł nakładany na bazowy mechanizm), a do tego miałby wysoką częstotliwość chodu, by zapewnić niespotykaną precyzję. Okazało się trudniejsze niż pierwotnie w Zenith zakładano, i nie udało się dokonać tego w ciągu trzech lat.
Zenith nie był jedyną firmą, która chciała mieć taki mechanizm, w tym samym czasie nad podobnym rozwiązaniem pracowało też niezależnie Seiko oraz konsorcjum firm: Heuer-Leonidas, Breitling, Buren-Hamilton i Dubois-Dépraz w ramach wspólnego „Projektu 99”.
Chronografy nie były niczym nowym, wszak używano ich już od lat, jednak były to zegarki z ręcznym naciągiem, a ideałem byłby zegarek ze stoperem, którego nie będzie trzeba nakręcać manualnie. Każdy chciał być pierwszym, który sięgnie po tego Świętego Graala i kiedy wydawało się, że po palmę pierwszeństwa sięgną twórcy Chronomatica (Projekt 99), wtedy, po siedmiu latach intensywnych prac badawczo-rozwojowych, 10 stycznia 1969 roku, Zenith zaprezentował światu El Primero (kaliber 3019 PHC). Trzeba zauważyć, że Chronomatic też był już właściwie gotowy, a marka Heuer zaplanowała premierę swojego zegarka na 3 marca 1969 roku.

Pomijając samą kwestię czasu, rozwiązanie Zenitha było bardziej doskonałe pod wieloma względami, zaś główne cechy tego mechanizmu to:
• wysoka częstotliwość pracy: 36 000 wahnięć balansu na godzinę, czyli 5 Hz, co pozwalało na pomiar czasu z dokładnością do 1/10 sekundy. Było to znacznie więcej niż standardowe 18 000 VpH lub 21 600 VpH ówczesnych chronografów,
• zintegrowana konstrukcja: w przeciwieństwie do rozwiązań modułowych, cała funkcja stopera była integralną częścią mechanizmu, co przyczyniło się do zachowania jego stosunkowo niewielkiej wysokości,
• automatyczny naciąg: El Primero wyposażono w centralny wahnik, co było nowością w chronografach,
• obsługa funkcji stopera: w układzie stopera zastosowano koło kolumnowe zapewniające płynną, szybką i precyzyjną aktywację tej funkcji dodatowej, zamiast prostszego i tańszego systemu krzywkowego,
• małe wymiary: średnica 30 mm, wysokość zaledwie 6,5 mm (co było rewolucyjne jak na chronograf z automatycznym naciągiem),
• długa rezerwa chodu: około 50 godzin, przy wysokiej częstotliwości pracy (5Hz).
Oznaczenie kodowe 3019PHC odnosiło się do średnicy tego kalibru – 30 mm i akronimu słów Perpetual, Hour counting, Calendar.

Mechanizm opracowany przez konkurencyjne konsorcjum był daleko mniej zaawansowanym rozwiązaniem modułowym, ale był prostszy i przede wszystkim tańszy w produkcji, a także łatwiejszy w serwisowaniu. Ale sławy nie zdobył.
W roku 1969 Zenith wypuścił modele: A384, A385 i A386 – to słynna "trójca" z różnymi tarczami i skalą tachometru do mierzenia prędkości.
W 1987 pojawiła się nowa wersja, oznaczona jako kaliber 400, bezpośredni spadkobierca oryginalnego 3019 PHC. Odnowiony mechanizm zachował podstawowe parametry oryginału, ale został udoskonalony i wytwarzany był w kilku wariantach, m.in.:
• 400/400 B: Podstawowa wersja chronografu z datownikiem.
• 405 (Flyback): Mechanizm z funkcją Flyback (natychmiastowy restart stopera za pomocą jednego przycisku, bez potrzeby zatrzymywania i resetowania).
• 410 (Full Calendar/Moonphase): Dodanie pełnego kalendarza (dzień tygodnia, miesiąc, data) i faz Księżyca.
• El Primero Striking 10th (Kaliber 4052 B): Wprowadzony w 2010 roku. Dzięki częstotliwości pracy 36 000 VpH, centralna wskazówka sekundowa stopera wykonuje jeden pełny obrót wokół tarczy w ciągu 10 sekund, co pozwala na bezpośredni pomiar 1/10s.
El Primero 400 składał się z 278 części i łożyskowany był na 31 rubinowych kamieniach.

Mechanizm El Primero 3600 to najnowsza ewolucja tego legendarnego kalibru, wprowadzona w 2019 roku, mająca na celu unowocześnienie i optymalizację klasycznej konstrukcji, jaką był El Primero 400. Oba mechanizmy mają "serce" bijące z wysoką częstotliwością, ale różnią się kluczowymi elementami architektury i funkcjonalnością.
El Primero 3600 to kaliber, który zachowuje fundamentalną tożsamość oryginału, ale został całkowicie przeprojektowany pod kątem wydajności, ergonomii i modułowości. Biorąc pod uwagę centralny sekundnik obiegający cyferblat w 10 sekund jest to bezpośredni następca modelu Striking 10th. Nowa wersja została zaprojektowana z naciskiem na optymalizację produkcji i charakteryzuje się modułową konstrukcją, umożliwiającą integrację dodatkowych komplikacji. Ma też wydłużoną do 60 godzin rezerwę chodu oraz – dopiero teraz – funkcję stop sekundy!


Jego konstrukcja została znacząco uproszczona, najbardziej „skomplikowane” warianty, jak ten z modelu z pełnym kalendarzem, składają się z 366 elementów.
Zenith Defy Skyline Chronograph Skeleton - moje wrażenia, dostępność i cena
Wróćmy już zatem do naszego bohatera - Zenith Defy Skyline Chronograph Skeleton. Zacznę od tego, że na nadgarstku zegarek jest fantastycznie wygodny, mimo dość dużej masy i sporego rozmiaru – 42mm zupełnie się tego nie czuje.
Bransoleta jest świetna, a gumowy pasek wręcz perfekcyjny, miękki, przyjemny w dotyku, doskonale dopasowany do zegarka. Mechanizm nie ma certyfikatu chronometru, ale „mój” egzemplarz nie odchylił się ani razu o więcej niż 2 sekundy na dobę. Mechaniczna perfekcja.


Zenith Defy Skyline Chronograph Skeleton wpisuje się w zegarkowy trend quiet luxury, nie wzbudza niepotrzebnego zainteresowania, ale ci, którzy wiedzą, to wiedzą. Mierzy czas i sprawia przyjemność właścicielowi. Używanie stopera – nawet bez konkretnego celu – jest prawdziwą przyjemnością, obserwowanie jak wskazówka sekundnika stopera pędzi wokół tarczy jest niezwykle miłe dla oka. Jeśli nie macie potrzeby używania stopera na co dzień – tak jak ja – na pewno znajdziecie dla niego zastosowanie. Zmierzycie, ile czekacie na kawę w Starbucks’ie albo ile trwa zmiana świateł na skrzyżowaniu w drodze do pracy, a nawet jak długo czekacie na windę…
Design, materiały, mechanizm, tutaj wszystko jest na miejscu i właściwej jakości.


Nigdy nie chciałem mieć zegarka typu skeleton, ten Zenith zmienił moje postrzeganie zegarków z tego typu cyferblatem. Niezależnie od preferencji estetycznych i różnorodności gustów, to jest jeden z najlepszych chronografów na świecie. Chronomistrz i kropka.
Cena Zenith Defy Skyline Chronograph Skeleton to 66 800 złotych.
| Zalety (+) | Wady (-) |
| + mechanizm El Primero | - brak datownika można uznać za wadę, choć mi nie przeszkadza, a nawet wolę takie rozwiązanie |
| + dokładny stoper (1/10 s) | |
| + dokładność chodu | |
| + rezerwa chodu sięgająca 55h | |
| + oryginalny design | |
| + prestiż | |
| + dyskrecja | |
| + uniwersalność | |
| + bransoleta i pasek w komplecie | |
| + świetny system szybkiej zmiany paska | |
| + wysoka jakość wykonania |
Sprawdź też nasze pozostałe publikacje dotyczące nowości tej marki tu: zegarki Zenith.









greenlogic.eu