Do tego momentu wszystko było jeszcze normalne - oczekiwałem reedycji modelów z lat 30., 40., i może 50. XX wieku. Tymczasem ich vintage objął lata 70. XX wieku! I niby jest to oczywiste, w świecie samochodów, ubrań, czy elektroniki szalone lata siedemdziesiąte to już vintage pełną gębą, to jednak uderzyło mnie to, że faktycznie zegarki z tego okresu mają już pełne prawo zaliczać się do tego szacownego grona - od tych czasów minęło wszak ponad pięćdziesiąt lat. Tak więc marka Heinrich projektuje i produkuje współczesne zegarki wzorowane na modelach z tamtego okresu. I ma pełne prawo nazywać je vintage.
Dlaczego o tym piszę?
Ponieważ ta niezależna, mała marka pojawi się na reaktywowanym Międzynarodowym Festiwalu Zegarków Niezależnych Marek „AuroChronos 2025”. Przypominam, że tegoroczna edycja obędzie się w Warszawie, w dniach 17-18 maja 2025 na ulicy Mysiej 3. O wydarzeniu i kulisach jego powstania przeczytać można w wywiadzie Maćka z Pawłem Zalewskim, organizatorem edycji 2025.
Heinrich, czyli… kto?
Zacznijmy jednak od garści podstawowych informacji o tym producencie. Jak już wspomniałem, marka ta pochodzi od naszego zachodniego sąsiada, a ulokowana jest w moim ulubionym landzie - Badenii-Wirtembergii. Na tym obszarze leży Stuttgart, który jest siedzibą takich gigantów motoryzacyjnych jak lubiany Daimler AG (Mercedes), oraz uwielbianej przez wielu firmy Porsche.


W tym samym mieście znajduje się także biuro projektowe bohatera dzisiejszego tekstu, zaś za ich powołanie do życia (czyt. składanie) odpowiada zakład ulokowany w Pforzheim. To miasto jest znane jako "niemiecka stolica zegarków i biżuterii" ze względu na wielowiekową tradycję zegarmistrzowską. Logo marki Heinrich inspirowane jest właśnie herbem tego landu, przedstawiającym lwy i koronę, co podkreśla lokalne korzenie i dumę z niemieckiego dziedzictwa.
Pomysł na firmę zakiełkował w głowie właściciela, Wolfganga Heinricha, na skutek dzieciństwa spędzonego właśnie w „starych, dobrych czasach”, czyli poruszanych już dziś wielokrotnie latach 70. i 80. XX wieku.
To bardzo młoda firma - zaczęła działalność w roku 2020. Linia projektowa producenta obejmuje obecnie 18 zegarków o „nurkowym wyglądzie”, o podobnej stylistyce pozwalającej (przy odrobinie wprawy) z dużym prawdopodobieństwem zidentyfikować je jako wypusty Heinrich’a.
Z dobrych źródeł wiem jednak, że firma przygotowuje już bardziej klasyczny, elegancki model.
Krótkie serie zegarków i ich cechy charakterystyczne
Zegarki Heinrich produkowane są w krótkich, niepowtarzalnych seriach.


Na plus zdecydowanie warto zaliczyć różnorodność kolorystyczną i kilka wariantów bransolet. Zegarki wyposażane są w znane i powszechnie stosowane w branży mechanizmy szwajcarskiej firmy Sellita, bądź japońskiej Miyoty. Jedne i drugie są modyfikowane wewnątrz firmy.
Zastosowanie popularnego mechanizmu ma swoje wady i zalety, aczkolwiek wydaje mi się, że w tym akurat przypadku to była dobra decyzja: są to konstrukcje znane zegarmistrzom, relatywnie tanie w serwisowaniu bądź naprawie, oraz sprawdzone w działaniu. Dodatkowo, ich popularność wpływa w pozytywny sposób na ceny - zegarki Heinrich oscylują w granicy 5 000 złotych.
Każdy z egzemplarzy, jak na zegarki do nurkowania przystało, ma duże powierzchnie obficie pokryte substancją świecącą SuperLumiNovą. Ich rozmiary będą pasować wielu użytkownikom - średnica kopert to zwykle 40-41 mm (bez koronki) i około 13.6 mm wysokości (licząc już ze szkłem). W portfolio firmy znajdziemy dwa rodzaje kopert; beczułkowate i klasycznie okrągłe.
Na uwagę zasługuje ogromna liczba wersji kolorystycznych, w tym bardzo ciekawe wersje które przywodzą na myśl kamienie. Szkiełka są oczywiście szafirowe, a więc prawie niemożliwe jest ich zarysowanie. Na szafir nałożono także powłokę antyrefleksyjną, znacznie ułatwiającą odczyt czasu w pełnym słońcu, bądź pod wodą.


W zegarkach tej marki znajdziemy dwa typy lunet; techniczne, o barwie stali i dwunastu śrubach, oraz typowe pierścienie nurkowe, z naniesioną podziałką, dostępne w różnych kolorach. Te drugie są obracane, a pełne „kółko” zataczają po stu-dwudziestu klikach.
Koronka zegarków często ma na czole subtelne logo z lwem, które nawiązuje do herbu Badenii-Wirtembergii. Zegarki są wodoszczelne do 200 metrów. Producent udziela na nie pełnej gwarancji na dwa lata. Ewentualne naprawy odbywają się w tym samym miejscu, w którym składane są nowe egzemplarze.
Heinrich – poszczególne modele w kolekcji
Skupmy się teraz na przybliżeniu poszczególnych zegarków tej marki:
Taucher 1 (z języka niemieckiego – Nurek 1) to dawno wyprzedany już model, powstały dzięki dotacjom z serwisu Kickstarter w 2020 roku. Jako ciekawostkę warto dodać, że jego projekt sfinansowano w pełni już dwie godziny od ogłoszenia go na wspomnianej wcześniej platformie.

Jeśli jednak czujecie smutek, że nie udało się Wam „załapać” na pierwszą edycję, to spieszę z pomocą; firma oferuje delikatnie modyfikowany model (o prawie takiej samej nazwie - Taucher 1.1), bazujący na pierwowzorze, dostępny w czterech kolorach: zielonym, niebieskim, purpurowym i burgundowym. W stosunku do pierwszego projektu wprowadzono pewne zmiany: zmieniono dostawce substancji świecącej na RC Tritec, dodano podziałkę minutową na cyferblacie i zmodyfikowano mechanizm bazowy (w obu przypadkach to SW 200-1).
Taucher 2 odwołuje się mocno do stylistyki lat 70. ubiegłego wieku. Projekt tarczy jest bardziej techniczny, warto także zwrócić uwagę na kształt indeksów; w tym przypadku są one podłużne.

Model ten dostępny jest aż w ośmiu kolorach. Jedna z wersji posiada cyferblat wykonany w meteorytu, a trzy mają lunety w kolorach tarcz. W kopercie każdego z nich osadzono SW 200-1 Elabore, taka samo, jak w uaktualnionym modelu 1.1. Wyróżnia się ona większą precyzją chodu w stosunku do SW 200-1.
Taucher 2 GMT, czyli zegarek „stworzony, by odkrywać”. W porównaniu do Tauchera 2 model ten wyróżnia się innym rodzajem bransolety (moim zdaniem bardziej pasującej do stylu vintage) oraz oczywiście komplikacją wskazania drugiej strefy czasowej.

Dostępny jest w czterech kolorach: białym, srebrnym, niebieskim i czarnym. Za ruch wskazówek odpowiada mechanizm z automatycznym naciągiem sprężyny Sellita SW 330-2.
Taucher LX. Zegarki pełniące rolę „eleganckich nurków” w ofercie tego niemieckiego producenta. Dostępne w dwóch wersjach: stalowej i pokrytej czarną powłoką DLC. W kopercie osadzono mechanizm Sellita SW200-1 Elabore. Na tarczy znajdziemy kontrastowe, żółte wstawki takie jak indeksy, czy wskazówki.

Bransoleta wykonana została w technice ziarenek ryżu.
Podobnie jak większość zegarków tej firmy, koperta ma 41 mm średnicy bez koronki.
Taucher SPORT. Jeśli miałbym wybrać dla siebie zegarek z ich oferty to wybrałbym właśnie ten model z ciepło-pomarańczową tarczą, minimalistyczną lunetą i grubymi wskazówkami.

Muszę przyznać, że w piękny sposób rozwiązano problem ekspozycji daty, co pokazuje przywiązanie do najmniejszych detali. Ogólnie rzecz ujmując, zegarek wygląda jak żywcem przeniesiony z lat siedemdziesiątych. Dostępna jest także wersja z kopertą z nałożoną czarną powłoką DLC.
Helicoprion „Buzzsaw”, to zegarek z bardziej surowym, industrialnym wyglądem, jego zdobienia znajdziemy wyłącznie na tarczy, a i to jest zależne od naszych preferencji. Do wyboru mamy ogrom możliwości kolorystycznych: niebiesko-srebrną, zielono-srebrną (inspirowaną wyglądem lasów Schwarzwaldu), czarno-srebrną, całkowicie niebieską, całkowicie czarną, oraz całkowicie brązową.

W tym modelu istnieje także opcja wyboru mechanizmu; znaną już z innych modeli Sellite SW 200-1 Elabore, bądź Miyote 9015. Oba mechanizmy są naturalnie nakręcane poprzez automatyczny naciąg sprężyny. Wybór japońskiego mechanizmu skutkuje niższą ceną na rachunku.
Taucher Lume Infused Forged Carbon V2, czyli zegarek o najdłuższej nazwie z całej linii. Niemcy jak zwykle byli do bólu precyzyjni i nazwa ich dzieła w zasadzie wyczerpuje opis, oraz wyklucza niespodzianki.
Dostępne są dwie wersje kolorystyczne; niebieska (mająca przywodzić na myśl kolor jeziora Bodeńskiego) i pomarańczowa (chociaż na stronie widnieje jako brązowa). Ta druga swoim kolorem i fakturą przypomina mi nieco Longienes’a o nieoficjalnym przydomku „Tiger’s eye”. Zarówno luneta jak i cyferblat wykonane zostały z kutego włókna węglowego, co jest sporym odstępem od zwyczajowo używanej przez firmę stali.


Zarówno indeksy, jak i wskazówki, podziałka minutowa wraz z krawędziami lunety (co wygląda absolutnie spektakularnie) pokryte zostały substancją świecącą Super-LumiNova BGW9, która świeci na intensywnie (by nie powiedzieć wściekle) niebieski kolor. Taucher Lume Infused Forged Carbon V2 jest ściśle limitowany - po 75 egzemplarzy w obydwu kolorach. Spostrzegawcze oko dostrzeże, że to model Taucher 1 poddany specjalnym modyfikacjom, ale innym niż w modelu o oznaczeniu 1.1.
Helicoprion Carnelian & Lapis Lazuli, zegarki z technicznej linii, ale o wyjątkowych tarczach wykonanych właśnie ze skały metamorficznej Lapis lazuli, bądź Karneolu.

To hołd złożony modelom Rolexa i Piageta, których tarcze bywały wykonane z kamieni szlachetnych. Dzięki ich zastawaniu tarcze mają unikalne wzory i soczyste kolory. Na lunecie zmontowano 12 nieruchomych śrub.
Trzeba się spieszyć
Niestety, (z punktu widzenia klienta) modele szybko się wyprzedają, ale to z kolei dobra wiadomość dla firmy i obiecujący prognostyk na przyszłość.
Warto także wspomnieć, że model Helicoprion otrzymał nagrodę German Design Award za rok 2025 rok. German Design Award to prestiżowy międzynarodowy konkurs organizowany przez Niemiecką Radę Wzornictwa (German Design Council), mający na celu wyróżnienie innowacyjnych i pionierskich projektów w dziedzinie wzornictwa, architektury oraz komunikacji wizualnej.

Nagroda ta jest uznawana za jedną z najważniejszych w świecie designu. To ogromne wyróżnienie dla firmy, która przebojowo rozwija się na konserwatyzm rynku zegarków. Z drugiej strony, potwierdza to wyświechtaną tezę, że dobry design się nie starzeje.
Bilety na festiwal można już kupić tu: Bilety AuroChronos 2025.
Marka Heinrich zaprezentuje swoje zegarki właśnie podczas „AuroChrono Festival 2025”. Podobnie jak firma Hanhart, o której pisaliśmy tu: Hanhart Chronographs – poznaj tę niemiecką markę i jej zegarki.
O wydarzeniu przeczytać możecie we wspomnianym wywiadzie z organizatorem edycji 2025 tu: rozmowa z Pawłem Zalewskim o powrocie AuroChronos w 2025 roku, historii festiwalu i zmianach, jakie nastąpiły