Zapraszamy do lektury wywiadu z Pawłem Zalewskim, współtwórcą polskiego festiwalu zegarkowego AuroChronos. Rozmawiamy m. in. o szczegółach organizacji tego typu wydarzenia, które powraca po latach, przybliżamy jego historię i twórców, omawiamy zmiany, jakie nastąpią podczas edycji 2025 i wystawców, oraz spróbujemy otworzyć przestrzeń do dyskusji o kulturze zegarków w Polsce.
Maciej Kopyto (Zegarki i Pasja): czyli jednak nie byliście jak G-SHOCK, wstrząsoodporni 😉? Nawiązuję do tytułu artykułu, który ukazał się na Zegarki i Pasja w 2022 roku, kiedy informowaliśmy, że AuroChronos wraca („Zegarkowe imprezy odporne na wstrząsy – AuroChronos Festival powraca!" – przyp. red).
Festiwal miał być i… zniknął, nie odbył się wówczas – nasuwa się proste pytanie: dlaczego?
Paweł Zalewski (AuroChronos): Tak, ten tytuł niestety nie zestarzał się zbyt dobrze (śmiech) 😊
Zawsze lubiłem Twoje poczucie humoru. Ale to fakt.
W chwili pisania artykułu byliśmy już zarówno po samej pandemii, jak i wychodziliśmy z jej skutków.
Podpisaliśmy list intencyjny o współpracy i partnerstwie z nowym miejscem, zebraliśmy już też pokaźną liczbę bardzo jakościowych wystawców. Wszystko wyglądało tak, że najbliższa edycja będzie jeszcze większa i ciekawsza od tej sprzed pandemii. Stąd nasz optymistyczny ton i lekko buńczuczny tytuł artykułu. Nikt jednak nie przewidział, że w lutym 2022 roku reguły gry zmienią się (znów) nie do poznania. Wystawcy zagraniczni obawiali się podróży do Polski, ceny praktycznie wszystkiego zwielokrotniły się na przestrzeni kilku miesięcy. Nie chcąc przekładać kosztów na wystawców, a jednocześnie chcąc zachować wysoki poziom samego wydarzenia, musieliśmy z Maćkiem podjąć jedną z trudniejszych biznesowo decyzji i odwołać zapowiadany AuroChronos 2022.
To racjonalne wytłumaczenie. Sam dobrze pamiętam tamten okres – my, jako wydawnictwo, także borykaliśmy się z trudnościami od momentu wybuchu pandemii, a atak Rosji na Ukrainę tylko sytuację pogorszył.
Jednak dziś jesteśmy w innych nastrojach, a rozmawiamy, bo AuroChronos „znów” wraca.
Tym razem, mam nadzieję, na dobre i na poważnie. Czy tak?
Zdecydowanie. Jesteśmy dumni z faktu, że odwołując poprzednią imprezę, żaden z wystawców nie poniósł kosztów związanych z uczestnictwem. Poinformowaliśmy i przeprosiliśmy naszych partnerów, wyjaśniliśmy nasze powody i zwróciliśmy wszystkim 100% wpłaconych środków.
Taka przejrzystość i uczciwość pozwoliły nam zachować z nimi bardzo dobre stosunki. To jeden z powodów, dlaczego powrót teraz też jest łatwiejszy.
Dodatkowo, czas w którym zrobiłem sobie przerwę od świata zegarków wykorzystałem w pełni.
Faktycznie, pamiętam, że sam byłem zaskoczony, kiedy się „przebranżowiłeś”.
A co konkretnie robiłeś?
Od dawna zajmowałem się komunikacją (zwłaszcza anglojęzyczną), współpracując z wieloma znanymi firmami i organizacjami, ale to nowa, pandemiczna rzeczywistość w końcu zmotywowała mnie do wejścia w struktury korporacyjne. Pracując w działach marketingu najpierw znanej szwajcarskiej firmy z krzyżem w logo, a następnie niemieckiej korporacji produkującej opony, zdobywałem inną perspektywę i od wewnątrz poznawałem ich specyfikę działania lokalnie i globalnie.
Czerpałem garściami z doświadczeń ponad stuletnich firm i wprowadzałem tam swoje rozwiązania, które skutkowały znacznymi wzrostami i optymalizacją budżetów – to umocniło moje przekonanie, że kierunek marketingowy ma sens. Czas przerwy zainwestowałem także m.in. w studia podyplomowe z marketingu cyfrowego czy w certyfikowane szkolenia ze współpracy ze sztuczną inteligencją.
Moje obecne doświadczenie pozwala na bardziej efektywną pracę nad Festiwalem AuroChronos, optymalizację i automatyzację części z procesów, a dodatkowo siatka biznesowych kontaktów wciąż jest aktualna (i dalej rośnie).
Hmm. Twoja efektywność wzrosła do tego stopnia, że organizujesz nową edycję festiwalu… sam.
Oczywiście mówię to żartem. Natomiast być może nie każdy z naszych Czytelników i Czytelniczek wie, ale poprzednie edycje organizowaliście we dwóch, Ty i Maciek Mazurkiewicz.
Nasuwa mi się pytanie - dlaczego robisz to obecnie samodzielnie?
Jakiś rok temu wybraliśmy się z Maćkiem do czeskiej Pragi na organizowaną przez naszych znajomych pierwszą edycję MicroPraha – imprezę, która wypełniła pustkę po wydarzeniach typu AuroChronos Festival w tej części Europy. Próby bycia tam incognito szybko weryfikowane były nawet przez nieznajomych nam przedstawicieli marek. Entuzjastyczne przyjęcie przez marki zegarkowe i naszych licznych znajomych tchnęły w nas dużo optymizmu.
Długa podróż do czeskiej Pragi i dwa dni spędzone razem pozwoliły nam zarówno na sentymentalne wspominanie wspólnych osiągnięć, jak i porozmawiać ‘od serca’ i zastanowić się nad naszymi dalszymi planami. Pomimo kuszącej wizji powrotu, z racji zawodu i licznych projektów, w które jest zaangażowany Maciek – zarówno tych zawodowych, jak i rodzinnych - wiedzieliśmy, że nie byłby On obecnie w stanie poświęcić czasu na reaktywację i rozwój AuroChronos.
Z uwagi na to, że obaj uważamy, iż marka, którą wspólnie stworzyliśmy, jest wciąż silna, a idea Festiwalu zbyt ważna, żeby móc ją sobie ot tak odpuścić, cieszę się, że doszliśmy z Maćkiem do porozumienia.
Szczerze Wam obu gratuluję takiej dojrzałości, to nie jest oczywista sprawa.
Tak, to fakt. Masz rację. Choć rozstaliśmy się biznesowo, to towarzysko pozostajemy w bardzo dobrych, przyjacielskich kontaktach.
Cieszę się, że w 2017 roku Maciek zadzwonił do mnie z pomysłem organizacji wydarzenia zegarkowego i mogliśmy stworzyć coś razem. Jestem dumny, że Maciek był moim wspólnikiem, a świadomość, że kibicuje mi i jest gotowy wspierać mnie w moich działaniach jest motywująca.
OK. Aby zrozumieć, co chcesz zrobić w 2025 roku, wróćmy do korzeni.
Co było impulsem do zorganizowania festiwalu zegarkowego w Polsce? Czy stała za tym osobista pasja, czy potrzeba wypełnienia pewnej luki na rynku?
Obie odpowiedzi są po części prawdziwe.
Po udanej organizacji kilku lokalnych spotkań pasjonatów w ramach Facebookowej grupy Czasoholicy, Maciek wpadł na pomysł, że potrzebne jest wydarzenie, które przedstawi i zaprezentuje marki zegarkowe szerokiej publiczności, a nie tylko zdeklarowanym fanom zegarmistrzostwa. Gdy pewnego wieczoru zadzwonił do mnie i przedstawił pomysł, decyzja była łatwa – wspólna fascynacja zegarkami i poszukiwanie indywidualności, kunsztu rzemiosła i dbałości o szczegóły otworzyły nas na świat niezależnych producentów. Poza tym, podobnie jak Maciek, lubię organizacyjne wyzwania.
Pamiętam, że kreatywna część mojego mózgu zaczęła pracować już w trakcie naszej rozmowy telefonicznej. Niedługo później zaproponowałem nazwę AuroChronos, wraz z pierwszym szkicem zakładanej komunikacji. Po dalszym, choć ekspresowym z perspektywy czasu, badaniu rynku i analizie odkryliśmy, że niezależne firmy zegarkowe w tamtym czasie były praktycznie niedostępne na polskim rynku lub znane wyłącznie wąskiej grupie odbiorców – głównie tych, skupionych wokół branżowych blogów i grup facebookowych. Także w sferze marketingu i prezentacji tych niesamowitych zegarków byliśmy daleko w tyle. Zaczęliśmy szukać sposobów zwrócenia większej uwagi na te firmy, nie tylko na rynku polskim, ale także na poziomie międzynarodowym.
I tak oto, w marcu 2017 roku, wykupiliśmy stosowne domeny, w szaleńczym tempie zaczęliśmy pracę organizacyjną, a we wrześniu 2017 roku miała miejsce pierwsza edycja AuroChronos Festival.
Maciek chyba wtedy, w 2017 roku, ogólnie lubił dużo dzwonić (śmiech), bo ze mną też się kontaktował. Przedstawił pomysł festiwalu i zapytał, czy byłbym gotów wesprzeć Waszą inicjatywę.
To, co powiedziałeś w pełni pokrywa się z tym, jak ja to pamiętam z mojej perspektywy. Zresztą wydawnictwo „Zegarki i Pasja” było Patronem Medialnym pierwszej oraz kolejnych edycji AuroChronos. Do dziś są w portalu relacje z poszczególnych lat, także z premierowej edycji 2017.
Skoro sięgamy pamięcią aż tak daleko, powiedź proszę, jak to wyglądało w 2017, a jak dziś?
Jakie były największe wyzwania podczas organizacji pierwszej edycji festiwalu?
Czas, sceptycyzm i… zbieg okoliczności.
Zacznijmy od czasu. Od pomysłu do realizacji mieliśmy tylko 6 miesięcy, będąc na co dzień zaangażowani w nasze prace zawodowe, życia rodzinne, etc., a do tego będąc totalnie spoza tzw. branży zegarkowej, czy jak to niektórzy lubią mówić - spoza „środowiska”.
Próby przebicia się i wejścia na rynek (choćby) lokalny były trudne. Często musieliśmy wypracować sobie bycie traktowanym poważnie, a nie z pobłażliwością.
Sceptycyzm i duża doza zachowawczości sprawiały, że mało kto chciał zrobić ten pierwszy krok i zdecydować się zanim miał zapewnienie, że zrobią to inni. Trochę jak w literackich dziełach klasyków, trzeba było znaleźć i na to sposób (zachowując przy tym prawdziwość i spójność komunikacyjną).
Ostatni element, zbieg okoliczności sprawił, że mniej więcej w tym samym czasie, w tym samym miejscu, ktoś inny wpadł na pomysł zorganizowania imprezy zegarkowej.
Zgadza się, tak było. Pamiętam to doskonale, bo skoro mówimy o zbiegach okoliczności, to w 2017 roku ja wydawałem w kwietniu pierwszy numer naszego drukowanego kwartalnika „Zegarki i Pasja”. Jeśli się do niego sięgnie, to są tam zapowiadane oba wydarzenia.
Otóż to. Mimo przeciwności losu, pierwsza edycja, choć z perspektywy czasu skromna, odbyła się i okrzyknięta została sukcesem zarówno przez wystawców, jak i odwiedzających.
A czy tworząc AuroChronos inspirowaliście się zagranicznymi wydarzeniami, czy chcieliście stworzyć coś zupełnie nowego, dostosowanego do polskiego odbiorcy?
Pierwsza edycja była jednak całkiem spontaniczna i miała wnieść świeżość w organizację wydarzeń zegarkowych w Polsce. Z racji niewielu 'otwartych' imprez tego typu i naszego ograniczonego doświadczenia, siłą rzeczy nie miała na czym być wzorowana.
Dużą inspiracją spoza świata zegarkowego był dla mnie osobiście niewątpliwie Międzynarodowy Festiwal Teatralny Walizka - wydarzenie, które rok do roku skupia w mojej rodzinnej Łomży teatry i artystów z całego świata. Razem z Maćkiem chcieliśmy, żeby wydarzenie od samego początku miało swój charakter i jasny profil. Sądzę, że najlepiej wyjaśnił to Maciek na spotkaniu KMZiZ przed trzecią odsłoną (wideo: https://www.youtube.com/watch?v=4vH5OH2Wffc&t=431s ).
Oczywiście mówię tylko o pierwszej edycji.
Na samej spontaniczności i festiwalowym charakterze trudno rozbudowywać Festiwal. We wszystkim co robię przyświeca mi motto, że dobrze uczyć się na błędach – tych swoich oczywiście też, ale zdecydowanie taniej (i często szybciej) uczyć się od innych - na ich sukcesach, a także potknięciach. Inspiracji i kontaktów szukaliśmy na targach i wydarzeniach zegarkowych m.in. w Polsce, Niemczech, Szwajcarii, Czechach, czy w Wielkiej Brytanii.
Wiele elementów warto było skopiować, część udało się zaadaptować do naszych warunków. Bardzo wiele dały mi rozmowy z mniej lub bardziej zadowolonymi wystawcami i odwiedzającymi. Po pewnym czasie już na każdą imprezę i event (niezwiązane nawet w najmniejszym stopniu z zegarkami) wchodziłem jako baczny obserwator i organizator Festiwalu, a nie jako gość.
Cieszy mnie też, że w wielu przypadkach, to właśnie rozwiązania Festiwalu AuroChronos kopiowane były (lub wciąż są) przez innych.
Które momenty festiwalu uważasz za najbardziej wyjątkowe lub przełomowe w jego historii?
Jednym z najbardziej przełomowych momentów było zdobycie zaufania pierwszych zagranicznych wystawców, co pokazało, że Festiwal ma potencjał międzynarodowy.
Pamiętam, jak dwie firmy tylko na podstawie wideorozmowy z nami zdecydowały się wysłać do nas swoje zegarki o wartości ponad 100 tysięcy złotych. Był to przejaw wielkiego zaufania i był dużym zastrzykiem pozytywnej energii. Oczywiście nie zawsze tak jest. Przewrotnie powiem, że często łatwiej jest przekonać zagraniczne firmy, żeby przyjechały z innego kontynentu, niż niektórych rodzimych twórców czy dystrybutorów – podkreślmy, że przy takim samym poziomie informacji, które przekazuję.
Rozumiem do pewnego stopnia obawy, ale na każdym etapie organizacji staram się dbać o jasną i przede wszystkim prawdziwą komunikację oraz otwarty dialog. Od lat zauważam, że jako ludzie jesteśmy mistrzami mniej lub bardziej świadomej zabawy w głuchy telefon – czasem tworzymy czy powtarzamy całe historie, które krążą szerokim łukiem, nie mając z rzeczywistością za wiele wspólnego, zamiast zweryfikować je u źródła, ale to już chyba zbyt duża dygresja od pytania.
Fakt, dygresja dość szeroka (śmiech).
Ale skoro sam wspomniałeś o krążących historiach, to czy jest jakaś anegdota z wcześniejszych edycji, która szczególnie zapadła Ci w pamięć?
Pamiętam, jak dzień przed pierwszą edycją Eric Yeh - twórca marki Havaan Tuvali z Tajwanu, trafił najpierw do wyłączonego z użytku starego budynku Expo w Łodzi. Mogę tylko się domyślać jakie uczucia musiały mu towarzyszyć, gdy przebył tysiące km, spędził ponad dobę w podróży i pewnie myślał, że dał się nabrać na jakieś oszustwo "na zegarkową imprezę w Europie" :) Całe szczęście, gdy dotarł finalnie do nowego, nowoczesnego obiektu, w którym miała miejsce impreza, uspokoił się.
Jest to jeden z wielu przyjaciół Festiwalu i cieszy mnie, że w 2025 roku także go zobaczymy i jego zegarki. Tak jak AuroChronos, tak i zegarki Havaan Tuvali to dziś o wiele bardziej dojrzale czasomierze, które warto by gościły na jak największej liczbie męskich i kobiecych polskich nadgarstków.
A jakie marki lub wydarzenia podczas festiwalu wzbudziły największe emocje wśród uczestników?
Było ich wiele, ale sądzę że bardzo interesującym fragmentem historii Festiwalu był rok 2018, gdy Nagrodę Grand Prix zdobył MING ze swoim modelem 19.01 oraz 2019, gdy po tę nagrodę sięgnął Machiel Hulsman.
Nasze Jury było jednogłośne w obu przypadkach, a wybór trafny, gdyż marka MING była wielokrotnie nominowana, a nawet zdobyła cenione w świecie zegarkowym nagrody GPHG, a Machiel, który własnoręcznie stworzył pierwszy w Holandii od podstaw zbudowany własnoręcznie zegarek, jest kandydatem do AHCI (Académie Horlogère des Créateurs Indépendants - prestiżowej Akademii Niezależnych Twórców w Zegarmistrzostwie).
Zdecydowanie kolejnym godnym odnotowania wydarzeniem było też goszczenie w tym samym roku dwóch znakomitych członków Jury: zegarmistrza i rzecznika prasowego marki Richard Mille – Theodora Diehl’a i znanego twórcy kanału YouTube WatchesTV Marca André Deschoux.
Jak Cię słucham, to sam odbywam sentymentalną podróż, bo pamiętam każdą z edycji.
Miło powspominać. No, ale mamy 2025 rok - wstrząsy ustały. AuroChronos wraca!
Tak.
Zatem jeśli zrobimy 2017 VS 2025, to jak tegoroczny festiwal zmieni się w stosunku do pierwszej edycji? Jakie nowe elementy wprowadzisz, aby przyciągnąć uczestników?
Z całą pewnością od 2017 roku AuroChronos Festival przeszedł kilka rewolucji, ale także ogromną ewolucję. Pierwsza edycja, pomimo sukcesu, z perspektywy czasu była kameralnym wydarzeniem, które zrodziło się z pasji i potrzeby promocji niezależnego zegarmistrzostwa w Polsce.
W 2025 roku festiwal jest wynikiem lat doświadczeń organizacyjnych i marketingowych, współpracy z markami oraz rozwoju technologii i komunikacji. Mając na przykład na celu jak najlepiej wypełniać misje Festiwalu i promować niezależne marki zegarkowe, wprowadziłem, dzięki współpracy z Twoim portalem i Waszemu patronatowi medialnemu specjalne rozwiązania, które umożliwią wcześniejsze przedstawienie marek polskiej publiczności. Dzięki serii dedykowanych artykułów na Zegarki i Pasja osoby chcące odwiedzić Festiwal będą miały możliwość poczytać w rodzimym języku o zegarkach, które będą mogli obejrzeć, przymierzyć, a także kupić na AuroChronos Festiwal 2025.
Skoro już o tym wspomniałeś, to jest to dobry moment, by oficjalnie potwierdzić, że nasz portal objął Patronat Medialny nad tą nadchodzącą edycją festiwalu. Mam nadzieję, że tego typu wsparcie – nomen omen - z naszej strony, dodatkowo zwiększy zainteresowanie tym wydarzeniem.
Ale z tego, co mi wiadomo, zmian jest więcej.
Chociażby lokalizacja. Dotychczas była to Łódź, a teraz?
Tak, główną zmianą jest właśnie miasto – Warszawa. Festiwal dorósł już do stolicy, a i stolica gotowa jest na Festiwal AuroChronos. Nowa lokalizacja podkreśla wyjątkowość AuroChronos i pozwala lepiej zaprezentować niezależne zegarmistrzostwo w nowoczesnym i adekwatnym otoczeniu.
W 2025 roku stawiam na wypadkową wieloletnich doświadczeń i świeżych pomysłów.
Festiwal będzie nie tylko miejscem promocji marek, ale jak zawsze także przestrzenią do spotkań, wymiany myśli i inspiracji. To nowy rozdział AuroChronos, który mam nadzieję podkreśli jak bardzo wydarzenie ewoluowało i dojrzewało przez lata. Pomysłów mam dużo, ale trzonem są niewątpliwie zegarki niezależnych marek i ich popularyzacja jak najszerszej grupie odbiorców. Zobaczymy, które z pomysłów uda mi się wdrożyć już w nadchodzącej edycji, a które będą musiały trochę jeszcze dojrzeć – niemniej jednak AuroChronos Festiwal 2025 już w tym kształcie zapowiada się interesująco.
A teraz zadam niewygodne pytanie, ale sądzę, że kluczowe dla wystawców i odwiedzających.
Jaki będzie poziom powracającego wydarzenia? Nawiązuję tu do sławetnego „świata pasków” sprzed wielu lat, o którym pamiętają dziś już pewnie tylko wtajemniczeni, ale też sam jestem tym szczerze zainteresowany.
Zdecydowanie od samego początku daleko jest AuroChronos do osławionego już w pewnych kręgach "świata pasków". Chciałbym, żeby Festiwal AuroChronos kojarzył się z codzienną elegancją i klasycznym stylem, ale także ze swobodą.
Jakbym miał to porównywać do stroju, powiedziałbym semi-casual lub business-casual.
Kontynuując metaforę - jeszcze chwila minie, zanim będziemy gotowi na black tie czy white tie – wtedy będziemy mogli mówić o prawdziwym luksusie. Jestem gotowy na organizację i takiej imprezy, ale to kolejny poziom zarówno pod względem logistycznym, jak i finansowym. Oprawa przestrzeni, stoisk i zegarków jest bardzo ważna. Dlatego też zdecydowałem, że w dniach 17–18 maja 2025 roku, sercem niezależnego zegarmistrzostwa stanie się przestrzeń Mysia 3 w Warszawie. To miejsce o niezwykłej historii i charakterze, idealnie pasujące do rangi i innowacyjności AuroChronos Festival.
Dlaczego Mysia 3?
Mysia 3 to przestrzeń z duszą, w której przeszłość spotyka się z nowoczesnością.
Kiedyś znajdował się tu urząd cenzury – instytucja, która ograniczała wolność twórczą. Dziś budynek symbolizuje coś zupełnie innego: niezależność, kreatywność i otwartość. To kameralny dom handlowy w ścisłym centrum Warszawy, gdzie zlokalizowane są autorskie sklepy z modą, biżuterią, artykułami wyposażenia wnętrz, galerią fotografii czy kawiarnią.
Na ostatnim piętrze tej modernistycznej kamienicy mieści się 400 m² przestrzeni eventowej w stylu industrialnym typu „white cube”, która stwarza idealne warunki do organizacji wydarzeń, takich jak AuroChronos Festival. Smaczku dodaje fakt, że profesjonalne oświetlenie przestrzeni wystawienniczej powstało przy współpracy ze zlokalizowanym tam Leica Store, więc o jakość zdjęć powinniśmy być spokojni.
Długo zajęło mi wybranie odpowiedniej przestrzeni. Odwiedziłem ich dziesiątki, ale Mysia to najlepszy wybór – przynajmniej na powrót. Przy takim pozytywnym odbiorze i zainteresowaniu wystawców zaczynam zastanawiać się, czy 400 metrów wystarczy 😊
Zawsze był z Ciebie dobry marketingowiec, świetnie budujesz napięcie (śmiech).
A czy AuroChronos w odświeżonej wersji to wydarzenie lokalne, czy międzynarodowe?
Zaczynając przygodę z organizacją Festiwalu w założeniu trzonem wydarzenia miały być polskie marki, a te zagraniczne stanowić miały ich dopełnienie. Przeszłość i nadchodząca edycja pokazują, że AuroChronos to zdecydowanie międzynarodowe wydarzenie.
Wciąż trwają zaawansowane rozmowy z niektórymi markami, ale już dziś lista wystawców jest - moim zdaniem - imponująca.
Skoro wspomniałeś o wystawcach – zdradzisz nam już, kogo zobaczymy w 2025?
Zobaczyć będzie można marki z Polski, ale także europejskie z Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Holandii, Belgii, Szwecji, Niemiec, Włoch oraz Czech, azjatyckie z Hong Kongu, Singapuru i Tajwanu oraz kilka firm, które mają łączone pochodzenie np. Fińsko-Japońskie, Angielsko-Hiszpańskie czy Słowacko-Irlandzkie. Cieszy fakt, że bardzo wielu twórców tych przyjedzie w maju do Warszawy.
Wśród wystawców oczywiście znajdują się lokalni dystrybutorzy, którzy przedstawią kilka marek. Wiem jednak że nawet w takich przypadkach kilku z zagranicznych twórców/właścicieli myśli ciepło o podróży do Polski, żeby samemu móc spotkać się z polskimi zwiedzającymi i jak najpełniej opowiedzieć im o swoich zegarkach.
Brzmi zachęcająco!
A czy zamierzasz wprowadzić elementy cyfrowe, takie jak wirtualne targi zegarkowe lub transmisje na żywo dla globalnej publiczności?
Całe piękno i sens takich wydarzeń jest właśnie w fakcie, że w jednym miejscu, "na żywo", można zobaczyć zegarki, które na co dzień dostępne są tylko online. Strony internetowe, gdzie można obejrzeć zdjęcia, rendery i poczytać o danych markach dostępne są 24/7. Chociażby dlatego nie było sensu organizować tego typu wirtualnego wydarzenia w czasie pandemii.
Rozważam wprowadzenie transmisji na żywo, ale biorąc pod uwagę dynamikę takiego wydarzenia i gwar na nim, traktował bym to bardziej jako zachęta dla niezdecydowanych, którzy w ostatnim momencie wahać się będą czy zdecydować się na podróż do Warszawy.
Tylko obecność osobista pozwoli w pełni docenić piękno zegarków, sprawdzić jak układają się na nadgarstku, poznać ich historię, etc.
W pełni się zgadzam. Przez lata miałem okazję uczestniczyć w dużej liczbie różnego typu wydarzeń branżowych, od ogromnych targów po kameralne premiery – nic nie zastąpi możliwości zobaczenia zegarków na żywo. A do tego dochodzi atmosfera takich eventów, dla której po prostu warto się tam wybrać.
Skoro wracasz z AuroChronos po latach, to znaczy, że uważasz, iż wychodzimy z kryzysu.
Ciekaw jestem zatem, jak oceniasz obecną kondycję rynku zegarków w Polsce?
Robiąc sobie kilkuletnią przerwę od rynku zegarkowego miałem czas na nabranie dystansu i przemyślenia. Zdecydowanie jest to inny rynek niż 5 lat temu.
Z jednej strony zdaje się, że rynek się skurczył, a z niektórych stron dobiegają nawet głosy, że jest to najgorszy rok pod kątem sprzedaży. Rynek w niektórych, tych bardziej widocznych miejscach, jest bardzo „czerwonym oceanem”. Coraz więcej firm „bije się” o tych samych klientów, efektem czego może być złudne wrażenie, że jest źle. Z drugiej strony powstało kilka nowych firm i słychać, że to jeszcze nie koniec. Firmy, które w mojej skromnej opinii mają szansę na długotrwały sukces, to te, które poza oryginalnym pomysłem i przemyślaną tożsamością marki poszukują swojego „niebieskiego oceanu” – miejsc, gdzie wciąż jest relatywnie spokojnie, a konkurencja nieobecna lub mniej agresywna.
Banałem byłoby powiedzenie, że duża część rynku przeszła do Internetu, ale taka jest prawda – jednak zamiast korzystać z potencjału, który niesie z sobą cyfryzacja, wiele firm skupia się na mniej lub bardziej lokalnej konkurencji. Z punktu widzenia marketingowca wciąż mam niedosyt. Wiem, że można by lepiej angażować swoje siły. Wiem, że np. wprowadzenie dodatkowego języka w module sklepu, to często kwestia chwili - wpięcia wtyczki czy wykupienia modułu. Wiem, że wiele firm zagranicznych tak robi – dla niektórych wystarczającym impulsem była decyzja o przyjeździe do Polski w maju.
Miejmy jednak jasność – mówię o sklepie, nie o treściach marketingowych. Zbyt wiele razy czytałem kalki językowe polskich tekstów. Może działa to, żeby mniej więcej (często, niestety mniej) zrozumieć linię komunikacji marki. Jednak teksty marketingowe, filozofia marki i jej komunikacja musi być tworzona na nowo - oczywiście, jeżeli chcemy być brani serio, myślimy o sukcesie zagranicznym i mamy aspiracje do bycia postrzeganym jako marka profesjonalna, a co dopiero marka Premium.
A widzisz wzrost zainteresowania tym rynkiem?
Przy tego typu pytaniach chętnie sięgam po analizy i prognozy. Według nich, obecna kondycja rynku zegarków luksusowych w Polsce jest dynamiczna, z wyraźnym trendem wzrostowym. Według raportu KPMG, wartość rynku dóbr luksusowych w Polsce w 2024 roku osiągnęła 55,6 mld zł, co stanowi wzrost o 24,6% w porównaniu z rokiem poprzednim.
Zgadza się, pisaliśmy o tym też pod koniec minionego roku, przytaczaliśmy te dane (raport KPMG).
Dokładnie. A więc wiesz, że prognozy na najbliższe lata są również optymistyczne.
Szacuje się, że wartość rynku dóbr luksusowych w Polsce wzrośnie do 58,6 mld zł w 2025 roku oraz przekroczy 60 mld zł w 2026 roku (źródło: Strefa Inwestorów). Bogatych Polaków wciąż przybywa, co przekłada się także na atrakcyjność polskiego rynku dla firm zagranicznych, czyniąc też Polskę perspektywicznym rynkiem dla zagranicznych inwestorów poszukujących nowych możliwości biznesowych.
Polski rynek dóbr luksusowych, w tym segment zegarków, staje się coraz bardziej atrakcyjny dla zagranicznych firm. Dynamiczny wzrost gospodarczy, rosnąca liczba zamożnych konsumentów oraz zwiększająca się świadomość i zainteresowanie markami premium sprzyjają ekspansji międzynarodowych producentów i dystrybutorów.
OK. Powiało optymizmem, a to jest potrzebne nam wszystkim.
Wiemy już sporo o wystawcach. A co z odwiedzającymi? Czy wśród uczestników przeważają kolekcjonerzy, pasjonaci, czy może klienci szukający pierwszego luksusowego zegarka?
Wśród uczestników AuroChronos Festival 2025 spodziewamy się szerokiego przekroju odwiedzających. Festiwal przyciąga zarówno kolekcjonerów z bogatą wiedzą i doświadczeniem, pasjonatów zegarków ceniących niezależne marki, jak i osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z zegarkami.
Dla wielu uczestników może to być okazja do znalezienia swojego pierwszego, wyjątkowego czasomierza, ale także do odkrycia historii i filozofii stojących za niezależnymi markami. Różnorodność odwiedzających sprawia, że festiwal jest miejscem spotkań dla wszystkich, którzy cenią piękno i precyzję zegarmistrzostwa.
A jakie wartości starasz się przekazać uczestnikom?
Czy festiwal ma pełnić także funkcję edukacyjną?
Festiwal ma pełnić funkcję edukacyjną, choć w nowoczesnym, przystępnym formacie.
Wierzymy, że wiedza o zegarmistrzostwie to nie tylko techniczne detale, ale także historie, pasje i wartości, które stoją za każdym czasomierzem. Tegoroczna edycja będzie skierowana do szerokiej publiczności, w tym rodzin – sklepy i przestrzenie Mysia 3 zapewnią atrakcje dla każdego.
Choć tym razem nie planuję raczej wykładów stacjonarnych, rozważam przygotowanie krótkich spotkań w ramach przestrzeni wystawienniczej lub materiałów edukacyjnych w formie dostępnej online - jeśli tylko starczy czasu, by przygotować je na odpowiednim poziomie i zainteresowanie będzie wystarczająco duże. Chcemy, aby każdy uczestnik – niezależnie od poziomu wiedzy – wyniósł z wydarzenia inspirację i lepsze zrozumienie świata zegarmistrzostwa.
Planujesz współpracę z uczelniami technicznymi lub instytucjami kultury w celu promowania sztuki zegarmistrzowskiej?
Rok 2025 to czas powrotu.
Skupienie i nacisk w 100% kładę w tej chwili na organizacji samego wydarzenia.
Pierwsze kilka miesięcy stanowiło intensywną pracę nad uporządkowaniem spraw, reaktywacją strony internetowej i profili marki. Równocześnie odświeżałem kontakty i podróżowałem, by nawiązać nowe.
Już za chwilę zacznę promocję "na zewnątrz", by przyciągnąć jak największą grupę zwiedzających. Jestem otwarty na wspomniane współprace, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że ich organizacja trwa długo i na ich efekty trzeba będzie poczekać.
Mam głowę pełną pomysłów, ale do ich realizacji potrzebna jest sprawna reaktywacja Festiwalu.
Wspominałeś wcześniej, że odbyłeś studia podyplomowe z marketingu cyfrowego i szkolenia ze współpracy ze sztuczną inteligencją. Uważasz, że zegarki mechaniczne mają przyszłość w czasach dominacji technologii cyfrowej?
Z czysto technicznego punktu widzenia zegarki mechaniczne już od wielu lat mogłyby być uznawane za relikty przeszłości – to urządzenia, które w erze smartfonów i smartwatchy nie są niezbędne do mierzenia czasu. Jednak zegarki mechaniczne to coś znacznie więcej niż tylko narzędzie. To symbole precyzji, sztuki i historii, które wnoszą emocje i indywidualizm do codziennego życia.
To także elementy wyrazu osobowości.
Smartwatche zagrażają tradycyjnemu zegarmistrzostwu tak samo, jak winda zagraża schodom – to inna kategoria, inne potrzeby, inne emocje.
Ciekawe porównanie, muszę zapamiętać.
Zegarki mechaniczne mają w sobie coś, czego technologie cyfrowe nie są w stanie zastąpić: trwałość, która przekracza granice pokoleń, oraz wartość emocjonalną, wynikającą z ręcznego rzemiosła i unikalności każdego egzemplarza. Myślę, że właśnie w tej niszy – jako produkty luksusowe i emocjonalne – zegarki mechaniczne mają przed sobą świetlaną przyszłość.
Podzielam tę opinię. Też uważam, że zegarki mechaniczne mają świetlaną przyszłość.
Ale może zmieni się sposób ich postrzegania w ciągu najbliższych 10 lat, jak sądzisz?
W ciągu najbliższych 10 lat sposób postrzegania zegarków będzie ewoluował, szczególnie wśród młodszych pokoleń, które coraz częściej szukają autentyczności i wytchnienia od cyfrowego świata.
Zmęczenie nowymi technologiami i wszechobecnymi ekranami sprawia, że młodzi ludzie zaczynają doceniać produkty, które są bardziej "namacalne" i mają duszę.
Zegarki mechaniczne mogą stać się symbolem powrotu do wartości, takich jak rzemiosło, tradycja i indywidualność. W świecie, gdzie większość rzeczy jest masowa i wirtualna, czasomierz mechaniczny będzie przypominał o wartości fizycznych, trwałych przedmiotów. Myślę, że w przyszłości zegarki będą postrzegane bardziej jako manifest stylu życia i osobistego wyrazu niż funkcjonalne narzędzie.
W mojej ocenie, już tak w dużej mierze jest.
Dodatkowo, młodsze pokolenia coraz częściej zwracają uwagę na zrównoważony rozwój, co stawia zegarki mechaniczne – trwałe i ponadczasowe – w opozycji do urządzeń, które szybko się starzeją technologicznie i generują odpady. Wierzę, że ta zmiana świadomości społecznej przyczyni się do wzrostu zainteresowania zegarkami mechanicznymi, jako alternatywą dla produktów masowych.
Sądzę, że przy odpowiedniej dozie edukacji i znając zamiłowanie młodego pokolenia do wyrażania siebie i swojej indywidualności, oraz widząc coraz silniejszy trend do wyłączania się ze świata online, możemy spodziewać się odrodzenia zainteresowania zegarkami mechanicznymi. Ważne jest dotarcie do młodszych pokoleń i ich edukacja. Mam nadzieję, że Festiwal będzie ku temu dobrą okazją.
A widzisz w Polsce przestrzeń na rozwój lokalnych marek zegarkowych?
Polscy twórcy zaczynają być dostrzegani na arenie międzynarodowej. Przykładem tego jest sukces Macieja Miśnika, który w 2022 roku wygrał prestiżowy konkurs F.P.Journe Young Talent Competition.
Jego ręcznie wykonany kieszonkowy chronometr morski z tourbillonem, stworzony bez użycia maszyn CNC, zapewnił mu zwycięstwo, a jego praca i talent umożliwiły mu wstąpienie w szeregi kandydatów do AHCI. Cieszy mnie ten fakt, gdyż uwiarygadnia moją tezę z artykułu z końcówki 2019 roku.
Podczas przerwy od organizacji AuroChronos Festival pojawiło się kilka nowych, interesujących marek, które udowadniają, że w Polsce nie brakuje talentu, pasji i kreatywności w zegarmistrzostwie.
Niestety, jednym z wyzwań są reakcje rynku, które czasami balansują między konstruktywną krytyką a niepotrzebnym hejtem. Tworzenie zegarków to proces wymagający ogromnych nakładów czasu, wiedzy i środków, a każda nowa marka potrzebuje wsparcia – zarówno ze strony klientów, jak i całej społeczności miłośników zegarków. W Polsce brakuje jeszcze szeroko dostępnych platform promujących lokalnych twórców, co mogłoby znacząco przyspieszyć rozwój tej branży.
Festiwale, takie jak AuroChronos, mogą odgrywać kluczową rolę w budowaniu środowiska sprzyjającego rozwojowi marek. Ważne jest motywowanie twórców do działania, promowanie ich osiągnięć oraz stwarzanie przestrzeni do wymiany doświadczeń z ekspertami i klientami.
Wierzę, że przy odpowiedniej motywacji, wsparciu oraz budowaniu świadomości na temat wartości lokalnych produktów, polskie marki zegarkowe mogą nie tylko zaistnieć na rynku krajowym. Odpowiednia, przemyślana i spójna komunikacja, marketing i odpowiednia promocja pomogą z sukcesem konkurować także na arenie międzynarodowej.
Mam nadzieję, że faktycznie tak będzie.
OK. Powspominaliśmy, omówiliśmy aktualne plany, a jak widzisz przyszłość festiwalu?
Czy planujesz jego ekspansję międzynarodową?
W przeszłości pojawiały się luźne propozycje "przeszczepienia" Festiwalu AuroChronos na inne tereny, ale na tamtym etapie nie do końca braliśmy je na poważnie.
Z jednej strony idea Festiwalu AuroChronos i jego rozpoznawalność w kręgach niezależnych marek zegarkowych jest spora, z drugiej przerwa w organizacji w połączeniu z bardzo dużą dynamiką tego rynku sprawiają, że takie plany będę mógł weryfikować po udanej organizacji Festiwalu w 2025 roku.
W przeszłości wydarzenie było biletowane, czy nadal tak będzie?
Tak, tegoroczna edycja AuroChronos Festival będzie biletowana. Planuję rozpoczęcie sprzedaży biletów online, aby zapewnić wygodny i szybki dostęp dla uczestników.
Czy masz już ustalone ceny biletów?
Chcę, żeby ceny biletów były przystępne, tak, aby jak największa liczba osób mogła doświadczyć wyjątkowej atmosfery festiwalu i poznać niesamowitych wystawców.
Dla najbardziej zdecydowanych przygotuję specjalne warunki w przedsprzedaży, które będą premiować refleks i szybkie decyzje. Szczegóły dotyczące cen i promocji podam już wkrótce, ale mogę zdradzić, że warto śledzić nasze kanały, aby nie przegapić okazji.
Festiwal to wydarzenie dla wszystkich – od pasjonatów zegarków po rodziny – dlatego dokładamy wszelkich starań, by uczynić go dostępnym i atrakcyjnym dla każdego.
A gdybyś miał opisać festiwal jednym zegarkowym modelem, jaki by to był i dlaczego?
Festiwal najlepiej oddaje charakter zegarka Undive Deep Sea Black Storm, obecnie znanego jako Crafter Blue Hyperion Ocean. To zegarek, który symbolizuje zmiany i adaptację do trudnych warunków – cechy, które są bliskie AuroChronos Festival. Historia tego modelu, w tym anegdota o rzekomej interwencji znanej szwajcarskiej marki z powodu słowa "explorer" na tarczy, idealnie wpisuje się w moją filozofię. Choć nie wiadomo, czy ta historia jest prawdziwa, zegarek stał się dla mnie symbolem determinacji i zdolności do ewolucji – podobnie jak Festiwal. AuroChronos to wydarzenie, które łączy tradycję i innowację, adaptując się do zmieniających się potrzeb rynku i oczekiwań uczestników
OK. Dużo uwagi poświęciliśmy festiwalowi, więc na sam koniec pytanie dotyczące Ciebie.
Czy masz swój ulubiony model zegarka, który darzysz szczególnym sentymentem?
Tak, moim ulubionym modelem jest Gavox Legacy, który otrzymałem jako osobisty prezent od twórcy marki. To zegarek, który zmienił moje podejście do designu. Początkowo rzymskie indeksy nie były moim wyborem – zawsze wydawały mi się zbyt klasyczne. Jednak po założeniu zegarka na nadgarstek wszystko się zmieniło. Dziś uwielbiam jego wszechstronność i elegancję. Legacy przypomina mi, że zegarki trzeba przymierzyć i poczuć, zanim je ocenimy – często kryją w sobie więcej, niż widać na pierwszy rzut oka, a zmiana paska potrafi odmienić całkowicie jego charakter.
Zgadzam się, każdy zegarek warto założyć na nadgarstek, to często zmienia wszystko.
Czy chciałbyś jeszcze dodać coś na zakończenie?
Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim partnerom, wystawcom i uczestnikom, którzy przez lata wspierali AuroChronos Festival. Wasze zaufanie i zaangażowanie sprawiają, że to wydarzenie może się rozwijać i łączyć pasjonatów niezależnego zegarmistrzostwa z całego świata.
Dziękuję również mediom i partnerom wspierającym, takim jak Zegarki i Pasja, za współpracę i promocję, która pomaga nam docierać do jeszcze szerszego grona odbiorców. Jeżeli są wśród Czytelników i Czytelniczek osoby chcące wesprzeć wydarzenie i jego promocję, proszę o kontakt – niestety nie jestem w stanie sam dotrzeć do wszystkich, a wierzę że razem możemy więcej.
Zapraszam także wszystkie niezależne marki, które jeszcze się wahają, do dołączenia do nas w 2025 roku lub w kolejnych edycjach. To wyjątkowa okazja, aby zaprezentować swoje zegarki, nawiązać cenne kontakty i spotkać się z osobami, które naprawdę doceniają niezależne rzemiosło.
Dziękuję Ci za długą i szczerą rozmowę!
…
Jeśli macie pytania dotyczące tegorocznej edycji festiwalu AuroChronos 2025, kwestii, które nie zostały poruszone w naszej rozmowie, to zachęcamy do zadawania ich w komentarzach poniżej.
Paweł zobowiązał się, iż będzie starał się możliwie szybko udzielić na nie odpowiedzi.
Więcej ciekawych rozmów tu: wywiady o zegarkach i z osobami ze świata zegarków.