Aerowatch jest firmą wyjątkową, choćby dlatego, że przez wiele lat specjalizowała się wyłącznie w produkcji zegarków kieszonkowych. Oczywiście, w zasadzie każda marka z długimi tradycjami tak zaczynała, ale Aerowatch dopiero w 2004 roku - decyzją rodziny prowadzącej przedsiębiorstwo - rozpoczął działania mające na celu rozszerzenie swojej oferty o zegarki naręczne. I to od razu ze swego rodzaju przytupem, bo pierwszą linią zegarków była bardzo charakterystyczna rodzina modeli Aerowatch 1942, o bardzo klasycznej stylistyce, powiązanej z urokiem właśnie zegarków kieszonkowych.
Inspiracja „kieszonkami” widoczna była chociażby w kształcie koperty zegarka, ale najbardziej ciekawie prezentowały się uszy, które wykonano tak, by przywodziły na myśl dolutowywane do kopert zegarków kieszonkowych druciane uszy, aby można było je nosić na paskach na nadgarstku (tego typu zegarki nazywa się „pasówkami”), choć to mocowanie odbywa się za pomocą klasycznego teleskopu. Te zegarki z serii Aerowatch 1942 po raz pierwszy pojawiły się na rynku w ofercie sklepu Beyer Uhren & Juwelen na Bahnhofstrasse w Zurychu, która to firma była pierwszym klientem, któremu zaufała Aerowatch.
W hołdzie dla tej kilkunastoletniej współpracy Aerowatch stworzył męski zegarek Milan.
Pierwszy w historii marki zegarek ze zintegrowaną bransoletą
Inspiracja dla tego nowego modelu pochodziła od samego René Beyera.
To człowiek-legenda branży zegarkowej. Nazywając nową kolekcję zegarków „Milan” większość z nas, w tym i ja, pomyślało zapewne o Mediolanie, pięknym przecież mieście, w którym na pewno można znaleźć liczne zegarkowe inspiracje. Jest jednak inaczej.
Milan to w języku niemieckim kania, gatunek drapieżnego ptaka. Aerowatch w ten sposób nawiązuje do siedliska kani rudej i podkreśla więź między dwoma partnerami, którzy zawsze mają wyraźną świadomość swojego otoczenia i konieczności dbania o nie. Biorąc pod uwagę historię marki można stwierdzić, że ma ona niewielkie tradycje związane z naręcznymi zegarkami. To sytuacja, która - jak przysłowiowy medal - ma dwie strony. O tym za moment.
Do naszej redakcji trafił właśnie wspomniany Aerowatch Milan Automatic.
To pierwszy w historii marki zegarek ze zintegrowaną bransoletą, a zarazem pierwszy model inspirowany sportowymi czasomierzami z lat 70. XX wieku. Aktualnie w branży panuje moda na powrót tego stylu i producenci oferują różne wariacje na ten „temat”. To pomysł przynoszący producentom niezłą sprzedaż, bo to sięganie do tych wzorów z przeszłości, które okazały się ponadczasowe, nie tylko dlatego, że znów są modne, ale i dlatego, że wtedy były i teraz są bardzo uniwersalnymi i wygodnymi zegarkami na co dzień, niemal do każdego stylu.
Wracając do wspomnianych wcześniej dwóch stron medalu. Marka Aerowatch nie ma w swojej historycznej ofercie protoplastów tego typu czasomierzy by móc się do nich odnieść, pochwalić reedycją, czy jakimś bestselerowym modelem i powrotem do niego, więc z drugiej strony korzystnym aspektem tej sytuacji jest w pełni „wolna ręka” w temacie. Bez obciążeń związanych z tym, czy reedycja czy inspiracja jest odpowiednio widoczna, wierna etc.
Spójrzmy więc na to, czy propozycja od Aerowatch sprosta oczekiwaniom.
Przefajna jodełka
Nowa kolekcja „Milan”, której nasz bohater jest przedstawicielem, wykorzystuje różne elementy stylistyczne tak, aby w niepowtarzalny sposób podkreślić korzenie tej szwajcarskiej firmy, jak i w aspekcie wspomnianego dbania o otoczenie, regionu Jura, słynącego z potężnych jodeł. Stąd wzór na tarczy i przefajna jodełka na przeciwwadze sekundnika.
Milan Automatic firmy Aerowatch jest wykonany ze stali nierdzewnej i prezentuje dyskretnie sportowy wygląd, który podkreślają zintegrowane z kopertą uszy, a tym samym także zintegrowana wizualnie bransoleta, co tworzy bardzo modne dziś zestawienie. Choć nie tylko o modę chodzi, bo zegarki tego typu są popularne także ze względu na fakt, iż - gdy zachowano umiar przy średnicy koperty - są ponad przeciętnie wygodne.
Już na pierwszy rzut oka widać, że żaden z elementów recenzowanego zegarka nie jest przypadkowy, że dopieszczono każdy detal. Moją uwagę od razu przyciągnął wspomniany motyw ażurowanej choinki na przeciwwadze sekundnika. To bardzo drobny szczegół, a dający każdemu zegarkomaniakowi wiele satysfakcji, jednocześnie pokazujący, że producent dba o to, by uatrakcyjnić model wykonany w stylu, w którym na rynku „dzieje się” aktualnie wiele.
Wróćmy jednak do opisu i oceny koperty. Ma ona kształt okrągły w zarysie, ale jej formę wyznaczają ostre, proste linie. Powierzchnie są precyzyjnie wyszczotkowane, a pomiędzy bocznymi i górnymi jest fazowanie, które - dzięki polerowaniu - tworzy linie oddzielające płaszczyzny koperty. Wygląda to nie tylko estetycznie, ale i pokazuje aspiracje producenta.
Zegarek ten jest przeze mnie odbierany jako model na wysokim poziomie miedzy innymi właśnie ze względu na sposób wykończenia jego koperty. Średnica to umiarkowane 41 mm. Grubość wynosi jedynie 11 mm, a wysokość od ucha do ucha 49 mm.
Wszystkie wymiary oznaczają stonowany pod względem wielkości zegarek.
Nietypowa luneta
Bardzo ciekawa jest luneta. Jest ona nietypowa, bo jej krawędź którą ułożono skośnie jest specyficznie ząbkowana. Te ząbki utworzone z jakby ułożonych dookoła szczotkowanych kwadracików okalają płaski, polerowany pierścień, który z kolei otacza również płaskie szkło szafirowe z powłoką antyrefleksyjną. Jednym słowem koperta wykonana jest bardzo dobrze.
Zegarek ogólnie prezentuje się atrakcyjnie, trudno się do czegoś przyczepić.
Ale… zawsze się da. Koronka na godzinie 3. jest chroniona delikatnymi wypustkami na prawym boku koperty. Koronka jest odpowiedniej wielkości, ma atrakcyjny wygląd, tyle, że nie zadbano o przyozdobienie jej części czołowej. Stylizowana litera „a” uprzyjemniłaby widok, a jeszcze lepiej symbol jodły, co korespondowałoby z wzorem na tarczy. Jest za to kołowe szczotkowanie. Przy tak dopieszczonych detalach wydaje się to być niedopatrzeniem.
Spód zegarka zamyka wkręcany dekiel.
Szczotkowana metalowa część ma zaokrąglona krawędź na której znalazły się nacięcia pod klucz, a na płaskiej części znalazły się wygrawerowane podstawowe informacje o tym modelu zegarka. Cała powierzchnia dekla jest szczotkowana. Obszar centralny zajmuje przeszklenie, które ukazuje nam mechaniczne serce modelu Aerowatch Milan Automatic.
Zastosowany mechanizm to Sellita SW200-1 z naciągiem automatycznym, ale w wersji całkiem atrakcyjnie wykończonej. Na wahniku widoczne są pasy genewskie i wygrawerowana nazwa firmy, w której litery wypełniono matowo złocistym lakierem, a niżej widzimy powierzchnie perłowane, oraz na ich tle dobrze prezentujące się, barwione na niebiesko łebki śrubek. Mechanizm pracuje z częstotliwością oscylacji balansu wynoszącą 28 800 wahnięć na godzinę, a łożyskowany jest na 26 kamieniach syntetycznych.
Poza tym ten szwajcarski mechanizm jest sprawdzoną i całkiem dobrze sprawującą się konstrukcją o podstawowych funkcjach. Dość nietypowy, ale zupełnie odpowiedni i zadowalający jest poziom wodoszczelności, który ustalono na poziomie do 120 m.
Misterny i precyzyjnie wykonany wzór na tarczy
Czas, abyśmy przyjrzeli się dokładniej tarczy zegarka Aerowatch Milan Automatic.
Na jej krawędzi, dookoła, rozmieszczono proste i nakładane indeksy godzinowe o kształcie prostokątów, dość mocno wydłużonych. Ten znajdujący się na godzinie 12. jest podwójny, a na 5. Skrócony, z racji umieszczenia tam otoczonego nadrukowaną ramką okienka datownika wskazującego dni miesiąca. Tło datownika jest białe, ale w tym przypadku z racji umieszczenia po przeciwnej stronie podwójnego indeksu godziny 12. Ten kontrastujący z tarczą kolor nie razi, a raczej zapewnia symetryczny układ.
Boczne ścianki indeksów są ułożone ukośnie, ukazując ich polerowane powierzchnie. Od góry, każdy z nich jest wypełniony masą luminescencyjną w białym kolorze.
Wskazówki godzinowa i minutowa są stylistycznie zgrane z indeksami. Tak one jak i znaczniki godzin mają naniesioną warstwę masy luminescencyjnej, a ich kształt jest bardzo zbliżony do indeksów.
Krawędź tarczy otoczona jest pierścieniem oddzielającym szkło od niej, na którym nadrukowano skalę minutową w postaci białych kresek. Nad tarczą „pieczę sprawuje” wspomniane już odporne na zarysowania szkło szafirowe. Jego powłoka jest na tyle wydajna, ze łatwo znaleźć taką pozycję, przy której widzimy tarczę wyglądającą jakby szkła nie było. Widać wtedy bardzo wyraźnie strukturę powierzchni tarczy, która jest pokryta wzorem „w jodełkę”, co – jak już pisałem - jest kolejnym odniesieniem do jodeł z Jury.
To misterny i precyzyjnie wykonany wzór. Pod godziną 12. Widoczny jest prostokąt o płaskiej, gładkiej powierzchni na którym nadrukowano nazwę firmy. Po przeciwnej stronie, na dużo mniejszym prostokącie, nadrukowano informacje o rodzaju naciągu sprężyny napędowej. No i na koniec - jak dla mnie - wisienka na torcie, czyli wspomniany sekundnik.
Ramię wskazówki sekundnika jest proste i delikatne. W całości polerowane, z przeciwwagą w postaci ażurowanej choinki. To bardzo fajnie wygląda, jest detalem, niby tylko drobnym elementem, który jednak bardzo uprzyjemnia odbiór i tak atrakcyjnie wykonanej tarczy.
Zintegrowana bransoleta lub pasek
Ostatni ważny element zegarka to sposób jego mocowania do nadgarstka.
Aerowatch Milan Automatic dostępny jest na bransolecie z ogniwami o kształcie litery H, szczotkowanymi, połączonymi środkowym rzędem ogniw polerowanych na wysoki połysk. To bardzo dobrze zgrywa się ze sposobem powierzchniowego wykończenia koperty.
Ogniwa szczotkowane mają „kanciasty” kształt. Tworzą go proste linie i ostre krawędzie. Polerowane ogniwa są lekko zaokrąglone łagodząc wygląd bransolety. Bransoleta zapinana jest na składaną klamrę, maskowaną schodzącymi się ostatnimi ogniwami bransolety.
Do koperty bransoleta mocowana jest śrubkami.
Można też wybrać wersję zegarka na niebieskim gumowo-skórzanym pasku. Ta opcja moim zdaniem zdecydowanie mocniej podkreśla sportowy charakter tego modelu. Pasek zapinany jest na klamrę typu motylkowego z wygrawerowaną nazwą firmy. Pasek wydaje się być wygodny. Ma odpowiednią grubość i elastyczność, a jego wykonanie sugeruje, że da sobie radę także z pełnym zanurzeniem pod wodą. Dookoła ma przeszycie niebieską nicią, a na stronie wierzchniej odciśnięty wzór struktury skóry krokodyla.
Aerowatch Milan Automatic – podsumowanie, ocena i cena
Podsumowując, recenzowany Aerowatch Milan Automatic, który jest debiutem tej marki w zakresie zegarków ze zintegrowaną bransoletą, jest w mojej ocenie udanym zegarkiem.
Jego mocne punkty to stylistyka i dopracowane detale, oraz wymiary koperty na poziomie co najmniej uniwersalnym. Do tego dochodzi nietypowy, ale dość wysoki poziom wodoszczelności, a także efektywna luminescencja utrzymująca właściwy poziom czytelności, także w ciemności. Dodatkowy atut to dobra fabryczna regulacja mechanizmu, przynajmniej w egzemplarzu, który trafił do naszej redakcji na testy. Recenzowany zegarek przyspieszał miarowo około 3 sekundy na dobę. To moim zdaniem bardzo dobry wynik.
Wersja zegarka Aerowatch Milan Automatic z bransoletą kosztuje 8 710 złotych, a druga dostępna opcja, czyli na pasku, to koszt rzędu 8 230 złotych.
Plusy (+) | Minusy (-) |
+ atrakcyjny wygląd | - brak logo na koronce |
+ wysoka jakość wykonania | |
+ ciekawe i dopracowane detale | |
+ sprawdzony mechanizm w atrakcyjnie wykończonej wersji, dobrze wyregulowany |
Zapraszamy do obejrzenia także naszej autorskiej video recenzji tego zegarka tu: wideo recenzja Aerowatch Milan Automatic.
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące Aerowatch znajdują się na portalu na indywidualnej podstronie marki tu: zegarki Aerowatch.
Adrian Szewczyk