O firmie Maurice Lacroix i jej produktach pisaliśmy już niejednokrotnie. Działająca od końca XIX wieku firma Desco, która po wojnie zajmowała się również sprzedażą luksusowych zegarków, postanowiła bardziej związać się z branżą zegarmistrzowską. W 1961 roku zakupiła firmę Tiara, która produkowała zegarki dla innych marek. Od 1975 roku rozpoczęła się produkcja pod marką Maurice Lacroix. Jednak dynamiczny rozwój firmy zaczął się trochę później. Na początku lat 80-tych zaprzestano produkcji dla innych marek, a po zakupieniu znajdującej się nieopodal ówczesnej siedziby Maurice Lacroix firmy Queloz - będącej producentem kopert do zegarków - rozpoczęła się właściwa droga do dzisiejszego sukcesu marki.
Od 1990 roku rozpoczęto produkcję linii Les Mecaniques, przemianowanej później na kolekcję Masterpiece. To właśnie ta linia odpowiada za dynamiczny, ekspresowy wręcz rozwój Maurice Lacroix. Na targach Baselworld 2008 Maurice Lacroix zaprezentował zegarek ze stoperem i pamięcią mechaniczną. Można w nim wracać podczas pracy stopera do wskazań czasu i odwrotnie – nie tracąc informacji. Memoire 1 – zegarek wyposażony we wspomniany mechanizm kaliber ML-128. Jeden z najbardziej skomplikowanych mechanizmów na świecie. Mimo, że stopera nie zaliczamy do tzw. wielkich komplikacji – to w tym przypadku bez wątpliwości było to epokowe osiągnięcie.
Łożyskowany na 48 kamieniach mechanizm, składający się z 537 części!
Czasomierz podobno możliwy do kupienia za 1 000 000 zł. Ciągły rozwój zaowocował tym, że dziś Maurice Lacroix chwali się 14 własnymi mechanizmami stosowanymi właśnie w kolekcji Masterpiece, której kolejny po Sqare Whell przedstawiciel zagościł w naszej redakcji do zrecenzowania.
Rzeczony czasomierz to Masterpiece Squelette.
Jak sama nazwa już na wstępie sugeruje – mamy do czynienia z zegarkiem, który ma szkieletowany widoczny mechanizm. Jest to gratka dla miłośników tego sposobu uatrakcyjniania czasomierzy. Jak nie jestem zwolennikiem ani otwartych serc (open heart), ani częściowego szkieletowania, ani pełnego - jak w tym wypadku.
Muszę jednak na wstępie stwierdzić, że zegarki typu „skeleton” kojarzą mi się z lekko barokowymi czy orientalnymi sposobami zdobienia w postaci grawerów na pozostawionych elementach płyt i mostków mechanizmu. Finezyjne łuki, grawery, ornamenty – czyli dla mnie coś, co doceniam jako kunszt, ale jest ponad miarę moich oczekiwań, mówiąc dyplomatycznie. Jednak w tym przypadku wygląda to trochę inaczej.
Takiego „skeletona” jestem w stanie zaakceptować, a nawet podoba mi się.
Mamy w tu do czynienia z możliwie dużym odsłonięciem mechanizmu – ale zdobienia są surowe, w technicznym stylu. Producent zupełnie nie poszedł w kierunku ukazania kunsztu grawerników. Mamy tu surowy styl.
Wykończenia ażurowanych płyt są polerowane na skośnych krawędziach, szczotkowane na lekko wystających obramowaniach i piaskowane na płaszczyznach, które są lekko zagłębione. I to wszystko. Reszta to działania nie związane z obróbką.
Nasz bohater jest w wersji w której powierzchnie płyt i mostków są od strony górnej, czyli tarczy (gdyby była) – w intensywnym niebieskim kolorze.
Kojarzy mi się on z lekko rozjaśnionym kolorem tarczy Omega Seamaster Electric Blue.
Kolor nałożono metodą CVD, czyli chemical vapor deposition (chemiczne osadzanie z fazy gazowej). Poza wymienionymi obróbkami powierzchni ażurowane, elementy mechanizmu nie mają zdobień – a jednocześnie wyglądają „bogato”. Wyraźnie widać wiele kół, przekładni, zapadek. Świetne widać sprężynę naciągu.
Ciekawostką jest, że po przyzwyczajeniu się do zegarka, obyciu z nim, widok sprężyny może być swego rodzaju wskazaniem rezerwy naciągu. Sprężyna w pełni naciągnięta szczelnie wypełnia przestrzeń. Zwój ułożony jest przy zwoju. Oddając nagromadzoną energię pomiędzy zwojami tworzą się przestrzenie.
Obserwacja pozwala na określenie – oczywiście w przybliżeniu - pozostałych zasoby „mocy”.
Płytę pod centralną częścią z osią wskazówek wycięto tak, że tworzy ona cześć okręgu. Na tym elemencie wygrawerowano nazwę marki. Ponad nim umieszczono dwa inne wycinki koła, które razem tworzą niejako szkielet tarczy od którego promieniście, ale nie symetrycznie, rozchodzą się ramiona utworzone z ażurowanych elementów górnej płyty mechanizmu.
Te ramiona, jak i pozostałe elementy szkieletu, są dość masywne wizualnie – co doskonale współgra z techniczną koncepcją wyglądu mechanizmu. Bardzo fajnie wygląda połączenie elementów niebieskich, srebrzystych i kół w złotym kolorze.
By zakończyć temat przodu zegarka dochodzimy do wskazówek.
Główne są takie jak w innych modelach Masterpiece. Podłużne w trójkątnym kształcie – i dość obficie wypełnione masą luminescencyjną, doskonale radzącą sobie aż do rana.
Mały sekundnik o tym samym kształcie - polerowany i bez masy świecącej - jest słabo widoczny. I to zupełnie nie przeszkadza, bo nie ma żadnej podziałki sekundowej na której można by odczytać upływające sekundy. Tak samo jak nie ma indeksów minutowych, ani nawet godzinowych.
Oczywiście przyzwyczajenie do zegarka, obcowanie z nim niejako wypracowuje umiejętność odczytu – i po pewnym czasie nie stanowi to żadnego problemu. A, że trudno o wysoką dokładność – widoczne to zegarek dla szczęśliwych, a oni czasu nie liczą, a na pewno nie co do sekundy czy nawet minuty ;).
Nie mniej surowo, ale i ciekawie wygląda widoczny przez przeszklenie mechanizm od spodu.
Również niesymetryczne, proste ale bardzo masywne elementy powstałe po szkieletowaniu widocznych powierzchni mostków mechanizmu robią wrażenie bardzo dobre, ale i spójne z tym co widzimy z przodu. Różnica jest taka, że to płaskie szczotkowane powierzchnie bez żadnych zabiegów stylistycznych poza polerowaniem skośnych krawędzi.
Te elementy są pokryte ciemnoszarym kolorem. Na spodzie zastosowano jeszcze jeden zabieg. Szkiełko jest przyciemniane, ale nie na całej powierzchni. Przestrzeń nad kołami naciągu, kołem balansowym i sekundowym są pozbawione przyciemnienia.
Osobiście uważam to za lekkie „przedobrzenie”. Jednolicie przyciemnione, lub jeszcze lepiej zupełnie przeźroczyste szkiełko było by dużo lepszym rozwiązaniem.
W przypadku tego zegarka opisywanie wyglądu tarczy jest w zasadzie opisem mechanizmu, wiec doskonałym miejscem na jego dalszy opis jest właśnie ten moment. Mechanizm ten, to Maurice Lacroix kaliber ML 134. Na swojej stronie producent opisuje go jako jeden ze swoich mechanizmów in-house.
Jednak przyglądając się mu – i to nie przesadnie wnikliwie - trudno nie dostrzec pokrewieństwa z Unitasem 6497, tym bardziej, że ML 16 jest łudząco podobny do ML 134, a w jego przypadku producent podaje, że bazą jest Unitas.
ML 134 łożyskowany jest na 17 kamieniach. Pracuje z częstotliwością 18 000 wahnięć na godzinę. Ma naciąg ręczny. Brak mu funkcji stop sekundy. Rezerwa chodu wynosi co najmniej 45 godzin. No i dźwięk.
Mechanizm głośno, wyraźnie i dźwięcznie tyka.
To duża zaleta. Jest też bardzo dokładny.
Regulowany jest w 5 pozycjach. Mimo trudności z oceną dokładności wynikającą z braku stop sekundy i indeksów - po 5 dniach obserwacji mogę stwierdzić, że odchyłka nie przekracza 2 sekund na plus, czyli ułamek sekundy dziennie.
Czas na kopertę.
Jest bliźniacza wobec tej, którą opisywaliśmy w recenzji Square Wheel. Ma 43 mm średnicy i 14 mm grubości. Jest szczotkowana. To bardzo dokładny szlif.
Przejścia między powierzchniami są wąskimi płaszczyznami, niemal liniami i są polerowane. Ma lekko obłe boki. Zakończone z obu stron wystającymi krawędziami dekla i lunety. Luneta jest polerowana, a jej zewnętrzny zaokrąglony kształt płynnie łączy się z wypukłym szkłem.
Naprawdę świetnie to wygląda.
Widać, że obcujemy z zegarkiem dobrej marki i wysoko aspirującej. Wszystko jest zgrane idealnie. Koronka ma nacięcia lekko „zakręcone”. Znajduje się na niej logo producenta. Mogłaby jednak być odrobinę większa.
Bez problemu możemy nią operować, jednak osoby z grubszymi palcami zapewne nie pogardziłyby choć 1 mm średnicy więcej.
Tym bardziej, że zegarek ma mechanizm z naciągiem manualnym i jest dość duży dlatego poza wygodą użytkowania większa średnica, moim zdaniem, bardziej harmonijnie współgrałaby z resztą. Szkło jest sferyczne, szafirowe z podwójna powłoka antyrefleksyjną.
Dekiel jest szczotkowany. Wygrawerowano na nim podstawowe informacje. To, co możemy zobaczyć przez jego przeszklenie opisywaliśmy wyżej.
Cały projekt mimo ogólnie klasycznego, okrągłego kształtu jest nietypowy i indywidualny. Widać inwencje projektantów i dopracowanie szczegółów by wiele zabiegów stylistycznych zgrało się płynnie w kompletną całość tworzącą spójny, ale niepowtarzalny projekt.
Opisywany w marcu ubiegłego roku Square Wheel to zegarek kolorystycznie stonowany i elegancki z charakterystycznym i ekstrawaganckim akcentem w postaci umieszczonych na tarczy elementów i wskazania rezerwy chodu. Charakterystycznym elementem jest „kwadratowe" koło. Dziś prezentowany model mimo reprezentowania tej samej linii, koperty o tych samych kształtach, ma zupełnie inny charakter.
Nie ma w zasadzie żadnych mocnych akcentów związanych z komplikacjami konstrukcji mechnizmu, czy rozwiązaniami technicznymi. To zegarek z klasycznym manualnym naciągiem, ciekawie szkieletowany. I właśnie ten sposób szkieletowania bez zdobień, zazwyczaj stosowanych w takim przypadku, wraz z rzucającym się w oczy kolorem budują wizerunek tego zegarka. Czasomierz rzucający się w oczy, przyciągający spojrzenia.
To nie subtelne i skromne urządzenie na nadgarstku, a zegarek, który niemal krzyczy – „jestem, wyglądam i patrzcie na mnie”. Za tak dopracowany czasomierz, o bardzo indywidualnym stylu, łatwo rozpoznawalny jako reprezentant Maurice Lacroix, z dobrym mechanizmem, opisywanym jako własny, bardzo ciekawie szkieletowanym i w kolorze dla odważnych - musimy zapłacić 25 000 złotych.
Otrzymujemy to, co opisałem powyżej, dodatkowo pięknie zapakowane w bardzo wysokiej jakości drewniane pudełko, lakierowane na wysoki połysk. Czasomierz dostarczany jest na czarnym pasku ze skóry aligatora, bardzo miękkim i wygodnym zapinanym na wygodną klamrę motylkową.
Nietuzinkowy, casualowy czasomierz, mogący być dla kogoś kogo ujmie i kto może wydać taką kwotę jaką należy za niego zapłacić wiernym towarzyszem na codzień. Trzeba się jednak przygotować na częste pytanie i komentarze dotyczące zegarka. Tym bardziej, że nie jest łatwo ukryć go pod mankietem ze względu na niebagatelne rozmiary.
Na koniec dodam, że ten czasomierz, nie jedyny - jak już zdążyłem się przekonać - potrafi modyfikować podejście do styli, rodzajów projektów. Nie lubiąc złoceń - polubiłem i doceniłem Seiko Astrona w tym kolorze. Nie przepadając za zegarkami z widocznym szkieletowanym mechanizmem polubiłem Maurice Lacroix Skeleton.
Nic nie jest stałe - i to jest piękne.
Tym bardziej, że w tym wypadku, to nie tylko przyciąganie wzroku kolorami, a świetnie wykonany i świetnie pracujący zegarek choć oczywiście przeznaczony dla osób o bardziej swobodnym podejściu do elegancji, odważnie ryzykujących z dodatkami, które rzucają się w oczy.
Wspominany w tekście model Masterpiece Square Wheel opisaliśmy tu:
Recenzja: MAURICE LACROIX Masterpiece Square Wheel
Autor: Adrian Szewczyk
21:24 28.01.2017Recenzje i testy
Recenzja: Maurice Lacroix Masterpiece Squelette

REKLAMA

Zegarkowe święto w dniu 1 marca
Użytkownicy zegarków mechanicznych, a także elektronicznych z mechanicznym, analogowym wskaźnikiem (wskazówkami) które posiadają wskazania dnia miesiąca, są przyzwyczajen ...

W świecie zegarkowych mechanizmów. Seagull – fakty i mity
Użytkownicy zegarków, a szczególnie osoby pasjonujące się zegarmistrzostwem, chcąc zdefiniować podczas prowadzonych przez siebie rozmów używane przez nich zegarki, posług ...

Aviator Swiss Made i zegarki lotnicze. Bardzo ciekawy przekaz marki.
W dniu 18 lipca 2018 roku w warszawskim hotelu Hilton, odbyło się spotkanie właściciela marki Aviator Swiss Made, jego polskiego przedstawiciela – firmy Poljot Euro, zapr ...

Recenzja: Aviator Swiss Made Heritage Trimeter Chronograph Polska Edycja. Trzy w jednym!
Jak wspominałem w naszej relacji z lutowych targów Inhorgenta 2025 w Monachium, mieliśmy tam z Maćkiem ogromną przyjemność spędzić nieco czasu na stoisku firmy Aviator Sw ...

Video recenzja: Tissot PRC 100 Solar z innowacyjnym systemem zasilania „Lightmaster Solar”
Zapraszamy do obejrzenia video recenzji zegarka PRC 100 Solar marki Tissot. Nasz redakcyjny kolega Marcin prezentował ten model niedawno w formie klasycznej recenzji. Wów ...

Tajny projekt 304. Czy marka Seagull stworzyła pierwszy chiński chronograf?
Chińskie zegarki na przestrzeni ostatnich lat zyskują coraz większe grono sympatyków, którzy cenią sobie je za dobrą jakość wykonania i przystępną cenę. Niestety, najczęś ...

Roamer Soleure Diamond. Diamonds Are a Girl's Best Friend
Dziś mam przyjemność prezentować zegarek dla kobiet. Tu uwaga do panów - może to być doskonały prezent, chociażby na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia. Wielokrotnie ...

Critics Choice Awards 2025. Zwycięskie filmy i seriale oraz zegarki Omega
Opóźniona z powodu pożarów, które przetoczyły się przez Los Angeles w zeszłym miesiącu, ceremonia wręczenia nagród Critics Choice Awards finalnie odbyła się w piątek, sió ...

Najszybsza doba na świecie! Wyścig 24h Le Mans – zasady i historia pomiaru czasu
W ostatnią niedzielę, 15 czerwca 2025, Robert Kubica wraz z zespołem AF Corse, jako pierwszy Polak w historii wygrał 24-godzinny wyścig Le Mans w najbardziej prestiżowej ...

Nomos Ahoi neomatik 38 date. Powiew lata z Saksonii. Ahoi, przygodo!
Nomos Glashütte to marka, która od momentu powstania w 1990 roku stała się symbolem niemieckiej precyzji i minimalistycznego designu w świecie zegarmistrzostwa. Założona ...

Omega jest kobietą. Premiera nowego zegarka Seamaster Aqua Terra 30 mm
Południowe słońce dawało się już mocno we znaki, kiedy dojeżdżaliśmy Alejami Jerozolimskimi do Ronda de Gaulle’a i ozdobionego plastikową palmą, górującego nad nim budynk ...

Frederique Constant Classics Manchette. Damski zegarek, będący piękną biżuterią
Frederique Constant Manchette to zegarek bardzo ciekawy. Tak naprawdę można powiedzieć, że to piękna bransoleta stworzona w taki sposób, że wygląda jakby wykonano ją z el ...