W zegarmistrzostwie zawsze najwyższy poziom sztuki prezentują firmy, mogące być nazywane elitarnym określeniem – manufaktura. Manufaktury to w skrócie firmy, które produkują samodzielnie swoje zegarki. Szczególnie koperty i mechanizmy. W branży zegarkowej to zazwyczaj przedsiębiorstwa, które jednocześnie szczycą się długą historią i wieloma osiągnięciami.
Chciałbym zaprezentować recenzję zegarka marki, którą myślę, że można już bez większych zastrzeżeń nazwać manufakturą – mowa o Maurice Lacroix.
Działająca od końca XIX wieku firma Desco, która po wojnie zajmowała się również sprzedażą luksusowych zegarków postanowiła bardziej związać się z branżą zegarmistrzowską. W 1961 roku zakupiła firmę Tiara produkująca zegarki dla innych marek. Od 1975 roku rozpoczęła ona produkcję pod marką Maurice Lacroix. Jednak dynamiczny rozwój zaczął się trochę później. Na początku lat 80-tych zaprzestano produkcji dla innych marek.
W 1989 zakupiono znajdującą się nieopodal ówczesnej siedziby Maurice Lacroix, firmę Queloz produkującą koperty do zegarków. Od 1990 roku rozpoczęto produkcję linii Les Mecaniques, przemianowanej później na kolekcję Masterpiece. To właśnie ta linia odpowiada za dynamiczny, ekspresowy wręcz rozwój Maurice Lacroix. Na początku stosowano w niej mechanizmy innych producentów stosując drobne modyfikacje jak i te bardzo istotne.
W 1996 roku zaprezentowano ML-106 – własny mechanizm z funkcją stopera. Jednak to inny mechanizm ze stoperem zadziwił cały zegarkowy świat.
Na targach Baselworld 2008 Maurice Lacroix zaprezentował zegarek ze stoperem i pamięcią mechaniczną. Można w nim wracać podczas pracy stopera do wskazań czasu i odwrotnie – nie tracąc informacji. Memoire 1 – zegarek wyposażony w mechanizm kaliber ML-128. Jeden z najbardziej skomplikowanych mechanizmów na świecie. Mimo, że stopera nie zaliczamy do tzw. wielkich komplikacji – to w tym przypadku bez wątpliwości było to epokowe osiągnięcie. 48 kamieniowy mechanizm składający się z 537 części!
Zastosowano w nim elementy z tantalu. Nie mniej innowacyjna jest koperta wykonana z białego złota i palladu. Swoisty pokaz imponujących umiejętności fachowców Maurice Lacroix. Niestety kosztujący w naszym kraju ok. 1 000 000 zł.
Dalej było już „z góry”. Powstawały nowe mechanizmy własne. Na dziś Maurice Lacroix chwali się 14 własnymi mechanizmami stosowanymi właśnie w kolekcji Masterpiece.
Jednym z nich jest mechanizm ML-156 zastosowany w bohaterze tej recenzji.
Można żartobliwie powiedzieć, że już od czasów starożytnej Grecji filozofowie, matematycy zastanawiali się nad problemem kwadratury koła.
Maurice Lacroix udało się problem rozwiązać i zaprezentować w zegarku.
Masterpiece Square Whell MP7158-SS001-301.
Zegarek z .... kwadratowym kołem. Ale jaką ono pełni funkcję?
Zegarki mechaniczne cieszą miłośników z powodu wielkiej precyzji wykonania, techniki odmierzającej nieubłaganie czas, zamkniętej w małej obudowie. Cieszą oczywiście także różne komplikacje konstrukcji mechanizmu oraz wskazania.
Są wieczne kalendarze, stopery, tourbillony, repetycja, carriliony, fazy księżyca, data wskazywana w przeróżny sposób, wskazania rezerwy chodu i jeszcze wiele innych.
Jednak tak na co dzień korzystamy z niewielu.
A sekundnik?
Są zegarki bez niego, ale kiedy mamy go do dyspozycji to czy korzystamy z jego wskazania?
Raczej określamy czas co do minuty. Tak naprawdę sekundnik pozawala nam szybko stwierdzić, że mechanizm zegarka pracuje, czyli czasomierz działa.
Nic więcej.
A jednak tę informację Marice Lacroix w modelu Square Wheel podał nam w sposób zdecydowanie ciekawszy, wyszukany, wręcz spektakularny.
Sekundnik jest kwadratowym „kołem” zębatym.
Zamieszczony na jednym z narożników kwadratu grot wskazuje aktualną sekundę na podziałce znajdującej się pod nim. Dodatkowo to „koło” napędza drugi nietypowy element, składający się z trzech okręgów przypominających trójlistną koniczynę.
Element ten obraca się wraz z sekundowym kwadratem tworząc hipnotyzującą ruchomą kompozycję. Wielokrotnie łapałem się na niemal gapieniu w tarczę, nie widząc czasu. To wskazanie dominuje – ale o to właśnie chodzi. To cała magia tego zegarka.
Nieco danych technicznych:
Koperta wykonana ze stali 316L, o średnicy 43 mm
Grubość zegarka 14 mm
Koronka z logo producenta
Szkło szafirowe, wypukłe z powłoką antyrefleksyjną po obu stronach
Dekiel ze szkłem szafirowym
Mechanizm z ręcznym naciągiem ML kaliber 156 na 34 kamieniach łożyskujących
Sekundnik na godzinie 6
Wskazanie rezerwy chodu.
Pasek o szerokości 22 mm ze skóry krokodyla
Zapięcie typu bransoletowego, stalowe z logo producenta
Zegarek zapakowany jest w zewnętrzne kartonowe pudełko, mające przegródki na dokumenty i ściereczkę wyłożone od wewnątrz miękkim tworzywem. Główne pudełko jest drewniane z wyraźnym rysunkiem drewna, lakierowane na wysoki połysk.
Samo opakowanie potwierdza, że mamy do czynienie z produktem prestiżowym.
Zegarek na żywo robi piorunujące wrażenie. Od razu rozpocząłem oględziny przy pomocy lupki. Jednak ten test zegarek przeszedł bez problemu.
Jakość wykończenia powierzchni, detali – nie pozostawia nic do życzenia.
Koperta
Jest szczotkowana. Ma lekko obłe boki. Zakończone z obu stron wystającymi krawędziami dekla i lunety. Luneta jest polerowana, a jej zewnętrzny zaokrąglony kształt płynnie łączy się z wypukłym szkłem. Naprawdę świetnie to wygląda.
Widać, że obcujemy z zegarkiem aspirującym wysoko. Wszystko jest zgrane idealnie.
Powierzchnie boczne i górne uszu również są szczotkowane – jedynie krawędź pomiędzy powierzchniami jest polerowana. Koronka ma nacięcia lekko „zakręcone”.
Znajduje się na niej logo producenta.
Mogła by jednak być odrobinę większa. Bez problemu możemy nią operować, jednak osoby z grubszymi palcami zapewne nie pogardziłyby choć 1 mm średnicy więcej.
Tym bardziej, że zegarek ma mechanizm z naciągiem manualnym.
Dekiel jest szczotkowany. Wygrawerowano na nim podstawowe informacje.
Przez szkło możemy obserwować mechanizm.
Tarcza
Jest czarna. Ma specyficzny szlif. Przypomina on słoneczny, ale widoczne linie są jakby lekko zakręcone na kształt ruchu wirowego. Wspaniale to wygląda tak w naturalnym jak i w sztucznym świetle.
W jednej zagłębionej małej tarczy na godzinie szóstej pracuje nasze kwadratowe koło.
Naniesiona jest na niej podziałka. Na zastępującym sekundnik kwadracie, w jego centralnej części znajduje się grot wskazujący aktualną sekundę, wykonany z substancji luminescencyjnej. Powyżej na rogu kwadratu nad wskazaniem jest również naniesiona substancja świecąca w postaci dwóch schodzących się kreseczek.
W mniejszej, również zagłębionej tarczy zachodzącej na pierwszą, umieszczonej pomiędzy indeksami godziny 8 i 9 pracuje trójkołowy element z zębatką na krawędzi, precyzyjnie współpracujący z zębatką na krawędzi sekundowego kwadratu.
Na wysokości godziny trzeciej znajduje się wskazówka rezerwy naciągu i skala tego wskazania wykonana z nakładanych indeksów.
Wskazówki czasu, minutowa i godzinowa są stalowe, polerowane z nałożoną warstwą substancji luminescencyjnej. Indeksy godzinowe są stalowe, nakładane o kształcie długiego prostokąta. Wokół naniesiona jest za pomocą druku podziałka minutowa.
Pod indeksem godziny 12 znajduje się nakładane stalowe logo producenta, stylizowana literka M, oraz nadrukowana pełna nazwa.
Całość przykryta jest dużym sferycznym szkłem szafirowym z obustronną powłoką antyrefleksyjną. Nie jest ona bardo intensywna. Niektórzy lubią mocną niebieską czy fioletową poświatę widoczną pod niektórymi kątami, jednak ja wolę kiedy ten efekt nie jest tak „porażający”, a za to można w niektórych położeniach zaobserwować efekt „braku” szkła.
Mechanizm
Po drugiej stronie możemy podziwiać mechanizm.
Mechanizm projektowany był przy współudziale Haute Ecole Arc - jednej ze szwajcarskich wyższych szkół technicznych. Nie jest on jakoś bogato zdobiony. Większą część zajmuje płyta/mostek ze szlifem takim jak na tarczy.
Półmostek balansu również posiada ten szlif.
Umieszczono na nim skalę regulacji, odbywającej się przy pomocy tzw. łabędziej szyi. Mikro regulację posiada również koło balansowe. Koła naciągu mają naniesiony szlif słoneczny.
Układ widocznych elementów mechanizmu, w tym kamieni łożyskujących na płycie przywodzi na myśl znany i ceniony mechanizm Unitas 649X.
Jednak to tylko podobieństwo.
Być może koncepcja jest inspirowana sprawdzonym werkiem, ale to zdecydowanie bardziej zaawansowany produkt. Mechanizm ma zupełnie inne widoczne płyty. Wykonane bardzo precyzyjnie, z polerowanymi krawędziami.
W sumie zastosowano aż 34 kamienie łożyskujące, widać inny układ balansowy.
Częstotliwość pracy balansu wynosi 18 800 wahnięć na godzinę.
Poszukując informacji natknąłem się na odpowiedź z firmy Maurice Lacroix, zapewniającą, że to zupełnie nowy, własny mechanizm. Modyfikacjami i rozwinięciami Unitasa były mechanizmy ML-76, ML-104 i inne.
Nowe mechanizmy Maurice Lacroix są innymi konstrukcjami.
W naszym ML-156 mamy jeszcze wskazanie rezerwy chodu. Należy w tym miejscu nadmienić że w oparciu o rodzinę ML-15X powstały mechanizmy ML-19X posiadające naciąg automatyczny i inne komplikacje.
Na płycie umieszczono grawerowane logo producenta oraz informację o regulacji. Mechanizm jest regulowany w 5 pozycjach przy pełnym naciągu. Jednak jeszcze po 24 godzinach pracy następuje regulacja w 2 pozycjach. Moje tygodniowe obserwacje potwierdzają, że przyłożono się do regulacji.
Sumaryczna odchyłka w tym okresie to ok. 5 sekund.
Ale zegarek pracował naprawdę w trudnych warunkach. W domu przy 23 stopniach, na zewnątrz na mrozie. Miał sesję zdjęciową na dworze i był noszony przez te wszystkie dni wewnątrz i na zewnątrz.
Jedną noc spędził nawet w zimnej spiżarni – i to wszystko nie wzruszyło jego woli trwania w precyzyjnym chodzie.
Nie dał się też złapać na widocznych różnicach w zależności od położenia. Na noc był odkładany na dekiel, na oba boki, jak i szkłem w dół. Siedziałem przy komputerze, robiłem zakupy, jak i prowadziłem samochód. I nic.
Chodzi jak…… szwajcarski zegarek.
No i jest bardzo wygodny.
Dostarczany na czarnym pasku z krokodylej skóry. Pasek jest miękki. Dobrze i łatwo się układa. Sposób mocowania do klamry pozwala na łatwą regulację długości i pewne zapięcie.
Zwalniane dwoma bocznymi przyciskami. Sama klamra to także pokaz jakości. Świetnie wykonana, precyzyjnie działająca i obiektywnie atrakcyjna.
Zegarek nie jest mały - 43 mm średnicy oraz 14 mm grubości to nie wymiary dyskretnego „podmankieowca”. ML Square Wheel chce być widziany i podziwiany.
To nie jest zegarek sportowy. WR tylko do 5 atm. Ale to nie typowy elegant.
To świetny codzienny zegarek casualowy, dla trochę bardziej odważnych. Odważnych, bo nie jest tani – kosztuje ok. 35 000 zł. Ale jeśli nie przywiązujemy zbytniej wagi do utartych kanonów to i można być odważnym inaczej.
Można nosić go do formalnego stroju. Jest niemały, nietuzinkowy wzorniczo, mimo stonowanego koloru rzuca się w oczy, a wskazanie sekund aż krzyczy by się przyjrzeć.
A to wszystko przy zachowaniu jednak poważnego wyglądu.
Nie przyniesie wstydu z ubiorem formalnym.
Podsumowanie
Obcowanie z tym zegarkiem sprawiło mi dużo przyjemności. Jest on bardzo ciekawy. Przyciąga świetne wykonanie, własny mechanizm i innowacyjne wskazanie sekund. To naprawdę niepowtarzalne podejście do wydawało by się tak prostego i niewyszukanego wskazania za jakie odpowiada sekundnik.
Ten układ z kwadratowym kołem odpowiada za więcej niż połowę odbioru tego czasomierza. Odbioru moim zdaniem bardzo pozytywnego. Maurice Lacrioix pokazał, że nic nie jest na zawsze. Że nie ma barier dla wyobraźni. Że można zrobić coś zupełnie inaczej.
Można stworzyć na pozór zupełnie niepotrzebną i pozbawioną sensu komplikację – ale uzyskać w efekcie coś co jest nieocenioną wartością dodaną.
Kto korzysta regularnie ze wskazania faz księżyca, stopera, wielu innych?
Kto świadomie „wykorzystuje” na bieżąco sekundnik, poza oczywistym wskazaniem, że zegarek nadal działa? A w tym czasomierzu – od całego sekundowego wskazania można się uzależnić. Chciało by się powiedzieć: mała rzecz, a cieszy.
Ale to wielka rzecz.
Niby nic, a złamany kanon.
Do tego całość bardzo porządna na poziomie do jakiego w serii Masterpiece przyzwyczaił nas Maurice Lacroix. Młody, ale nie mający kompleksów producent zegarków z Bienne w Szwajcarii. No i dźwięk. Nie każdy zegarek tak wyraźnie cyka.
Do tej pory najbardziej lubiłem miarowe głośne cykanie Unitasa.
ML-156 cyka inaczej. Słuchając tego dźwięku można sobie wyobrazić postać ubranej na czerwono Hiszpanki z kastanietami….. których szybki, ale miarowy dźwięk pobrzmiewa echem w jakimś ogarniętym półmrokiem pomieszczeniu.
Świetnie.
„Maurycy” nie pierwszy już raz stanął na wysokości zadania.
Autor: Adrian Szewczyk
0 Komentarzy
Średnia 0.00