Kiedy dowiedziałem się, że trafi do naszej redakcji zegarek Prim poczułem ekscytację. Po części dlatego, że początkowo nie wiedziałem jaki będzie to model, a po części, gdyż jest to firma produkująca zegarki bardzo blisko mojego miejsca zamieszkania, a mimo to, nie miałem dotychczas kontaktu ze współczesnymi modelami tej czeskiej marki.
Zanim podzielę się swoimi wrażeniami na temat zegarka, tradycyjnie wstęp do recenzji zacznę od kilku słów na temat samego producenta. Tym bardziej, że dzieje marki PRIM są bardzo interesujące, a zarazem mogą nie być znane wielu naszym czytelnikom i czytelniczkom.
Historia sięgająca 1949 roku
Historia produkcji zegarków u naszego południowego sąsiada zaczęła się po II Wojnie Światowej. Ówczesne władze chciały ograniczyć zależność w tym zakresie od importu niezbędnych elementów, szczególnie z krajów zachodnich. Może przyświecała im także chęć uniezależnienia się od importu z ZSRR? Niemniej jesienią 1949 roku Adolf Martínek otrzymał zadanie - miał założyć nowy zakład produkcyjny w nieużywanym budynku Komitetu Narodowego. Celem było przygotowanie seryjnej produkcji zegarków naręcznych.
Jak łatwo się domyślić - było to zadanie niełatwe. Wraz z 15 innymi kolegami podjął się jego realizacji, choć ówcześnie udało się to tylko w bodaj 8 krajach na świecie. Początki, szczególnie w ustroju jaki wtedy panował w Czechosłowacji jak i u nas, były bardzo trudne. Dostęp do technologii, czy też do odpowiednich obrabiarek był bardzo utrudniony. Ale mimo tych przeszkód, angażując się nawet w ręczne wykonywanie niektórych komponentów, powstały prototypowe zegarki pod nazwą Spartak. W okresie pięciu lat po odgórnej decyzji o rozpoczęciu produkcji własnych, czechosłowackich zegarków, udało się wyprodukować partię 1500 sztuk zegarków naręcznych z mechanizmem od podstaw wykonanym przez pracowników w fabryce w Nowym Mieście. A więc sukces.
Pierwszy dostępny w ramach komercyjnej oferty, czechosłowacki zegarek na rękę został zakupiony w 1958 roku. Najpierw jednak trzeba było wybrać, nazwę marki jaka będzie widniała na tarczach. Wybrano markę PRIM, która w tym czasie była również wykorzystywana jako nazwa zegarków produkowanych w innych zakładach państwowego przedsiębiorstwa Chronotechna. Początkowo używano logo nazywanego "bochenek", podobnie jak to miało miejsce w przypadku budzików i zegarów ściennych. Później jednak projekt graficzny został uproszczony i unowocześniony, by wpisywać się w panujące wtedy trendy. Twórcą tak zwanego "stojącego" logo PRIM, które jest używane w zegarkach naręcznych od 1970 roku, jest projektant Josef Žid. Potrzebę nowego projektu graficznego logo marki uzasadniał, poza modą, także fakt, że w 1969 roku fabryka w Nowym Mieście nad Metują stała się całkowicie niezależna i zaczęła działać pod nazwą, która funkcjonuje do dziś, czyli Elton.
Dzieje czeskiej marki, wraz z podaniem różnych ciekawostek z jej historii, szerzej opisaliśmy już na portalu tu: historia marki PRIM oraz jej osiągnięcia, polecam lekturę.
Dodam tylko, w dużym skrócie, iż w 1975 roku Elton przeniósł się do nowo wybudowanej fabryki. Do 1990 roku fabryka w Nowym Mieście nad Metują produkowała setki tysięcy zegarków naręcznych rocznie, w sumie ponad 12 milionów od początku istnienia.
Zegarki manufakturowe
Lata 90. to okres, kiedy rynek czechosłowacki zaczęły zalewać zegarki zagranicznych marek - od luksusowych po najtańsze azjatyckie. Zainteresowanie zegarkami Prim stopniowo spadało. Przetrwanie w tym środowisku biznesowym, bardzo trudnym i mocno konkurencyjnym, wymagało zmiany strategii działania. W związku z tym podjęto decyzję o przekształceniu fabryki w zakład parający się małoseryjną produkcją zegarków, ale za to wyjątkowych, niszowych. W 2008 roku rozpoczęto produkcję nowych, własnych mechanizmów tradycyjnych, w wyniku czego Elton Hodinářská dołączyła do grona firm zegarmistrzowskich, nielicznego - jak wiemy, które oferują mechanizmy „in-house”. Dziś fabryka Elton oferuje wiele ciekawych modeli zegarków, oraz aż 7 własnych mechanizmów w serii Prim Manufacture.
Co warte podkreślenia, zegarki Prim można również mocno indywidualizować, a nawet personalizować. W zasadzie każdy element zegarka powstaje w firmie Elton, więc klient ma dużo możliwości wyboru. Od personalizacji koronki, przez dowolną personalizację tego, co może być na deklu, po kopertę, która wykonywana jest na nowoczesnych szwajcarskich obrabiarkach CNC. Także tarcze podlegają modyfikacjom - można zmodyfikować standardowy projekt marki Prim, bądź też stworzyć własny.
Aktualna oferta czeskiej marki to modele damskie i męskie. W dużej mierze o klasycznym wyglądzie, w typie zegarków eleganckich, ale są też modele typu pilot, oraz inne, sportowe zegarki, z których mi najbardziej do gustu przypadł Orlik.
Właśnie ten zegarek mechaniczny z kolekcji Prim Manufacture, dzięki życzliwości polskiego dystrybutora, mamy okazję poznać i ocenić na żywo.
PRIM Manufacture 1949 Orlik II
Model Orlik, czyli pierwowzór naszego dzisiejszego bohatera z 1965 roku, to jeden z najciekawszych ówcześnie zegarków sportowych tego producenta. Jego nowa, współczesna wersja, wizualnie niemal reedycja, to także mocny punkt aktualnej oferty czeskiej marki.
W mojej ocenie, to zegarek wręcz świetny. I mówię to, mimo że średnica jego koperty wynosi 38 mm, czyli ma wielkość, którą jeszcze niedawno w ogóle nie brałbym pod uwagę, gdyż uważałbym ją za zbyt małą dla mnie. Orlik II ma okrągłą kopertę z bardzo płynnie wyprowadzonymi uszami, które mocno zwężają się ku końcom. Cała powierzchnia obudowy jest precyzyjnie szczotkowana. Krawędzie są zaś wyraziste i ostre. Wysoką jakość wykonania widać już na pierwszy rzut oka. Od razu wiemy, że obcujemy z zegarkiem, który pod tym względem możemy uplasować na wysokim poziomie.
Średnica koperty, jak wspominałem, to 38 mm, ale nie jest to zegarek, który można określić mianem „maluszek”, gdyż jej wysokość od ucha do ucha to już 49 mm, czyli całkiem sporo. Do tego dochodzi luneta – jej fragment pokryty drobnymi ząbkami wystaje poza obrys, co daje nam już średnicę wynoszącą 39,55 mm. Taki zabieg stylistyczny nie tylko optycznie, ale także realnie i odczuwalnie czyni ten model większym. Pewne dlatego właśnie, zegarek ten pasuje także mnie, mimo, że wolę większe czasomierze.
To odczucie, to oczywiście również zasługa dość długich uszu.
Ciekawostką jest grubość koperty - nominalnie to 14 mm, a więc sporo, ale zegarek wydaje się o wiele bardziej płaski niż sugerowałyby dane ze specyfikacji technicznej. To z racji smukłej bocznej linii, której szerokość to jedynie około 4 mm, ale także z tego powodu, że szkło jest mocno wypukłe. To nie jest wypukłość w stylu dawnych szkiełek akrylowych. To bardziej coś na kształt chroniącej tarczę „bańki”, będącej wycinkiem kuli. Wygląda to świetnie, ale… jest istnym koszmarem podczas prób filmowania czy też robienia zdjęć zegarka. Widać to na fotografiach ilustrujących niniejszą recenzję. Zmiana ustawianie oświetlenia, czy też zegarka względem niego, czy nawet filtr polaryzacyjny nie dają prawie żadnego efektu. Kula, mówiąc kolokwialnie, daje popalić, gdy chcemy wykonać zdjęcia. Zapewniam jednak, że na żywo zegarek wygląda naprawdę świetnie, robi ponadprzeciętne wrażenie.
Manufakturowy mechanizm Prim Kalibr 95
Kształt koperty PRIM Manufacture 1949 Orlik II pozwala na jego wygodne użytkowanie, a przede wszystkim dobre dopasowanie zegarka tak do szczupłych jak i szerszych nadgarstków.
Po prawej stronie obudowy, na godzinie 3., umieszczono koronkę. Jest ona całkiem wygodna w obsłudze, choć niezbyt duża. Koronka jest zakręcana. Dość łatwo łapie gwint, ale trzeba proces dokręcania rozpocząć z wyczuciem. Koronka jest chyba jedynym elementem, od którego oczekiwałbym więcej. Zegarek tej klasy, wykonywany w manufakturowy sposób, o relatywnie wysokiej cenie, ten element ma nieco niedopracowany. Koronka wprawdzie jest bardzo dobrze wykonana – ma równe ząbki na jej bokach, ostre krawędzie, ale na czołowej powierzchni nie ma nic, poza okrężnym szczotkowaniem.
Być może uznacie, że niepotrzebnie „się czepiam”, że to drobny detal, ale chciałbym więcej.
Idźmy dalej. Od góry kopertę wieńczy wspomniana luneta. W dolnej części ma ona średnicę koperty. Wyżej rozszerza się, dając ząbkowany obwód zapewniający jej łatwy chwyt. Od góry ma ona czarną wkładkę, o lekko wklęsłej powierzchni, z jakby zatopioną skalą minutową co 5. Na przemian to delikatne kreski i oznaczenia cyframi arabskimi. Okala ona dodatkową, nieruchomą, stalową lunetę w której zamocowano szkło. Położenie obrotowej części ustala wypustka o kształcie trapezu krótszą podstawą skierowanego do wewnątrz. Wkomponowano w ten element punkt z masą luminescencyjną.
Po odwróceniu zegarka na drugą stronę ukazuje nam się trójpłaszczyznowy dekiel, wkręcony w krótki kołnierzyk koperty. Stalowa część dekla to dwie płaszczyzny o szczotkowanej powierzchni, gdzie na tej bliżej środka wygrawerowano podstawowe informacje o tym modelu zegarka w języku czeskim. Część płaska ma przeszklenie szkłem z nałożoną powłoką antyrefleksyjną. Widzimy przez nie czeski manufakturowy mechanizm Prim Kalibr 95.
To mechaniczne zegarkowe serce pięknie wyglądające, atrakcyjnie wykończone.
Miły widok dla każdego miłośnika zegarków.
Na ażurowanym wahniku naniesiono delikatne pasy genewskie, w środkowej części widnieje subtelny grawer czeskiego godła, a pod nim dumny napis Czech Made.
Niżej widzimy mostki z okrężnie poprowadzonymi pasami genewskimi, oraz zabarwione na niebiesko łebki śrubek. Krawędzie mają bardzo delikatne fazki, a na półmostku balansu wygrawerowano logo marki PRIM. Mechanizm Prim Kalibr 95 ma automatyczny naciąg sprężyny napędowej, łożyskowany jest na 22 kamieniach i pracuje z częstotliwością 21 600 wahnięć balansu na godzinę. Rezerwa chodu wynosi 48 godzin. Użytkowałem zegarek przez krótki czas, ale ten egzemplarz pracował niemal jak chronometr, bardzo precyzyjnie.
Tarcza odzwierciedla wizerunek pierwowzoru
Przyjrzyjmy się teraz tarczy zegarka.
Poza kształtem koperty to ona nadaje charakter Orlika II, który z kolei odzwierciedla wizerunek pierwowzoru sprzed lat. Tarcza jest koloru czarnego, ma satynowo matową powierzchnię. Dla podkreślenia stylu retro jest wypukła, co - w moim odczuciu - jeszcze bardziej podnosi atrakcyjność wizualną tego zegarka. Zadbano o jej każdy szczegół, każdy detal.
Na krawędzi nadrukowano indeksy godzinowe, a pomiędzy nimi - jako drobne, białe kreski – widać znaczniki minutowe. Te godzinowe są wykonane z masy luminescencyjnej w retro kolorystyce. To kolor wpadający w beż, przypominający barwę starej masy świecącej wykonywanej na bazie pierwiastka rad. Wszystkie indeksy mają kształt mocno wydłużonych trapezów, ale cztery główne są minimalnie krótsze i mają wyraźnie szerszą podstawę. Dodatkowo właśnie te cztery są zdublowanie indeksami nadrukowanymi białym lakierem. To cyfry arabskie, o retro czcionce.
Nad 12. są jeszcze 2 kropki, w celu poprawy orientacji w położeniu tarczy w ciemności. Pod tym indeksem nadrukowano nazwę modelu „Orlik”, a pod nią - bardzo drobną czcionką - widzimy informację o liczbie kamieni łożyskujących. Po obu stronach graficznego indeksu godziny 6. jest jeszcze jeden drobny napis. To nazwa marki, Prim i rok 1949. Masa świecąca nie emituje zbyt intensywnego światła, ale czytelność jest zachowana przez całą noc.
Zastosowane wskazówki mają bardzo ciekawy kształt. Ich ramiona są polerowane i wypełnione masą świecącą, oczywiście w takim samym kolorze jak ta z indeksów. Są one szerokie i ciekawe stylistycznie. Oczywiście, tak jak pozostałe detale, odpowiadają tym z pierwowzoru. Wykończenie wskazówek, nawet w powiększeniu, robi wrażenie. W wielu zegarkach, nawet na tym poziomie cenowym, wskazówki są często pomijane w zakresie dopieszczania ich detali. Tutaj wszystko wydaje się być wykonane perfekcyjnie.
Delikatny sekundnik ma pod koniec ażurowany prostokącik, także z substancją świecącą. Długość ramion jest również właściwa. Wskazówki minutowa i sekundowa sięgają lekko za początek skali minutowej. Dla mnie idealnie.
PRIM Manufacture 1949 Orlik II – podsumowanie, ocena i cena
Zegarek otrzymujemy na bardzo miękkim, wygodnym już od momentu założenia gumowym pasku. Jest on czarny, bardzo przyjemny w dotyku, oraz wygodny w użytkowaniu. Zapięcie to standardowa klamra z pinem, która w tym przypadku doskonale pasuje do konwencji.
Czasomierz zapakowany jest w eleganckie, płaskie pudełko wykonane z drewna, z miękkim wyściełaniem wewnątrz i wycięciem stanowiącym miejsce na zegarek. Dodatkowo jest jeszcze eleganckie, ciemne pudełko ochronne z kartonu.
PRIM Manufacture 1949 Orlik II to świetny zegarek mechaniczny na co dzień. Ma atrakcyjny wygląd, autentyczną historię, oraz mechanizm „in-house”. Jest wygodny w użytkowaniu i dokładny. Zapewnia dobrą czytelność wskazań, tak w nocy jak i w dzień. Oferuje poziom wodoszczelności do 10 atm, co jeszcze mocniej podnosi poziom jego uniwersalności. Stonowany styl i wielkość koperty pozwalają użyć go nawet przy bardziej formalnych stylizacjach. Dodatkowym atutem jest też niszowość czeskiej marki. Co ważne, dobór i zamiana pasków może wyraźnie zmodyfikować styl tego zegarka w razie konieczności.
Cena zegarka PRIM Manufacture 1949 Orlik II to 14 700 złotych.
Plusy (+) | Minusy (-) |
+ wysoka jakość wykonania | - koronka (szkoda, że bez zdobienia części czołowej) |
+ atrakcyjne wzornictwo | - cena (ograniczająca dostępność, ale adekwatna do tego, co zegarek oferuje) |
+ rozsądny rozmiar koperty | |
+ świetny, manufakturowy mechanizm | |
+ retro stylistyka | |
+ niszowa marka |
Zapraszamy do obejrzenia także naszej autorskiej video recenzji tego modelu tu: video recenzja: PRIM Manufacture 1949 Orlik II.
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące marki PRIM znajdują się w portalu na indywidualnej podstronie marki tu: zegarki PRIM.
Adrian Szewczyk