Na przegląd kolekcji zegarów i zegarków Zamku Królewskiego na Wawelu wybrałem się całą rodziną w słoneczne niedzielne popołudnie. Główną atrakcją miała być rzeczona wystawa bogatej kolekcji liczącej ponad dziewięćdziesiąt eksponatów; zegarów stołowych, podłogowych, kominowych, ściennych oraz zegarków kieszonkowych i naręcznych pochodzących głównie z XVI i XVII stulecia. Jakież było nasze zdziwienie gdy punkcie informacji na Wawelu, w odpowiedzi na pytanie o wstęp na wystawę zegarów zaproponowano nam w zakup biletów na ekspozycję obrazu „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci zlokalizowaną tuż obok interesującej nas wystawy, w pakiecie z ekspozycją właściwą.
Obraz powszechnie znany jako „Dama z Łasiczką” został wyeksponowany w komnacie, zajmowanej niegdyś przez Królową Bonę, udostępnionej zwiedzającym wyłącznie na czas ekspozycji słynnego dzieła da Vinci. Komnata ta na co dzień jest zamknięta dla zwiedzających, co było dodatkowym impulsem do skorzystania z niecodziennej atrakcji. Takim więc zbiegiem okoliczności zasadniczy cel wizyty przesunął się niejako na plan drugi i w efekcie rozproszyło to nieco odbiór głównego punktu programu.
Wystawę zegarów zlokalizowano w komnatach Zamku Królewskiego znajdujących się za Katedrą i udostępnionych z Dziedzińca arkadowego.
Szczegółowy plan ekspozycji obrazuje poniższy rysunek:
Na wstępie poinformowano nas, iż robienie zdjęć i filmowanie jest zabronione. Pozostały więc dociekliwe oczy a także materiały w postaci skromnych opisów eksponatów (rodzaj, pochodzenie, nazwisko twórcy, datowanie), krótka historia zegara i mechanicznego pomiaru czasu wywieszona w sali ekspozycyjnej oraz możliwość zakupu dwujęzycznej grubej publikacji książkowej (120 zł) zawierającej zdjęcia i obszerniejsze opisy, z której ostatecznie zrezygnowałem nie chcąc płacić za anglojęzyczną zdublowaną połowę albumu.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od do zewnętrznego kręgu ekspozycji czyli od zegarów ściennych. Jednym z najciekawszych dla mnie obiektów tej sekcji był zegar obrazowy (pierwszy raz spotkałem się z taką formą zegara) Carla Ludwiga Hoffmeistera z wielobarwną fontanną wkomponowaną w pierwszy plan obrazu i zegarem umieszczonym na budynku w tle. Niestety zegar nie był nakręcony, dlatego niemożliwe było zobaczenie jak działa. Można sobie było jedynie wyobrazić jak wprawione w ruch obrotowy wielobarwne skręcone rurki imitują tryskającą fontannę. Z zapewnień obsługi wynikało, iż wszystkie eksponaty są sprawne i po nakręceniu działają prawidłowo, jednak nie było nam dane się przekonać o tym osobiście. Również szczątkowa wiedza obsługi na temat działania mechanizmów nie pomagała w zobrazowaniu sobie funkcjonowania urządzeń.
Niespotykaną często ekspozycję stanowiły tzw. cartele, zegary ścienne których obudowy tworzyły niesymetryczne rokokowe obudowy ze złoconego brązu połączone na zasadzie kontrastu z kruchą porcelaną.
Duże wrażanie zrobił niżej pokazany zegar cartel Pierra I. François Gille, zwanego Gille L`Âiné, słynnego paryskiego twórcy (około 1690-1765); sprężyna Charlesa Buzot (czynny 1740-około 1772), Paryż, 1749. Misternie wykonane porcelanowe kwiaty umiejętnie wkomponowano w obudowę z brązu przyozdobioną mini rzeźbami i ornamentami (również kwiatowymi):
Kolejna sekcja obejmująca usytuowane wewnątrz dwustronne gabloty zawierała zegary kominowe, stołowe oraz powozowe, kieszonkowe i naręczne. Najbardziej interesującym eksponatem był tu niewątpliwie (dotyczy to w sumie całej wystawy) zegar astronomiczny monstrancjowy Lorentza Wolbrechta z Torunia (czynny 1662-1684).
W zegarze tym piękna postać syreny podtrzymuje okazałą tarczę z nadbudówką z wieloma wskazaniami astronomicznymi takimi jak np. kalendarz, znaki zodiaku, fazy księżyca, pora dnia. Co ciekawe wskazówki głównej tarczy nie łączą się w centralnym punkcie cyferblatu co dodatkowo wywołuje ciekawy efekt niezależnie pracujących wskazówek a można by pomyśleć że także mechanizmów.
Zegar ten został wybrany również jako wizytówka i zachęta do odwiedzenia całej wystawy, gdyż jego wizerunek zdobi ulotki oraz publikacje związane z ekspozycją.
Inne ciekawe dzieła w tej części to tzw. „kaflaki” czyli zegary kaflowe nazywane też „żabami”. Poniżej przykład zegara kaflowego gdańskiego zegarmistrza Simona Gintera ok. 1660r. Inne „kaflaki” również nosiły sygnatury rodzimych a także zagranicznych twórców związanych z miastami Gdańsk, Toruń czy Lublin.
Sporą część eksponatów stanowiły zegary kominowe z końca XVIII i połowy XIX wieku ozdobione znanymi postaciami np.: Apollina, Amora, czy Zefira (boga wiatru). Ciekawostką był też zegar kominowy Jana Wilhelma Berdau (1781-1843) pochodzący z Krakowa, z lat 20 XIX wieku podtrzymywany przez dwa ptaki nieznanego dla mnie gatunku z pięknym wahadłem w postaci łódki z dwoma wioślarzami:
Moją uwagę szczególnie przykuły zegarki kieszonkowe Antoniego Norberta Patka z wizerunkiem Jana III Sobieskiego oraz obroną Trembowli pochodzące z 1847 i 1849 roku oraz zegarek kieszonkowy z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej Firmy Patek Philipp & Co Genewa, 1859. Co mnie zaciekawiło oprócz oczywiście samego pochodzenia to rozmiar, który wg dzisiejszych standardów był wprost idealny dla zegarka na rękę a w tamtych czasach był jedynie możliwy do zaakceptowania w wersji kieszonkowej. Pokazuje to w jaki płynny wtenczas sposób zegarki kieszonkowe ewaluowały do naręcznych zmieniając jedynie sposób mocowania przy kopercie.
Na koniec zostawiliśmy sobie centralny punkt ekspozycji czyli zegary podłogowe, jako że w moim domu dumnie stoi odziedziczony po ŚP. dziadku i babci zegar podłogowy Świt-Cieszyn z dwutonowym gongiem pochodzący z lat 20, towarzyszący mojej rodzinie od lat czterdziestych XX wieku.
Z racji tego, że zgromadzono na niewielkiej powierzchni wiele zegarów wybijających czas i melodię np.: wspaniały zegar wahadłowy „z muzyką” Jacquet (czynny około połowy w. XVIII) Vesoul, 1745-1749, niemożliwym było posłuchać i zobaczyć w „akcji” wszystkich. Nagromadzenie tak wielu mechanizmów z gongiem w jednym słabo przygotowanym akustycznie pomieszczeniu doprowadziło by z pewnością do natarczywego nasilenia dźwięków i bólu głowy. Podczas naszego zwiedzania większość zegarów nie działała gdyż jak się dowiedzieliśmy wprawiane są w ruch, tzn. nakręcane raz na tydzień przez upoważnionego kustosza i po wyczerpaniu zapasu energii stoją w bezruchu do ponownego naciągnięcia sprężyn. Z jednej strony argumenty, które padły z ust obsługi były racjonalne, z drugiej wielka szkoda, że nie dane nam było oglądać i słuchać efektownie działających skomplikowanych nierzadko mechanizmów zegarowych.
Podsumowując, wystawa była bardzo interesująca wizualnie zarówno z punktu widzenia zegarkowego pasjonata, miłośnika historii jak również osoby zainteresowanej pięknymi przedmiotami, antykami. Niedosyt odczułem w aspekcie edukacyjnym, zdecydowanie zbyt mało udostępniono bezpłatnych materiałów i opisów, które poszerzałyby wiedzę na temat zgromadzonych zegarów i zegarków. Być może zaplanowane w określonych terminach zwiedzanie z kustoszem byłoby bardziej edukacyjne i umożliwiałoby zobaczenie „w akcji” większej ilości eksponatów, niestety terminów było zaledwie kilka i akurat nam nie odpowiadały.
Tomasz Jakubas
0 Komentarzy
Średnia 0.00