Jak zapowiadał organizator Warsztatów zegarmistrzowskich – i wiceprezes Klubu Eugeniusz Szwed: „Studenci zaczynają rok akademicki od października, a że my też jesteśmy trochę studentami, więc pora brać się za naukę!”
W taki właśnie sposób aktywizując brać klubową, Klub Miłośników Zegarów i Zegarków zainicjował pierwsze po wakacjach - zaplanowane na sobotę 8. października zajęcia.
Zapowiedź Eugeniusza, iż: „udział w zajęciach praktycznych polegających na samodzielnym złożeniu mechanizmu zegara - budzika. Jeśli po złożeniu, mechanizm ruszy i będzie pracował, uczestnik spotkania zabierze go sobie na pamiątkę. Jeśli nie, to ... warsztaty poprawkowe, aż do skutku!” nie przestraszyła klubowego grona i jak należało się spodziewać, z powodu nadmiaru chętnych listę uczestników tworzoną na forum dyskusyjnym szybko trzeba było zamykać.
Warsztaty odbyły się w siedzibie firmy Victorinox i (tu po raz kolejny wielkie podziękowania dla firmy Victorinox i wielkiego przyjaciela Klubu – Igora Plucińskiego) zostały przygotowane i były poprowadzone przez naszego klubowego kolegę Damiana Roncoszka.
Jak zwykle nie zabrakło na nich naszych tradycyjnych klubowych nauczycieli zawodu – Karola Romana, Janka Szymańskiego i autora niniejszej notatki - Władysława Mellera.
Damian w sposób niezwykły przygotował się do tych zajęć. Każdy z uczestników otrzymał mechanizm budzika radzieckiej produkcji typu „SLAVA”. Wszystkie mechanizmy były wyczyszczone, by jak przekazał prowadzący: „nie zajmować się ich czyszczeniem i nie zrażać możliwym ubrudzeniem”. Mimo, że każdy z uczestników miał w swoim zakresie przygotować narzędzia, to Damian posiadał oczywiście co najmniej kilka dodatkowych instrumentów, a niezależnie od tego innego rodzaju, ewentualnie potrzebne narzędzia zegarmistrzowskie, oraz całe zestawy części zamiennych, na wypadek zniszczenia którejś z nich w trakcie rozkładania, czy składania mechanizmów.
Prace praktyczne poprzedził wykład szkoleniowy, do przeprowadzenia którego Damian przygotował także specjalny pokaz slajdów.
Po takim wprowadzeniu przystąpiono do zadań praktycznych. Demontaż mechanizmu budzenia, potem po kolei elementów mechanizmu chodu - komplet balansowy z mostkiem, kotwica, przekładnia chodu.
By dogłębnie poznać budowę budzika, prowadzący nakazał nawet demontaż bębnów napędowych.
Składanie budzika nie było już sprawą tak prostą. Tam koła nie chciały się złożyć, tam podkładka sprężysta mechanizmu budzenia, czy też koło zapadkowe zostało założona odwrotnie. Gdzie indziej, gdy sprężyna napędowa wyhaczyła się dwukrotnie uczestnik wręcz już nie chciał kontynuować zajęć.
Były też „zastane” błędy budzików powstałe w wyniku czasu użytkowania, bo Damian specjalnie nie doprowadzał wszystkich mechanizmów do stanu perfekcyjnego. Tak, więc wykruszony kamień łożyskowy kotwicy wykluczył możliwość poprawnego działania mechanizmu chodu. W innym przypadku złe ustawienie kotwicy przy próbie montażu spowodowało złamanie jej czopa.
„Czy wymieniamy płytę główną/kotwicę, czy kończymy Twoje zajęcia” – padało z ust prowadzącego.
Oczywiście każdy kontynuował i nikt się nie zrażał.
Wszyscy pracowali dzielnie, a niektórzy byli nawet rodzinnie wspomagani i dopingowani.
Należy jeszcze napisać o specjalnie wykonanych przez Damiana oliwiarkach – miseczkach do zgromadzenia oliwy przed przystąpieniem do smarowania czasomierza. Niezwykłe!!!
Eugeniusz spokojnie kontrolował przebieg Warsztatów, raz po raz rozmawiając z każdym z obecnych na zajęciach – tak z kursantami, nauczycielami jak i gospodarzem miejsca.
W trakcie zajęć samozwańczy nauczyciele oczywiście próbowali przejąć inicjatywę. To Janek powiedział coś na temat wychwytu szwajcarskiego, a Władek na temat blokowej konstrukcji mechanizmu i potrzeby ergonomicznej pozycji przy ewentualnych pracach zegarmistrzowskich w domach.
Oczywiście każdy z nich, łącznie z nie wspomnianym tutaj Karolem, wspierali potrzebujących pomocy kursantów.
Na tę okoliczność Janek wskazał nawet zdjęcie „Pasja wedle Władysława”, co każdy widzi jak należy odczytać!
Damian, mimo spokojnego prowadzenia nie pozwolił na odebranie sobie pałeczki nauczyciela – prowadzącego zajęcia i spokojnie kontynuował je do końca.
Tak, jak było zapowiedziane, każdy z uczestników zmontowany czasomierz mógł zabrać ze sobą, a poniektórzy już zdążyli pochwalić się tym faktem na forum dyskusyjnym.
Wielkie, wielkie brawa. Dla Eugeniusza – za zorganizowanie, dla Damiana – za przygotowanie i prowadzenie, firmie Victorinox i Igorowi Plucińskiemu – za udostępnienie miejsca i wszystkim im łącznie - za pracę, którą poświęcili dla przeprowadzenia tych zajęć.
Na koniec jak zwykle było okolicznościowe zdjęcie.
Czy wszystko było super?
Oczywiście nie, ale zajęcia były tak ciekawe, że druga ich edycja odbędzie się pewnie szybko.
Warsztaty należy ocenić na piątkę z plusem… i kilka rzeczy należy poprawić!
Na pewno trzeba zakazać obecności filiżanek z kawą i butelek z napojami na blatach roboczych – to nie jest dla nich miejsce.
Warto przygotować siedziska gwarantujące lepszą pozycję do pracy. Niestety trzeba ograniczyć liczbę uczestników warsztatów.
Wsłuchując się w „dyskusję powarsztatową” warto też dla kolejnej ich edycji wprowadzić następujące zasady:
- na ekranie, z użyciem kamery i projektora pokazywać kolejne kroki szkolenia (wskazywane praktycznie przez jednego z prowadzących)
- w gronie kursantów wykonywać wszystkie czynności równocześnie
- prowadzić komentarz każdej czynności (drugi z prowadzących)
Przy tak przeprowadzanych zajęciach powinna wzrosnąć ich wartość edukacyjna.
By w ogóle myśleć o kolejnej edycji warsztatów na pewno trzeba będzie zgromadzić kolejną partię budzików – chcąc do tego doprowadzić w najbliższym czasie pojawi się na pewno apel Zarządu Klubu do członków, o wysyłanie budzików typu SLAVA do Damiana.
Wszystkich klubowiczów zachęcamy do praktyk zegarmistrzowskich – tych na Warsztatach klubowych, jak i w chwilach wolnych we własnych domach.
Władysław Meller
Dodatkowe zdjęcia znajdują się na forum dyskusyjnym Klubu: https://zegarkiclub.pl/forum/topic/138106-warsztaty-4-2016/page-4
0 Komentarzy
Średnia 0.00