Można powiedzieć, że pod pewnymi względami w zegarmistrzostwie w zakresie techniki od wielu lat niewiele się zmieniło. Zegarki mechaniczne, mimo postępu w rozwoju konstrukcji ich newralgicznych elementów czy też używanych materiałów, nadal działają w podobny sposób, z kilkoma wyjątkami. Dopiero pierwsze zegarki kwarcowe i późniejsza „kwarcowa rewolucja” przyniosły zmiany. Po ustabilizowaniu się sytuacji, nastąpiło niejako odrodzenie klasycznego zegarmistrzostwa, niemniej do niedawna znów nastał swego rodzaju „zastój”, ale oto pojawiły się tzw. smartwatche, zegarki „inteligentne”.
Na początku zaistniały nieco nieśmiało i niepewnie. Okazuje się jednak, że zapotrzebowanie na tego typu nowoczesne zegarki jest całkiem duże. Wiele osób szybko sięgnęło po tego typu urządzenia i przekonało się do nich. Mnie nie było w tym gronie. Aktualnie niepodzielne panującym królem kategorii smartwatch pod względem ilości sprzedanych egzemplarzy jest Apple Watch, którego w ubiegłym roku sprzedano w ilości 18 000 000 sztuk. To wynik o jakim może pomarzyć szwajcarska branża zegarmistrzowska jako całość. A jest wiele innych, markowych propozycji takich urządzeń, głównie od producentów telefonów, ale nie tylko.
Czy więc jest to zagrożenie dla rynku klasycznych zegarków?
Zdania są podzielone, ale wydaje się, że jednak tak. Apple Watch nie jest tani, a mimo to jego popularność imponuje. Niektórzy producenci zegarków, którzy są w branży od dziesiątek lat bagatelizują problem, inni z niego żartują, jak chociażby marka H. Moser. Jeszcze inni starają się zareagować. Pojawiają się zegarki kwarcowe z funkcjami smartwatcha oferowanymi w ograniczonym zakresie, a nawet modele mechaniczne z modułem elektronicznym łączącym się z telefonem i wskazującym pewne funkcje. To jednak może być za mało.
Być może przyszły takie czasy, że w portfolio uznanego producenta zegarków powinien pojawić się „rasowy” smartwatch. Czas pokaże. Ale jak do tego podejść?
Marka zegarmistrzowska zobowiązuje, jak zareagują na to klienci?
Możliwe, że rozwiązanie tego problemu znalazł TAG Heuer, odważnie i z przytupem wchodząc w ten rynek. TAG Heuer to znany i ceniony szwajcarski producent zegarków. Początki firmy datuje się na 1860 rok, kiedy to Edouard Heuer założył swoje przedsiębiorstwo. Przez lata firma ubogaciła zegarmistrzostwo wspaniałymi modelami zegarków, z których wiele ma status kultowych. Szczególnie widać specjalizację w dziedzinie stoperów. Jednak lata 70. i kryzys związany z pojawieniem się zegarków kwarcowych odcisnął piętno także na firmie Heuer. Jack W. Heuer musiał sprzedać przedsiębiorstwo. Nabywcą była inna zegarkowo-biżuteryjna marka - Piaget. Było to w 1982 roku. Jednak wybór inwestora nie okazał się trafny. Firma przeszła w ręce grupy TAG. W ten sposób powstaje firma i marka TAG Heuer.
Od 1999 roku jest ona w grupie LVMH, czyli francuskiej grupie skupiającej producentów dóbr luksusowych. I to właśnie ta firma, mająca na koncie szereg lat tworzenia klasycznych zegarków mechanicznych, postanowiła sprostać wyzwaniu czasów i zaproponować własnego smartwatcha. Mało tego. Dziś w kolekcji są już modele powstałe dzięki współpracy z gigantami w tej dziedzinie, jakimi bez wątpienia są Intel i Google. Przed nimi był jeszcze TAG Heuer Connected 46, a model Connected Modular 45 pojawił się jako pierwszy w wersji modułowej.
Teraz zaprezentujemy nowość – model Connected Modular 41, którego premiera w Polsce miała miejsce 14 marca w Warszawie (relacja z premiery tu: Polska premiera modelu TAG Heuer Connected Modular 41 – relacja).
Oznaczenia 45 i 41 odnoszą się do średnicy koperty urządzeń. Model 41, zaproponowany jako drugi, to ukłon wobec osób o nieco mniejszych nadgarstkach. Jednak rozmiar od ucha do ucha jest nadal spory i wynosi 53,8 mm. Zegarek jest więc znacząco mniejszy niż „starszy brat”, ale nie mały - jednak na nadgarstku ma być widoczny. Stylistyka, odważne, ostre, bezkompromisowe wręcz linie podkreślające nowoczesny styl to potwierdzają.
Skoro jesteśmy przy kopercie… proste boczne powierzchnie są bardzo precyzyjnie szczotkowane, tak samo jak odpinane za pomocą przycisku przy spodzie koperty uszy. Uszy mają skośny, trójkątny kawałek swojej powierzchni skierowany do wewnątrz, w przestrzeń między uszami, który został wypolerowany, tak jak wystające nad paskiem końcówki uszu i skośna powierzchnia na spodzie koperty przechodząca w dekiel monolitycznej koperty.
Takie elementy stylistyczne wraz z wyraźnymi odcięciami, prostymi liniami połączonymi z okręgiem koperty podkreślają nowoczesny „technostyl”, za pomocą niuansów nawiązując do kształtów znanych doskonale każdemu miłośnikowi zegarków, czyli linii Carrera firmy TAG Heuer. Spód wieńczy dekiel będący integralna częścią monolitycznej koperty.
Ma on szczotkowaną, płaską powierzchnię na której wygrawerowano logo firmy, logo Intel, oraz skróty certyfikatów. W górnej części jest miejsce z ułożonymi w rzędzie 4 punktami styku z elementem służącym do dokowania i ładowania zegarka. Przestrzeń między uszami ukształtowana została na wzór trapezu.
Ceramiczna, czarna luneta nałożona od góry jest okrągła, dość szeroka, ale na górnej oraz dolnej części ma wydzielone nacięciem wypustki właśnie o trapezowym kształcie zasłaniające kopertę. Powierzchnia lunety jest matowa. Wygrawerowano na niej skalę minutową co 5 minut cyframi arabskimi, a pomiędzy nimi znajdują się dodatkowo kreski oznaczające kolejne 2,5 minuty. Pomiędzy godzinami 12-tą a 2-gą wkomponowano napis TAG HEUER CONNECTED. Wszystkie grawery wypełniono białym lakierem.
Ciekawostką jest to, że krawędź lunety minimalnie wystaje poza obrys koperty dając wymiar nieco większy niż 41 mm, jak wynikało by z nazwy tej wersji smartwatcha. Wymiar ten w rzeczywistości wynosi 41,8 mm, choć sama koperta ma zapewne 41.
Grubość całości to 13,2 mm, a wymiar od ucha do ucha to niebagatelne, wspomniane wcześniej 53,8 mm. W sumie daje to niemały zegarek, który jednak optycznie pomniejsza szeroka, matowo czarna luneta. Okala ona płaskie szkło szafirowe zakrywające tarczę zegarka. No tak, nie tarczę – pod szkłem mamy przecież ekran, wyświetlacz.
Wykonano go w technologii Amoled. Gwarantuje to głęboką czerń, dobry kontrast i mocne nasycenie kolorów. Jednak dla przyjemności korzystania ważna jest także rozdzielczość. W tym wypadku to 390x390 pikseli, co daje nam, biorąc pod uwagę wielkość ekranu, niezłe zagęszczenie pikseli na poziome 326 na cal. Oznacza to, że oko ludzkie raczej nie zauważa już poszczególnych punktów wyświetlacza, a gładką, ostrą i płynna grafikę. W pomieszczeniach ekran widać doskonale. Wszytko jest czytelne i wyraźne.
Na zewnątrz czytelność także jest dobra, chyba, że mamy do czynienia z ostrym słonecznym światłem i np. śniegiem czy plażą. Wtedy jest gorzej, może istnieć konieczność asystowania dłonią w celu lekkiego zacienienia ekranu. Spotkało mnie to przy niedawnym nawrocie zimy. Biało dookoła, południowe słońce na błękitnym niebie – wszędzie światło.
Fatalne warunki dla jakiegokolwiek wyświetlacza.
Elementem doskonale skomponowanym z całością jest pasek. Koperta, pasek, dopinane uszy to efekt modułowej budowy smartwatcha. Uszy możemy odpiąć jednym szybkim ruchem używając podłużnych zwalniających przycisków widocznych od spodu miedzy nimi.
Po ich odpięciu mamy dostęp do kolejnych dwóch małych przycisków we wgłębianiach po obu stronach, które służą od odpięcia paska. Dzięki takiej konstrukcji możemy dobierać uszy w innych kolorach, oraz paski z różnych materiałów i również w różnych kolorach. Co jest najciekawsze, dotyczy przyszłości urządzenia. Wiadomo, że tego typu technologicznie, zaawansowane gadżety dość szybko są modyfikowane i ulepszane, innymi słowy starzeją się. Trudno ocenić za ile, może za trzy, może za pięć lat okaże się, że nie da się połączyć naszego smartwatcha z nowszym telefonem, a aplikacje będą potrzebować większej mocy obliczeniowej. Standardowy smartwatch stanie się zwykłym elektronicznym zegarkiem w najlepszym wypadku, bo może wylądować też w szufladzie na wieki.
Ale TAG Heuer wziął to pod uwagę.
Można wymienić moduł na w pełni mechaniczny zegarek, który jest do dokupienia osobno, jako element w kształcie i wymiarach zbieżnych z naszym modułem elektronicznym. Pasować będą do niego wymienne uszy i nasza kolekcja pasków. To tyle, jeśli chodzi o wygląd, który jest jednocześnie tym, co propozycję TAG Heuer wyróżnia najbardziej pośród wielu innych tego typu urządzeń i najbardziej zbliża do klasycznego zegarmistrzostwa.
Dla kogoś kto poszukuje smartwatcha najważniejsze są jego możliwości związane z zaimplementowanymi funkcjonalnościami, a w tym wypadku jest wszystko czego potrzebujemy. Czego nie potrzebujemy, pewnie też. Elektronika wewnątrz to efekt nawiązanej wcześniej kooperacji z gigantami Doliny Krzemowej czyli Intelem i Google. Sercem modułu jest procesor Intel Atom, prawdopodobnie Z3460, dwurdzeniowy, pracujący z częstotliwością 1,6 GHz oraz jednostka graficzna Power VR G6430. Z procesorem współpracuje 1 GB pamięci operacyjnej DDR3 oraz 8 GB pamięci na dane.
Smartwatch wyposażono w szereg czujników: mamy do dyspozycji akcelerometr, żyroskop, czujnik przechyłów, czujnik światła, GPS, NFC, mikrofon, czy silnik generujący wibracje. Do łączności z siecią służy moduł WiFi, a do połączeń ze smartfonem Bluetooth. Połączenie można nawiązać z każdym telefonem wyposażonym w system operacyjny Android 4.3 lub nowszy, oraz z systemem IOs firmy Apple z systemem oznaczonym jako 8.2 lub nowszym.
Funkcji i możliwości zegarka jest wiele. Przy korzystaniu w połączeniu z telefonem najbardziej naturalne i użyteczne są te, które służą do powiadomień: o połączeniach, SMS czy innych formach komunikacji włącznie z wiadomościami Facebook, WhatsApp i podobnych. Możemy dowolnie konfigurować to, o czym chcemy wiedzieć natychmiast.
Wiadomości można odczytać bezpośrednio na ekranie smartwatcha.
Ważne są także możliwości komunikacji bezdotykowej.
Na godzinie 3-ciej, pod przyciskiem imitującym koronkę mamy otworek mikrofonu. Komendy, czy dyktowanie poleceń wyszukiwarce możemy wydawać w języku polskim. Możliwe jest także dyktowanie wiadomości. Możemy używać wyszukiwarki, aplikacji pogodowej, treningowej czy monitorującej wysiłki związane z dbaniem o zdrowie. Otrzymujemy także możliwość podglądu map i swojego położenia po skorzystaniu ze sklepu Play i wgraniu map. Warto wspomnieć o preinstalowanym Timerze, stoperze czy możliwości wyboru tarczy zegarka wyświetlanej w trybie prezentowania czasu. Tarcze do wyboru są wgrane, ale umożliwiono także komponowanie własnych zestawień. Obsługa standardowo poza komendami głosowymi odbywa się za pomocą uniwersalnego przycisku w standardowym dla zegarka miejscu koronki i dotykowego ekranu.
Ogólnie, w mojej ocenie, a od razu zaznaczę, że to ocena osoby nie będącej ekspertem w dziedzinie smartwatchy – TAG Heuer Connected Modular ma wystarczająco mocną do płynnej pracy specyfikację oraz oferuje wszystko, bądź większość z tego zakresu funkcji jakich należy oczekiwać od smartwatchy. To, co jest zdecydowanym bonusem, czymś ponad oczekiwania to wykonanie. Najwyższy poziom. Szafir, stal, tytan, ceramika – i wszystko z zegarmistrzowską precyzją połączono w tym wypadku z pomysłową koncepcją modułową pozwalającą dostosowywać i zmieniać swój inteligentny zegarek zależnie od stroju, okazji czy zwyczajnie humoru, a później czy w trakcie – jak kto woli, wymieniając moduł na będący klasycznym mechanicznym zegarkiem cenionego producenta.
Są też pewne niedogodności - mnogość funkcji to świetna sprawa, ale generuje zapotrzebowanie na energię, a miniaturyzacja to niewielkie źródło zasilania. TAG Heuer Cnnected Modular ma wbudowaną baterię o pojemności 345 mAh. Pozwala to według producenta na 25 godzin pracy. W rzeczywistości wypada po prostu wieczorem, przed snem odłożyć go na dołączoną do zestawu ładowarkę w kształcie krążka, magnetycznie mocowaną do spodu urządzenia.
Oczywiście zasilacz i kabel także dołączono.
Pewnego rodzaju niedogodnością jest też efekt odłączania uszu. Mają one ostre końce, są metalowe, więc odpinanie i zakładanie uszu musi w mojej ocenie z czasem doprowadzić do zarysowań koperty. Na szczęście będą one niewidoczne. Z drugiej strony zarysowane podczas użytkowania uszy możemy wymienić kupując i zakładając nowe, po prostu.
Podsumowując – należy stwierdzić, że TAG Heuer Cnnected Modular 41 to inteligentny zegarek dla kogoś, kto widzi sens i potrzebę korzystania z takiego urządzenia, chce być na czasie, podkreślić swoją nowoczesność, może i styl życia, ale jednocześnie przywiązuje uwagę do najwyższej jakości wykonania. Równocześnie jego zamiłowanie do zegarków jest na tyle duże, że wykonanie, stylistyka i co najważniejsze, pochodzenie od klasycznego i uznanego producenta zegarków będą warunkiem koniecznym.
Zegarek ma określony kształt i wymiar, ale spora możliwość personalizacji pozwala na dopasowanie go do wielu potrzeb i okoliczności. Oczywiście tak wykonany i zaawansowany technologicznie smartwatch nie jest tani. Ceny rozpoczynają się od 4990 złotych. To niemało, ale parametry, jakość wykonania, materiały i świetna zegarmistrzowska marka dla wielu usprawiedliwią ten poziom.
Mając możliwość testować i użytkować model Connected Modular 41 przez kilkanaście dni, mogę natomiast stwierdzić, że na tę chwilę jest to jedyny smartwatch, który mógłbym i chciałbym mieć.
Plusy (+) | Minusy (-) |
+ doskonała jakość wykonania | - spory wymiar od ucha do ucha |
+ ceramiczna luneta | - możliwość zarysowania koperty przy demontażu uszu |
+ możliwość indywidualizacji | - niewielka pojemność akumulatora |
+ parametry zapewniające płynną pracę | - nieco krótki pasek w zestawie |
+ funkcjonalność | |
+ wysoka jasność i rozdzielczość wyświetlacza | |
+ możliwość wymiany głównego modułu na mechaniczny |
Wszelkie nowości, recenzje oraz informacje dotyczące TAG Heuer znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki tu – TAG Heuer.
Adrian Szewczyk
0 Komentarzy
Średnia 0.00