Przed wyjazdem na targi Baselworld w szwajcarskiej Bazylei, można było się zastanawiać, pod jakim wiodącym tematem, tegoroczne spotkania będą się odbywały. Wydawało się, że dominujące będą wielostronne żale, wynikające ze zmiany kursu szwajcarskiego franka, oraz wskazanie potrzeby rozpoczęcia odtrąbienia niechybnego końca tradycyjnych zegarków, zapowiedzianego głosem dyrektorów firm teleinformatycznych, a wynikającym z ogłoszonej przez nich nieuniknionej dominacji „smart zegarków”.
Jak pokazały już pierwsze spotkania z zapraszającymi na swoje stoiska tradycyjnymi zegarkowymi firmami, temat zmiany cen nie był zanadto podnoszony, a prezentowane przez nich nowości, które (jak zawsze w ich oczach) były oczywiście niezwyczajne, nadzwyczajne i wyjątkowe, dominowały w każdej z rozmów.
Wcale nie kreując się na wszechwiedzących dziennikarzy, muszę stwierdzić, że na targach wyraźne był widoczny dość skomasowany atak kolorystyczny ze strony pary barw – niebieskiej i zielonej, której kroku próbowała dorównać, ostatnio lekko przykurzona sekwencja czekoladowa (różowe złoto i brązy). Kolory zielony i niebieski zwykle występowały w konwencji agresywnej – kontrastowej, lub dominującej. Odrodzona czekoladka, co oczywiście wynika z jej natury, była zdecydowanie bardziej spolegliwa.
Drugim zawodowym tematem, choć poruszanym tylko w towarzyskich, lub w szerszych niż „jednobrandowych” prowadzonych rozmowach, były rozważania o przyszłości tradycyjnych zegarków w aspekcie obecności na rynku smart zegarków i zapowiedzi kreacji nowych ich generacji. Dość pobieżną, acz rzetelną analizę tego problemu przedstawił nasz portalowy przyjaciel i osoba od lat obecna w szwajcarskiej zegarkowej branży – Rolf Wuetrich.
Po pierwsze stwierdził on, że smart zegarki ze względu na swoje możliwości będą raczej konkurencją dla obecnych smart telefonów, niż tradycyjnych czasoierzy, więc potencjalna ich popularność, w pierwszym rzędzie byłaby niebezpieczna właśnie dla dostawców telefonów. Dla odmiany, w telenowinkach nikt nie stara się nawet o większą miniaturyzację ekranów i elementów manipulacyjnych, bo wydaje się, że w tym aspekcie granica ludzkich możliwości została już wyznaczona i osiągnięta. Przy akceptacji tak powyżej sformułowanych sugestii, trudno byłoby prorokować aż tak dużą popularność smart telefonów, jeśli wiadomo że, jak określił to Rolf: „...nadgarstek ma swoje naturalne, ograniczone gabaryty i urządzenie wielkości dzisiejszego telefonu na pewno się na nim nie zmieści. Wiadomo, że nabywcami tego typu zegarków na pewno będzie grono „gadżeciarzy”, nastolatków” i „dość szeroka „rodzina miłośników firmy Apple”. Tego typu sytuacja wcale jednak nie spowoduje odwrócenia się od dzisiejszych zegarków.” Rolf zwrócił także uwagę, że na każdy tego typu problem należy spojrzeć w trzech aspektach czasowych - w perspektywie krótkoterminowej, średnioterminowej i długofalowej.
Jak stwierdził: „dzisiejsze przykłady smart zegarków i prowadzone wdrożenia w żaden sposób nie zagrażają obecnej pozycji tradycyjnych zegarków, a aktualni ich użytkownicy nie rekrutują się z grona posiadaczy klasycznych zegarków. Ci, którzy lubią tradycyjne zegarki, wersje smart będą traktować jako gadżet i będą ich używać tylko w określonych, wynikających z konkretnego zajęcia sytuacjach.”
Dla średnioterminowych rozważań istotne są sugestie dotyczące wielkości urządzeń i nadgarstków, konkurencja dla telefonów komórkowych i wielkość „rodziny miłośników produktów firmy Apple”.
Dla długoterminowych rozważań „niezależnie od dzisiejszych przesłanek, ...nigdy nie może być pewności co i jak się potoczy więc nie wolno niczego na pewno ostatecznie stwierdzać...”
Na tak przedstawione sugestie zapytałem Rolfa, czy zna koncepcję działania i czy widział przedstawione w Bazylei i działające już produkty – smart zegarki marki Frederique Constant/Alpina? Słysząc odpowiedź negatywną przedstawiłem mu ogólną koncepcję tegoż smart zegarka i informację o określonym, szybkim ich wprowadzeniu do sprzedaży.
„Musze te rozwiązania zobaczyć, ale jest możliwe, że to jest właśnie przyszłość dla smart telefonów” - powiedział.
Nie rozstrzygając nic w kwestii pewności drogi rozwojowej smart telefonów i klasycznych zegarków, w aspekcie targów Baselworld 2015, trzeba jeszcze powiedzieć kilka słów o wspomnianej w pierwszym akapicie wpływu zmiany kursu szwajcarskiego franka na zegarkową branżę. Z jednej strony zmiana ta wcale nie istnieje w stosunku do amerykańskiego dolara, który w stosunku do euro wzrósł w ostatnim czasie jeszcze więcej, a z drugiej, to właśnie uwolnienie kursu franka w latach siedemdziesiątych tamtego wieku było chyba ostatnim uderzeniem w branżę, przed budzącym także dziś powszechne przerażenie, kryzysem szwajcarskiego przemysłu zegarkowego. Analizując powyższy temat w formie zasugerowanej przez Rolfa Wuetricha, trzeba jedynie stwierdzić, że w perspektywie krótkoterminowej najwięcej tracą „sklepikarze” ze Szwajcarii, bo uwolnienie kursu spowodowało wyrównanie cen detalicznych w Europie, a niski pozom podatku VAT (niosący ze sobą mniejszą refundację przy wywozie towaru) sprawił, że zagraniczny chętni do nabywania droższych zegarków, czynią to poza Szwajcarią. W tym przypadku trudno jest cokolwiek sugerować dla perspektywy średnio i długoterminowej. My - jako portal możemy jedynie zdeklarować, że będziemy pod tym kątem patrzyli na zegarkowy rynek i będziemy się starali informować naszych czytelników, o wszystkich zauważonych przez nas przesłankach do ocen ekonomicznych wynikających ze zmiany kursu.
Władysław Meller
0 Komentarzy
Średnia 0.00