Pojęcie „edycja limitowana” w ostatnim czasie, nie tylko w branży zegarmistrzowskiej, nieco się zdewaluowało. Coraz częściej spotykamy się z sytuacją, gdy kategorię tę otrzymuje zegarek wyposażony w elementy identyczne jak wersja bazowa, czyli: kopertę, wskazówki, koronkę i seryjny mechanizm. Mechanizm produkowany zwykle w milionach egzemplarzy, często od lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, z minimalnymi zmianami konstrukcyjnymi. Jedynie tarcza otrzymuje nowy kolor lub zdobienie.
Targetowana reklama za to kusi sloganem: „limited edition – 10 tysięcy sztuk na Europę”.
Czy nie brzmi to jak normalny plan produkcyjny?
Kilka pięter wyżej w tak zwanej piramidzie prestiżu, „edycja limitowana” ma zupełnie inne znaczenie. Zegarek Ulysse Nardin Grand Deck Marine Tourbillon wyprodukowany został w liczbie 18 sztuk. A dokładnie powstało 18 sztuk z kopertą wykonaną z białego złota i 18 sztuk z różowego.
Wprawdzie opisywaliśmy go już na portalu ponad pięć lat temu, w maju 2016 roku, kiedy miał swoją premierę podczas targów Baselworld, ale to zegarek tak niezwykły, że warto do niego wrócić.
„Mało” nie musi oznaczać „mało”
Gdyby jeszcze kilka lat temu w internetową wyszukiwarkę wpisać hasło „grand deck” i wyszukiwać grafiki, otrzymalibyśmy w pierwszej kolejności zapewne wyniki związane z żeglugą, luksusowymi jachtami, czy też wycieczkowcami w typie Grand Princess. Można by też trafić na projekty domów utrzymanych w marynarskim klimacie, z werandami przypominającymi rufę żaglowca i tarasem w kształcie kapitańskiego mostka. Mogłoby ewentualnie trafić się coś z branży deskorolek.
Obecnie strony czy też grafiki dotyczące Grand Princess i projektów deskorolek są na trzeciej stronie wyników w popularnej wyszukiwarce na literę „G”. Pierwsze dwie strony to wyniki prezentujące zdjęcia zegarka. I to zegarka, którego większość z nas nigdy nawet nie zobaczy z bliska.
Grand Deck, czyli wszystkie ręce na pokład…
Marka Ulysse Nardin właściwie od początków swojej zegarmistrzowskiej działalności obierała azymut na mechanikę precyzyjną i tworzenie chronometrów okrętowych. Może nie wyłącznie. Ale był to jeden z głównych kierunków rozwoju tej manufaktury. Tę część swojej tradycji firma od co najmniej ćwierćwiecza wyraźnie kultywuje i podkreśla.
Taka sytuacja miała miejsce już znacznie wcześniej, lecz po przewalczeniu kryzysu, marka UN robi to w sposób szczególny. Wielu bywalców targów Baselworld do dziś wspomina nieżyjącego już Rolfa Schnydera, prezentującego swoje zegarki na stoisku wyglądającym jak statek na pełnym morzu.
Model Grand Deck Marine Tourbillon miał uświetnić dwudziestolecie całej kolekcji Marine - której, nie ma co ukrywać, szwajcarski producent sporo zawdzięcza. Ten zegarek stał się jednocześnie kwintesencją tej kolekcji. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Tu nie ma przypadków.
Tarcza jak pokład luksusowego jachtu
Tarcza została wykonana ręcznie, techniką intarsji, z materiału do złudzenia przypominającego tek. Tak. Jest to prawdziwe, specjalnie spreparowane drewno. Intarsja to technika zdobnicza polegająca na tworzeniu obrazu przez wykładanie powierzchni przedmiotów drewnianych innymi gatunkami drewna, czasem podbarwianymi, bejcowanymi lub podpalanymi.
Wstawki umieszcza się w miejscu usuniętych fragmentów z powierzchni przedmiotu. Miała wyglądać (tarcza) jak pokład na luksusowym jachcie. Wszystko wskazuje na to, że zabieg się udał. Od góry, w okolicach godzin 10. i 11. oraz 1. i 2., bezpieczeństwo zapewnia barierka dziobowa (kosz). Od dołu, od mniej więcej godziny trzeciej trzydzieści do ósmej trzydzieści, mamy barierkę rufową. Wszystkie oczywiście wykonane z metali szlachetnych. W okolicach godziny szóstej ciągłość barierki przerywa tourbillon. Do niego jeszcze dojdziemy.
Tymczasem zajmijmy się indeksami…
No właśnie. Nie ma indeksów!
Tylko po co indeksy, jeśli… nie ma wskazówek.
Godzinę w Grand Deck prezentuje (wyświetla?) za pomocą czarnych cyfr arabskich umieszczonych na białym tle, stosunkowo duże, podwójne okno. Umieszczone jest nieco powyżej miejsca w którym spodziewalibyśmy się osi wskazówek i stanowi centralną część napisu „Ulysse Nardin Le Locle Suisse”.
Zmiana godziny odbywa się, jak na zegarek typu Jumping Hour przystało, natychmiastowo i z eleganckim kliknięciem. W razie potrzeby wskazanie można korygować za pomocą pushera umieszczonego w okolicach godziny drugiej. Minuty na wyskalowanym łuku, wykonanym z niebieskiego spinelu (rzadkiego minerału z gromady tlenków) wskazuje ramię wskazówki imitujące wyglądem również niebieski, aluminiowy bom.
Czym jest bom? Otóż przydatna informacja dla tych, którzy nie znają się na ożaglowaniu (ja na przykład orientuję się średnio). Bom to poziomy drzewiec osadzony w maszcie lub sztagu za pomocą pięty – rodzaju ruchomego, przegubowego łączenia. Nadaje on żaglowi odpowiedni kształt i pozwala, za pomocą ruchomego olinowania, na manewrowanie nim. Zwykle, choć nie zawsze, bom wykonany jest z aluminium.
Zupełnie jak w opisywanym zegarku.
Jak już wspomniałem – w tym czasomierzu nic nie jest kwestią przypadku.
Odpowiednik pięty w Grand Deck Marine Tourbillon osadzony jest na szczycie tarczy, na godzinie dwunastej. Tu właśnie zamocowany jest bom, czyli „wskazówka” minutowa. Tuż pod ruchomym mocowaniem znajduje się nakładana, ukośna kotwica w kolorze złotym.
W dawnym logo Ulysse Nardin oglądaliśmy stylizowaną kotwicę właśnie w pozycji ukośnej (później zmieniono ją na symetryczną). Kotwica w nim umieszczona była między dwoma słowami tworzącymi nazwę marki. Słowa te na tarczy zegarka odwzorowane są przez dwie flagi z wzorem szachownicy. W Międzynarodowym Kodzie Sygnałowym używanym w żegludze oznaczają one właśnie skrót „UN”. Ulysse Nardin. Taka sama kotwica, już bez szachownic, powtórzona jest na odsłoniętym tourbillonie.
Końcówka wskazówki minutowej zmienia swoje położenie dzięki „ruchomemu olinowaniu”.
Olinowanie elementów... tarczy
Włókno, które ją prowadzi, choć cieńsze od ludzkiego włosa, jest znacznie mocniejsze niż stal.
Przy średnicy 0,0357 mm wytrzymuje obciążenie prawie półtora kilograma. By pozostać nadal w klimacie żeglugi morskiej, zostało ono wykonane z materiału używanego w takielunku statków. Przeciągane na czterech „pasach transmisyjnych” zabezpieczonych niebieskimi śrubami w kształcie gwiazdy i połączone ozdobnymi mocowaniami z bokiem, wodzi jego końcówką wzdłuż łukowatej, 60-cio minutowej skali. Po przebyciu całego dystansu tej skali uruchamiany jest mechanizm przeskoku tarczy godzinowej i powrotu wskazówki minutowej do punktu „zero”.
Punkt startowy kolejnej godziny wskazówka minutowa osiąga w ciągu około czterech sekund. By pomiar był prawidłowy, czas na pokonanie tej drogi jest odliczony od kolejnej godziny.
Całości wyglądu zegarka dopełniają ozdobne olinowania, koronka z okalającą ją niebieską listwą, szafirowe szkła po obu stronach pokaźnej, 44-milimetrowej, wykonanej w 18-karatowego, białego złota koperty i właściwie mało zaskakujący w tym otoczeniu, 3-hercowy flying tourbillon.
A co kryje się pod pokładem?
Latający tourbillon, czyli klatka podparta i łożyskowana tylko z jednej strony, oraz mechanizm składający się łącznie z 469 części częściowo tłumaczą spore rozmiary koperty.
Można by pomyśleć: „469 części, a nie ma wskazówki sekundowej?”
Otóż nie ma. Ale to również nie jest przypadek.
Precyzja odczytu czasu co do sekundy w rzeczywistości jest mało przydatna.
Czy ktokolwiek zaplanował kiedyś spotkanie na przykładowo 19:15:16?
W zegarmistrzowskiej tradycji najważniejszą funkcją, jaką pełni wskazówka sekundowa w zegarach i zegarkach (zakładając, że nie rozmawiamy o chronografie) jest stałe wykazywanie, że zegarek jest sprawny, a jego mechanizm pracuje. To zadanie w modelu Grand Deck przejął tourbillon, wykonujący, zupełnie jak wskazówka sekundowa, jeden pełny obrót na minutę.
Mechanizm kaliber UN-630 jest produkowany przez Christophe Claret wyłącznie dla marki Ulysse Nardin. Relacje między tymi firmami mają swoją długą tradycję i zdarzało się, że wyjątkowe mechanizmy firma Ulysse Nardin zamawiała właśnie tam.
Tym razem, jak widać, też jest dość wyjątkowo.
„Skacząca godzina”, wskazywana za pomocą dwóch oddzielnych dysków zlokalizowanych w okienku na tarczy na godzinie dwunastej, okazała się rozwiązaniem o dużym „apetycie” na energię i trudnym do okiełznania. Żeby ten apetyt zaspokoić i jednocześnie odseparować regulator chodu od zakłóceń wywołanych przez liczne komplikacje konstrukcji mechanizmu, Claret zastosował układ dwóch bębnów napędowych.
Choć nawijane są za pomocą jednego układu przeniesienia napędu, to przekazują swój moment obrotowy na dwa oddzielne zestawy kół. Jeden naciąg używany jest do pomiaru czasu. Drugi służy do zasilania skomplikowanego systemu prezentacji, czy też wyświetlania czasu. Ich praca jest regulowana specjalnymi, skoordynowanymi ze sobą wychwytami których widełki paletowe można zobaczyć na jednym ze zdjęć.
Ile trzeba zapłacić za tego typu przyjemności?
W dniu premiery, czyli w 2016 roku, zegarek ten wyceniany był na 280 000 franków szwajcarskich.
Daje to kwotę, zgodnie z ówczesnym kursem waluty szwajcarskiej, w przeliczeniu około 1 120 000 złotych. Mimo upływu lat, obecnie ceny tego modelu na rynku wtórnym nie odbiegły daleko od tego poziomu.
Pytanie, czy jest to zaskakujące - pozostawię otwarte.
Marek Zabielski
zdjęcia live: www.hautetime.com, www.amlu.com
14:00 06.10.2021Zegarki
Ulysse Nardin Grand Deck Marine Tourbillon – niezwykły zegarek, do którego warto wracać
Tagi:

Nauka zegarmistrzostwa w Europie i na Świecie
null ...

GFRP oraz DC, czyli wytrzymałość najwyższej próby
Przez lata zdążyliśmy się przyzwyczaić w świecie zegarkowym do dominacji materiałów takich, jak: stal szlachetna, tytan, złoto czy ceramika, wykorzystywanych jako surowce ...

Kamienie łożyskowe w zegarkach
Wprowadzając nasze „Kalendarium ewolucji mechanizmów”, nie byliśmy w stanie każdego z tematów przygotować w sposób na tyle obszerny, na ile pozwala ogólny stan zgromadzon ...

Panerai Luminor Dieci Giorni GMT Ceramica. Funkcja GMT, 10 dni rezerwy chodu i super trwałe materiały
Zegarki marki Panerai to projekty mocno wyróżniające się, które w swej szerokiej liczbie wariantów mogą jednak trafić w gusta niemalże każdego klienta. Panerai podczas wy ...

Perrelet Turbine Skull Limited Edition. Dla miłośników niekonwencjonalnych zegarków
Perrelet, marka zegarmistrzowska z niemal 250-letnią tradycją, pokazała najnowszy model o nazwie „Turbine Skull”. Sama nazwa własna dużo już zdradza. Motyw czaszki, jest ...

Recenzja: Epos Originale Limited Edition for Poland (4. edycja)
Epos to samodzielnie funkcjonująca szwajcarska marka zegarmistrzowska. Jest chlubną spuścizną jej założyciela Jamesa Auberta, współtwórcy słynnego mechanizmu Landeron 48. ...

Atlantic Seawave. Kolory, zintegrowana bransoleta i styl wprost z lat 70.
Niezawodność, precyzja, solidność. Te trzy określenia przychodzą od razu na myśl w momencie, kiedy spotykamy się z zegarkami od Atlantic. W tym roku marka nie zwalnia tem ...

Vostok Europe Expedition North Pole. Nowe, kolorowe modele Pulsometer i Solar Power 24H
Expedition North Pole to nie nowość, ta kolekcja jest zadomowiona w ofercie litewskiej marki Vostok Europe i jest - w mojej ocenie - jedną z najbardziej atrakcyjnych. Zap ...

Rozmowa z Robertem Makłowiczem o podróżach, gotowaniu i przepisie na ulubiony… zegarek!
W ostatnich miesiącach redakcja wydawnictwa „Zegarki i Pasja” miała przyjemność przeprowadzić kilka wywiadów z bardzo znanymi osobistościami, a teraz do tego zacnego gron ...

Video recenzja: Frederique Constant Classics Elegance Luna. Zegarek dobrze skomponowany
Zapraszamy do obejrzenia video recenzji zegarka Classics Elegance Luna marki Frederique Constant. Nasz redakcyjny kolega Adrian prezentował ten model niedawno w formie kl ...

Rado DiaStar Original x Tej Chauhan. Zegarek przekraczający granice designu
Gdy pierwszy raz spojrzysz na Rado DiaStar Original x Tej Chauhan natychmiast zauważysz, że to zegarek inny niż wszystkie. To nie jest klasyczny, elegancki model, ani też ...

Crafter Blue. Osobliwe, mocarne zegarki z Hongkongu (AuroChronos 2025)
W ramach cyklu publikacji na temat marek zegarkowych biorących udział w tegorocznej edycji AuroChronos 2025 przedstawiamy kolejnego wystawcę, który będzie bohaterem ninie ...
0 Komentarzy
Średnia 0.00