Życiorys zawodowy Kazimierza Żelazkiewicza, który pojawił się na łamach naszego portalu, był pierwszą szerszą notką o tym niezwykle zasłużonym polskim inżynierze. Niestety informacje w nim zawarte nie były uzupełnione o rodzinne wspomnienia. W czasie pisania tamtego materiału informacje rodzinne nie były dostępne, a kontaktu z rodziną nie posiadaliśmy.
Na szczęście po publikacji tegoż życiorysu, z autorem opracowania skontaktowała się prawnuczka Kazimierza Żelazkiewicza – pani Malwina Wojtasiak.
Nakłoniona przez nas pani Malwina przeprowadziła rozmowy ze swoją babcią – synową Kazimierza Żelazkiewicza, oraz swoimi rodzicami na temat swojego pradziadka. Co więcej z tych ciekawych rozmów sporządziła notatki, które po drobnym uporządkowaniu posłużyły do przygotowania niniejszego materiału.
Dzięki temu możemy przedstawić inżyniera Kazimierza Żelazkiewicza – pioniera polskiego przemysłu zegarowego i optycznego widzianego oczami rodziny.
Wspomnienia Jadwigi Żelazkiewicz – synowej Kazimierza Żelazkiewicza – żony syna Wiesława, uzupełnione przez Joannę Żelazkiewicz - córkę Jadwigi i Wiesława Żelazkiewiczów.
Kazimierz Żelazkiewicz urodził się 25 lutego 1904 r. w Ciechocinku. Był synem Jana i Marii z domu Nędzusiak. Miał dwie siostry - starszą i młodszą.
Rodzice Kazimierza mieli młyn. Wiadomo też, że gdy dzieci były jeszcze małe, całą rodziną wyemigrowali na kilka lat do Ameryki Północnej. Nie znam więcej szczegółów z tego wyjazdu.
Kazimierz Żelazkiewicz na pewno ukończył Szkołę Salezjanów w Aleksandrowie Kujawskim. Naukę kontynuował w Grudziądzu, gdzie poznał swoją przyszłą żonę Annę Nicikowską. Z Grudziądza wyprowadzili się do Warszawy.
Kazimierz i Anna mieli trzech synów: Wiesława, czyli mojego męża (urodził się 13 czerwca 1930 r. w Warszawie, zmarł 28 listopada 2003 r. w Ciechocinku); Leszka (urodził się w styczniu 1935 r., zmarł w październiku 1982 r.) i Marka (urodził się 1943 r., obecnie mieszka w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych).
Jeśli dobrze pamiętam, jeszcze przed wojną Kazimierz zajmował się elektryfikacją dużego zakładu pracy w Stalowej Woli. Pamiętam, że nie dostał za swoją pracę wynagrodzenia, o czym pisano nawet w miejscowych gazetach.
Kazimierz był bardzo przedsiębiorczy, dbał o swoją rodzinę i rodzinę swojej żony, szukał dla nich zatrudnienia, przyjmował pod swój dach, gdy byli w potrzebie. W Warszawie Kazimierz uruchomił fabrykę zegarów WUZET, która była głównym źródłem utrzymania rodziny.
Wojna zastała całą rodzinę w Warszawie w mieszkaniu na ul. Elektoralnej. W czasie Powstania Warszawskiego wszyscy chronili się w piwnicy kamienicy, w której mieszkali. Po zakończeniu wojny, tylko z walizkami dotarli do Chęcin. W wyniku działań wojennych na terenie Warszawy fabryka zegarów obróciła się w popiół.
Pod koniec maja 1945 roku cała rodzina dotarła do Łodzi. Kazimierz Żelazkiewicz został poproszony o uruchomienie państwowego przedsiębiorstwa - fabryki zegarów, późniejszych zakładów ZMP Mera Poltik. Pamiętam, że maszyny do tej fabryki teść sprowadzał z Dolnego Śląska. W tym czasie, moja teściowa chorowała już na gruźlicę, co wiązało się z ciągłymi wizytami w sanatoriach. Anna umarła w Otwocku w 1950 r.
Swojego męża Wiesława – syna Kazimierza Żelazkiewicza poznałam w Gimnazjum, tuż po wojnie. Mój przyszły teść bardzo mnie lubił, twierdził nawet, że mam dobry wpływ na jego syna. Pobraliśmy się w 1951 r. w Łodzi. Mieszkaliśmy z Wiesiem u teścia krótki czas po ślubie.
Później - w 1958 roku urodziła się nasza jedyna córka Joanna.
Z okresu wspólnego zamieszkiwania pamiętam, że teść pracował właściwie od rana do wieczora, angażując się w wiele różnych prac jednocześnie.
Kazimierz Żelazkiewicz był bardzo zapracowanym człowiekiem, więc w obowiązkach domowych korzystał z pomocy gospodyni. Po śmierci Anny, Kazimierz ożenił się z gosposią, która miała na imię Zofia. Z tego związku mieli córkę Bogusławę, której zostałam matką chrzestną.
W budynku na ul. Łąkowej 4 w Łodzi teść prowadził szkolenia zegarmistrzowskie. Także mnie namówił do ukończenia kursu zegarmistrzowskiego. Mój mąż skończył energetykę na Politechnice Łódzkiej.
Nieszczęśliwe małżeństwo Kazimierza z Zofią skończyło się rozwodem i teść wyprowadził się do Warszawy. Tam pracował w fabryce zegarów w Błoniu. Nie pamiętam wielu szczegółów z tego okresu życia teścia, gdyż mieszkaliśmy wtedy z mężem w Łodzi.
Kazimierz, będąc już w Warszawie ożenił się po raz trzeci, z Wandą. Wydaje mi się, że na początku lat 60-tych przeniósł się na jakiś czas do Włocławka i pracował w fabryce manometrów. Później znów tylko na jakiś czas powrócił do pracy w Warszawie, a mieszkał w Michalinie. Pod koniec lat 70-tych teść sprzedał dom w Michalinie i wraz z żoną przeprowadzili się do Ciechocinka.
Tam kupili małe mieszkanie w bloku i dom na ul. Klonowej, w innej części miasteczka. W tym to budynku Kazimierz zorganizował warsztat mechaniki precyzyjnej. W Ciechocinku kontynuował rozpoczętą jeszcze Michalinie produkcję sprężyn zwrotnych do manometrów. Poza tym, ciągle w czymś dłubał, naprawiał zegary, zegarki.
Kazimierz namówił mojego męża, żeby przyjechał do Ciechocinka do pomocy w pracy nad produkcją sprężyn do manometrów. Mnie też wciągnął do pracy przy produkcji. Z czasem, całkowicie scedował na nas realizację zamówień. W tych okolicznościach nasze życie zostało związane z Ciechocinkiem na dłużej niż myśleliśmy.
Mój mąż Wiesław odziedziczył po ojcu smykałkę do zegarów.
Dzięki temu obok produkcji zajmował się on także budową zegarów od podstaw, oraz konserwacją zegarów wieżowych. Były to zegary między innymi w Katedrze Rzymskokatolickiej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny we Włocławku i Bazylice katedralnej św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Toruniu.
Mój mąż wiele prac przeprowadzał w warsztacie na Klonowej, pod okiem swojego ojca. W tym czasie ja zrezygnowałam z pracy w biurze projektowym w Łodzi i razem z mężem zajęliśmy się produkcją sprężyn do kluczy dynamometrycznych dla którejś poznańskiej firmy.
Mąż mój dostał wkrótce propozycję współpracy z firmą Inco-Veritas w zakresie produkcji sprężyn do ciśnieniomierzy lekarskich. Niestety zły stan zdrowia nie pozwolił mu już na zaangażowanie się w ten projekt, więc pracę przy produkcji scedował na naszą córkę i zięcia – Joannę Żelazkiewicz i Wojciecha Zielińskiego.
Joasia i Wojtek do roku 1997 zajmowali się wytwarzaniem tych sprężynek. Produkcja opierała się na urządzeniach, maszynach i narzędziach przekazanych w dużej mierze przez teścia – Kazimierza Żelazkiewicza. Teść w Ciechocinku zajmował się też konserwacją mechanizmu zegara kwiatowego, który jest dużą atrakcją w miasteczku.
Kazimierz Żelazkiewicz zaprojektował i dla miasta Ciechocinka wykonał także zegar słoneczny, który był eksponowany na skrzyżowaniu ulic: Łąkowej i Zdrojowej w Ciechocinku.
Niestety w późniejszym czasie zegar zniknął i nie wiadomo co się z nim stało.
Na powyższych zdjęciach z zegarem słonecznym pokazano Wiesława Żelazkiewicza i Joannę Żelazkiewicz – syna i wnuczkę Kazimierza Żelazkiewicza.
Niestety, rodzinne niesnaski spowodowały, że w ostatnim okresie życia Kazimierza Żelazkiewicza nie utrzymywaliśmy ze sobą bliskich kontaktów. Teść zmarł w 1995 roku w wieku 91 lat w Ciechocinku, gdzie został pochowany.
Jadwiga Żelazkiewicz i Joanna Żelazkiewicz
Wspomnienia Wojciecha Zielińskiego o dziadku jego żony - Kazimierzu Żelazkiewiczu
Kazimierza Żelazkiewicza poznałem około 1980 roku. Pracowałem z jego synem, a moim teściem - Wiesławem Żelazkiewiczem przy remontach zegarów wieżowych w różnych miastach w Polsce.
Kazimierz Żelazkiewicz nie był zaangażowany w te prace. Jeśli dobrze pamiętam, zajmował się jedynie zegarem wieżowym na Kościele pw. Św. Katarzyny w Toruniu. Prace te wykonywał razem ze swoim synem Wiesławem. W latach osiemdziesiątych spotykaliśmy się codziennie z Wiesławem i Kazimierzem w warsztacie przy ul. Klonowej w Ciechocinku.
Z wykształcenia jestem inżynierem z zakresu Maszyn Roboczych Ciężkich. Skończyłem Politechnikę w Łodzi. Nasz praca polegała na tym, że teść demontował zegary wieżowe i w warsztacie wykonywał ich konserwację. Dorabiał brakujące lub szwankujące elementy, a ja czyściłem mechanizmy tych zegarów.
Kazimierz Żelazkiewicz często nam doradzał i pomagał. W warsztacie prowadził Zakład Mechaniki Precyzyjnej i w latach 80-tych, będąc już na emeryturze wytwarzał sprężynki zwrotne do manometrów.
W 1986 r. firma Inco-Veritas chciała nawiązać współpracę z Wiesławem Żelazkiewiczem w zakresie produkcji sprężynek zwrotnych do ciśnieniomierzy lekarskich. Jednak z uwagi na problemy zdrowotne, uruchomienie produkcji Wiesław Żelazkiewicz zlecił nam: swojej córce, a mojej żonie – Joannie i mi.
Kazimierz nauczył nas procesu produkcji tychże sprężynek zwrotnych, udostępnił narzędzia i maszyny i na początku współpracy pomagał przy ich produkcji. Kazimierza Żelazkiewicza zapamiętałem jako człowieka z pasją, który nawet jako starszy pan, codziennie bywał w warsztacie, żeby przy czymś „podłubać”.
W latach 90-tych kontynuowałem prace konserwacyjne zegarów wieżowych w Katedrze Rzymskokatolickiej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny we Włocławku i Bazylice katedralnej św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Toruniu. Teść z uwagi na stan zdrowia nie był już w stanie pracować w tych trudnych warunkach, na wysokości. Z biegiem czasu, gdy mechanizmy tych zegarów zostały zmodernizowane, to moje zegarmistrzowskie zajęcie także się skończyło.
Wojciech Zieliński
Malwina Wojtasiak o swoim pradziadku
Z mojego dzieciństwa pamiętam pradziadka trochę jak przez mgłę, jako poważnego pana z brodą i wąsami. Razem z rodzeństwem braliśmy udział w jego pogrzebie. Miałam wtedy 7 lat.
Jako kilkuletnia dziewczynka, jeździłam najpierw z dziadkiem i tatą, a potem już tylko z tatą do Torunia i Włocławka, gdzie oni zajmowali się zegarami wieżowymi.
Dużym przeżyciem była dla mnie możliwość wchodzenia na strychy tych wielkich budowli i podglądanie pracy dziadka i taty. Oprócz dziadka Wiesia, żaden z potomków Kazimierza nie kontynuował pasji pradziadka.
Mój pradziad jest pochowany na Cmentarzu Parafialnym w Ciechocinku przy ulicy Wołuszewskiej 48.
Nie ukrywam, że spisując powyższe notatki odniosłam wrażenie, że Kazimierz Żelazkiewicz pasjonował się tym, czym się zajmował i poświęcał pracy większość swojego czasu, niestety często kosztem życia rodzinnego.
Domyślam się też, że duża część z tych wspomnień jest jakimś powtórzeniem informacji zawartych w artykule opublikowanym już na portalu Zegarki i Pasja: Kazimierz Żelazkiewicz. Pionier polskiego przemysłu optycznego i zegarowego. Z drugiej strony kolejne informacje rozszerzają wiedzę o moim pradziadku, ale mam nadzieję, że łącznie w jakimś zakresie pozwolą zweryfikować poszczególne etapy jego życia zawodowego.
Nie udało mi się potwierdzić, zasugerowanej przez pana Janusza Krzyżanowskiego z Błonia historii, o podróżowaniu motorówką do pracy, ale biorąc pod uwagę pomysłowość mojego pradziadka i wygodę wynikającą z potencjalnego przemieszczania się po rzece Wiśle, jest to bardzo prawdopodobne.
Artykuł opublikowany na portalu Zegarki i Pasja i kontakt z jego autorem dał mi impuls do rozmów, na które za chwilę może być już za późno. Efekt tychże rozmów widać w niniejszym opracowaniu, co sprawia mi dużą radość. Dziękuję za sugestie, pomoc i efekt końcowy.
Malwina Wojtasiak z domu Zielińska
Powyższy materiał przygotował do publikacji i opatrzył przekazanymi przez rodzinę zdjęciami Władysław Meller.
Po ukazaniu się niniejszego opracowania, o istotne informacje został uzupełniony także wspomniany już życiorys Kazimierza Żelazkiewicza. Można mieć tylko nadzieję, że będziemy w stanie pozyskiwać kolejne informacje o życiu i dokonaniach Kazimierza Żelazkiewicza, co spowoduje rozszerzenie przekazu w obydwu artykułach.