Twórcą założonej w roku 1914 marki La Glycine – bo taką nazwą do roku 1928 posługiwała się doskonale dziś rozpoznawalna marka Glycine, był Eugène Meylan, który swoje zegarki od początku produkował w fabryce w Bienne. Dokumentem potwierdzającym rok powstania firmy, jest jej rejestracja w Federacji Szwajcarskiego Przemysłu Zegarkowego.
Eugène Meylan stworzył co najmniej kilka spółek, a niezależnie od tego kierował także innymi. Z tego powodu dość trudno jest usystematyzować historię marki Glycine.
Twórca marki był bezkompromisowym inżynierem, który przy dążeniu do perfekcji w wykonywaniu swojej pracy, rozumiał z jednej strony potrzeby rynku, a z drugiej widział nowe możliwości, oferowane dzięki rozwojowi technologicznemu ówczesnych czasów. Okazuje się, że większa grupa osób aktywnych w branży zegarkowej w tamtym czasie, była między sobą w najróżniejszy sposób spokrewniona. Pewnie nie jest to dziwne, przy tak małym zaludnieniu regionu i ograniczonym gronie osób będących pracodawcami. Tworzyli oni związek ”The Blue Blood line of Horology", a jego członkowie wzajemnie się wspierali.
Do związku należały osoby, których nazwiska także dziś kojarzymy doskonale z zegarkową branżą. Byli nimi na pewno: Meylan, Aubert, Audemars, Depraz, Golay, Guignard, LeCoultre, Lugrin, Reymond, Piguet, czy Rochat. Eugène Meylan bardzo szybko dał się poznać z najlepszej strony - jako producent ekstremalnie precyzyjnych, miniaturowych mechanizmów, przeznaczonych dla damskich zegarków. Były on chętnie używane, do zegarków w kopertach z metali szlachetnych; tak złotych, jak i platynowych, dodatkowo często dekorowanych kamieniami szlachetnymi. W ten sposób firma Glycine stała się znanym i cenionym dostawcą prestiżowych zegarków, poszukiwanych przez dobrze sytuowanych i wymagających klientów, potrafiących docenić doskonałość i precyzję wykonania czasomierzy. Nazwy La Glycine marka używała prawdopodobnie tylko do 1930 roku.
Z własnym mechanizmem i razem z Doxą i Roamerem
W roku 1930 firma Automatic EMSA uzyskała patent na zaprojektowany przez Eugène Meylan wyjątkowy mechanizm z automatycznym naciągiem oznaczony w systemie firmy jako Kaliber 18. Rozwiązanie modułu automatycznego naciągu, działającego w systemie odbojowego wahnika, było o tyle ciekawe, że moduł ten był elementem możliwym do odłączenia od mechanizmu. W przypadku jego zdjęcia, naciąg sprężyny był realizowany za pomocą koronki. Inaczej koronka służyła tylko do nastaw czasu.
Niestety, mimo że Mechanizm Kaliber 18 doskonale funkcjonował, był prosty w obsłudze i mógł pracować także jako nakręcany manualnie, nie doczekał się masowej produkcji. Na przeszkodzie stanął brak kapitału. Działo się tak, mimo, że w tym samym czasie firmy Glycine, Daxa i firma Meyer & Studeli (producent zegarków Roamer) założyły spółkę Medex, której celem była promocja i sprzedaż ich produktów w Niemczech. Na szczęście, zegarków z tym fascynującym mechanizmem wyprodukowano w ilości, pozwalającej z sukcesem poszukiwać go dzisiaj, w antykwarycznych ofertach zegarków.
Targi i wystawy
Podstawą funkcjonowania wszystkich szwajcarskich producentów był eksport ich wyrobów. Rynek wewnętrzny był zbyt mały i zbyt biedny dla każdego z nich. Nieprzypadkowo zatem, wielkie znaczenie dla każdej z firm, nabrały targi zegarmistrzowskie w Bazylei i zegarkowe wystawy w innych krajach. Jeszcze jako La Glycine, marka była obecna na targach w Bazylei już w roku 1927 i brała w nich udział regularnie. Było tak nawet w roku 1938, kiedy to z powodu ekonomicznego kryzysu na targach znalazło się tylko 29 wystawców. Warto zaznaczyć, że marka Glycine, od momentu organizacji pierwszej edycji targow w Bazylei, nie opuściła żadnych z nich.
Z wystaw zagranicznych na pewno trzeba odnotować udział w wystawie w Nowym Jorku w roku 1939.
Udział w targach i wystawach przyczyniał się do gwałtownego wzrostu popularności i prestiżu marki na świecie. W ich trakcie jakość wyrobów bywała poddawana wyrafinowanym próbom sprawdzającym zapewnienia producentów. Było tak choćby w czasie wspomnianej Wystawy Światowej w Nowym Jorku, gdzie zegarki były pod kątem odporności na wstrząsy, namagnetyzowanie, czy też wodoszczelności testowane doświadczalnie. Brak potwierdzenia deklarowanych przez producenta parametrów testowanych egzemplarzy, często kończyło się ich trwałym uszkodzeniem.
Z mechanizmami do ASUAG
W roku 1942 dział produkcji mechanizmów firmy Glycine został wchłonięty przez korporacje ASUAG, która posiadała już pod swoimi skrzydłami wielu producentów mechanizmów. Byli nimi przykładowo: Champagne, Derby, Precimax, Gigantic, Eterna, ETA, Arsa, Manzoni, Moser, Peseux, Fleurier, Kummer, Hora, Sonceboz i Charles Hahn, Landeron, Felsa, Venus, Root, Bovet, Optima, Postala i Urania, Adolphe Michel, Fontainemelon (FHF), Valjoux i A. Schild (AS). Taki proces centralizacji produkcji mechanizmów spowodował, że w zegarkach Glycine od tego momentu, nie było już mechanizmów własnych, produkowanych na miejscu, lecz te sygnowane przez marki ETA, AS, czy Felsa.
Niezwykłe modele sprzed lat
Po zakończeniu II Wojny Światowej i otwarciu rynków światowych, odżył cały szwajcarski przemysł zegarmistrzowski. Także marka Glycine zwiększyła produkcję, oraz sukcesywnie prezentowała nowe linie zegarków z automatycznym naciągiem, w których dla uzyskanie jak najlepszych parametrów użytkowych wykorzystywały one najbardziej zaawansowane ówczesne technologie.
W roku 1952 pojawił się model VACUUM Chronometers, znany z podwyższonej wodoszczelności i niezwykłej odporności na uderzenia. Konstrukcja zegarka zapewniała długotrwałe, nienaganne jego funkcjonowanie, nawet przy długotrwałym użytkowaniu czasomierza w odbiegających od standardów, bardzo dokuczliwych warunkach. Testowany w niesprzyjającym otoczeniu, zachowywał się nadspodziewanie dobrze. Prawie dziesięć lat później zamykane w próżni zegarki, wykonywane były w różnych wariantach kształtu koperty, a nazwa Vacumatic została zastrzeżona przez firmę Glycine.
W roku 1953 pojawił się najważniejszy w historii i teraźniejszości firmy Glycine model – Airman. Jego koncepcja zrodziła się na pokładzie samolotu, a wyznaczenie dla niego wymogów funkcjonalnych przez samych pilotów, dało szansą stworzenia wzoru ponadczasowego. Trzeba pamiętać, że w tym samym czasie rodził się samolotowy transport osobowy, więc Glycine z nowym modelem znalazła „swoje pięć minut” i wykorzystała je doskonale. O modelu Airman, nieprzerwanie obecnym w kolekcji marki będzie można znaleźć więcej w przedstawieniu obecnie produkowanych linii wzorniczych marki.
Z nowym właścicielem i nowymi standardami
Mimo, że produkty marki Glycine zyskały sobie tak dobrą reputację i wyróżniały się jakością produkowanych zegarków mechanicznych, w tym tych z automatycznym naciągiem sprężyny, w latach siedemdziesiątych poprzedniego wieku, z dnia na dzień zabrakło na nie popytu. Stało się to w wyniku rozpowszechnienia się zegarków elektronicznych, na początku modeli ze wyświetlaczami na diodach LED, a później także z wyświetlaczem ciekłokrystalicznym. Światowa recesja, silny wzrost wartości szwajcarskiej waluty, oraz wspomniana zmiana preferencji użytkowników, zachwiały bytem wszystkich szwajcarskich producentów zegarków i przyczyniając się do upadku lub zmiany właścicieli większości z nich. Firma Glycine szczęśliwie, choć z bardzo okrojoną załogą przetrwała lata kryzysu, a w roku 1984 został kupiona przez Hansa Brechbühlera.
Nowy właściciel doskonale znał branżę zegarkową i samą markę Glycine, współpracując z nią przedtem, przy projektowaniu nowych modeli czasomierzy. Miał też spore doświadczenie w produkcji zegarków wykonywanych na indywidualne zamówienia, sygnowanych logotypem wskazanym przez zamawiającego. Pod jego zarządem opracowano i wdrożono nowe modele zegarków, co umożliwiło Glycine ponowne zaistnienie na rynkach zegarkowych, w tym także odnieść sukces komercyjny w Skandynawii, Włoszech, Holandii, Belgii i Niemczech. Wprowadzając nowe kolekcje zegarków elektronicznych udało się ponownie zbudować sieć dystrybucji zagranicznej. W kolejnym kroku, poprzez nowe modele zegarków elektronicznych, charakteryzujących się ekstremalną odpornością, w której znalazły się m.in. wzory znane jako: TJALK i HEAVY DUTY, odbudowywany był prestiż marki Glycine.
Powrót ponadczasowej strategii
Kiedy we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, córka Hansa - Katherina dołączyła do zespołu firmy i wdrożyła własną, nową koncepcję marki. Jej celem była promocja marki Glycine, jako posiadającego długoletnie doświadczenie, specjalisty - producenta zegarków mechanicznych. Jej wdrożenie zaowocowało rozwojem kolekcji zegarków mechanicznych, a trafiając doskonale w oczekiwania rynku przyniosła nadspodziewany efekt. Pierwszym miejscem, który bardzo pozytywnie ocenił nowe wyroby marki był rynek niemiecki, dzięki czemu, w kolejnych krokach zegarki Glycine mogły osadzić się także na innych rynkach. Zegarkowa mechanika wróciła do łask. Rynki były znowu gotowe docenić nieprzemijającą wartość, jaką prezentują tylko mechaniczne czasomierze, a ten rodzaj zegarków przeważał w kolekcji marki Glycine.
Nowe, duże zegarki
Kolejne wersje produkowanych przez markę zegarków charakteryzowały się coraz większymi kopertami. Od modelu COMBAT o średnicy 37 mm do OBSERVER 42 mm i dalej INCURSORE 44-46 mm, KMU 48 mm, aż do jednego z największych dostępnych na rynku F 104, którego średnica wynosi 52 mm. Do kolekcji dołączono także zegarki ze stoperem wyposażone w doskonale znane i cenione mechanizmy V7750 i 7751 - takie jak STRATOFORTE i GRAND CARRE, a także elegancki, z beczułkowatą kopertą, model ALTUS – inspirowany sprzedawanym z sukcesem, zegarkiem z lat pięćdziesiątych. Wszystkie te "powiększone" modele dały firmie Glycine status nowatorskiego i odważnego producenta zegarków mechanicznych.
Dzisiejsi właściciele
W roku 2011 Katherina Brechbühler przekazała Glycine nowemu właścicielowi – firmie Altus Uhren Holding AG, w ręce Nicole i Stephana Lack. Na ten krok byłej wlaścicielki, na pewno miał wplyw brak pewności co do skutecznego kierowania firmą po śmierci jej ojca.
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje o marce znajdują się tu: zegarki Glycine
Redakcja portalu Zegarki i Pasja