Pisząc o zegarkach marki Aerowatch, a także o samej marce, zawsze staram się podkreślać, że firma ta potrafiła na przestrzeni lat wypracować własny, rozpoznawalny i niepowtarzalny jednocześnie styl. Dziś to cecha przez wielu poszukiwana, kiedy zegarki różnych firm są niejednokrotnie bardzo podobne, a czasem za bardzo, szczególnie do popularnych drogich modeli. Szwajcarska marka Aerowatch idzie inną drogą, budując swój wizerunek w oparciu o klasykę, a także swoje własne wzory z przeszłości. Podstawą oferty tego producenta są zegarki mechaniczne, ale firma nie stroi także od modeli kwarcowych, które to z kolei zadowalają poszukujących wygody i bezobsługowości.
Mnie, odkąd poznałem i pierwszy raz zetknąłem się z ofertą marki Aerowatch, urzeka jej indywidualny charakter i swego rodzaju „odporność” na trendy.
Firma buduje swoją historię od 1910 roku. Koncentruje się wówczas oczywiście na produkcji zegarków kieszonkowych. W 1942 roku Maxime Crevoisier obejmuje stery przenosząc jednocześnie zakłady produkcyjne do miejscowości Neuchatel. Był to także jeden z tzw. kamieni milowych na drodze rozwoju firmy. By ten moment upamiętnić, współcześnie powstała linia zegarków nazwana 1942, która w szczególny sposób pokazuje styl marki i jej powiązania z produkcją zegarków kieszonkowych. Swoją drogą, co warte podkreślenia, zegarki kieszonkowe po dziś dzień stanowią ważny element oferty marki Aerowatch.
Jeden z najciekawszych moim zdanie reprezentantów kolekcji 1942 trafił właśnie na nasz redakcyjny stół. To nie pierwszy mój kontakt z zegarkiem Aerowatch, i nie pierwszy model z kolekcji 1942 który mam okazję poznać na żywo, jednak ten bardzo mnie urzekł. Te pozytywne emocje pewnie delikatnie podkolorują recenzję, dlatego warto mieć na uwadze mój autentyczny, ale jednak subiektywny entuzjazm, wyrabiając sobie własne zdanie o nim.
Warto także wspomnieć, zanim przejdziemy do szczegółowego opisu naszego bohatera, że dziś firma Aerowatch działa prężnie na naszym rodzimym rynku za sprawą swojego polskiego dystrybutora. Od niedawna podjęła także dość spektakularne wyzwanie stając się partnerem polskiej koszykówki, co warto docenić, jako zaangażowanie w naszym kraju jeszcze nie spotykane zbyt często w branży zegarmistrzowskiej.
Zegarek Aerowatch 1942 Automatic (nr ref. E 60900 AA GR AR) jest bardzo charakterystyczny, jak przystało na reprezentanta linii 1942. Patrząc na niego po raz pierwszy, nawet osoby nie znające marki i niespecjalnie zainteresowane zegarmistrzostwem będą mieć skojarzenia z klasyką, stylem retro oraz swego rodzaju elegancją. To odczucie elegancji nie wynika z zachowania klasycznych wzorców, a właśnie z nawiązania do historycznych modeli.
Stalowa koperta nie jest duża - jej średnica to 40 mm, co dziś oznacza niewielki zegarek lub co najwyżej średniej wielkości. W połączeniu z grubością na poziomie 9,8 mm oznacza to także komfort użytkowania. Nie są to puste słowa oparte na specyfikacji, bo w chwili pisania tego tekstu zegarek jest u mnie już drugi tydzień. Dlatego mogę z całą odpowiedzialnością potwierdzić, że umieszczam go w gronie najbardziej wygodnych w użytkowaniu zegarków z jakimi maiłem kontakt, a było ich sporo.
Taki stan rzeczy nie wynika jedynie z wymiarów obudowy. To także zasługa kolejnej charakterystycznej cechy tego zegarka. Chodzi o uszy, które wzorowane są na dawnym, drucianym mocowaniu paska. Do kopert zegarków kieszonkowych dolutowywano takie druciane uszy dostosowując zegarki do noszenia na ręku. Podobny efekt pod względem wizualnym wykorzystano w linii 1942 podkreślając jej wyjątkowość. Oczywiście dziś to nie są druciane dolutowane uszy, a jedynie stylizowany na takie rozwiązanie sposób mocowania.
Do krótkich, zagiętych uszu koperty mocowany jest pasek w sposób zupełnie współczesny - za pomocą teleskopu, choć zagiętego, tak samo jak końcówka paska, układając się łukowato do kształtu koperty.
Motywem przewodnim wzoru samej koperty są obłości i klasycznie okrągły kształt. Patrząc na profil zegarka wyraźnie jawi się on nam jako zestawienie ułożonych na sobie trzech obłych pierścieni. Najszerszym jest sama koperta i jej wyraźnie i mocno zaokrąglony obrys, dekiel z przeszkleniem oraz luneta, która również okala szkło chroniące tarczę, oczywiście szafirowe.
Wraz z uszami o stylu wspomnianym wcześniej tworzy to spójną koncepcję w stylu retro, nawiązującą do zegarków kieszonkowych. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że cała powierzchnia koperty i jej elementów jest polerowana oraz odpowiednio „dopieszczona”, przez co lustrzane powierzchnie są perfekcyjne i odbijają otoczenie jak zwierciadło.
Tradycyjnie na godzinie 3-ciej umieszono koronkę. By współgrała z całym projektem zdecydowano się także na klasykę w ekstrawaganckim dziś wydaniu. Cebulkowata koronka jest niemal pełną kulą z wyraźnymi nacięciami, która nie dużo, ale wyraźnie odstaje od koperty, przez co operowanie nią jest bardzo wygodne. Trudno się dziwić, skoro Aerowatch oznacza przecież zegarki lotnicze, a w tej kategorii wygoda obsługi, obok łatwości odczytu są cechami koniecznymi. Koronka mimo, że relatywnie spora i odstająca od boku koperty, to w żadnej pozycji nie zahacza o nadgarstek, przynajmniej na moim ręku.
Jak na tle opisanej, dość wyszukanej obudowy prezentuje się tarcza?
Cyferblat jest płaski i dość minimalistyczny, ale w żaden sposób nie jest nudny.
Satynowo srebrzysta powierzchnia stanowi stonowane tło dla odważnych motywów wzorniczych. Projektując skalę minutową na zewnętrznych obrzeżach tarczy zdecydowano się na styl torowiska. I tak nadrukowano znaczniki minutowe, ale zastosowano także przerwy na oznaczenia cyfrowe minut, co dało obraz przerywanego torowiska.
Pod oznaczeniami cyfrowymi nadrukowano wyraziste indeksy godzinowe w postaci cyfr arabskich o charakterystycznym kroju czcionki, który można spotkać na zegarkach dla pilotów z lat 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku, które powracają we współczesnych odsłonach w postaci reedycji czy inspirowanych modeli. Przyglądając się projektowi całości, mając na względzie „piloty” z lat 30-tych, okazuje się, że to właśnie one są inspiracją dla tego modelu. Dziś zegarek dla pilota to najczęściej wariacje na temat projektu B-Uhr jednak przed nim „piloty” wyglądały waśnie tak.
Dzisiejsze wydanie Aerowatch 1942 Automatic w pięknie wykończonej polerowane wersji koperty i z tarczą w jasnym kolorze dla wielu okazać się może całkiem elegancką propozycją.
Jasna tarcza o satynowej srebrzystej powierzchni komponuje się dobrze z obfitym luminescencyjnym wypełnieniem indeksów i wskazówek. To kolor, który określiłbym jako staro-żółty. Dobrano wskazówki w stylu „cathedral”, czyli mamy do czynienia z charakterystyczną „cerkiewką” na końcu ramienia wskazówki godzinowej i dość obfitym użebrowaniem, gdzie puste, ażurowane przestrzenia także wypełniono masą świecącą w kolorze takim, jak ten zastosowany na indeksach.
Zestaw jest charakterystyczny, bardzo czytelny, a wspomniana masa świeci intensywnie na początku, po naświetleniu, a później wyraźnie słabiej, ale okres luminescencji jest wystarczająco długi, by nawet nad ranem swobodnie odczytać właściwą godzinę. Uzupełnieniem zestawu wskazówek jest bardzo wąski i prosty sekundnik z przeciwwagą w kształcie listka.
Na tarczy, pomiędzy jej środkiem a godziną 12-tą, można dostrzec nadrukowaną nazwę firmy. Po przeciwnej stronie, poniżej osi wskazówek, mniejszą czcionką nadrukowano informację o rodzaju naciągu sprężyny. Indeks godziny 6-tej zastąpiono kropką, ponieważ przestrzeń nad nim zajmuje okienko datownika ze wskazaniem dnia miesiąca.
Zegarek może pełnić funkcję eleganckiego uzupełnienia stroju, choć są odstępstwa z racji wzorowania na dawnych pilotach, dodające nieco awangardowego wydźwięku całemu projektowi. Te, jak to określiłem „odstępstwa”, czynią zegarek ciekawym, nietypowym, ale i wpływają na jego uniwersalność, bo dzięki nim w żaden sposób nie będzie jego wizerunek kolidował nawet ze sportową stylizacją. Dres byłby zapewne przesadą, ale swobodny sportowy styl i owszem, skomponuje się doskonale z tym zegarkiem. Potwierdzeniem tej opinii są inne wersje modelu, gdzie z indeksami w postaci cyfr rzymskich i eleganckimi wskazówkami bez luminescencji zegarek staje się tylko dzięki wspomnianym zmianom pełnoprawnym „elegantem”, a nie retro zegarkiem dla pilotów.
Od spodu, czyli od strony dekla, model ten prezentuje się także zupełnie nieźle.
Zastosowany mechanizm to Eta 2824 z automatycznym naciągiem sprężyny. Oznacza to bezpieczny wybór z racji dobrej opinii na temat tego zegarkowego serca tak w zakresie niezawodności i trwałości, jak i precyzji chodu. W przypadku tego zegarka powinno być jeszcze lepiej niż standardowo, bo zastosowano wersję Top Grade. Oznacza to większą precyzję chodu ze względu na wstępną regulację w 5 pozycjach, jak również lepsze materiały zastosowane do wykonania ważnych podzespołów takich jak na przykład palety, sprężyna włosowa czy koło balansowe.
Prócz kwestii technicznych, wersja Top Grade charakteryzuje się też różnicami w zakresie wykończenia. Widzimy pasy genewskie na wahniku, oraz perełkowanie na widocznych płaszczyznach płyt i mostków, a także bardzo precyzyjnie ryflowanie krawędzie. Widoczne łebki śrubek zabarwiono na kolor niebieski, a wahnik dodatkowo przyozdobiono firmowym grawerem.
Egzemplarz, który trafił do redakcji Zegarki i Pasja po kilku dniach chodu bez przerw ma odchyłkę sumaryczną na poziomie 7 sekund na plus, co oznacza, że można nazwać go bardzo dokładnym zegarkiem. Nie miałem okazji sprawdzić odchyłek w zależności od tego jak odkładamy zegarek, ale nie zwracałem także specjalnej na to uwagi podczas tej czynności, a podczas sesji fotograficznych zegarek był w ciągłym ruchu i w różnych pozycjach, co pewnie nieźle symulowało intensywne, codzienne użytkowanie.
Mnie w tym zegarku najbardziej urzeka coś innego - jest to trudny do uchwycenia okiem obiektywu aparatu lazurowo niebieski kolor wskazówek, komponujący się ze staro żółtym kolorem masy świecącej. Niebieskie wskazówki to zabieg stosowany często, ale odcień uzyskany w przypadku tego modelu podoba mi się wyjątkowo.
Naturalne światło i odpowiedni kąt padania daje efekt, który oglądam z ponadprzeciętną przyjemnością (nawet w tej chwili, pisząc te słowa). Właśnie tego tupu sytuacje są tymi, jakich chyba wszyscy oczekujemy, jeśli mamy jakąś pasję. W tym wypadku mówimy o pasji „zegarkowej”. Każdy ma swoje ulubione aspekty dotyczące zegarków. Czasem zachwycić potrafi niepozorny detal, który może być zupełnie niezauważony lub nieistotny dla innych.
To wspaniałe, że każdy z nas może „wzdychać” na widok czegoś innego.
W recenzowanym zegarku Aerowatch 1942 AUTOMATIC E 60900 AA GR AR ten wspomniany, nietypowy kolor, satynowe tło i ciekawa barwa masy luminescencyjnej złożyły się w taki zestaw, który mnie zachwycił. Mimo, że sam ogólny projekt zegarka nie byłby dla mnie pierwszym wyborem w innej konfiguracji.
Dopełnieniem wizerunku zegarka jest bardzo wygodny, od samego początku użytkowania miękki i sprężysty pasek wykonany z naturalnej skóry. Pasek zapinany jest na klasyczną klamrę, która jest ładna, choć nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale jakoś mnie nie pasuje do całości projektu.
Aerowatch 1941 Automatic to zegarek uniwersalny. Pasujący niemal do każdego stroju, a jednocześnie niesztampowy.
Także cena ustalona na poziomie od 4 460 złotych nie jest zbyt wysoka.
Plusy (+) | Minusy (-) |
+ niepowtarzalny styl | - niedostosowana, może zbyt skromna klamra paska (moim zdaniem) |
+ pięknie wykonane wskazówki | - utrudniony dobór paska innego niż fabryczny ze względu na ukształtowanie przy mocowaniu (co wpływa z kolei dobrze na wygląd) |
+ ponadprzeciętna wygoda użytkowania | |
+ ładnie wykończony mechanizm z wysokiej specyfikacji | |
+ dobra luminescencja |
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące marki Aerowatch znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki tu: AEROWATCH
Adrian Szewczyk