Dwie kultowe marki ze świata zegarmistrzostwa i motoryzacji oficjalnie łączą siły. Na jednym z największych na świecie salonów motoryzacyjnych, odbywających się w Genewie, zostało ogłoszone historyczne partnerstwo, będące ukoronowaniem powiązań marki TAG Heuer i Gulf Oil International. GOI - dla niewtajemniczonych – to jeden z najbardziej uznanych i legendarnych sponsorów sportów motorowych na świecie. Namacalnym dowodem na przypieczętowanie współpracy jest oczywiście zegarek. I to wyjątkowy - TAG Heuer Monaco Gulf Special Edtion.
Zanim jednak zapoznamy się z nim bliżej odrobina historii.
Cofnijmy się kilka dekad wstecz. W 1971 roku do kin wchodzi film pod tytułem „Le Mans”. Akcja toczy się wokół najsłynniejszego wyścigu świata o tej samej nazwie, 24 godzinnej walki o miejsce na podium, które jest nie tylko niezwykle prestiżowe, ale przede wszystkim pozwala zapisać się na kartach historii sportów motorowych. Sam wyścig przedstawiony w produkcji filmowej jest oczywiście fikcyjny, ale warto docenić, że wykorzystano rzeczywisty materiał nagrany podczas czerwcowej edycji Le Mans z 1970 roku.
Tutaj pojawia się pierwsze powiązanie wtedy jeszcze marki Heuer i marki Gulf - Steve McQueen z Heuer Monaco Calibre 11 nr ref. 1133B na nadgarstku za sterami Porsche 917 w barwach Gulf Oil International – jasnoniebieskim i pomarańczowym.
Sam wątek jest wielotorowy – z jednej strony dotyczy głównego bohatera, doskonałego kierowcy i sławy Le Mans, Michaela Delaney’a (w tej roli znakomity Steve McQueen, ale o tym za chwilę), jego zmagań z tragiczną przeszłością, walką na torze oraz osobistych relacji z wdową po największym rywalu. Z drugiej – sam wyścig jest przedstawiony jako niemal niezależny byt, miejsce, w którym splatają się zaszłości i krystalizuje przyszłość.
Fabuła stanowi arenę zmagań między dwoma gigantami – Ferrari i Porsche. Dodatkowym atutem jest drobiazgowe i skrupulatne oddanie całej otoczki wyścigu, do tego stopnia, że momentami film przypomina dokument. Znajduje się tutaj retrospektywa, przedstawiająca klimat tuż przed wyścigiem, nie tylko na torze, ale i w całym mieście. Koczujące tłumy kibiców, namioty, morze samochodów przybywających na 24-godzinny spektakl — wszystko to oddaje ducha sportu, klimat rywalizacji i przenosi widza w samo centrum wydarzeń.
Trzeba przyznać, że powstało niewiele równie spektakularnych filmów motoryzacyjnych, w których tak wiernie, a przede wszystkim emocjonująco pokazano piękno tego sportu. Równie ciekawe, co trudne do uwierzenia jest, że w momencie debiutu film nie był okrzyknięty mianem kasowego, a wręcz przeciwnie, sprowadził na reżysera i postać numer jeden – Steve’a McQueena niemałe tarapaty finansowe.
W gruncie rzeczy „tarapaty” powinny być drugim imieniem legendy McQueena. Ten w równym stopniu małomówny, co buńczuczny człowiek, będący uosobieniem męskości na srebrnym ekranie w swoich czasach, przebył długą i trudną drogę do bycia gwiazdą. Trudy młodości – problemy rodzinne, bezdomność, udział w gangu młodocianych, poprawczak – to telegraficzny skrót tego, co spotkało przyszłą gwiazdę kina i wyścigów. W latach 70. McQueen był określany mianem”King of cool”, nic dziwnego, skoro właśnie wtedy był na szczycie światowej sławy – zarówno w kinematografii jak i na torze. W 1970 roku zajął drugie miejsce w 12-godzinnym wyścigu Sebring - profesjonalnym wyścigu - prowadzącym Porsche 908/02.McQueen słynął z szorstkiego obejścia i... małomówności. Legenda głosi, że jego (dość ekscentrycznym) zwyczajem było wyrywanie stron ze scenariusza, by zminimalizować ilość kwestii do wypowiedzenia. Ci, którzy znali go nieco bliżej twierdzili, że od hollywodzkiego splendoru wolał swoją kolekcję aut, motocykli i samolotów.
Kolejnym znakiem rozpoznawczym była dbałość o szczegóły w kwestii wyglądu – starannie skrojone garnitury, ręcznie szyte buty, akcesoria a przede wszystkim... zegarki.
Heuer Monaco Chronograph pojawił się na nadgarstku Steve’a McQueena podczas nagrań do Le Mans. (Obecnie pełna nazwa firmy to TAG Heuer. Jednak ówcześnie Techniques d'Avant Garde było jeszcze oddzielną firmą, która połączyła się z Heuerem dopiero w 1985 roku).
Kwadratowy czasomierz z niebieską tarczą zagościł na stałe w historii kina i siłą rzeczy stał się ikoną, tak jak jego filmowy właściciel. Faktem jest, że aktor korzystał z niego jedynie w trakcie kręcenia zdjęć, zaś prywatnie nosił zupełnie inny zegarek (tutaj wybrał Rolexa), nie przeszkodziło to jednak marce TAG Heuer do wykreowania kultowej serii czasomierzy, korzystając z wizerunku McQueena. Jest to o tyle godne uwagi i docenienia, że dzięki takim przedsięwzięciom nie tylko bazuje się na legendzie, ale pielęgnuje pamięć o niej.
Widać to zarówno w kampaniach reklamowych, jak i ofercie. Oryginalny egzemplarz z planu Le Mans osiągnął na aukcji w 2012 roku cenę 800 tysięcy dolarów.
Steve McQueen przyniósł sławę „kostce” Monaco, czy kult zapoczątkowany niemal pół wieki temu będzie rósł? Wygląda na to, że TAG Heuer nie planuje spocząć na laurach, prezentując Monaco w barwach Gulf Oil International. Dobrodziejstwo vintage w świeżej odsłonie czy zachowawcze zagranie? Na pewno sprawa warta zainteresowania.
Znajdą się zapewne tacy, którzy powiedzą, że w niebieskiej kostce zamyka się więcej niż doskonały mechanizm i atrakcyjny wygląd. Dla niektórych sam jej widok przywołuje na myśl ujęcia z „Le Mans”, prędkość, ryk silników i zapach rozgrzanego do czerwoności asfaltu.
Model TAG Heuer Monaco Gulf Special Edition jest niezaprzeczalnie spadkobiercą legendy Heuer Monaco z 1969 r., noszonego najpierw przez kierowcę Jo Siffert od 1970 r., a następnie, jak wspomniano wyżej, rozsławionego przez Steve'a McQueena w 1971 roku.
Warto zauważyć, że wybranie takiego kształtu koperty mierzącej 39 milimetrów było bardzo odważnym i zapewne przemyślanym posunięciem. W czasach, kiedy zdecydowanie dominowały klasyczne krągłości, Heuer przełamał ten trend i wyznaczył nowy – na kanty, tworząc tym samym pierwszy model w historii szwajcarskiego zegarmistrzostwa wyposażony w kopertę o kwadratowym kształcie, wodoodporny i wyposażony w funkcję stopera.
Do innych cech rozpoznawczych można zaliczyć tarczę w kolorze metalicznie-niebieskim, przeciętą kontrastową czerwoną wskazówką, koronkę po lewej stronie, białe sub-tarcze, datownik na wysokości godziny 6 oraz wodoodporność na poziomie 100m.
Nietaktem byłoby nie wspomnieć o mechanizmie Caliber 11, z modułem chronografu Dubois-Depraz oraz 42 godzinną rezerwą chodu – sercu tego zegarka. Jego dokładność chodu i precyzja nadal są w ścisłej czołówce, co sprawia, że niezmiennie stosuje się go w nowych modelach.
Wydaje się, że z takim rodowodem Monaco Gulf jest skazany na sukces. Jasnoniebieska i pomarańczowa liberia to oczywisty ukłon w stronę logo Gulf Oil, umieszczonego na Porsche 917K Steve'a McQueena w Le Mans. Globalne partnerstwo, które TAG Heuer niedawno podpisał z tym ważnym graczem w branży naftowej motoryzacyjnej od ponad 115 lat, dopełnia dzieła. Odważny i barwny wariant można określić jako niezwykle udaną aktualizację słynnego 2015 TAG Heuer Monaco Calibre 11 "Steve McQueen" ref. CAW211P. I nie jest to w żaden sposób wada.
TAG Heuer Monaco Gulf 2018 Special Edition CAW211R zachowuje kultowy kształt i rozmiar koperty: 39x39 mm. Ma jednak nowocześniejszy wariant stalowej obudowy, jest ona bowiem trzy częściowa. Szkło szafirowe zastosowano zarówno z od strony tarczy, jak i na deklu. Pushery są prostokątne zaś uszy znacznie smuklejsze.
Charakterystyczne cztery skrajne indeksy są umieszczone horyzontalnie. Pozostałe w formie czerwonych kresek zakończonych białymi kropkami, radialnie. Dzięki bazowej głęboko niebieskiej kolorystyce unikamy natłoku, a to dość istotne przy dużym logo własnym – Monaco Heuer i wyeksponowanym pod wskazówkami logo partnera – Gulf. Nad datownikiem zmieściła się jeszcze informacja o typie naciągu mechanizmu i oczywiście swego rodzaju metka „Swiss Made”.
Białe, kwadratowe subtarcze rozjaśniają całość, a ich prosta forma to ukłon w stronę użyteczności – odczyt wskazań jest szybki i łatwy. Pasek wykonany ze skóry cielęcej jest oczywiście w stylu rally, a charakteru nadają mu pomarańczowe przeszycia.
Wyjątkowo zgrabnie wpasowują się w całość wskazówki – stal, czerwony sekundnik przywodzący na myśl prędkościomierz (bądź obrotomierz, kwestia uznania), czerwone zakończenia w formie grotów, dla godzinowej i miniutowej wypełnienie białą substancją SuperLumiNova – wszystko wydaje się dynamiczne i w ciągłym ruchu.
Czy to propozycja dla twardzieli, takich jak Steve McQueen? Na pewno dla odważnych i silnych osobowości, nie tylko ze względu na wyrazisty design i lekką krzykliwość formy. Chcę jeszcze wierzyć, że przede wszystkim dla pasjonatów, pełnych szacunku i podziwu dla tych kilku legend, które splatają się w jednym miejscu – na nadgarstku właściciela Monaco Gulf.
TAG Heuer Monaco Gulf 2018 Special Edition będzie osiągalny za kwotę 5 700 CHF.
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące TAG Heuer znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki tu - TAG Heuer.
Marzena Kondera
INSTAGRAMIE
greenlogic.eu