Firma Orient Watch Co. – jako producent zegarków - została założona w 1950 roku w Tokio. Każda firma w branży zegarkowej stara się jednak udowadniać, iż jej historia oraz związek z zegarmistrzostwem jest znacznie dłuższy, więc i korzenie Orient Watch sięgają o wiele głębiej, bo aż do 1901 roku, kiedy to Shogoro Yoshida – założyciel firmy - otworzył hurtownię zegarków w Ueno, jednej z handlowej dzielnic w śródmieściu Tokio. Potem produkowano już koperty do zegarków oraz zegary stołowe. Ale dopiero w 1934 roku, jako Toyo Tokei Manufacturing firma rozpoczęła produkcję zegarków.
W 1936 roku została zbudowana i uruchomiona fabryka Hino w Tokio. Jednak ze względu na zrujnowaną po wojnie gospodarkę, a także zapewne niewielką zamożność ówczesnych Japończyków, zegarek jako dobro nie pierwszej potrzeby nie był towarem łatwo zbywalnym co spowodowało upadek i zamknięcie firmy w 1949 roku. Już w 1950 roku firma jednak odrodziła się pod nazwą Tama Keiki, a rok później zmieniono nazwę na ORIENT Watch.
Od tego czasu nieprzerwanie trwa produkcja zegarków naręcznych. Orient tak jak Seiko – jest firmą produkującą zegarki „dla każdego”. Oferuje bardzo tanie zegarki mechaniczne i kwarcowe. Jest Linia Three Stars – dzięki której można bardzo tanio zostać posiadaczem mechanicznego zegarka z automatycznym naciągiem. Następnie jest wiele innych modeli w różnych stylach. Eleganckie, diver’y, casualowe z różnymi komplikacjami konstrukcji, szczególnie, z lubianym wskazaniem rezerwy chodu. Dla oczekujących trochę więcej jest przeznaczona linia Orient Star, w której mamy do czynienia z większą precyzją wykonania. Na rynek japoński, dostarczane są jeszcze zegarki, z serii Orient Star Royal i Royal Orient. Niestety nie oferowane u nas.
Co ważne, również jak Seiko – Orient produkuje samodzielnie wszelkie części i elementy wykorzystywane do tworzenia swoich zegarków. Także mechanizmy są własnej produkcji i konstrukcji. Od 2001 roku Orient Watch jest w Grupie Seiko. Pieczę nad Orient objęła spółka córka Grupy Seiko – Seiko Epson.
Ja jestem zdania, iż każdy zegarkomaniak powinien w kolekcji mieć choć jeden zegarek marki Orient.
Do tej pory posiadałem trzecią generację „patelni”, Orienta CEM7500 zwanego "Big Mako", FET0N002K0 nazywanego Defender oraz FER2400CN0 Bambino. Zawsze pełne zadowolenie, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę przystępna cenę. Wyjątkowo przystępną.
Niedawno skusiłem się na trochę bardziej zaawansowany model tego producenta:
ORIENT Multi-Eyes Power Reserve Automatic
To FEZ08003W. O dziwo nie posiadający swojej zwyczajowej nazwy. Po prostu Orient + nr referencyjny. Zegarek sprawia świetne wrażenie. Nie tylko na pierwszy rzut.
Dane techniczne
Koperta: stalowa
Średnica: 42 mm bez koronki
Wysokość: 48,5 mm
Grubość: 11,35 mm
Szerokość między uszami: 22 mm
Wodoodporność: do 50 m
Bransoleta: stalowa z pełnych ogniw
Szkło: szafirowe
Mechanizm: z automatycznym naciągiem, kaliber 46J53 – własnej produkcji
23 kamienie łożyskujące
Deklarowana dokładność od +25 do -15 sekund na dobę
Wskaźnik rezerwy naciągu
Wskazówkowe oznaczenie dnia miesiąca
Mała sekunda
Rezerwa chodu – 40 godzin
Zegarek, jak pisałem, robi doskonałe wrażenie.
Można powiedzieć, że wygląda na dużo droższy niż jest, a cenę ma przystępną. Widziałem go wycenionego w jednym ze sklepów na ponad 1 800 zł. Nietrudno jednak kupić go taniej.
Koperta
Koperta ma powierzchnie polerowane jak i szczotkowane.
Luneta jest w całości polerowana i nie stanowi całości z kopertą. Jest wciskana jako odrębny element. Przy krawędzi lunety jest ok. 0,5 milimetrowy uskok. Boki koperty oraz górna powierzchnia uszu są szczotkowane. Pozwala to zamaskować mikroryski powstające nawet od mankietu koszuli – które są za to dość szybko widoczne na lustrzanej lunecie.
Polerowana na „lustro” jest także skośna cześć na uszach i przy dekielku, oraz powierzchnia między uszami. Należy w tym miejscu przyznać, że często zaniedbywana w tańszych zegarkach, u Orienta w tym modelu powierzchnia między uszami jest potraktowana jak reszta zegarka.
Po założeniu paska, nie będzie czego się wstydzić.
Niestety – przejścia między powierzchniami szczotkowanymi a polerowanymi nie są tak wyraźne, ostre jak w droższych zegarkach. Nie ma tej radości z oglądania koperty.
Jest po prostu przyzwoicie, ale zgodnie ze standardem jaki oferują inni na tym poziomie cenowym.
Nic ponad to.
Szkło jest szafirowe, płaskie.
W opisie producenta nie ma wzmianki o powłoce antyrefleksyjnej i zapewne jej nie ma.
Bardzo ciekawe jest to co widzimy pod szkłem.
Tarcza
Tarcza jest koloru jasno srebrnego.
W wielu położeniach wygląda jak biała. Tarcza ma drobny, ale widoczny szlif zwany słonecznym – od promieniście rozchodzących się od środka do krawędzi linii szlifu. Zapewnia to „grę” cieni, światła – bardzo ciekawy efekt – który widać na zamieszczonych zdjęciach.
Czasem nawet można odnieść wrażenie, że tarcza jest perłowa.
Na tarczy „dzieje się” - oprócz tego, co opisałem - jeszcze bardzo wiele. Jest tam logo, na godzinie trzeciej jako nazwa Orient i logo graficzne - żartobliwie zwane zwierzyńcem, peugeotami itp.
Są to zapewne lwy, które podtrzymują tarczę ze stylizowaną literą O.
Sam nie jestem miłośnikiem tego logo, ale nie razi. Orient na niektóre rynki oferuje modele bez owego „zwierzyńca”. Poza tym jest napis automatic, i symbol dwóch kryształków oznaczający u Orienta, iż mamy do czynienia ze szkłem szafirowym.
Między tarczą a szkłem znajduje się pierścień w kremowym kolorze z naniesioną podziałką minutową. Kropki nad indeksami godzinowymi są wypełnione materiałem luminescencyjnym.
Indeksy godzinowe są metalowe.
Mają wyraźne trzy wymiary i są nakładane.
Skośne boczne powierzchnie są polerowane, a wierzch indeksu jest szczotkowany. Kolor szary metaliczny – jakby tytanowy. Indeksy nałożone bardzo precyzyjnie – robią świetne wrażenie na tarczy.
Pod godziną dwunastą umieszczono wskaźnik rezerwy chodu.
Podstawa z podziałką wykonana w takim stylu jak indeksy, półkolista skalowana od 40 do 0. Mała wskazówka pokazująca stan naciągu jest w takim samym kolorze i wypełniona jest substancją luminescencyjną.
Na wysokości godziny dziewiątej mamy subtarczę, lekko zagłębioną z giloszowanymi okręgami, na której wskazana jest data jako dzień miesiąca. Małą prostą wskazówką w kolorze indeksów. Nad godziną szóstą znajduje się sekundnik, w tak samo przygotowanej subtarczy i z taką samą wskazówką.
Wskazówki godzinowa i minutowa są minimalne zagięte wzdłuż osi środkowej. Widać zaznaczoną krawędź. Są wypełnione masą świecącą. Ich kolor wydaje się być odrobinę ciemniejszy niż małych wskazówek czy indeksów – ale może to wynikać z większej widocznej polerownej powierzchni i być złudzeniem optycznym.
Całość tarczy jest wiec bardzo bogata. Niektórzy mogą uznać, że tego dobra jest nadmiar, że jest przekombinowana. Mi podoba się ten układ, lubię też chronografy, czyli zegarki z komplikacją konstrukcji w formie stopera, a tam „dzieje się” zwykle równie wiele na tarczy.
Nie mniej – całość nie powoduje trudności w odczycie.
Wskazówki godzinowa i minutowa są na tyle wyraźne, dominujące, że czas jest jakby od razu widoczny. Mimo natłoku wskazań i informacji – narzuca się.
Koronka jest mała, trochę nijaka, na godzinie trzeciej.
Nie przeszkadza, nie psuje wyglądu, ale tez zupełnie nic nie wnosi.
Mogła by chociaż mieć naniesione logo.
Dekiel jest bardzo prosty. To płaska polerowana w całości powierzchnia ustawiona pod niewielkim kątem z zamieszczonymi poprzez laserowe grawerowanie podstawowymi informacjami. Orient jak wielu producentów uległ chęci udostępnienia widoku mechanizmu w tanim zegarku.
Być może dla wielu osób, nie mogących z przyczyn finansowych obcować na co dzień z wielkim zegarmistrzostwem – jest to jakaś namiastka.
Można przecież spojrzeć na precyzyjny mechanizm.
Ale nie wiem czy to dobry pomysł. Z drugiej strony nie jest tak źle.
Mechanizm
Wahnik ma całkiem dobrze naniesione pasy genewskie, nie tak topornie jak np. w chińskich mechanizmach. Wygrawerowana jest nazwa i logo Orient.
Bardzo porządnie wykonany i głęboki grawer wypełniony lakierem. Wahnik wygląda całkiem dobrze. Reszta już mniej. W prawdzie widoczne płyty są zdobione poprzez kołkowanie, czy też perełkowanie – ale w niezbyt spektakularny sposób.
Mimo to, jest to chyba sporo ciekawszy widok, niż także pokazywane przez producentów mechanizmy Seiko 7sxx, 4rxx, mechanizmy NHxx, czy nawet 6rxx.
Jest lepiej niż w Claro888, czy podstawowo wykończonych ETA. Także popularne chińskie mechanizmy wyglądają lepiej tylko dla lubiących wygląd efekciarski, a nie efektowny.
Reasumując, żadem porywający widok, ale nie ma dramatu.
Z zastosowanych komplikacji zegarmistrzowskich, jak pisałem, mamy małą sekundę, nietypowo rozwiązane wskazanie daty oraz rezerwę chodu.
Jako zegarkomaniacy lubimy to przecież.
Tym bardziej, że wiemy ile takie wskazanie rezerwy „kosztuje” finalnie w zegarku Seiko czy tym bardziej w zegarkach szwajcarskich.
Jednak – są i braki.
Nie ma udogodnień będących niemal normą w popularnych zegarkach. Chodzi mi o możliwość dokręcania koronką i funkcję stop sekundy ułatwiającą dokładne ustawienie zegarka. Tego nie ma.
Ale, zegarek osiąga maksymalny naciąg niewiarygodnie szybko. Założony ze wskazaniem rezerwy niemal na 0 – po 3 godzinach noszenia w warunkach pracy biurowej wskazywał już pełny naciąg i 40 godzinną rezerwę.
To zgodne z rzeczywistością, gdyż przy takim wskazaniu odłożony po 38 godzinach wskazywał rezerwę niewiele ponad 0 i nadal chodził oczywiście.
A dokładność….. mój egzemplarz po 8 dniach od ustawienia ma odchyłkę 28 sekund na plus, czyli ok. +3,5 sekundy na dobę – więc za często nie będzie musiał być ustawiany. Jak dla mnie cofnięcie o minutę raz na dwa tygodnie jest całkiem do zaakceptowania.
Bransoleta
Stalowa, oczywiście z pełnych ogniw o grubości doskonale dobranej do gabarytów zegarka. Niestety zakończona blaszanymi maskownicami. Pamiętam jak podobne w modelu Big Mako denerwująco dzwoniły…
Zapięcie szczotkowane z wygrawerowanym logo producenta, zwalniane bocznymi przyciskami. Boki zapięcia jak i boki całej bransolety są polerowane.
Ale jest jeden „smaczek”.
Cała górna powierzchnia bransolety, prócz krawędzi środkowych ogniw, jest szczotkowana. Te krawędzie są polerowane. Ale tym smaczkiem nie jest samo polerowanie, a to, że to nie krawędzie, a zupełnie osobny element ogniwa. Każde środkowe ogniwo składa się z trzech części.
To niespotykane w tym przedziale cenowym. Skracanie jest możliwe przez wyjęcie ogniw, mocowanych na wciskane piny. Łatwizna !
Po dopasowaniu bransolety i założeniu zegarka stało się to czego się obawiałem.
Zegarek „dzwonił” przy każdym ruchu ręką.
Tak jak myślałem, maskownice – jednak nie, okazało się, że to nie maskownice. Dzwoniło zapięcie. Po pierwsze luz na mocowaniu jednego z końców bransolety, i luz w mechanizmie zapięcia. Minuta z precyzyjnymi szczypcami – i jest cicho.
Nie mniej – niewielkie staranie ze strony producenta i żadnego problemu by nie było.
Oczywiście nie ma to raczej wpływu na ogólny odbiór zegarka.
Podsumowanie - ORIENT Multi-Eyes Power Reserve Automatic
ORIENT Multi-Eyes Power Reserve Automatic zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie.
Myślę, że szybko mi się nie znudzi.
Ma wielkość dostosowaną do moich oczekiwań (no może 1 mm by się przydał ;) ), jego charakter i niewielka grubość pozwalają użyć go nawet do oficjalnego stroju.
Jest to jednak doskonały casualowy zegarek na co dzień.
Świetnie się prezentuje, ma odporne na zarysowania szkło. Można go nosić na bransolecie. Świetnie wygląda na paskach. Dopełnieniem byłoby gdyby pomyślano o wodoodporności na poziomie chociaż 100 m, czyli 10 Bar, po to by nie martwić się kiedy zapomnieliśmy zmienić czasomierz idąc na basen, plażę.
Jednak zachlapanie, nawet ulewa nie powinny być mu straszne.
Myślę, że basen też nie zaszkodzi bez nurkowania – ale na własne ryzyko.
Za ok. 1 800 złotych w Polsce, czy ok. 300 euro np. w Niemczech, możemy mieć całkiem fajny czasomierz mechaniczny. Ciekawe komplikacje konstrukcji mechanizmu, szafirowe szkło, mechanizm „in-house”.
Dobrze – choć nie tak precyzyjnie jak w droższych zegarkach - obrobiona koperta.
Do tego legendarna trwałość i przyzwoita precyzja chodu.
Mnie to przekonuje.
Autor: Adrian Szewczyk
0 Komentarzy
Średnia 0.00