Epos to firma zegarmistrzowska relatywnie niewielka i mająca w porównaniu do wielu konkurentów znacznie krótszą historię. Nie jest to też marka bardzo szeroko znana, co dla wielu miłośników zegarków jest dużą zaletą. Jednak w naszym kraju firma ta zaskarbiła sobie już rzeszę wiernych fanów, a tym samym mocno ugruntowała swoją obecność. Powstały specjalne edycje zegarków przygotowane na nasz polski rynek, a w promocji marki biorą udział znane, polskie osobistości. Równocześnie Epos wspiera młode talenty, jak chociażby Gosię Rdest, która jest świetnym kierowcą wyścigowym. Także życzliwe podejście nie jest bez znaczenia dla wizerunku.
Korzenie marki Epos sięgają lat 20. XX wieku. W 1925 roku James Aubert założył firmę zegarmistrzowską James Aubert SA w Vallée de Joux, czyli miejscu, w którym kolebkę swoją ma wielu zegarmistrzowskich tuzów. Człowiek ten zdobył duże doświadczenie w dziedzinie zegarmistrzostwa, ale moim zdaniem jego głównym przymiotem, przekładającym się na rozwój, było ogromne zamiłowanie do mikromechaniki.
Aubert był współtwórcą bardzo cenionego mechanizmu Landeron 48. Następnie za sterami rozwijającego się ciągle producenta stanął siostrzeniec założyciela - Jean Aubert wraz Jeanem Fillonem, zięciem Jamesa Auberta. Razem stojąc za sterami przedsiębiorstwa przez wiele lat sprawili, że EPOS stał się rozpoznawalną i cenioną marką. Producentem, który może poszczycić się wieloma innowacjami i wkładem w branżę.
Wtedy to powstawały projekty takie, jak własne komplikacje konstrukcji mechanizmów: tzw. „Jumping hour”, mechanizm z rozbudowaną datą, mechanizmy posiadające funkcję wskazań fazy Księżyca czy też wskaźnik rezerwy chodu. Dzisiaj marka Epos kojarzy się z nowoczesnym podejściem do techniki i technologii w zegarmistrzostwie, a także ciekawymi pomysłami, co obrazuje np. opisywany i testowany przez nas model Verso z odwróconym mechanizmem.
Ważne jest także to, i cieszy mnie to niezmiernie, że Epos zalicza się do grona tych marek zegarkowych, która oferuje wyłącznie zegarki z mechanicznymi „sercami”. Po okresie, kiedy firmą zarządzał Peter Hofer wspierany przez Jeana Filona, obecnie firma ma znów rodzinnych charakter i należy do Ursuli Foster i jej małżonka Tmadiego Chonge. Prowadzona jest także z dużym zaangażowaniem innych członków rodziny.
W niniejszej recenzji zaprezentuję model, który miał swoją premierę podczas targów w Bazylei w 2018 roku. Pisaliśmy o nim w kwietniu ubiegłego roku, prezentując go jako jedną z ciekawszych nowości, które zadebiutowały podczas tego wielkiego zegarkowego święta.
Nasza redakcyjna koleżanka Marzena pisała wtedy: „Epos udowadnia kontrowersyjną tezę, że... rozmiar ma znaczenie! Wszystko za sprawą ekskluzywnej nowości zaprezentowanej podczas tegorocznych targów Baselworld - modelu 3440 Big Moon. To czasomierz, który jest rozszerzeniem kolekcji EPOS Oeuvre D’art i stanowi siódmego członka tej artystycznej rodziny”.
Rozmiar oczywiście odnosi się do wielkości wizerunku Księżyca, prezentowanego we wskazaniu jego faz, będącego jedną z efektowniejszych komplikacji konstrukcji mechanizmu zegarkowego. Rozmiar ten jest znacząco większy niż w modelu będącym niejako podstawą inspiracji do wykreowania wizerunku modelu 3440 Oeuvre D`art Big Moon, jakim był wcześniejszy zegarek Epos 3391 Blue Stars z kolekcji Emotion.
Mając już wcześniej do czynienia z wieloma zegarkami marki Epos, ten model, który gości na naszym redakcyjnym stole potwierdza kolejny raz opinię dotyczącą wysokiej jakości wykonania. Mimo tylko jednego sposobu obróbki koperty, jakim jest polerowanie, i tak od razu w oczy rzuca się wysoka precyzja wykonania i dbałość o szczegóły.
Zawsze łatwiej to stwierdzić, kiedy koperta zegarka ma też inne sposoby wykończenia, wtedy to miejsca styku różnych ich rodzajów dobitnie pokazują jak producent podchodzi do tego zagadnienia. Tutaj mimo to widzimy bardzo wyraźne i precyzyjnie poprowadzone, ostre krawędzie, a polerowane powierzchnie prezentują bardzo wysoki poziom wykonania. To musi się podobać i robić wrażenie. Takie detale właśnie powodują mityczny efekt „wow” po odpakowaniu zegarka.
Moje osobiste pozytywne podejście do tej szwajcarskiej firmy, oraz to świetne pierwsze wrażenie jakie robi recenzowany model, już na starcie dają swego rodzaju zapas sympatii. Czy zostanie on utrzymany po bliższym poznaniu się z kolejnym zegarkiem Epos, czy nieco stopnieje?
Przekonajmy się wspólnie.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że z tym modelem nie miałem do czynienia na żywo wcześniej, a zdjęcia i materiały prasowe, które oglądałem, nie specjalnie robiły na mnie wrażenie. Sam prezentowany zegarek też szybszego bicia serca nie wzbudzał. Jak się pewnie domyślacie po wywodach na temat efektu „wow”, Epos 3440 Oeuvre D`art Big Moon to jeden z tych zegarków, który na żywo robi zdecydowanie lepsze wrażenie niż na zdjęciach.
Innymi słowy trudno jego wizerunkiem oddać to, co obserwujemy na żywo, trzymając go w dłoni. Starałem się na swoich zdjęciach pokazać go jak najlepiej, ale nadal uważam, że nic nie zastąpi osobistego obcowania z nim.
Postaram się zaprezentować zegarek obiektywnie, a wnioski zostawiam Czytelnikom.
Zacznę od opisu koperty, o której było już kilka słów wcześniej. Koperta modelu 3440 Oeuvre D`art Big Moon jest klasycznie okrągła, ale za sprawą wspominanych ostrych krawędzi, niewyoblonych powierzchni, sprawia także wrażenie bardzo nowoczesnej. To takie - w moim odczuciu - połączenie klasyki z nowoczesnością, które bywa ryzykowne, ale w tym wypadku doskonale się udało.
Średnica na poziomie 42 mm bez koronki, 11 mm grubości i 48 mm wysokości od ucha do ucha to wymiary pozwalające nazwać go zegarkiem uniwersalnym pod tym względem, ale także dające nadzieję na wygodę użytkowania. Średnica uznawana często za „złoty standard” i prostopadle wyprowadzone proste oraz wąskie uszy dające wraz z kopertą nieprzesadzony rozmiar od ucha do ucha powodują, że poza osobami o szerszych nadgarstkach, także te dysponujące szczuplejszymi przegubami powinni czuć się komfortowo.
Uszy widziane z góry jako wąskie, prostokątne z boku rozszerzają się im dalej od koperty. Pozwala to na lepsze dopasowanie do ręki, ale i kojarzy się ze stylem Art Deco. To wszystko przywodzi mi na myśl modernistyczne skojarzenia związane z designem tego zegarka. Prosta i użyteczna forma połączona z subtelnymi detalami odnoszącymi się do typowych cech tej stylistyki oraz klasyczne wzory z nowoczesnym i prostym wykończeniem to zestawienie, które ma wszelkie podstawy by spodobać się szerokiemu gronu. Zachowując jednak nietuzinkowy charakter.
Do koperty dobrano koronkę, jakby z nieco innej rzeczywistości. Jest ona cebulkowata z nacięciami dookoła zbiegającymi się w miejscu, gdzie koronkę przyozdabia wygrawerowana litera E. Mimo to, koronka pasuje do wizerunku zegarka, stanowi pod wizualnym i praktycznym względem wręcz jego atut. Po obu stronach koronki znajdują się dwa tzw. ukryte przyciski. Po drugiej stronie koperty umieszczono kolejne dwa. Służą one do ustawiania wskazań pełnego datownika oraz faz Księżyca.
Zastosowanie tego sposobu regulacji zapewnia brak możliwości przypadkowego przestawienia, bo trzeba użyć specjalnego narzędzia lub choćby wykałaczki. Dodatkowo w widoku od góry, od strony tarczy, czyli takiego z jakim mamy do czynienia najczęściej, tych przycisków w ogóle nie widzimy.
Jak w większości zegarków tak i w tym pierwsze skrzypce gra tarcza, oraz to, co jest na niej jest prezentowane. A „dzieje się” tu sporo. Do naszej redakcji trafił model z tarczą w bardzo atrakcyjnym, granatowym kolorze. Mimo, że przy pierwszym spojrzeniu nie widać na powierzchni tarczy szlifu słonecznego, to promienie światła, szczególnie naturalnego, rozchodzą się po niej pięknie dając taki właśnie efekt. To jednak tylko dodatek do dania głównego.
Wspominałem o inspiracji modelem Blue Stars. Przejawia się ona nietypowym sposobem ułożenia wskazań kalendarza. Tarcza ma na swojej powierzchni wytłoczenia. Pierwsze z nich tworzy pierścień, który oddziela obszar na którym nadrukowano podziałkę datownika od centralnej części. W zagłębieniu powstałym przez to wytłoczenie umieszczono nakładane, niewielkie indeksy godzinowe z wypełnieniem białą masą luminescencyjną oraz pomiędzy nimi nadrukowano podziałkę minutową. Tak indeksy jak i podziałka są poprowadzone od krawędzi do krawędzi, wypełniając całą szerokość zagłębienia. Na wewnętrznej części cyferblatu wytłoczono trzy łuki o takiej samej szerokości jak opisywany pierścień. Są one ułożone nieco skośnie do siebie, tworząc jakby wizualizację części orbit, po których krążą ciała niebieskie.
To chyba właściwe skojarzenia, bo na orbicie najbardziej zewnętrznej, w miejscu położonym nieco pod godziną pierwszą, widzimy umiejscowiony wizerunek Księżyca. Dokładnie jest to właśnie miejsce, w którym umieszczono wskazanie faz Księżyca. Gdy pokazuje on pełnię widzimy wizerunek naszego satelity wraz z zarysami konturów mających przedstawiać faktyczny układ jego powierzchni. Widziałem już większe wskaźniki faz, ale określenie Big Moon w nazwie tego modelu ma swoje podstawy, bo w porównaniu do wspominanego modelu Blue Stars wskazanie faz Księżyca nie tylko trafiło na bardziej eksponowane miejsce, to jest zdecydowanie większe.
Kolejny zarys orbity to miejsce na którym pomiędzy osią wskazówek a godziną 4.30 wycięto okienko ze wskazaniem dnia tygodnia. Kolejne łukowate zagłębienie to miejsce gdzie umieszczono okienko wskazujące miesiące. Oddalone jest ono bardziej niż to z dniami tygodnia od środka, a zdecydowanie bliżej położone jest pierścienia z indeksami, na wysokości mniej więcej godziny 8.30.
Oba okienka są ułożone pod kątem do osi tarczy, różnym wobec siebie. To daje początkowy obraz ułożenia jakby nieco chaotycznego, ale w konsekwencji pozostałych zabiegów wszystko staje się spójne i pasuje do siebie. Te pozostałe zabiegi to niejako porozrzucane w przestrzeniach pomiędzy „orbitami” symbole gwiazdej i punkty imitujące rozgwieżdżone niebo, tworzące z pozostałymi elementami wizerunek nocnego nieboskłonu.
Gwiazdki i punkty naniesione są za pomocą białej masy luminescencyjnej. Także wizerunek Księżyca powstał za pomocą tej samej techniki. Zamieszczone zdjęcia pokazują jak spektakularny efekt w ciemności tworzą te elementy po naświetleniu, jednak na żywo sprawa to jeszcze więcej frajdy.
Oczywiście klasyczne wskazówki w stylu dauphine także wypełnione są masą świecąca współgrając w odczycie z indeksami. Jak wspomniałem, masa ma kolor biały, jednak w ciemności emituje ona dość intensywne, błękitne światło.
Zegarek ten poza wskazówkami prezentującymi aktualny czas, czyli godzinową, minutową i sekundową, posiada jeszcze czwarte ramię. Wskazówka ta zakończona jest półksiężycem, który od dołu obejmuje oznaczenia cyfrowe dni tygodnia umieszczone na zewnętrznej krawędzi tarczy, o których pisałem na początku jej omawiania. Oczywiście chroniące tarczę szkło jest wykonane z szafiru i ma nałożoną wewnętrzną powłokę antyrefleksyjną.
Moim zdaniem szafir powinien być nieco zaoblony, co lepiej pasowałoby do „astronomicznej” koncepcji zegarka. Zdecydowano się jednak na szkło płaskie.
Mimo wielu wskazań, mimo wielu zabiegów stylistycznych czas odczytujemy na tym zegarku szybko i w sposób łatwy. Nieco więcej czasu wymaga „ogarnięcie” pełnych wskazań daty, ale za to kompozycja w powiązaniu z całą resztą wynagradza tę drobną, w zasadzie nieistotną niedogodność. Mogę nawet stwierdzić, że takie ułożenie w „artystycznym” nieładzie ma swój urok i jest atrakcyjne. Myślę, że zadowala o wiele bardziej niż „grzecznie” poukładany, wzorcowy zegarkowy cyferblat. I to pewnie jest tajemnica sukcesu tego zegarka, jak i jego poprzednika Blue Stars o zbliżonej koncepcji.
Od strony dekla napotkamy widok, który już na starcie ma bardzo trudną pozycję, gdyby chciał przebić to, co widzimy od frontu zegarka. Wiadomo, że przebicie gwiaździstego nieba nie będzie możliwe, ale to nie oznacza, że jest źle. Wręcz przeciwnie.
Polerowany dekiel zegarka jest przykręcany do koperty czterema śrubkami. W obszarach pomiędzy nimi wygrawerowano podstawowe informacje o tym modelu. To skośna część dekla. Warto zauważyć, że koperta w miejscu mocowania dekla także jest ułożona skośnie, co powoduje stan w którym boczna jej linia jest relatywnie wąska, a to optycznie spłaszcza nam zegarek, którego grubość i tak jest niewielka, jak na zastosowaną liczbę wskazań.
Na centralnej, płaskiej powierzchni dekla zastosowano przeszklenie, przez które widać mechanizm. To co możemy obserwować to bazowa jednostka firmy ETA o oznaczeniu 2892. Mamy więc do czynienia ze sprawdzonym i bardzo cenionym mechanizmem z automatycznym naciągiem sprężyny, który łożyskowany jest na 21 kamieniach, pracuje z częstotliwością 28 800 wahnięć balansu na godzinę i jest znany z bardzo dobrych parametrów pracy.
W opcji zastosowanej w tym zegarku mechanizm jest pięknie przyozdobiony. Na wahniku i widocznych płytach jest precyzyjne, zapewniające piękny połysk perełkowanie, a niżej położone krawędzie płyt są radełkowane i polerowane, przez co mechanizm wydaje się pełny blasku.
Wahnik dodatkowo przyozdobiony jest grawerem w postaci nazwy firmy. To elementy, które są widoczne, jednak ważnym elementem, który odpowiada za spektakl wskazań na tarczy jest dodatkowy, manufakturowy moduł wskazań pełnego kalendarza i wskazań faz Księżyca opracowany na potrzeby tego konkretnego modelu w firmie Epos.
Model 3440 Oeuvre D`art Big Moon, który miałem przyjemność testować, dostarczany jest na czarnym, skórzanym pasku wysokiej jakości, zapinanym na składaną klamrę typu „motylek”. Ona także jest odpowiednio dopieszczona. Część widoczna po zapięciu zdobi logo marki, a po rozłożeniu widać jej elementy, które pokryte są szlifem w postaci perłowania.
Pewnie nikt by się nie pogniewał, gdyby pasek wykonany był ze skóry egzotycznej.
Zegarek ten, mimo niespecjalnie stonowanej tarczy, można uznać za dość elegancki. Jego „żywiołem” zapewne będzie codzienne użytkowanie, w niezbyt ekstremalnych warunkach, typu praca biurowa, czy też czas wolny .
Wodoodporność do 50 metrów zapewnia wystarczający poziom bezpieczeństwa. Zegarek na testy miałem dość krótko. Mimo to postarałem się by ocenić precyzję chodu – pod tym względem jest nieźle. Przyśpieszył jedynie około 4 sekundy w ciągu doby. Tak krótki czas testowania i zupełnie nowy zegarek to nie jest podstawa do miarodajnej oceny, ale daje nadzieje, że powinno być całkiem dobrze także pod względem dokładności chodu.
Zegarek wyceniono na kwotę około 9 000 złotych, co jest dla wielu miłośników kwotą niebagatelną. Cenę uzasadnia wysoka jakość wykonania, zastosowane komplikacje konstrukcji mechanizmu, a także wyjątkowość zapewniona nietypowymi rozwiązaniami i swego rodzaju niszowością marki.
Plusy (+) | Minusy (-) |
+ niepowtarzalna kompozycja wskazań na tarczy | - szkło choćby minimalnie wypukłe (uwaga subiektywna) |
+ wysoka jakość wykonania | - pasek ze skóry egzotycznej byłby dodatkowym atutem |
+ własny moduł wskazań pełnego kalendarza i faz Księżyca | |
+ atrakcyjna cena w relacji do oferowanych funkcji | |
+ świetny wygląd także w ciemności |
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące marki Epos znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki tu – EPOS
Adrian Szewczyk