Grand Seiko – japońska marka zegarków, której powstanie przypada na rok 1960, w którym to zadebiutowała jako ekskluzywna linia marki Seiko. Jej zadaniem było wyniesienie japońskiej manufaktury na poziom, który uprawniał ją do zaistnienia w zegarkowym światku, jako producenta dóbr najwyższej próby, a nawet więcej – pod nazwą Grand Seiko kryć się miały najlepsze zegarki na świecie, z którymi żaden inny producent nie mógłby konkurować. Te ambicje odnalazły swoje metaforyczne odbicie w postaci logotypu w kształcie ryczącego lwa.
Tak, jak lew jest uznawany za króla zwierząt i jest również symbolem zwycięstwa, tak zegarki z linii Grand Seiko miały górować nad konkurencją. Historia, jak i sam rynek przypisały jednak Grand Seiko nieco inną pozycję i chociaż niezaprzeczalnie w wielu aspektach zegarki sygnowane tą nazwą górują nad swoją bezpośrednią konkurencją, to jednak nie jest to konkurencja w postaci firm wymienianych jednym tchem, jako najznamienitsze manufaktury świata zegarmistrzowskiego.
Od początku przykuwał moją uwagę
Grand Seiko, które od 2017 roku funkcjonuje już nie jako linia Seiko, a wyodrębniona, samodzielna marka obecnie zestawiana jest jako konkurent firm okupujących półki, na których usytuowane są chociażby Omega czy Rolex.
Tym samym udało się japońskiemu producentowi stworzyć produkt konkurujący z jednymi z najbardziej rozpoznawalnych znaków towarowych na rynku zegarków luksusowych. Chociaż Grand Seiko nie jest marką zakorzenioną w świadomości konsumenckiej, to jednak z roku na rok przybywa jej sympatyków, a zegarki zyskują coraz większą część rynku, zarówno w kontekście sprzedaży zegarków nowych, jak i używanych. Duży wpływ na to mają pochlebne oceny samych użytkowników, z którymi możemy spotkać się czy to na forach i grupach tematycznych, czy to w recenzjach pojawiających się na łamach kanałów na platformie YouTube, jak również w recenzjach publikowanych na łamach profesjonalnych portali branżowych.
Do takiej właśnie recenzji serdecznie Was zapraszam, Drodzy Czytelnicy. Do subiektywnej recenzji pisanej z perspektywy półrocznego użytkowania modelu Grand Seiko skrywającego się pod nr referencyjnym SBGN005.
Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005 to zegarek, który przykuwał moją uwagę od samego początku, gdy pojawił się na rynku, a było to w roku 2018. Marka Grand Seiko wypuściła wówczas obok niego kilka innych referencji wyposażonych w nowy, kwarcowy mechanizm z rodziny 9F.
Nowością było zaimplementowanie przez Grand Seiko w kwarcowym mechanizmie dodatkowej funkcji w postaci wskazania drugiej strefy czasowej GMT.
Z mojej perspektywy, osoby którą nierzadko ciężko wyciągnąć z jednego końca Krakowa na drugi, GMT jest komplikacją całkowicie… zbędną. Co zatem sprawiło, że zdecydowałem się na zakup zegarka wyposażonego w tę funkcję? Odpowiedź należy do tych z gatunku najprostszych – zegarek po prostu mi się bardzo spodobał.
Zegarki z dodatkową funkcją GMT – kiedyś i dziś
Skoro Grand Seiko SBGN005 to zegarek z dodatkową funkcją wskazania czasu w drugiej strefie czasowej, to jego recenzję warto rozpocząć od historycznego rysu tej komplikacji konstrukcji mechanizmu, w którą został wyposażony.
GMT to skrót od Greenwich Mean Time. Greenwich to dzielnica Londynu we wschodniej części miasta. Przebiega przez nią południk zerowy. Czas w Greenwich został uznany w 1884 roku za podstawę do obliczania standardowego czasu na świecie, po tym, jak kula ziemska została podzielona na 24 strefy czasowe.
Jak już wiemy, pod skrótem GMT kryje się dodatkowa funkcja w zegarkach wyposażonych najczęściej w dodatkową wskazówkę godzinową czy też dedykowany pierścień, dzięki którym można ustawić i odczytać aktualny czas co najmniej w drugiej strefie. Funkcja ta wyewoluowała z bardziej wyrafinowanej i skomplikowanej formy wskazania czasu w tzw. World Timerach, czyli zegarkach, które na tarczy lub na pierścieniu mają umieszczone nazwy miast znajdujących się we wszystkich dwudziestuczterech strefach czasowych świata.
Pierwszy zegarek typu World Timer pojawił się w 1937 roku i został stworzony na zamówienie firmy Patek Philippe przez genewskiego zegarmistrza Louisa Cottiera.
Kiedy myślimy o zegarku z funkcją GMT, najpewniej zdecydowanej większości z nas przed oczami pojawi się Rolex GMT Master. Nic w tym dziwnego. Marka Rolex tym modelem stworzyła kanon zegarka z możliwością śledzenia czasu w więcej niż jednej strefie czasowej. Obrotowy pierścień z naniesioną podziałką dwudziestoczterogodzinną i dodatkowa wskazówka godzinowa to elementy, które nieodłącznie kojarzą się dziś z zegarkiem, który pierwotnie powstał w roku 1954 na zlecenie amerykańskich linii lotniczych Pan American Airlines.
Wszystko za sprawą pewnego listu
Niewątpliwie GMT Master to legenda, jednakże to nie Rolex, jako pierwszy opracował zegarek dedykowany pilotom, na którym można było śledzić czas w drugiej strefie. Firmą, która uczyniła to jako pierwsza, była mała, niszowa marka Glycine, a wszystko to za sprawą pewnego listu.
Latem 1953 roku Samuel Glur, kierownik sprzedaży Glycine, odbył podróż służbową po Azji Południowo-Wschodniej i kontynentach indyjskich. Przybył z Bangkoku do Kalkuty i 14 lipca 1953 napisał list do Charlesa Hertiga, właściciela Glycine Watch Company. Jego pięciostronnicowy list był sprawozdaniem ze sprzedaży, działalności oraz zawierał informacje zwrotne od klientów.
Podczas lotu z Bangkoku do Kalkuty w samolocie typu DC4 Thai Airways Glurowi udało się podróżować w kokpicie. Siedział na miejscu pierwszego oficera obok kapitana Cheda Browna, z którym rozmawiał o zegarkach. Kapitan Brown powiedział mu, że nie ma zegarka, który spełniałby potrzeby pilotów i podzielił się pewnymi sugestiami, co do tego, jak taki zegarek powinien wyglądać.
Samuel Glur odnotował opinię kapitana, że zegarek:
- powinien być wodoodporny, automatyczny i powinien posiadać kalendarz
- tarcza powinna być podzielona na 24 godziny
- wskazówka godzinowa powinna obracać się o 360 stopni raz na 24 godziny
- wskazówka minutowa powinna obracać się o 360 stopni raz na 60 minut
- sekundnik powinien obracać się o 360 stopni raz na 60 sekund
- zewnętrzny, obrotowy bezel powinien być podzielony na 24 jednostki godzinowe
Dzięki temu listowi i zawartym w nim sugestiom kapitana Browna narodził się model zegarka Airman, który stał się niekwestionowanym hitem na rynku amerykańskim, głównie wśród jednostek wojskowych.
W latach 50. XX wieku nie tylko marki Glycine i Rolex walczyły o zdobycie rynku za sprawą zegarków naręcznych, oferujących możliwość sprawdzenia aktualnej godziny w innej, niż lokalna strefie czasowej. Pojawiały się ciekawe rozwiązania, patenty i oczywiście zegarki. Można powiedzieć, że w zasadzie cały wyścig w zakresie tworzenia zegarków GMT opierał się na wykorzystywaniu pomysłów innych producentów. Wystarczy przytoczyć patent z roku 1945 należący do marki Gigantic Watch Co., który zakładał podzielenie tarczy na 24 jednostki godzinowe przedstawione w zapisie dwunastogodzinnym – tarcza była podzielona na dwie strefy dwunastogodzinne ze wskazaniem dzień/noc, by zdać sobie sprawę z tego, że w zasadzie takie samo rozwiązanie wykorzystała marka Glycine w jednej z wariacji modelu Airman dzieląc obrotowy bezel na dwie strefy dwunastogodzinne.
Wróćmy jeszcze na chwilę do przytoczonego wcześniej listu.
W jego ostatnim akapicie możemy przeczytać, że kapitan Brown narzeka na zegarek marki Tissot, twierdząc, że nie jest to zegarek dobry do pracy dla pilota. Chodzi o model Navigator, który również zadebiutował w 1953 roku. Navigator nr ref. 4002-1 posiadał odbojowy mechanizm „in-house” kaliber 28.5N-21T. Zegarek ten wskazywał czas lokalny w trybie dwunastogodzinnym za pomocą wskazówek oraz w trybie dwudziestoczterogodzinnym dla obrotowego dysku z nazwami miast znajdujących się w dwudziestuczterech strefach czasowych.
Możemy się domyślać, że wedle kapitana Browna forma wskazania pozostałych stref czasowych w Navigatorze była nieintuicyjna lub po prostu nieczytelna. Być może do takich samych wniosków doszli w marce Rolex i porzucili projekt niemalże tożsamy z tym, co proponowała marka Tissot w swoim zegarku.
Rolex od 1949 roku pracował nad naręcznym zegarkiem wskazującym czas w dwóch trybach – dwunasto i dwudziestoczterogodzinnym. Czas w strefie lokalnej pokazywany miał być w klasycznej formie, natomiast czas dwudziestoczterogodzinny znowuż, tak jak w modelu Tissot, miał być wskazywany za pomocą dysku (patent nr DE828080C). W czasie, gdy Tissot i Rolex pracowały nad swoimi World Timerami, niejaki Robert S. Israel, w roku 1952, przedstawił swój pomysł na wskazanie czasu w drugiej strefie za pomocą dodatkowej wskazówki godzinowej. Pomysł zakładał możliwość operowania drugą wskazówką za pomocą osobnego układu nastawczego. Bardzo prawdopodobne, że koncepcja Israela została zaanektowana przez markę Rolex, co skutkowało porzuceniem idei stworzenia World Timera i opracowaniem formy łączącej rozwiązania marki Glycine z jego pomysłem.
Obecnie większość producentów posiada w swojej ofercie zegarki z funkcją GMT, które bezpośrednio nawiązują swą formą do modelu GMT Master lub innego zegarka marki Rolex, który osiągnął status czasomierza kultowego. Tym zegarkiem jest Rolex Explorer II, a zestawiając go bezpośrednio z omawianym Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005, nie sposób nie zauważyć między nimi podobieństw.
Chociaż marka Grand Seiko dosyć późno stanęła do walki o nadgarstki miłośników podróży, to jednak paradoksalnie własny mechanizm wyposażony w dodatkową funkcję GMT opracowała wcześniej od Rolexa, który z ową komplikacją kojarzy się nierozerwalnie. Ktoś zapyta - jak to możliwe?
Odpowiedź dla wielu może okazać się sporym zaskoczeniem – otóż marka Rolex do 2004 roku nie produkowała własnych mechanizmów, a jedynie korzystała z usług swojego ekskluzywnego podwykonawcy, którego ostatecznie w 2004 roku wykupił.
Grand Seiko natomiast w roku 2002 zaproponowało rynkowi zegarki z komplikacją konstrukcji mechanizmu w postaci wskazania czasu w drugiej strefie czasowej, których mechanicznym sercem był mechanizm z automatycznym naciągiem Grand Seiko kaliber 9S56. Po tym nieco przydługim wprowadzeniu czas najwyższy skupić się nad samym zegarkiem i tym, co oferuje.
Stylistyczna powściągliwość
Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005 to przede wszystkim reprezentant sportowej kolekcji Grand Seiko, który łączy charakterystyczną dla marki stylistyczną powściągliwość ze sprawdzonymi zabiegami nadającymi zegarkom drapieżnej nutki.
Bryła koperty z mocno zaznaczonymi osłonami koronki i stalowa luneta to elementy, które w swym kształcie i stylistyce przywodzą na myśl Explorera II, jednak przyglądając się detalom i temu, jak projektanci poprowadzili linie kształtów poszczególnych elementów widać, że to jednak różne interpretacje tego samego stylu.
Koperta, której średnica wynosi 39 milimetrów nie licząc koronki, została bardzo dobrze wyprofilowana, co w połączeniu z 46 milimetrami wysokości koperty od ucha do ucha oraz nieco ponad 12 milimetrami grubości czyni ją niezwykle wygodną w użytkowaniu. Jeśli chodzi o jej wykończenie, to mamy do czynienie ze zdecydowaną przewagą powierzchni satynowanych przełamanych polerowanymi na lustro frontami uszu, zewnętrznymi krawędziami lunety oraz osłony koronki.
Marka Grand Seiko przyzwyczaiło nas do ekstremalnie wysokiego poziomu polerowania elementów lustrzanych techniką zwaną „Zaratsu”, nic więc dziwnego, że i w opisywanym modelu nie sposób nie docenić kunsztu, z jakim wspomniane wyżej elementy zostały dopieszczone. Przejścia między powierzchniami satynowanymi a polerowanymi są ostre niczym samurajska katana. Samo satynowanie również nie pozostawia wiele do życzenia – szlify są poprowadzone bardzo starannie. Satynowana luneta ozdobiona została grawerowaną i wypełnioną czarną farbą podziałką dwudziestoczterogodzinną, której poziom wykończenia również nie rzuca cienia na jakość wykonania zegarka. Spasowanie koperty z bransoletą nie dostarcza powodów do niezadowolenia, a fakt, że przewiercone na wylot uszy koperty sprawiają, że łatwiej ją zdemontować należy zaliczyć na duży plus.
Sama bransoleta to znowuż nic rewolucyjnego. To kolejna wariacja na bazie dobrze znanego od dekad projektu marki Gay Frères, która dostarczała swoje produkty takim firmom jak Audemars Piguet, Vacheron Constantin, Patek Philippe czy Rolex. Na potrzeby tego ostatniego producenta powstał kultowy format bransolety znany jako Oyster, i właśnie z wariacją owego projektu mamy do czynienia w naszym Grand Seiko.
Bransoleta w zasadzie w całości jest satynowana, a jedynie zewnętrzne krawędzie ogniw zostały ozdobione fazowaniem, które przechodzi w lustrzane powierzchnie na boku ogniw, które są skręcane śrubkami.
Bransoletka na początku obcowania z zegarkiem sprawiała wrażenie nieco zbyt delikatnej, był to jednak efekt użytkowania przeze mnie na co dzień zegarków z masywniejszymi bransoletami. Po pewnym czasie owe wrażenie odeszło w zapomnienie i zostało zastąpione poczuciem względnej wygody.
Żeby jednak zegarek zaczął komfortowo układać się na nadgarstku trzeba najpierw uporać się z zauważalnymi wadami bransolety, albo przynajmniej pójść na pewien kompromis. Niestety bransoleta nie daje nam możliwości regulacji jej długością z pozycji niewielkiej, sygnowanej logiem „GS” klamry, przez co zmuszeni jesteśmy ratować się w jej dopasowaniu „żonglując” ogniwami i dwoma półogniwami, które producent oddaje do naszej dyspozycji. W efekcie może to skutkować tym, że nie każdy osiągnie optymalną dla swojego obwodu nadgarstka długość bransolety, która może okazać się zbyt ciasna lub zbyt luźna.
Na szczęście, w moim przypadku, udało się osiągnąć obwód bransolety, który sprawia, że na brak wygody narzekać nie mogę, chociaż do ideału trochę brakuje.
Muszę w tym miejscu wspomnieć, że samodzielna regulacja bransolety do najprzyjemniejszych nie należy – ogniwa są dosyć wąskie, a śrubki, których średnica główki nie przekracza jednego milimetra nie ułatwiają skręcania i rozkręcania ogniw. Jeśli nie ma się odpowiednich narzędzi, to bez wizyty u zegarmistrza się nie obędzie. Szerokość bransolety, która wynosi dziewiętnaście milimetrów najpewniej nie wzbudzi entuzjazmu wśród osób, które lubią „przebierać” zegarki w paski.
Fantastyczna tarcza
Nim przejdziemy do omawiania następnego elementu, jakim jest tarcza, warto podkreślić, że zarówno koperta jak i bransoleta zegarka po sześciu miesiącach zdobienia mojego nadgarstka w zasadzie nie noszą oznak użytkowania.
Trudno mi się tak zwanym gołym okiem, nieuzbrojonym w lupę, doszukać mikrorys, i to zarówno na powierzchniach satynowanych, jak i tych lustrzanych. Co prawda noszę zegarek z poszanowaniem, jednak przywykłem, że rysy potrafią się pojawiać na zegarkach nawet „od patrzenia”, a te tak zwane „mankietowe”, to nierozłączny element ich użytkowania. Skąd zatem ta odporność na mechaniczne mikro uszkodzenia?
Wszak Grand Seiko produkuje komponenty ze standardowej stali 316L. Mogę się jedynie domyślać, że jest to związane z jedną z dwóch technik stosowanych przy produkcji kopert i bransolet przez tego japońskiego producenta.
Obok produkcji przy użyciu techniki CNC, marka Grand Seiko stosuje również technikę kucia stali na zimno, czyli odkształcania stali w temperaturze pokojowej za pomocą uderzania, czy też wyciskania prasą kształtów z wcześniej przygotowanych matryc. Kucie na zimno umacnia materiał, co wpływa na jego wzrost właściwości wytrzymałościowych, twardość oraz spadek jego właściwości plastycznych. Jest więc bardzo prawdopodobnym, że do produkcji koperty i bransolety omawianego zegarka zastosowano wyżej przytoczoną technikę.
O rysy na szkle również trzeba się postarać, gdyż tarczę, sygnowaną na godzinie dwunastej logiem Grand Seiko, chroni lekko wystające ponad lunetę szkło szafirowe z wewnętrzną powłoką antyrefleksyjną.
O ile uważam, że tarcza w Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005 jest fantastyczna, o tyle śmiem twierdzić, że w wielu przypadkach powłoka antyrefleksyjna potrafi ująć jej wdzięku. Głęboki odcień granatu wzbogacony o szlif słoneczny, pod pewnymi kątami padania światła, za sprawą antyrefleksu zaczyna błądzić pomiędzy odcieniami koloru morskiego, co nie do końca mi odpowiada. Rekompensata przychodzi jednak ze strony wskazówek i indeksów, które nieustannie cieszą me oko, za każdym razem, gdy zerkam na zegarek. Misternie, ręcznie wykańczane indeksy oraz wskazówki, to - obok doskonale wykończonych kopert - znak firmowy Grand Seiko.
W Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005 zastosowano dwa rodzaje kształu indeksów – indeksy na godzinach dwunastej, szóstej oraz dziewiątej przybrały formę podłużnych trapezów, pozostałe godziny zostały oznaczone prostokątami, na godzinie trzeciej miejsce zostało zarezerwowane dla okienka datownika ozdobionego stalową ramką. Indeksy to małe dzieła sztuki – fronty zostały ozdobione niewidocznymi gołym okiem poziomymi nacięciami, obrzeża frontów i boki zostały wypolerowane techniką „Zaratsu”. Gra światłocieni na ich powierzchniach nigdy nie nudzi, a same indeksy pozostają czytelne nawet w niekorzystnych warunkach oświetleniowych.
Co prawda producent zdecydował się zastosować masę luminescencyjną LumiBrite, którą wypełnił niewielką część indeksów oraz wskazówki godzinową i minutową, i chociaż masa świeci dosyć intensywnie, to jednak stosunkowo krótko. Zegarek przez to, w mojej opinii, niewiele zyskał.
Wskazówki w stylu „douphine”, których krawędzie sprawiają wrażenie ostrych niczym brzytwa, zostały ozdobione na froncie satyną i wypełnione w niewielkim stopniu masą świecącą. Polerowane techniką „Zaratsu” brzegi i krawędzie wskazówek zmieniają kolor w zależności od kąta padania światła - od jasno stalowego po głęboką czerń, co świadczy o ekstremalnie wysokim poziomie wykończenia powierzchni lustrzanych. Wskazówka sekundowa, w przeciwieństwie do masywnych godzinowej i minutowej, jest dosyć wąska i nie skupia na sobie zbytniej uwagi.
Elementami mocno kontrastującym z tarczą są wskazówka odpowiadająca za wskazanie czasu w drugiej strefie oraz napis GMT nad godziną szóstą. Oba te elementy zostały pokryte czerwoną farbą. Wewnątrz grotu wskazówki GMT zaaplikowano masę fluorescencyjną. Dodatkowo, na tle granatowej tarczy mocno kontrastuje biały podkład datownika oraz część dwukolorowego, wewnętrznego pierścienia, który sygnalizuje porę dnia (w kolorze srebrnym) i nocy (w kolorze granatowym).
Opisane powyżej elementy tarczy sprawiają, że odczyt godziny sprawia przyjemność. Niejednokrotnie łapałem się na tym, że jeszcze chwilę po sprawdzeniu aktualnej godziny mierzyłem składowe tarczy wzrokiem czerpiąc z tego satysfakcję.
Zegarki na baterie „nie mają duszy”
Jeszcze do niedawna skacząca sekunda charakterystyczna dla zegarków kwarcowych, w moim odczuciu, potrafiła ująć nieco uroku zegarkowi. Jak większość miłośników zegarków głosiłem tezę, że te na baterie, w przeciwieństwie do mechanicznych, „nie mają duszy”. Na przestrzeni lat mój pogląd na ten temat nieco ewoluował.
Dziś mechanizmy kwarcowe uważam ewentualnie – można by rzec - za mniej szlachetne od mechanicznych. Są jednak takie „kwarce”, które mają więcej wspólnego z zegarmistrzowskim kunsztem i romantyzmem, niż maszynowo produkowane w milionach sztuk rocznie werki mechaniczne.
Przedstawicielem takich mechanizmów zasilanych baterią jest między innymi kaliber 9F. Jednym z kamieni milowych w historii zarówno marki Seiko, jak i całej branży zegarmistrzowskiej było wprowadzenie na rynek zegarków kwarcowych, co nastąpiło w roku 1969 za sprawą modelu Astron wyposażonego w kaliber 35A. Grand Seiko hołdując osiągnięciom i czerpiąc z dziedzictwa Seiko pierwszy zegarek działający w oparciu o kwarcową technologię zaprezentowało w roku 1988. Od tamtego czasu nieustannie pracowało na rzecz rozwoju owej technologii i wyniesienia jej ponad przeciętność, by ostatecznie osiągnąć status producenta oferującego uznawany za jeden z najlepszych mechanizmów kwarcowych w branży.
Model Grand Seiko SBGN005 został wyposażony w mechanizm 9F86, który charakteryzuje się wysoką dokładnością chodu wynoszącą nie więcej, niż plus/minus 10 sekund w skali rocznej. Poza doskonałą dokładnością wskazań mechanizmy z serii 9F charakteryzują się błyskawiczną zmianą daty o północy. Podwójnym systemem przekazywania impulsu, dzięki któremu w trakcie jednej sekundy wskazówka sekundowa wykonuje dwa, niewidoczne dla ludzkiego oka skoki, co zwiększa moment obrotowy silnika krokowego, dzięki czemu mechanizm jest w stanie poruszać szerokimi i masywnymi wskazówkami stosowanymi przez producenta. Ponadto mechanizm wyposażono w technologię automatycznej regulacji luzu, która wpływa na pozycjonowanie wskazówki sekundowej względem indeksów. Niestety, w moim egzemplarzu owa funkcja nie spisuje się tak, jak bym tego oczekiwał i do czego przyzwyczaiłem się mając przy różnych okazjach możliwość obcowania z kwarcowymi „Gieesami”. Cóż, takie moje szczęście - nazwijmy je zezowatym.
Ukryty przed wzrokiem
Do wspomnianych rozwiązań technologicznych dorzućmy informację o tym, że mechanizmy te są w całości ręcznie składane, dekorowane pasami genewskimi, a ich krawędzie są ręcznie polerowane. Jak by tego było mało, to kalibry 9F są również ręcznie regulowane, a do ich produkcji Grand Seiko wykorzystuje kryształy kwarcu, które hoduje na własnych plantacjach. Każdy mechanizm składany jest przez dwóch zegarmistrzów, z czego jeden z nich odpowiada za implementację modułu datownika.
Biorąc powyższe pod uwagę nie sposób określić kwarcowych mechanizmów Grand Seiko mianem „zwykłych kwarców”, a proces ich powstawania zdaje się być szlachetniejszy, niż w przypadku niejednej seryjnie produkowanej konstrukcji mechanicznej. Szkoda, że producent tak rzadko decyduje się na zastosowanie przeszkolonego dekla, przez który można oglądać mechanizm.
Również w Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005 zostaliśmy pozbawieni tej możliwości. Mechanizm został ukryty przed naszymi oczami pod stalowym deklem ozdobionym „medalionem” z lwem oraz informacjami o numerze seryjnym, zastosowaniu stali szlachetnej oraz o wodoszczelności ustalonej na poziomie stu metrów. Pod względem kultury pracy kaliber 9F86 również wypada bardzo dobrze.
Mechanizm nie posiada możliwości szybkiej zmiany daty, zastąpiła ją - charakterystyczna dla zegarków z funkcją wskazania drugiej strefy - możliwość szybkiej zmiany godziny po wyciągnięciu koronki do pierwszej pozycji. W drugiej pozycji mamy możliwość operowania wskazówką GMT przy zatrzymanej wskazówce sekundowej. Koronka w pierwszej pozycji pracuje z zauważalnym oporem, a przeskok między godzinami jest „twardy” jednak nie budzi obaw o trwałość konstrukcji. Sama koronka jest zakręcana, a operowanie nią nie przysparza problemów – jej kształt i rozmiar zostały odpowiednio dobrane. Jedyne, co mogę jej zarzucić, to to, że lekko odstaje nawet będąc zakręconą. Zdecydowanie estetyczniej wyglądałaby, gdyby po zakręceniu była zatopiona w kopercie.
Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005 – ocena użytkownika
Biorąc pod uwagę wszystkie opisane plusy i minusy, model Grand Seiko SBGN005 uważam za udany. Zegarek nieustannie mnie cieszy i przykuwa moją uwagę.
Wybaczyłem mu wszystkie minusy – nawet to, że nie radzi sobie z pozycjonowaniem wskazówki sekundowej względem indeksów. Za to doskonale sprawdza się jako codzienny towarzysz nadgarstka.
Jeszcze przed zakupem, na etapie interesowania się tymże modelem, niejednokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniami na forach i grupach internetowych poświęconych tematyce zegarkowej, że SBGN005 i jego bliźniacze modele w innych wersjach kolorystycznych potrafią wyprzeć z nadgarstka praktycznie całe kolekcje.
Traktowałem te wpisy z przymrużeniem oka, aż… sam przekonałem się na własnej skórze, co oznacza być - jak to się w naszych kręgach określa – „jednozegarkowcem”.
Tak, Grand Seiko Sport 9F Quartz GMT SBGN005 to obecnie jedyny zegarek, który zdobi mój nadgarstek. Nie rozstaję się z nim.
Czasem, gdy chcę założyć inny czasomierz momentalnie pojawia się w głowie myśl; „daj spokój, nie kombinuj, zakładaj Giesia”. A ja tej myśli ulegam bez podejmowania żadnej walki. Z jednej strony jestem rad, że trafiłem na zegarek, który obecnie wypełnia moje ramy „zegarka idealnego”, choć idealnym nie jest. Z drugiej jednak strony czuję, że się przez niego strasznie rozleniwiłem. Zapominam o tych wszystkich „rytuałach” towarzyszących użytkowaniu zegarków mechanicznych. Nie zawracam sobie głowy odchyłkami wskazania czasu i ich korygowaniem. Nie przejmuję się ograniczoną do kilkudziesięciu godzin rezerwą chodu. Słodkie lenistwo i beztroska.
Jeśli i Ty jesteś na nie gotów, nie wzdrygasz się na widok skaczącej sekundy, oczekujesz czegoś więcej, niż rozpoznawalne logo i nie odstrasza Cię cena, jakiej oczekuje producent za „zegarek na baterię”, to śmiało po niego sięgaj.
Łukasz „Gondi” Grządziela
Właściciel zegarka, autor tekstu i zdjęć
…
Jeśli Ty również masz w swojej kolekcji zegarek lub zegarki, które lubisz oraz użytkujesz na co dzień, zegarki, które wzbudzają w Tobie pozytywne emocje – zapraszamy Cię do podzielenia się swoimi wrażeniami na łamach portalu z naszymi Czytelnikami i Czytelniczkami!
Napisz do nas na adres redakcji: redakcja (@) zegarkiipasja.pl
W ramach tej serii artykułów polecamy także:
Zegarki Czytelników: Rolex Oyster Perpetual - drogi towarzysz
Zegarki Czytelników: Stowa Flieger Classic - mniej znany współtwórca historii
Maciej Kopyto
Redaktor naczelny Zegarki i Pasja