Epos to firma, którą darzę szczególną sympatią i śmiało mogę zaliczyć ją do grona moich ulubionych. Jej historię przedstawialiśmy na łamach portalu Zegarki i Pasja niejednokrotnie. Pisałem także o tym, że nie jest to bardzo popularna marka, ale ma bardzo dobrą pozycję na naszym rynku, która wynika z wykonywanej latami pracy i podejścia naszego rodzimego dystrybutora, jakim jest firma Chronoonline z Krakowa. Marka Epos cieszy się także sporą sympatią polskich fanów zegarków. Oczywiście taka sytuacja ma swoje konkretne podstawy.
Po pierwsze firma działając na naszym rynku stara się robić niejako ukłony wobec polskich miłośników zegarków w postaci np. datowników z dniami tygodnia po polsku, czy też współpracując z ambasadorami marki pochodzącymi z Polski, i takie podejście podoba się mi, jak i wielu zegarkomaniakom. Po drugie Epos ma bardzo bogatą ofertę zegarków z różnych grup, do różnych zastosowań, z których niejeden najzwyczajniej chętnie bym widział na swoim nadgarstku. Kiedy dodamy do tego dobrą jakość wykonania, którą miałem przyjemność potwierdzić przy okazji recenzowania zegarków tego producenta, ale i posiadania własnych egzemplarzy – to trudno się dziwić, że marka ma się dobrze.
Jak wspomniałem, niejeden z zegarków Epos byłby mile widziany przez ze mnie na nadgarstku. Bez wątpienia zaliczam do tej grupy zegarek, który niedawno zagościł w redakcji portalu Zegarki i Pasja. To model Epos 3442 Automatic reprezentujący kolekcję Sportive.
Muszę już na wstępie przyznać, że marka Epos ma swoisty dar i umiejętność tworzenia sportowych zegarków o uniwersalnym charakterze. Zegarków z jednej strony klasycznych, ale zawsze wnoszących coś więcej do utartych wzorów, przez co trudno przejść obok nich obojętnie. Zwracają bowiem na siebie uwagę nie z powodu budzonych kontrowersji, czy jakiś awangardowych „fajerwerków”, tylko za sprawą zastosowania ciekawego koloru, czy też faktury tarczy, detalami obróbki, bądź poziomem wykończenia.
Zawsze znajdziemy coś ciekawego, jakiś pomysł, którym Epos zaskakuje odbiorców.
Zegarek Epos Sportive 3442 ma oczywiście te cechy. Model ten jest swego rodzaju wariacją na temat uniwersalnych, sportowych zegarków z lat 70-tych w nowoczesnym wydaniu. Widać to w projekcie koperty ze zintegrowanymi uszami, a także zintegrowaną bransoletą lub paskiem. Charakterystyczna obróbka lunety i górnej części koperty w postaci szczotkowania oraz ukształtowanie koperty tak, by zapewnić maksymalną wygodę, to także cechy kojarzone z nurtem, który zrodził się wraz ikonicznymi zegarkami sportowymi lat 70-tych XX wieku. To miały być codzienne, wytrzymałe zegarki dla aktywnych.
Inspirowany nimi Epos Sportive 3442 ma wszelkie atrybuty by taką właśnie rolę pełnić. Poza atrakcyjnym kształtem i niemal rzucającą się w oczy precyzją wykonania koperty oraz bransolety, tym co natychmiast przyciąga wzrok jest nieczęsto spotykany kolor tarczy. To intensywna, piękna zieleń, podkreślona szlifem słonecznym.
Nosząc ten zegarek podczas okresu testowania nie spotkałem się z ani jedną krytyczną opinią. Zegarek budził spore zainteresowanie, ale wynikały z niego wyłącznie bardzo pozytywne reakcje. Mimo, iż sam uważam, że zegarek kupujemy wyłącznie dla siebie a nie dla innych, to niewątpliwe miłe jest to, że jest obiektywnie ładny i atrakcyjny w ocenie innych.
To jednak nie wszystko.
Mnie cieszy w nim wspomniana jakość wykonania detali koperty.
I to właśnie od niej zacznę opis zegarka. Wysokiej jakości szlify w postaci szczotkowania, doskonale polerowane elementy i wyraziste krawędzie utworzone na styku powierzchni o różnym rodzaju obróbki są tak zaprezentowane, że od razu zwróciłem na nie uwagę. Tworzą one taką aurę ekskluzywności wynikającą z dopieszczenia szczegółów. Wygląda to bardzo atrakcyjnie.
Wyraziście szczotkowane powierzchnie sąsiadują z polerowaniem na wysoki połysk kontrastując, ale i współtworząc wizerunek zegarka. Płaska cześć lunety, prawie zlicowana z minimalnie wystającym szkłem, ma ułożony pionowo wzór utworzony poprzez szczotkowanie. Powierzchnia ta otoczona jest skośną częścią pierścienia, która jest polerowana, z kolei w miejscu styku z kopertą jest wąska, prostopadła krawędź, która znów jest szczotkowana, choć tym razem dookólnie.
Sporo wykonanej pracy przy obróbce i projektowaniu daje imponujący efekt, który trudno oddać poprzez zdjęcia.
Takie założenie, by robić efekt doskonałego wykończenia, przyświecało także przy projektowaniu koperty. Jej boki mają pionowo poprowadzony szlif, przechodzący w górnej części w skośną, polerowaną powierzchnię, by zakończyć na wzdłużnie szczotkowanych elementach uszu widzianych od przodu. Cały czas z wyjątkową dbałością o precyzję, co zaowocowało równymi, ostrymi liniami oddzielającymi. To coś, czego od dobrze wykonanego zegarka oczekujemy, i co o dobrej jakości świadczy. Szczotkowana jest także bransoleta, a motyw przewodni w postaci skośnych polerowanych krawędzi został na nią przeniesiony w postaci fazowania bocznych krawędzi, które oczywiście wypolerowano.
Zastanawiało mnie, co daje ten efekt „wow”?
Przecież oddzielenie satynowanych płaszczyzn skośną, polerowaną to nie jest odkrycie. Stosuje taki zabieg wielu producentów. Po przyjrzeniu się dokładnie zauważymy, że te „fazki” są minimalnie zaoblone, co przy dokładnym, lustrzanym polerowaniu potęguje odbicia światła i wzmacnia ogólne wrażenia jakie widzimy.
Bransoleta jest zintegrowana z kopertą, a mocowana jest na wkręcane piny, których duże polerowane główki widoczne są w dużych, ładnie wykończonych otworach w uszach koperty stając się atrakcyjnymi elementami stylistycznymi.
Skoro jesteśmy przy bransolecie, to kilka słów o zapięciu. Jest ono solidne i klasyczne. To składana na trzy klamra z zapięciem zwalnianym przyciskami po bokach i posiada dodatkowe zabezpieczenie. Jest też możliwość szybkiego poszerzenia, jak w diverze. Pewne i proste zapięcie.
No właśnie – czegoś mi tu brakuje. Jest za „normalne”. Widziałbym tu schodzące się ogniwa bransolety, lub zapięcie nieco nowocześniej zaprojektowane. Bransoleta niemal genialna, z dobrym, solidnym, ale zbyt zwyczajnym zapięciem. Biorąc pod uwagę cały zegarek i to, co oferuje, to taka klamra w moim odczuciu jest lekkim rozczarowaniem pod względem stylistycznym.
Kolejny element to koronka. Zegarek ma zapewnioną wodoszczelność do 100 metrów. Koronka nie jest jednak zakręcana. Jest wciskana, ale widać takie rozwiązanie w zupełności wystarcza. Miałem zegarek Epos z takim właśnie rozwiązaniem i kąpiel w basenie nie była problemem.
Przy okazji, koronka jest duża i wygodna. Ma dobrze dobrany kształt do całości i wypukłą literkę „e” jako logo umieszczone na jej czole. Z obu stron chronią ją wypustki o kształcie sześcianu zwężającego się ku zewnętrznej ściance.
Ostatnim elementem koperty jest dekiel. W tym zegarku zastosowano stalowy, dookólnie szczotkowany dekiel, który jest wkręcany do koperty. Na dość szerokiej, płaskiej powierzchni wokół przeszklenia wygrawerowano podstawowe informacje o zegarku.
Zamocowane centralnie szkło pozwala na obserwację zegarkowego serca. W testowanym modelu zastosowano „pewniaka” - to mechanizm szwajcarskiego producenta, firmy ETA, a model to 2824-2. To mechanizm o bardzo dobrej opinii. Jest niezawodny, po dobrej regulacji bardzo precyzyjny. W razie konieczności jest nieskomplikowany i niespecjalnie drogi w naprawach i serwisowaniu. W naszym egzemplarzu wahnik zespołu naciągu automatycznego, poza naniesionymi pasami genewskimi ma wygrawerowane logo firmy. Mechanizm ten jest łożyskowany na 25 kamieniach, pracuje z częstotliwością 28 8000 wahnięć na godzinę i zapewnia 38 godzin rezerwy chodu.
Testowany egzemplarz jest nowy, można powiedzieć „na dotarciu”. Mimo to nie wykazywał wysokich odchyłek. Po kilku dniach używania w różnych warunkach typu noszenie, zdjęcia w różnych pozycjach, odkładania w różnych pozycjach, wykazał się 14 sekundową odchyłką co dało średnio mniej niż 5 sekund na dobę.
Po opisie koperty i prezentacji mechanizmu przejść można do opisu tarczy.
Jest ona – można by rzec – minimalistyczna, ale i w jej projekcie i wykonaniu nie zapomniano o detalach. Zacząć trzeba od jej koloru. Zieleń spotykana jest w zegarkach, ale niezbyt często. Nie zawsze to też atrakcyjna zieleń. W wypadku Epos Sportive 3442 to bardzo przyjemny, wyrazisty, ale nienachlany odcień zieleni. Przyciąga wzrok, ożywia wizerunek zegarka, tym bardziej, że zastosowano kontrastowe akcenty, o których za chwilę.
Tarcza jest płaska, ale pięknie połyskuje w promieniach światła, dzięki którym możemy zaobserwować zmiany barwy - od momentami prawie czarnej do lśniąco, żywo zielonej. To zasługa zastosowanego szlifu słonecznego, który potęguje wizualne doznania na lekko połyskującej powierzchni cyferblatu.
Na krawędzi zamieszczono dwupłaszczyznowy, zielony pierścień dystansowy, który ma naniesioną podziałkę minutową pomarańczowymi kreskami stanowiącymi pierwszy kontrastowy akcent. Na skośnej części pierścienia ta podziałka jest niejako zdublowana drugą, białą podziałką wzbogaconą o precyzyjną skalę sekundową. Z pierścienia wyłaniają się prostokątne, nakładane indeksy godzinowe także skośnie zakończone z wypełnieniem masą luminescencyjną. W nich również zadbano o szczegóły, stanowiące jak dla mnie istotę fascynacji zegarmistrzostwem i zegarkami.
Skośna krawędź jest polerowana tak jak boki indeksów, a element otaczający wypełnienie z białej masy luminescencyjnej jest szczotkowany. Wszystko bardzo precyzyjnie wykonane i robiące wrażenie. Do tak dopieszczonych indeksów właściwie dobrano wskazówki. One również nie są proste, płaskie. Wskazówki w tym zegarku są trójpłaszczyznowe. Z zarysu trapezowego zakończenia wyprowadzone są linie wzdłuż których są zagięcia wskazówek. Część płaska, obejmująca wypełnienie masą luminescencyjną jest szczotkowana wzdłużnie, a ukośnie ułożone boki wypolerowano. Poza świetnym wyglądem zabieg ten poprawia czytelność.
Ważny jest też drugi atrybut wskazówek - długość. Ją również dobrano doskonale. Wskazówka godzinowa kończy się tuż przed zakończeniem indeksów, a minutowa sięga aż do miejsca w którym pierścień dystansowy ma linie od której zaczyna się skos. Także ramię sekundnika, który jest następnym kontrastowym akcentem w wyrazistym pomarańczowym kolorze, ma taką samą długość. Bardzo lubię taki układ i doceniam projektanta za to, że dba o takie elementy.
Przy indeksie godziny trzeciej zamieszczono okienko datownika z dniami miesiąca na białym tle. Pod godziną 12-tą nadrukowano precyzyjnie wyglądającą czcionką nazwę firmy, a po przeciwnej stronie informacje o rodzaju naciągu sprężyny i informacje o wodoodporności, która jest ostatnim, trzecim akcentem w kolorze pomarańczowym.
Wspomniana masa luminescencyjna to SuperlumiNova w kolorze białym, która w ciemności po naświetleniu emituje światło o turkusowo-niebieskim zabarwieniu.
Tarcze chroni płaskie szkło szafirowe z powłoką antyrefleksyjną nałożoną od wewnątrz.
Tarcza oraz jej elementy jako całość, czyli zegarkowa „twarz”, robi naprawdę świetne wrażenie. Ciekawy kolor zieleni współgra z intensywnymi, pomarańczowymi detalami. Wskazówki i indeksy są zaprojektowane i wykonane z dbałością o szczegóły zapewniając interesujący widok. Wszystko obudowane z jednej strony w nowoczesną kopertę i bransoletę, ale przywodzące na myśl, jak pisałem na wstępie, projekty sportowych zegarków z lat 70- tych ubiegłego wieku.
Bardzo udana i przystępnie podana mieszanka, która dała w efekcie intrygujący, funkcjonalny i stosunkowo uniwersalny zegarek.
Zegarek zapewnia wystarczająco dobre parametry, ceniony mechanizm w postaci Eta 2824 także. Po kilku dniach mogę stwierdzić, że zegarek jest bardzo wygodny w użytkowaniu i - co nie mniej ważne - przy każdym spojrzeniu wywołuje uśmiech zadowolenia.
Wyceniono go na kwotę 5000 złotych. To z jednej strony nie mało, ale biorąc pod uwagę poziom wykończenia, jak zadbano o wygląd i wykonanie indeksów oraz wskazówek, jak udało się skomponować całość, to cena wydaje się bardzo przystępna.
Plusy (+) | Minusy (-) |
+ świetny design | - stylistycznie niedopasowane zapięcie bransolety |
+ nietuzinkowy kolor tarczy | - nietypowe mocowanie utrudniające dobór paska |
+ bardzo dobra jakość wykonania | |
+ dobre parametry i funkcjonalność |
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące marki Epos znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki tu – EPOS
Adrian Szewczyk