Bardzo dokładne zapoznanie się z zegarkiem marki Carl F. Bucherer, które miałem przyjemność odbyć przy okazji recenzji świetnego Manero Peripherial, potwierdziło oczekiwania związane z bardzo wysokim kunsztem i doskonałą jakością wykonania. Nie ma najmniejszych powodów by sądzić, że w przypadku prezentowanego dziś modelu mogłoby być inaczej. A przybliżymy dziś Carl F. Bucherer Patravi ScubaTec.
Czasomierz skonstruowany do podboju głębin.
Doskonale oddaje to krótki film prezentujący ten model:
Trudno dziś wyobrazić sobie znaczącego producenta zegarków, który nie ma w swojej ofercie właśnie zegarka do nurkowania, czyli „rasowego divera”. To tak popularna kategoria, że pragną w niej zaistnieć niemalże wszystkie poważne marki zegarkowe. Wiąże się z tym jednak ryzyko wtórności albo po zbytnim pójściu w drugą stronę - niepotrzebnych udziwnień i ekstrawagancji. W tej grupie zegarków jednak chodzi przecież o maksymalną wytrzymałość i czytelność, połączone z niezawodnością.
W zegarkach dla nurków wydaje się, że było już wszystko, a zaoferowanie czasomierza wyróżniającego się - a jednocześnie hołdującego klasycznym zasadom projektowania w tym zakresie - jest prawie niemożliwe.
Wygląda na to, że w firmie Carl F. Bucherer niespecjalnie znają znaczenie tego słowa.
Niemożliwe być może nie istnieje.
Dzięki temu powstał wysokiej klasy diver Patravi ScubaTec, który oferuje wszystko, czego oczekujemy od modelu przeznaczonego do nurkowania, a jednocześnie jest niepowtarzalny i w mojej ocenie jest też jednym z najpiękniejszych diverów na rynku.
Niepowielanie innych i niszowość marki są tylko dodatkowymi, ogromnymi atutami.
Nad Manero Chronograf Flyback rozpływałem się w zachwytach, bo był dla mnie idealnym codziennym zegarkiem. Manero Peripherial to prześwietny elegant z chrakterem. Do kompletu jest wyjątkowy diver, nobliwy i z „pazurem”.
Koperta tego sportowego czasomierza ujmuje detalami: okrągły kształt z masywnymi, prostopadle wypuszczonymi uszami, które są dość znacznie zagięte w dół od mniej więcej połowy swojej długości. Nakreślone są linią, która wydaje się ostra, z kanciastymi krawędziami, ale jednak okazuje się, że wszystko jest odpowiednio jakby wygładzone.
Stosując linie będące w rzeczywistości lekkimi łukami o bardzo dużym promieniu – uzyskano wrażenie prostych ostrych linii. Podkreśla to charakter i przeznaczenie zegarka, a nieprzesadzona masywność daje poczucie solidności. Ten techniczny charakter łagodzi nieco zabieg, który wręcz uwielbiam. Płaszczyzna boczna i górna uszu są oddzielone skośną, dość wąską powierzchnią, która jest polerowana. Średnica koperty to 44,6 mm, a grubość to zaledwie 13,45 mm – co daje nam bardzo harmonijne proporcje.
Biorąc pod uwagę parametry zegarka, masywny wygląd i aż 500 m wodoodporności, grubość poniżej 14 mm robi wrażenie. Kolejny ciekawy detal to automatyczny, nietypowo zabudowany zawór helowy, który umieszczono w okolicach godziny ósmej na precyzyjnie szczotkowanym boku koperty.
Po drugiej stronie, ale w zwyczajowym miejscu, czyli na godzinie 3-ciej, mamy koronkę, także ciekawie zabudowaną chroniącym ją elementem, który ma nowoczesny pasujący do stylu kształt. To konstrukcja o skomplikowanym kształcie mocowana do koperty dwoma dobrze widocznymi i także tworzącymi klimat śrubkami imbusowymi. Górna, widoczna powierzchnia tego elementu jest polerowana.
Koronka jest duża, wygodna, posidada perforowanie i pięknie wytłoczone logo firmy. Przez jej środek biegnie wokół głębokie nacięcie z wypełnieniem, takim, jak akcentowane pierwsze 15 minut na lunecie, czyli intensywnie niebieskim.
Do szczotkowanego spodu koperty mocowany jest wkręcany pełny dekiel. Na zewnętrznej, lekko skośnej części wygrawerowano najważniejsze informacje, a centralną cześć zajmuje nieco zagłębiony, wytłoczony jakby medalion z wizerunkiem dwóch majestatycznie płynących płaszczek, prawdopodobnie diabłów morskich, mant, które żyją właśnie parami.
Stylizowany wizerunek tej potężnej ryby jest powtórzony po drugiej stronie zegarka, czyli na tarczy. To być może tylko moje skojarzenia, ale tak właśnie odbieram wzór cyferblatu.
Struktura powierzchni tarczy jest tworzona przez powielany stylizowany wzór zarysu płaszczki. Kolor to czerń, ale wewnątrz wzoru mamy szlif, który przedzielany jest połyskującymi krawędziami. Szlif to element całościowego szlifu słonecznego – co daje nam bardzo efektowna grę światła, uatrakcyjnioną wspomnianymi przerwami. Jeśli chodzi o detale - w tym czasomierzu przyjęto, że są one duże i wyraziste.
Na tarczy mamy spore, czerwone logo firmy i pod nim dużą czcionką nazwę, naniesioną białym bardzo precyzyjnym drukiem. Po drugiej stronie, nad godziną 6-tą mamy prostą czcionką nadrukowaną informację o certyfikacie chronometru, wodoodporności i wyrazistą nazwę modelu ScubaTec. Nie przepadam za tak dużymi napisami – ale w tym zegarku wraz z pozostałymi elementami to pasuje, a właściwie tworzy ten niepowtarzalny styl.
Duże są nakładane, polerowane indeksy wyraźnie trójwymiarowe, z obfitym wypełnieniem masą luminescencyjną. Mają one kształt trójkątów z zaokrąglonym czubkiem skierowanym ku środkowi tarczy. 6,9,12 są podłużne, przy czym 12 zdublowany. Za to ten wskazujący godzinę 3-cią jest skrócony, gdyż umieszczono obok niego okienko datownika ze wskazaniem dnia miesiąca. I ono jest dość duże, choć to nie tzw. „big data”.
Kolejny element wizerunku to wskazówki – odpowiednio duże w zgodzie z ogólną koncepcją. Mają one wyoblone kształty w takim stylu jak indeksy. Na pierwszy plan wychodzi minutowa, która jest szeroka z wydzielonym grotem i w całości wypełniona masą luminescencyjną. Godzinowa jest w tym samym kształcie, ale wypełniono tylko grot, a pozostała część jest ażurowana. Odróżnia je to mocno od siebie, szczególnie w ciemności, kiedy za odczyt odpowiada luminescencja. Szerokość wskazówki minutowej przynosi jednak jedną niewielką wadę. Zwykle, w większości zegarków, wskazówka minutowa przesłania nam raz na godzinę, przez chwilę, datownik. W tym zegarku ta chwila trwa dobre 3 minuty, bo wskazówka jest w miejscu datownika najszersza. To sporo – ale mi to w żaden sposób nie przeszkadza.
Walor związany z wyglądem jest dla mnie zawsze ważniejszy niż dobra widoczność daty, bo odczyt wskazań czasu w tym zegarku jest wręcz wzorowy.
Trudno zapewnić lepszą czytelność niż w Carl F. Bucherer Patravi ScubaTec.
Tarcze okala obrotowy pierścień o 120 pozycjach.
Pierścień również jest elementem z uwypuklonymi detalami i współtworzy przez to styl zegarka. Duże, mięsiste oznaczenia 30, 40 i 50, także solidne indeksy w postaci kresek. Pierwsze 15 minut jest zaznaczone, jak pisałem na początku, intensywnie niebeskim kolorem. Reszta wkładki lunety jest wypełniona na czarno. Sama wkładka jest ceramiczna. Nad godziną 12-tą mamy trójkąt z punktem wypełnionym masą świecącą, by ułatwić określenie położenia w ciemności. Obracanie ułatwiają wypustki na krawędzi lunety ułożone w ośmiu grupach po cztery wypustki. Nad tarczą znajduje się szafirowe, płaskie szkło z powłoką antyrefleksyjną.
Czas na to, co znajduje się we wnętrzu koperty zegarka. Nie jest już ono tak imponujące – ale zupełnie wystarczające. Wielu konkurentów w tym przedziale cenowym oferuje podobne rozwiązanie. Czasomierz wyposażony jest w mechanizm o nazwie CFB 1950.1. Powstał on na bazie mechanizmu Eta. Na pewno więcej radości sprawiłby manufakturowy CFB A1000 lub A2000 – tyle, że wtedy cena tego zegarka musiałaby być skalkulowana na mniej atrakcyjnym poziomie. Dziś wersja na bransolecie to katalogowo 23 710 złotych, na pasku 22 620 złotych. Biorąc pod uwagę różnicę w przypadku innych modeli przy zastosowaniu własnego mechanizmu i opartego na bazowym zewnętrznym – to w naszym ScubaTec cena musiałaby przekroczyć 30 000 złotych. Choć według mnie to nadal byłaby świetna propozycja.
Czasomierz dostępny jest na bardzo masywnej, ale i wyjątkowo atrakcyjnej stylistycznie bransolecie, oczywiście z pełnych ogniw i z zapięciem umożliwiającym szybkie rozszerzenie na piankę do nurkowania. Możemy też wybrać wersję na pasku gumowym, także z zapięciem dającym taką możliwość. Jest też wersja z biało srebrzystą tarczą.
Odrobinę odmienna jest wersja z detalami czerwonymi.
Na tarczy pojawia się zamiast manty motyw piłkarza, a wersja ta jest poświęcona Schweizerischer Fusballverband SFV – czyli szwajcarskiej narodowej drużynie piłkarskiej.
Podsumowując, coraz bardziej wgłębiając się w propozycje marki Carl F. Bucherer – na szczęście dostępnej na naszym rynku – skłaniam się ku opinii, że to po pierwsze jedna z najbardziej wartych poznania manufaktur i jedna z bardziej niedocenianych. Marka powinna być wymieniana jednym tchem obok znamienitych, a bardziej rozpoznawalnych konkurentów. Z drugiej strony jej niszowość i mniejsza rozpoznawalność jest niepodważalnym atutem.
Patravi ScubaTec to jeden z najciekawszych „diverów” na rynku. Ma on wszystko, co potrzeba, plus niepowtarzalny design i relatywnie atrakcyjna cenę.
Nietuzinkowość w gratisie.
Na zakończenie warto dodać jeszcze, iż manufaktura Carl F. Bucherer wspiera organizację Manta Trust - chroniącą te eleganckie „olbrzymy głębin".
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące Carl. F. Bucherer znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki tu – Carl F. Bucherer.
Autor: Adrian Szewczyk
INSTAGRAMIE
greenlogic.eu