Kalendarz wyścigów o Grand Prix Formuły 1 na sezon 2016, po kilku zmianach, został finalnie zatwierdzony. Międzynarodowa Federacja Samochodowa ustaliła, że zespoły będą rywalizować ze sobą w 21 wyścigach, a inauguracyjny odbędzie się za niespełna miesiąc w Australii.
Nieprzypadkowo w tym samym czasie manufaktura Oris prezentuje swoje najnowsze dzieło – Williams Engine, owoc długofalowej, bo już trzynastoletniej, współpracy z partnerem Formuły 1, zespołem Williams.
Model wpasowuje się w kolekcję Motor Sport, tworzoną przy udziale potentatów motoryzacyjnych takich jak Audi, czy właśnie wspomniany wcześniej team Williams’a. Zespół ten zadebiutował niemal 40 lat temu, w 1977 roku, podczas grand prix Hiszpanii.
Angielska korporacja w krótkim czasie stała się jednym z pionierów w dziedzinie F1, osiągając znaczne sukcesy i przyciągając do siebie najlepsze nazwiska. Kierowcami Williamsa były między innymi takie sławy jak Ayrton Senna, Ralf Schumacher, czy Rubens Barichello.
Dodatkowo 18 lat po debiucie angielska ekipa utworzyła wraz z Ferrari i McLarenem Wielką Trójkę, odnosząc zwycięstwo w 100 wyścigach.
Model Williams Engine ma bardzo charakterystyczny surowy design, nawiązujący do technicznej strony sportów motorowych.
Koperta o średnicy 42 milimetrów ma pasować do męskiego, silnego nadgarstka. Szczotkowana stal w połączeniu z gumowym, solidnym paskiem daje ciekawe wrażenie sportowej elegancji, które potęguje stylowe motylkowe zapięcie. Panowie stawiający na klasyczne rozwiązania mogą wybrać jako odpowiednik metalową bransoletę.
Wizualnie najciekawsza jest zdecydowanie tarcza, złożona z dwóch elementów i częściowo transparentna, dzięki czemu można podziwiać podzespoły mechanizmu.
Nie trzeba być ekspertem by dostrzec podobieństwo pomiędzy jej wyglądem, a kierownicą bolidu F1, mimo różnicy w kształcie. Indeksy numeryczne (cyfry arabskie) ułożone są przeciwlegle na godzinie 9.00 oraz 3.00 (pozostałe godziny to prostokątne, nakładane stalowe znaczniki) i przypominają uchwyty.
Dzięki takiemu rozwiązaniu tarcza nie traci na przejrzystości, pozostając przy tym wierna założonej sportowej stylistyce.
Indeksy minutowe (również cyfry arabskie) rozmieszczono na podobieństwo układu włączników, regulatorów i pokręteł, których na panelu kierownicy jest około 20!
Mimo surowego designu i ciemnej kolorystyki (dominuje czerń i grafit) zegarek nie jest nudny, głównie dzięki kilku smaczkom, takim jak niebieska wskazówka sekundnika, zakończona na biało, jak również niebieski marker przy datowniku, znajdujący się w miejscu godziny 6.00.
Producent określa ten konkretny kolor jako Williams Blue.
Na wskazówce godzinowej i minutowej użyto substancji fluorescencyjnej, co jest jasnym przekazem, że Engine ma służyć również jako czasomierz użytkowy.
Tarczę chroni szkło szafirowe z antyrefleksyjną powłoką.
„Silnik” zegarka – używając motoryzacyjnej nomenklatury - to mechanizm z automatycznym naciągiem, bazujący na Sellita SW 200-1, który w oznaczeniu Orisa występuje jako kaliber 733.
Mechanizm pracuje z częstotliwością 28 800 wahnięć na godzinę i posiada funkcję daty – wskazanie dnia miesiąca. Oczywiście jest także funkcja stop sekundy i możliwość ręcznego dokręcania mechanizmu.
Warto zaznaczyć, że jego konstrukcja jest bardzo pokrewna z kalibrem ETA 2824-2.
Co ciekawe, mimo znacznego podobieństwa, części pomiędzy tymi mechanizmami nie mogą być używane jako zamienne. Podobnie jak w większości nowych modeli Orisa, wahnik jest charakterystycznie czerwony, a dzięki przezroczystemu deklowi z mineralnego szkła można podziwiać jego pracę.
Prawdopodobnie ze względu na motoryzacyjny rodowód kolekcji zrezygnowano z przesadnych zdobień, które często spotyka się w modelach z przezroczystym deklem. W tym konkretnym przypadku wydaje się to uzasadnione tym bardziej, że bolidy formuły pierwszej mimo skomplikowanej strony technicznej, wizualnie są bardzo proste w formie.
Proponowana cena na rynek szwajcarski to około 1 400 franków szwajcarskich.
W przeliczeniu na złotówki daje to wartość około 5 500 złotych.
Propozycja wydaje się kusząca o ile potencjalny nabywca nie nosi zegarka wyłącznie jako dodatek do garnituru. Z drugiej strony można dyskutować, czy kauczukowy pasek, stal i dość standardowa odporność na czynniki zewnętrzne (wodoodporność na poziomie 100m) są adekwatne do proponowanego kosztu.
W tym wszystkim najważniejsze jednak zdaje się to, że Oris rozwija kolekcję, która wróży bardzo dobrze na przyszłość i obiera bardzo interesujący kierunek, łącząc prestiż z relatywnie łatwą dostępnością pod kątem ceny.
Obserwując poczynania szwajcarskiego producenta pozostaje mieć nadzieję, że współpraca wyjdzie poza ramy Audi i Williamsa, obejmując kolejne marki motoryzacyjne i wnosząc świeżość do oferty tej marki.
Autor: Marzena Kondera