W marcu 1972 roku wykonania nowego zegara na „odbudowywanym z niczego” Zamku Królewskim w Warszawie, podjął się Zespół Budowy Zegara przy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy. Zwieńczeniem prac Zespołu był działający od 19 lipca 1974 roku kompletnie nowy zegar, składający się z mechanicznego mechanizmu, tarcz ze wskazówkami i dzwonów.
Przedstawiany w niniejszym opracowaniu Jan Stefanek był członkiem Zespołu Budowy Zegara przy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy.
Publikacja niniejszego tekstu odbywa się w ramach współpracy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy i Wydawnictwa Zegarki i Pasja, na okoliczność obchodów jubileuszu 50. rocznicy budowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie.
Życiorys Jana Stefanka
Co oczywiste, jego nazwisko figuruje na tablicy upamiętniającej członków Zespołu Budowy Zegara znajdującej się w pomieszczeniu wieży Zamku Królewskiego, gdzie swoje miejsce ma mechanizm zegara.
Jana Stefanka nie znajdziemy na pamiątkowym zdjęciu, które zostało wykonane w cechowym Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych, w którym od pierwszych dni lipca 1974 roku, był prezentowany mechanizm zegara.
To tylko dlatego, że Jan Stefanek był w szczególności odpowiedzialny za inny – wyjątkowy element zegara – jego tarcze. W czasie wykonywania wskazanego zdjęcia, Jan prawdopodobnie był zajęty dopilnowaniem poprawnego montażu tarcz na Wieży Zygmuntowskiej Zamku Królewskiego.
Potwierdzeniem takiej sytuacji jest inne zdjęcie, które w odróżnieniu od grupowego przy mechanizmie, nie wygląda na pamiątkową fotografię. To dokument. Zapis pełnej napięcia chwili, wykonany przez Zbigniewa Furmana - fotoreportera Życia Warszawy. Jan Stefanek nadzoruje na nim ostatnie prace montażowe przed umieszczeniem tarcz na Wieży Zamku Królewskiego. Żadna z uwiecznionych postaci nie pozuje, a nawet nie patrzy w stronę obiektywu, bo przecież nie zdjęcia były wtedy ważne.
Kadr dzieli na pół ogromna tarcza zegara, a naszą uwagę natychmiast przykuwają dwie postacie w jasnych koszulach (Jan i nieznany nam reporter) oraz lśniące słońce zegarowej tarczy między nimi. Mimo, iż kompozycja jest statyczna, wyczuwa się ogrom emocji, napięcia i determinacji. Jest w tym zdjęciu zapowiedź wyjątkowego wydarzenia, które przechodząc do historii dla wielu osób będzie symbolem zakończenia odbudowy stolicy.
Przez lata nie wiedziano, że zdjęcie to w ogóle powstało, co tylko dowodzi skromności Jana Stefanka, który miał przekonanie, że dobrze wykonana praca powinna żyć własnym życiem. On - w tym przypadku jako wykonawca zegarowych tarcz był postacią drugoplanową. Liczyła się dobrze wykonana praca. To z tego powodu fotografia została zapomniana i przeleżała w czeluściach domowej szuflady niemal pół wieku!
Człowiekiem o wielkiej wyobraźni i rozlicznych talentach
Jan Stefanek (dla wielu Janek, a nawet Jasiek) był człowiekiem o wielkiej wyobraźni i rozlicznych talentach. Miał odwagę sięgać po swoje marzenia i siłę, by z nich zbyt szybko nie rezygnować. Jan Stefanek - zegarmistrz, pasjonat, społecznik...
Urodził się 23 kwietnia 1940 roku w Warszawie, na Mokotowie. Tam też dorastał w powojennej rzeczywistości górnego i dolnego Mokotowa. Mieszkał z rodzicami i bratem Stanisławem niedaleko parku i pałacyku Królikarnia. Może właśnie tam, w życiu małego Janka zaczęły łączyć się historia z teraźniejszością, a wielki szacunek i podziw dla wydobywanych spod gruzów dzieł sztuki z potrzebą tworzenia czegoś nowego.
Już w szkole podstawowej chciał lepszego życia. Chłonął książki i piękno w każdej postaci oraz… naprawiał wszystko, co wpadło mu w ręce. Te cechy towarzyszyły Jankowi przez całe życie. Dawał on drugą szansę nie tylko zegarom, ale również biżuterii i przedmiotom codziennego użytku. Nieprzypadkowo więc jego pierwszy życiowy wybór padł na Szkołę Rzemiosł Artystycznych przy ulicy Sandomierskiej w Warszawie. Szkołę tę ukończył w 1957 roku zdając egzamin czeladniczy.
W 1971 roku szkoła została przeniesiona na ulicę Włościańską, placówkę na Sandomierskiej przekształcono w szkołę ogólnozawodową, a później samochodową.
Miał 18 lat, gdy dołączył do Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy, zdobywając doświadczenia zawodowe w jednej z mokotowskich pracowni zegarmistrzowskich.
W 1967 roku pracował już przy ulicy Marszałkowskiej 3/5, w tym samym budynku, gdzie w latach 1945 – 1992 istniał Dom Prasy Polskiej z drukarnią i redakcją Życia Warszawy. Być może Jan Stefanek już wtedy wiedział, że pracę w zawodzie przyjdzie mu wkrótce dzielić z pasją społecznika, a jego towarzyskie usposobienie, ogromne poczucie humoru i charyzma otworzą możliwości daleko wykraczające poza kręgi zawodowe...
Wczesne lata 60. to był dla Jana Stefanka czas wytężonej pracy zegarmistrzowskiej.
Co ciekawe z tego młodzieńczego okresu pochodzi również fascynacja Jana motoryzacją, w tym opatentowanie pewnego wynalazku. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, mając pracownię zegarmistrzowską w budynku redakcji Życia Warszawy, Jan mógł liczyć na zainteresowanie dziennikarzy swoim wynalazkiem.
Fotoreporter Lucjan Fogiel wykonał serię znakomitych zdjęć przedstawiających nieco onieśmielonego Janka Stefanka prezentującego swoje dzieło - świeżo opatentowane, wykonane według własnego projektu kierunkowskazy do motocykla Jawa!
W 1976 roku powstała pracownia zegarmistrzowska przy ulicy Hożej 35 w Warszawie.
Z tą lokalizacją Jan Stefanek był najbardziej kojarzony. Piękne wnętrze urządzone ze smakiem i dbałością o detal (oczywiście wszystko własnoręcznie!) przyciągało wielu klientów. Pracownię Hoża 35 z tamtych lat można podziwiać dzisiaj już tylko na fotografiach.
Wraz z końcem 1990 roku została zamieniona w Zakład Optyczny, prowadzony do dziś przez Danutę Stefanek - żonę Jana. Co zrozumiałe, wraz z taką zmianą duch pracowni zegarmistrzowskiej zniknął bezpowrotnie.
Adres ten sam, lecz miejsce zupełnie inne…
„człowiek od tarcz”
W latach 70. Janek razem z cechowymi kolegami przystąpił do budowy zegara zamkowego. Jednak zanim stał się „człowiekiem od tarcz”, w 1969 roku pracował już społecznie przy całkowitym odrestaurowaniu i dorobieniu mechanizmu do barokowego zegara kominkowego, który został przekazany w darze Ministerstwu Kultury i Sztuki.
Jan Stefanek miał też na swoim koncie wykonanie (według własnego projektu) zegara ściennego, przekazanego Stronnictwu Demokratycznemu do sali obrad. W późniejszych latach Jan sprawował funkcję przewodniczącego Koła SD przy rzemieślniczym Cechu.
Podczas budowy zegara na Zamku Królewskim, Janek organizował i nadzorował zbiórkę metali kolorowych, by móc wykonać tarcze i dzwony zegarowe. W zakresie tej aktywności można było go spotkać w wielu miastach Polski. W ramach swoich obowiązków członka Zespołu Budowy Zegara Zamku Królewskiego, Jan był też odpowiedzialny za dopilnowanie wykonania wszystkich elementów i montaż tarcz zegarowych. Krótko mówiąc – był głównym wykonawcą tarcz.
Ich finalny montaż, przy wsparciu żołnierzy odbywał się w hangarach Nadwiślańskiej Jednostki MSW. Do stalowych szkieletów czterech tarcz zostały przymocowane miedziane blachy, a następnie zamontowano na nich złocone elementy - cyfry, okręgi i rozetki. Dziś można tylko żałować, że nie zachowała się żadna dokumentacja fotograficzna obrazująca proces powstawania tarcz zegarowych, ani żaden opis, czy inna dokumentacja tych czynności.
W dniu 25. czerwca pierwsze dwie tarcze zegarowe powędrowały z hangarów Nadwiślańskiej Jednostki MSW na Plac Zamkowy. Na specjalnej, wojskowej platformie ciągniętej przez samochód ciężarowy, tarcze zegarowe jechały przez miasto.
Na Nowym Świecie sam przejazd i tarcze podziwiały tłumy ludzi. Tam też, przy budynku pod numerem 66, w tym samym czasie znalazł się przyjaciel Janka jeszcze z lat szkolnych i współbudowniczy zegara – Zbigniew Cegielski. „Janek, w garniturze, stał na platformie – dumny ze swojej pracy, z dzieła, którego dokonanie było jego wielką zasługą." 1
Z drugiej strony Jan po prostu musiał tam być – on odpowiadał za dobre wykonanie pracy jaką był także transport tarcz!
Janek nadzorował również wszystkie prace związane z wyniesieniem i zamocowaniem tarcz na wieży. Dla wykonania tych ostatnich procesów trzeba było przygotować specjalny uchwyt tarcz, by dźwig podsunął tarcze pod gzyms Wieży Zygmuntowskiej i by tam mogły one być łatwo zamocowane.
Tę nieprzewidzianą i perfekcyjnie rozwiązaną trudność Jan wspominał często także po latach. Czuł on ogromną odpowiedzialność za ten zakres pracy, którą doprowadził do końca na własnych zasadach. Był obecny na każdym etapie powstawania tarcz – od zbiórki złomu metali kolorowych z udziałem warszawskiej prasy, po decyzje technologiczne (wybór metody złocenia elementów tarcz i wskazówek), produkcję, montaż i końcowe mocowanie tarcz na wieży.
Czerwcowe dni 1974 roku, kiedy tarcze wciągano na wieżę były z pewnością jednymi z najgorętszych w życiu Janka. We środę 26. czerwca na wieżę powędrowały dwie pierwsze tarcze, a pozostałe w piątek i sobotę. Wszystkich tych prac Jan musiał dopilnować osobiście i za wszystko czuł się odpowiedzialny. Taką miał naturę, że uwielbiał działać i nie potrafił zbyt długo trwać w bezruchu.
Mimo, że większość czasu poświęcił wykonaniu tarcz zegarowych, to jego dziełem były także: koło wychwytowe i ramię kotwicy – elementy wychwytu Grahama, mechanizmu zegara zamkowego. Jak podkreślał w późniejszych rozmowach, jego koło wychwytowe było agatowane – powierzchniowo utwardzone i wygładzone.
W pracowni przy Hożej codzienne zajęcia zegarmistrzowskie coraz częściej powierzał swojemu pracownikowi.
Sam jeździł do większych zegarów, które tego potrzebowały. Odwiedzał dziesiątki warszawskich domów i instytucji, widział niejedną kolekcję prywatną i pomagał w zachowaniu walorów zabytkowych zegarów. Coraz rzadziej można było spotkać Janka przy zegarmistrzowskim biurku z widokiem na ulicę Hożą.
Jego druga natura
Nie sposób ukryć (z resztą nie ma takiej potrzeby), że Jana fascynowały od zawsze wszelkie formy życia publicznego i kontaktów społecznych, bycie działaczem, inicjatorem wielu przedsięwzięć. To była jego druga natura, która ostatecznie zwyciężyła nad Janem zegarmistrzem w skupieniu i bezruchu trwającym przy stole. Od 1968 roku Jan Stefanek działał w Stronnictwie Demokratycznym. Był inicjatorem Koła Stronnictwa Demokratycznego przy Cechu, a w późniejszych latach jego przewodniczącym.
W latach 80. był przez dwie kadencje radnym Dzielnicowej Rady Narodowej Warszawa – Śródmieście przy ulicy Nowogrodzkiej 43. W kwietniu 1988 roku został wybrany na Przewodniczącego tej Rady. Funkcję tę sprawował do 1992 roku. Skromny i bez reszty pochłonięty sprawami miasta, zupełnie zapominał o własnej działalności, o sobie samym… Warto pamiętać, że w tamtych czasach była to funkcja pełniona społecznie.
W mieszkaniu na warszawskim Ursynowie najmniejszy pokój na wiele lat stał się „nocnym” biurem Janka – społecznika. W tym miejscu swoim pięknym, odręcznym pismem zapełniał całe stosy kartek. Podania, wnioski, sprawozdania, odwołania, przemówienia, podziękowania – wszystko to pisane nocami, bo w dzień urzędował na piętrze w śródmiejskiej Radzie Narodowej oraz „biegał po mieście”. I wybiegał - choćby odnowione elewacje Krakowskiego Przedmieścia oraz fundusze dla Ogrodu Botanicznego, Łazienek Królewskich i wiele innych.
W styczniu 1988 roku Prezydent Warszawy złożył Janowi wyrazy uznania. Podziękował za osobisty wkład pracy w „przywracanie wartości estetycznych i technicznych Starego i Nowego Miasta”. Janek nie znosił bylejakości, prowizorycznych działań albo zachowań zwyczajnie bezmyślnych. Pracował dla Warszawy bez kompromisów.
„To nieprawda, że żyjemy w kręgu niemożności - wszystko można zrobić, załatwić, jeśli tylko się chce i uparcie dąży do celu” – mówił w jednym z wywiadów prasowych na temat funduszy miejskich dla zabytków Warszawy w 1989 roku. I z całą pewnością tak właśnie myślał.
W kwietniu 1987 roku Jan otrzymał godność Zasłużonego Członka Stronnictwa Demokratycznego.
Każdego roku w maju Janek robił sobie wolne. Dosłownie, bo znikał na ponad dwa tygodnie z …Wyścigiem Pokoju. Był znakomitym kierowcą, więc bez problemu jeździł z peletonem kolarskim i ze swoimi ulubionymi dziennikarzami sportowymi. Uwielbiał tę imprezę. Brał w niej udział (zaliczając trasę Warszawa-Berlin-Praga w różnych konfiguracjach) od lat 70. do ostatniego roku jej trwania (2006). Wracał z bagażnikiem pełnym sportowych gadżetów i słodyczy. Ot, taka odskocznia od codzienności i pretekst, by pobyć wśród ciekawych ludzi, co zawsze wprawiało Janka w dobry nastrój.
Latem oddawał się swojej kolejnej wielkiej pasji, jaką było żeglarstwo. Łatwo domyślić się, że łódź, którą pływał po śródlądziu wykonał samodzielnie! Takie to były czasy, że marzeń nie kupowało się w sklepie, tylko budowało własnoręcznie.
Janek miał wielki talent do odczytywania ludzkich intencji, a przy tym niebywałe zdolności do odnajdywania się w różnych okolicznościach życiowych. Wspólny język znajdował z prawnikami, lekarzami, ludźmi kultury i sztuki. Ale nie stronił od warszawskich bazarów, ulic, knajp, pojedynków bokserskich i miejsc, gdzie toczyło się „prawdziwe życie” stolicy. Wśród ludzi skromnych i zwyczajnych cieszył się największym szacunkiem. Z tej prostej przyczyny, że nigdy im samym tego szacunku nie odmawiał.
W listopadzie 1970 roku Izba Rzemieślnicza w Warszawie nadała Janowi Stefankowi Złotą Odznakę Rzemiosła za zasługi w pracach społecznych i zawodowych.
W 1984 roku Jan Stefanek otrzymał Złoty Krzyż Zasługi.
Kolejnym odznaczeniem, które bardzo lubił i nosił w formie małego złotego listka wpiętego w klapę marynarki była złota odznaka honorowa „Za zasługi dla Warszawy” otrzymana w 1985 roku.
Również w 1985 roku otrzymał od Ministra Kultury i Sztuki odznakę Zasłużonego Działacza Kultury.
W 1989 roku Jan został wyróżniony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
W 1995 roku na spotkaniu zegarmistrzów w Pałacyku Szustra „zebrani koledzy jednogłośnie przegłosowali wniosek o nadanie dożywotnio Janowi Stefankowi honorowego członkostwa Cechu (…). Kolega Stefanek przyjął to wyróżnienie z dużym wzruszeniem” i przy tej okazji zaapelował o możliwie szybkie pozbycie się z domu cechowego… „sklepu mięsnego z kaszanką” . Cały Janek – mówił wprost i przy każdej okazji!
W dniu 30 listopada 2011 roku Zarząd Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników m. st. Warszawy w uznaniu zasług dla Cechu i rzemiosła nadał Janowi Stefankowi tytuł „Zasłużony członek Cechu”.
O zegarze Zamku Królewskiego nigdy nie zapominał. Współpracował z Profesorem Zdzisławem Mrugalskim, gdy ten tworzył monografię poświęconą zegarowi. Był uczestnikiem jego zegarowych prelekcji. W trakcie wieczoru autorskiego na początku 2015 roku Jan wygłosił prorocze słowa, gdy domagał się zmiany pokazywanego przed głównymi wiadomościami Pierwszego Programu TVP z „zegara z Pałacu Stalina”, na zegar Zamku Królewskiego.
Od początku 2016 roku w czołówce Wiadomości mamy zegar Zamku Królewskiego!
Przed zaplanowanym remontem elewacji wieży Zamku Królewskiego w Warszawie, w roku 2017 osobiście sprawdzał stan zachowania tarcz zegarowych.
W tym samym roku był też gościem corocznego, zamkowego spotkania w dniu 17 września.
W ostatnich latach, w maju, ulubioną aktywnością Janka była Noc Muzeów. W tym czasie znowu mógł być wśród ludzi i „swoich” zegarów, mógł opowiadać, a oni słuchali…
I tylko żal niezapisanych historii.
Ze wszystkich spraw, na które Jankowi zabrakło w życiu czasu i sposobności, najbardziej brakuje jego opowieści.
W szufladzie w mieszkaniu na Ursynowie Jan przechowywał pamiątki swojego życia. Żadne odznaczenie ani dyplom, żadne wyrazy uznania ani podziękowania nie były jednak przez niego wieszane na ścianach. Żadnej miłości własnej, liczyła się tylko dobrze wykonana praca i to, by iść dalej. Do końca swojej drogi doszedł 17 lutego 2019 roku. Miał 78 lat. Jan Stefanek jest pochowany na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
Izabela Chramiec (Stefanek) córka Jana
Warszawa, luty 2023 rok
1 - Wspomnienie Zbigniew Cegielski 2023.04.15
2 - Cyt. za: Program spotkania zegarmistrzów w dniu 7 marca 1995 roku – Pałacyk Szustra na Mokotowie
Pozostałe publikacje z tego cyklu znajdują się na portalu tu: zegary wieżowe.
Publikacja tekstu odbywa się w ramach współpracy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy i Wydawnictwa Zegarki i Pasja, na okoliczność obchodów jubileuszu 50. rocznicy budowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie.
08:00 21.06.2023Zegary wieżowe
Życiorys Jana Stefanka – współbudowniczego zegara na Zamku Królewskim w Warszawie
REKLAMA
Fascynacja kwarcem - wstęp
W czasie, gdy wszyscy zegarkomaniacy z miłością spoglądają tylko i wyłącznie na tykające mechaniczne czasomierze i szczególne konstrukcyjne rozwiązania ich mechanizmów, w ...
Manufaktura i mechanizmy „in-house” – co oznaczają dziś te określenia, co je łączy?
Marzeniem wielu firm zegarkowych jest uzyskanie statusu „manufaktury”, a klienci szukając wymarzonego zegarka, często pytają o mechanizmy „in-house”. Manufaktury traktowa ...
Dzwony zegara Zamku Królewskiego w Warszawie
Bardzo ważnym i ciekawym elementem zegara na Zamku Królewskim w Warszawie są jego dzwony. Wykonane zostały one w czynie społecznym przez firmę Antoniego Kruszewskiego z W ...
Mechaniczny majstersztyk. A. Lange & Söhne Zeitwerk Minute Repeater Honeygold
A. Lange & Söhne to – jak powiedział mi Maciek, nasz naczelny, przekazując ten temat do opracowania – marka z zegarkowego Olimpu. Firma ta to światowy lider w dziedzinie ...
Portal „Zegarki i Pasja” obchodzi 10-lecie istnienia!
„Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za głębokimi dolinami …” – tak pewnie zaczynałaby się ta opowieść, gdyby historia dotyczyła (nie)spełnionej romantycznej miłości ...
Recenzja: Alpina Alpiner Extreme Automatic 41 mm
W 2022 roku pisaliśmy o nowości od szwajcarskiej firmy Alpina, w kolekcji bodaj najbardziej charakterystycznej dla tej marki, Extreme. Zegarki z serii Extreme zawsze robi ...
Tissot PR 516 Chronograph. Urok i styl słynnej linii 516 powraca!
Marka zegarmistrzowska zajmująca się już od samego początku swojego istnienia pomiarem czasu w sporcie, całkiem niedawno zaprezentowała nowe wydanie swojego kultowego zeg ...
Fiyta Smoky Gray Vintage. Nowe zegarki utrzymane w stylistyce retro
O marce Fiyta jeszcze klika lat temu napisalibyśmy jako o nowym, dosyć egzotycznym producencie zegarków z Chin. Obecnie takie stwierdzenie nie do końca przedstawiałoby mi ...
Omega x Swatch MoonSwatch Mission to Earthphase. Ziemia widziana z Księżyca
Najnowsze wcielenie MoonSwatcha, Mission to Earthphase, jest ukłonem w stronę załogowych lotów na Księżyc oraz podkreśleniem związku dwóch najbliższych sobie ciał niebies ...
Recenzja: Nomos Tangente 2date. Niemiecki Datomistrz
W październiku Nomos zaprezentował zupełnie nowy, ręcznie nakręcany mechanizm DUW 4601, wraz z dwoma wariantami nowego i niezwykle interesującego modelu: Tangente 2date. ...
Cartier świętuje otwarcie nowego butiku w Berlinie
Wnętrze butiku zaprojektowane przez znanego projektanta Bruno Moinarda, którego współpraca z marką Cartier trwa już od dziesięcioleci, stanowi harmonijną równowagę tradyc ...
Frederique Constant Classic Tourbillon Manufacture Aventurine. Każdy jest niepowtarzalny
W zegarmistrzostwie tourbillon to jeden wyższych poziomów w zakresie kompetencji technicznych danej firmy, to czasami także pokaz możliwości danej marki. A co do zegarków ...