• Zegarki marki Błonie
  • Zegarki marki Prim
  • Zegarki marki Atlantic
  • Zegarki marki Rado
  • Zegarki marki Orient Star
  • Zegarki marki Aerowatch
  • Zegarki marki Davosa
  • Zegarki marki Perrelet
  • Zegarki marki Montblanc
  • Zegarki marki Orient
  • Zegarki marki Vostok Europe
  • Zegarki marki Junghans
  • Zegarki marki Tissot
  • Zegarki marki Ball
  • Zegarki marki Oris
  • Zegarki marki Omega
  • Zegarki marki Luminox
  • Zegarki marki Seiko
  • Zegarki marki Citizen
  • Zegarki marki Alpina
  • Zegarki marki G-SHOCK
  • Zegarki marki Frederique Constant
  • Zegarki marki Epos
  • Zegarki marki Michel Herbelin
  • Zegarki marki Aviator Swiss Made
  • Zegarki marki Grand Seiko
  • Zegarki marki Certina
  • Zegarki marki Bulova
  • Zegarki marki Roamer

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur


Niedawno miałem przyjemność prezentować świetny czasomierz na podstawie materiałów prasowych producenta. A dziś mogę to zrobić na podstawie własnych spostrzeżeń, bowiem redakcja portalu Zegarki i Pasja otrzymała do testu i recenzji model Marine Torpilleur - atrakcyjną nowość od znamienitego producenta Ulysse Nardin. O firmie pisaliśmy już kilkakrotnie - to wytwórca ceniony i uznany. Znany nie tylko miłośnikom zegarmistrzostwa – co zrozumiałe, ale także przez sporą część polskiego społeczeństwa dzięki byłemu ministrowi, który „wsławił” się nie ujawnieniem swojego zegarka Ulysse Nardin w oświadczeniu majątkowym. W Polsce odnotowało ten fakt wiele kolorowych magazynów, przez co znamienna manufaktura zyskała w kraju dodatkowy rozgłos. Mimo wszystko zegarki z logo Ulysse Nardin to nie produkt mainstreamowy, ale wyrafinowane zegarmistrzostwo i wzornictwo na najwyższym poziomie. Jest to nadal marka niesztampowa, zdecydowanie nietuzinkowa.

Nie tak łatwo spotkać modele Ulysse Nardin na innych nadgarstkach.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur
 
Ulysse Nardin - nazwa firmy pochodzi od imienia i nazwiska założyciela.

Powstała ona w miejscowości Le Locle, oczywiście w Szwajcarii, w 1846 roku. Początkowo przedsiębiorstwo głównie produkowało zegarki kieszonkowe, później stając się renomowanym producentem chronometrów morskich, które to są rdzeniem dzisiejszego wizerunku firmy tworząc jej DNA. Symbolizuje to znajdująca się do dziś w logo firmy stylizowana kotwica i oczywiście pokaźna grupa modeli odwołująca się do rzeczonej stylistyki. Firma radziła sobie doskonale, a jej osiągnięcia potwierdzają liczne zdobyte nagrody. W 1983 roku firmę przejął Rolf W. Schnyder. Kluczową postacią w rozwoju marki i zegarków oferowanych przez nią stał się od tego momentu Ludwig Oechslin. Człowiek wszechstronnie wykształcony, ze stopniem naukowym doktora, ale dla branży i firmy najważniejsze jest to, że okazał się wspaniałym zegarmistrzem.

Jego genialne w swojej prostocie pomysły prezentowaliśmy opisując autorskie i sygnowane jego własnym nazwiskiem projekty pod firmą Ochs und Junior. To jemu zawdzięczamy roczny kalendarz w zegarkach Ulysse Nardin, pracujący po dodaniu jedynie 3 dodatkowych kół oraz wiele innych "wspaniałości", jak modele „astronomiczne” Planetarium Copernicus, Astrolabium Galileo czy Tellurium Johannes Keppler.  
           
Dziś Ulysse Nardin to marka na stałe związane z morzami, oceanami i mierzeniem czasu podczas morskich podróży oraz regat. To oczywiście nie tylko marketing, a wspomniane wyżej całe lata tworzenia wspaniałych chronometrów morskich. Elementy związane z chronometrami morskimi, nawiązywanie do nich, to domena wielu producentów, ale niewielu z tych, którzy to robią - odnoszą się tak naprawdę do własnej historii i własnych osiągnięć w tej dziedzinie.

A tak jest w przypadku Ulysse Nardin.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur
           
Dotychczas w ofercie firmy był model Ulysse Nardin Marine Chronometer. Model, który mamy przyjemność recenzować jest niejako wariacją na jego temat.

Wydaje się być odświeżeniem, ale i odmłodzeniem Marine Chronometer.

W przypadku samej nazwy Torpilleur – oznaczającej w języku francuskim „torpedowiec”, czyli niewielki, ale groźny, zwinny i szybki statek wojskowy – można odczytać sugestię, że model kierowany jest do aktywnych, dynamicznych i młodych użytkowników. Tarcza jest w dużym stopniu wzorowana na tej, którą możemy obserwować w chronometrach z początku XX wieku.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Podobna jest oczywiście w dzisiejszym Ulysse Nardin Chronometer, ale Torpilleur to coś więcej. Mimo oczywistych nawiązań i podobieństw, najnowszy model zyskał sporo na uniwersalności. Wydaje się być próbą - od razu napiszę, że według mnie udaną - kompilacji różnych cech. Trzech jakby nurtów.

Klasycznego wzoru Marine Chronometer, zegarka sportowego, ale i zegarka o charakterze eleganckim. Takie cechy pogodzić niełatwo, ale obserwowane dziś odchodzenie od klasycznych kanonów i wzorców sprawę nieco ułatwia. Tak samo jak trwające zwiększanie rozmiarów zegarków. Dziś nie dziwi typowy „elegant” o średnicy koperty przekraczającej 40 mm, która była wcześniej czymś w rodzaju granicy klasycznego kanonu. Prezentowany dziś Marine Torpilleur ma tę średnicę na poziomie 42 mm. To uniwersalny rozmiar dla uniwersalnego czasomierza.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Ma ona standardowo okrągły kształt, tak jak wspominany starszy model, ale zrezygnowano z charakterystycznego mocowania paska, które moim zdaniem jest atrakcyjne i ciekawe, ale przez wypełnienie przestrzeni między  uszami dając wrażenie monobloku, powoduje poczucie ciężkości, masywności całego projektu.

W nowym modelu mamy klasyczne uszy. Uszy krótkie, zagięte ku dołowi o ciekawym kształcie i ze świetnie szczotkowaną górną powierzchnią. Uszy są wypuszczone z koperty z wyraźnym odcięciem. Nie są w stylu przywodzącym na myśl koperty zegarków garniturowych, ale z racji zachowania niewielkich wymiarów i atrakcyjnego kształtu, nie są też zbyt rzucające się w oczy, jak w wielu czasomierzach sportowych.

Parząc na zegarek z boku widzimy linię znaną z wersji bez wydzielonych uszu, więc zachowano styl ceniony przez miłośników marki.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Lekkości dodaje delikatnie ścięty ku dołowi kształt boków koperty, na kształt spodka, także znany z innych modeli, oraz wieńcząca ją bardzo wąska od góry luneta, której boczną krawędź ponacinano tworząc perforacje przypominające te na rantach monet.

Dzięki takiemu projektowi i zastosowanym zabiegom stylistycznym koperta stała się pierwszym elementem łączącym cechy kilku stylów otwierając drogę do naprawdę uniwersalnego pomysłu na codzienny zegarek.

Boki koperty i uszu są polerowane na wysoki połysk. Krawędź na przejściu między rodzajami obróbki na uszach jest bardzo wyraźna i precyzyjna. Na lewym boku umieszczono szczotkowaną tabliczkę z numerem seryjnym, wygrawerowanym stylizowaną czcionką.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Na prawym, tradycyjnie umieszczono „centrum dowodzenia” zegarkiem, czyli koronkę. Jest ona doskonale dobrana pod względem wielkości i stylu do całości, jednocześnie wygodna w użytkowaniu, choć akurat ta cecha nie powinna być kluczowa.

Spora rezerwa chodu i wyjątkowa precyzja pomiaru czasu potwierdzona certyfikatem COSC sprawiają, że manipulowanie koronką nie jest konieczne zbyt często.

Mimo tego, zadbano o ergonomię. Także wykonanie jest na najwyższym poziomie. Choć postawiono na utarty wzorzec – czyli okrągła koronka z prostymi nacięciami na krawędzi – to doskonale widać, szczególnie w powiększeniu, bardzo dobra jakość i precyzję obróbki. Na górnej powierzchni, polerowanej i lekko wypukłej, umieszczono logo firmy. Kotwicę z literkami U oraz N.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Kończąc wątek atrakcyjnej koperty warto spojrzeć na zegarek od strony, którą zazwyczaj ma okazję podziwiać jedynie jego właściciel.

Dekiel Ulysse Nardin Torpilleur jest przykręcany 6 śrubkami i jest bardzo obficie przeszklony. Na tworzącym go stalowym i polerowanym pierścieniu umieszczono za pomocą grawerowania tylko podstawowe informacje.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Nazwę firmy, poziom wodoodporności do 50 m, oraz nr referencyjny.

Nic więcej – bo na pierwszy plan powinien wysunąć się widok pod szafirowym przeszkleniem. Tak między nami, niezależnie od tego, jakby wyglądał i co by umieszczono na stalowej części dekla -  i tak nie byłoby to w stanie przyćmić widoku pod szkłem. A widzimy pod nim oczywiście mechanizm.

Mechanizm wykończony bardzo atrakcyjnie. To widok, którego oczekujemy od zegarków na tym poziomie.

Po pierwszym spojrzeniu możemy odczuwać, że pod względem widocznych części mechanizmu zaoferowano niewiele, bo górne płyty, mostek – niemal zakrywają całość, ale po chwili skupiamy się na doskonałym wykończeniu tego co widać.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Po pierwsze, wspomniane elementy mają naniesiony pięknie i precyzyjnie szlif dookoła na wzór pasów genewskich. Kilka niewielkich wycięć oraz otwory na śrubki mają fazowane  polerowane krawędzie. Tak samo potraktowano krawędzie płyt i mostka.

Widoczne niżej płyty mają powierzchnie wykończone poprzez perełkowanie. Śrubki są barwione na niebiesko. Taki sam kolor wypełnia precyzyjne grawery informujące o ilości kamieni czy tworzące pieczęć Ulysse Nardin, o której nieco później. To wszystko, to już uczta dla miłośnika zegarmistrzostwa – a przed nami jeszcze wisienka na torcie, a nawet cała kiść wisienek!

Przepiękny, misternie wykonany wahnik.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Opisywany mechanizm ma naciąg automatyczny i producent wykorzystał rotor do demonstracji kunsztu w zakresie jakości wykonania i zdobienia.

Cały element ukształtowano na wzór kotwicy, czyli symbolu marki.

Począwszy od elementu okalającego kulkowe łożysko poprzez większość powierzchni naniesiono misterne zdobienia, grawerowane oczywiście. Od tego elementu po zewnętrzne krawędzie tworzące przeciwwagę rotoru poprowadzono z dwóch stron wzmocnienia w postaci dwóch pięknie ukształtowanych kotwic mających polerowane powierzchnie. Czwarty raz motyw kotwicy wykorzystano w umieszczonym na środku głównego ramienia medalionie. Przedstawia on na okrągłym planie oczywiście - kotwicę Ulysse Nardin z literkami U i N po bokach.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Wypełnienie wykonano za pomocą ciemnoniebieskiej emalii. Pod medalionem wygrawerowano, i także wypełniono na niebiesko, nazwę firmy. Jako całość, to bardzo efektowny mechanizm pod względem wizualnym. Atrakcyjnie zaprojektowany oraz perfekcyjnie wykończony, a wahnik jest jednym z piękniejszych jakie miałem przyjemność oglądać. Bardzo dobrze, że wzór ten stosowany jest w innych mechanizmach z naciągiem automatycznym Ulysse Nardin.

Zegarkowe „serce” oznaczone jako UN 118, to oczywiście nie tylko wygląd. Po pierwsze to mechanizm In-house Ulysse Nardin. To bardzo ważne dla wielu osób i niewątpliwie świadczące o pozycji producenta. Wiemy, że własne mechanizmy nawet w tym przedziale cenowym nie są normą.

UN 118 pracuje z częstotliwością oscylacji balansu wynoszącą 28 800 wahnięć na godzinę. Łożyskowany jest na aż 50 kamieniach. Włos balansu jest krzemowy, a układ wychwytowy wykonano w technologii DIAMonSIL. To technologia firmy Sigatec (joint venture Ulysse Nardin z firmą Mimotec).

Koło wychwytowe i kotwica wykonane są z materiału krzemowego pokrytego warstwą syntetycznego diamentu. Poprawia to trwałość, ale i umożliwia pracę bez smarowania.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Koło balansowe zostało umieszczone pod pełnym mostkiem, a regulacja bezwładności jego wychyleń odbywa się za pomocą 4 śrubek. Zastosowane materiały poza zapewnieniem trwałości, dokładności i równego chodu, w długim okresie zapewniają także minimalizację wpływu na pracę całości pól magnetycznych. Kolejnym atrybutem jest bardzo przyzwoity poziom rezerwy chodu sięgający 60 godzin.

Do nas trafił egzemplarz doskonale wyregulowany. 3 dni obserwacji nie wykazały odchyłki. A przynajmniej nie była ona widoczna i w sumie nie przekroczyła 1 sekundy. To doskonały wynik spełniający z nawiązką oczekiwania wynikające ze wspomnianego certyfikatu COSC. Jednak czasomierz testowany jest bardziej rygorystycznie niż wymogi Contrôle Officiel Suisse des Chronomètres, czyli niezależnej szwajcarskiej instytucji zajmującej się precyzją pracy mechanizmów zegarków i certyfikująca te, które przechodzą pozytywnie założone testy i wymagania.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

To „bardziej”, to pieczęć Ulysse Nardin – wygrawerowana na opisywanym wyżej mechanizmie.

Certyfikat wprowadzony w 2012 roku, Ulysse Nardin Performance Certyficate został wykorzystany do badania własnych mechanizmów – w tym użytego w naszym „Torpedowcu”, czyli kaliber UN-118. Proces obejmuje siedem dni w zakresie oceny na poziomie estetycznym, jakości wykończenia oraz test odporności na wodę, test odporności na ciśnienie (testy symulujące ciśnienie od -0,6 barów i +2,5 bara). Głównym składnikiem certyfikacji jest jednak test pięciu dni, oceniający dokładność chodu. Każdy zegarek bada się na sześciu stanowiskach (zatrzymujących się  co 20 godzin) i w trzech temperaturach (23, 38 i 8 ºC). Zakres odchylenia pracy i precyzji jest węższy niż COSC i jest ustalony na poziomie od minus 2 sekund do plus 6 na dobę i +- 0,5 sekundy odchylenia na dobę na 1 stopień Celsjusza różnicy temperatur.

Nasz egzemplarz także ten certyfikat wypełnia z zapasem.

Czy jest to potrzebne? – trudno ocenić.

Wielu zegarkomaniaków doceni każdy certyfikat, każdą dodatkową cechę na plus. Mnie od dawna na wzorowej dokładności nie zależy – choć ją doceniam. Na pewno nie do przecenienia jest to, że certyfikacje minimalizują ryzyko trafienia do sprzedaży i w efekcie do finalnego odbiorcy wadliwego egzemplarza, jako swoista końcowa kontrola jakości – a to samo w sobie jest przecież pożądane.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Został nam więc ostatni element zegarka. To oczywiście tarcza.

Tarcza, która obok koperty jest w mojej ocenie tym drugim elementem, który spina ze sobą cechy zegarka – przypomnę kompilację chronometru morskiego, zegarka sportowego i eleganckiego. Zadanie wydawać by się mogło karkołomne i ryzykowne co najmniej. Jednak nie niemożliwe – co właśnie udowodniono. Pisałem w artykule o tym czasomierzu, że tarcza jest niemal skopiowana z chronometrów Ulysse Nardin z początku XX wieku. Tak właśnie jest.

Czytelną, dużą tarczę i jej cechy przeniesiono na grunt czasomierza naręcznego zachowując charakterystyczne cechy i proporcje. Na żywo mogę potwierdzić, że osiągnięto efekt w postaci czasomierza o sportowym zacięciu, obdarzonego niewymuszoną elegancją oraz klasycznym stylem, a już na pierwszy rzut oka wiemy, że inspirowanego stylem Marine Chronometr. Co nie mniej ważne – od razu wiemy też, że to Ulysse Nardin.

Charakterystyczne DNA marki wynikające ze stylistyki i odpowiednio dobranych szczegółów oraz właśnie odwzorowania tarczy dawnych chronometrów morskich mamy tu nadal jak na dłoni.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

A przy tym wszystkim mamy też dużo świeżości, lekkości i nowoczesności, co może przypaść do gustu młodym użytkownikom do których ten model jest kierowany. No i co najważniejsze, w pełni potwierdzam, że to projekt wyjątkowo udany. Na zdjęciach czy renderach było świetnie. Naprawdę, na żywo jest jeszcze lepiej.  

Do naszej redakcji trafił model z białą tarczą. To wersja najbardziej oddająca ducha chronometrów morskich. Dominują na niej charakterystyczne, nadrukowane na czarno indeksy godzinowe w postaci wydłużonych cyfr rzymskich. Są one podkreśleniem stylu, ale i są doskonale widoczne na białej tarczy. Wiadomo, że nieodłączną cechą chronometrów morskich powinna być wzorowa czytelność, a w zegarkach Ulysse Nardin to nie takie oczywiste...

Na tarczach tej linii zawsze „dzieje się” wiele, więc ważne jest by nie „przedobrzyć”. Poza indeksami mamy jeszcze kilka innych absorbujących elementów.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Pierwszym z nich jest tarcza małego sekundnika. Jest ona spora. Jej górna krawędź sięga osi wskazówek a dolna ”pożera” połowę indeksu godziny 6-tej. Jej granice wyznacza zagłębienie i skala sekundowa nadrukowana na wzór torowiska. Nieubłaganie mijający czas wskazuje subtelna, barwiona na niebiesko wskazówka.

Na tej tarczy umieszczono jeszcze, w jej dolnej części, datownik wskazujący dni miesiąca. Pod osią wskazówki nadrukowano napis „chronometer” oraz nad osią, jako kontrastowy akcent, czerwoną farbą nadrukowano rok powstania firmy.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Po przeciwnej stronie pod godziną 12-tą znalazła się mniejsza tarcza. Również nieco zagłębiona i służąca do wskazania aktualnej rezerwy chodu. Jak wspominałem wynosi ona 60 godzin. To dobry, wystarczający na co dzień wynik, pozwalający na weekendowy odpoczynek, bez potrzeby korygowania w poniedziałek. Tarcza ma skalę w postaci niedokończonego okręgu z nadrukowanymi indeksami co 12 godzin.

Brak rezerwy, a po drugiej stronie pełny naciąg, oznaczono czerwonym kolorem. Wskazówka jest barwiona na niebiesko i dostosowana stylistycznie do głównych wskazówek. Kolejny element tarczy to nadruki umieszczone po prawej i lewej stronie osi wskazówek. To nazwa firmy oraz miasto i kraj siedziby. To dość sporo różnych informacji, które mają wpływ na czytelność. Wspominałem, że nie jest to sprawa oczywista w czasomierzach Ulysse Nardin.

Jednak ten zegarek, jako z resztą kolejny, potwierdza, że da się pogodzić wiele wskazań i czytelność, tak jak różne style w jednym zegarku. Tu kapitalne znaczenie mają wskazówki.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Ulysse Nardin Torpileur ma je dobrane doskonale, pięknie wyglądające oraz tak samo wykończone. Są oczywiście zabarwione termicznie na niebisko. Zależnie od kąta padania światła są opalizująco błękitne aż do niemal czarnego koloru. W każdym ze „stanów”, ich kształt, jak również długość – pozwalają na bardzo łatwy odczyt aktualnego czasu, mimo „bogactwa” na tarczy.

Wskazówka minutowa sięga do samej krawędzi skali minutowej. Jest na tyle gruba, by być doskonale widoczna, a zarazem na tyle smukła, by nie dewaluować elegancji. Podobnie godzinowa z zakończeniem w stylu „poire”.

Świetnie dopasowana i widoczna.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Podsumowując należy przyznać, co już robiłem – że firmie udało się stworzyć zegarek o bardzo uniwersalnym charakterze. Nie jest to zlepek form, a bardzo dobrze zaprojektowany, przemyślany czasomierz mający za zadanie spełnić wiele oczekiwań, raczej konkretnego odbiorcy. Młodego, dynamicznego i oczywiście dość zamożnego klienta, który nie ma czasu lub ochoty, by za każdym razem przejmować się tym, czy zegarek, który dobrał do stroju i sytuacji jest odpowiedni.

Ulysse Nardin Torpileur oczywiście nie jest typowo eleganckim modelem, ale jego widok przy mankiecie wizytowej koszuli w żaden sposób nie zdziwi, bo jest na tyle subtelnie i lekko zbudowany, że będzie komponował się wystarczając dobrze. Ułatwia to świetny pasek ze skóry aligatora na którym jest oferowany ze stalowym, logowanym zapięciem motylkowym wysokiej jakości.

Cena za model wyposażony w pasek wynosi 30 600 złotych.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Z drugiej strony dodatkowe wskazania, jak również rozmiar powodują, że swobodny i sportowy strój także skomponuje się z tym czasomierzem bardzo dobrze.

No i codzienność. Codzienność to pewnie żywioł tego zegarka.

To wszystko dzięki wyważeniu kształtu, wymiarów, możliwości i stylu Marine Chronometer, jednocześnie zachowując w pełni marynistyczne DNA marki Ulysse Nardin, jej charakterystyczne cechy, ale i powiew świeżości i nowoczesności.

Recenzja: ULYSSE NARDIN - Marine Torpilleur

Atutem jest to, co podziwiałbym pewnie często mając taki zegarek – bardzo atrakcyjny widok ze strony dekla. Ten zegarek to doskonała propozycja dla osób szukających czegoś bardziej nietuzinkowego, firmy znanej, ale niesztampowej, dla których klasyczny Marine Chronometer był przyciężkawy i mniej uniwersalny. Nie do przecenienia jest manufakturowy przepiękny mechanizm o doskonałych parametrach.

Autor: Adrian Szewczyk


Tissot - Premium

REKLAMA

Magazyn ZIP - Wszystkie wydania

MAGAZYN Zegarki i Pasja - Wszystkie wydania

ZEGARKI I PASJA NA YOUTUBE

Janeba Oris 420

REKLAMA

Sector 420

REKLAMA

Epos 420

REKLAMA

Frederique Constant 420

REKLAMA

Montblanc 420

REKLAMA

Atlantic 420

REKLAMA

Greenlogic 420

REKLAMA

Recenzja: CZAPEK Geneve – Quai des ...
Recenzja: CZAPEK Geneve – Quai des ...
28.08.2017
Testujemy: CITIZEN Bluetooth Watch
Testujemy: CITIZEN Bluetooth Watch
18.09.2017

Podstrony producentów

Zegarki marki Aerowatch
Zegarki marki Alpina
Zegarki marki Atlantic
Zegarki marki Aviator Swiss Made
Zegarki marki Ball
Zegarki marki Bulova
Zegarki marki Błonie
Zegarki marki Certina
Zegarki marki Citizen
Zegarki marki Davosa
Zegarki marki Epos
Zegarki marki Frederique Constant
Zegarki marki G-SHOCK
Zegarki marki Grand Seiko
Zegarki marki Junghans
Zegarki marki Luminox
Zegarki marki Maurice Lacroix
Zegarki marki Michel Herbelin
Zegarki marki Montblanc
Zegarki marki Omega
Zegarki marki Orient
Zegarki marki Orient Star
Zegarki marki Oris
Zegarki marki Perrelet
Zegarki marki Polpora
Zegarki marki Prim
Zegarki marki Rado
Zegarki marki Roamer
Zegarki marki Seiko
Zegarki marki Tissot
Zegarki marki Vostok Europe
Zegarki marki Xicorr
Dołącz do naszego newslettera
i bądź zawsze na bieżąco