Czapek urodził się w 1811 roku w Semonicach, które są dziś częścią miasta Jaromer w Czechach leżącego niecałe 30 km od Kudowy Zdrój, w 1832 – tuż po upadku Powstania Listopadowego – wyemigrował z Polski do Szwajcarii. Jeszcze w tym samym roku nawiązał współpracę ze szwajcarskim zegarmistrzem tworząc firmę CZAPEK & MOREAU. Ciekawym okresem z dzisiejszego punktu widzenia było spotkanie Franciszka Czapka z Antonim Patkiem. Panowie Czapek i Patek spotkali się w roku 1836. Patek był również polskim emigrantem, którego doświadczenia zawodowe związane były z wojskiem. To ponoć właśnie Czapek wprowadził Patka w arkana wiedzy zegarmistrzowskiej, i to także on przedstawił go przyszłej żonie. 1 maja 1839 roku Czapek wraz z Antonim Patkiem stworzył spółkę produkującą zegarki. Firma rozwijała się prężni dzięki wiedzy Czapka i organizacyjnemu talentowi Patka. To spowodowało, że już w lipcu 1840 roku firma miała 6 pracowników, co pozwalało na roczną produkcję na poziomie 200 zegarków. Po niecałych sześciu latach w 1845 roku firma Patek, Czapek & Cie. została zlikwidowana, a niedługo później były współpracownik Czapka założył firmę Patek & Co, która później przekształciła się w znaną dziś na całym świecie firmę z zegarkowego „Olimpu”, czyli Patek Philippe.
W tym czasie Czapek wraz z nowym partnerem biznesowym – Juliuszem Gruzewskim, bohaterem Powstania Listopadowego – założył zakład także pod własnym nazwiskiem: Czapek & Cie. Nowa spółka Czapka rozkwitała.
Stał się on nadwornym zegarmistrzem Cesarza Napoleona III. Miał swoją pracownię w Genewie, sklep w Paryżu – na Placu Vendome, oraz drugi sklep w Warszawie. Sam Czapek napisał w języku polskim książkę o zegarmistrzostwie, wydaną drukiem w roku 1850 – „Słów kilka o zegarmistrzowstwie”.
Niestety firma przestała istnieć w 1869 roku. W 1895 roku Franciszek Czapek zmarł. Smutne jest to, że odszedł w zapomnieniu i biedzie. Smutne to tym bardziej, że człowiek ten wniósł wiele do zegarmistrzostwa polskiego. Był także polskim powstańcem, patriotą i zostawił po sobie chlubną spuściznę. Dlatego cieszy niewątpliwie to, że dziś, po wielu latach, osiągnięcia Franciszka Czapka zostają przypomniane.
Co więcej, jego dziedzictwo ma szansę na prawdziwe odrodzenie, a nazwisko Czapek znów może błyszczeć w branży zegarmistrzowskiej. Powstała nowa marka założona przez prywatnych inwestorów, której nazwa to Czapek & Cie, i właśnie Franciszka Czapka przyjęto jako jej patrona.
W 2011 roku Xavier de Roquemaurel, Harry Guhl i Sébastien Follonier połączyli siły mając na celu przywrócenie świetności odtworzonej przez nich marce Czapek. Firma została utworzona ponownie 21 października 2011 roku. Ciekawostką jest to, że kapitał zgromadzono w dużej mierze na zasadzie crownfoundingu. Pozyskano w ten sposób 3 miliony CHF od ponad setki miłośników zegarmistrzostwa na działalność nowej firmy.
Bardzo ciekawe i godne zaznaczenia jest to, że firma przyjmując, jak wspomniałem, za patrona Franciszka Czapka, marka nie tylko korzysta ze splendoru nazwiska, ale stara się przypominać jego osiągnięcia i umiejętnie nawiązywać do nich.
Starając się podążać za stylem i duchem czasomierzy Czapek, pierwszy model kolekcji mocno nawiązuje do kieszonkowego zegarka Czapek nr 3430 z połowy XIX wieku. Tarcza i układ wskazań jest bardzo charakterystyczny, a jednocześnie nowoczesny. Także mechanizm nawiązuje wizualnie, ale i technicznie do tego zastosowanego w pierwowzorze.
Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że trafi do naszej redakcji reprezentant premierowej kolekcji czasomierzy Czapek. Kolekcji, której nazwa także nawiązuje do dziedzictwa firmy. „Quai des Bergues" to nazwa ulicy, na której funkcjonował warsztat Czapka. Kolekcja ta składała się na początku z 6 modeli. Czasomierze oferowane w limitowanej ilości.
Dziś to już 15 modeli linii. Do nas trafił przepiękny Czapek Quai Des Bergues nr 25.
Wszystkie czasomierze tej rodziny są charakterystyczne, rozpoznawalne i wyjątkowo piękne. Do wyboru mamy modele z kopertami wykonanymi z białego lub różowego złota, stali, tytanu a nawet platyny.
Nasz nr 25 posiada kopertę wykonaną ze stali szlachetnej. Jednak w tym przypadku to specjalny stop stali. Nazwany jest on stalą XO. Charakteryzuje się wszystkimi dobrymi właściwościami stali jako budulca zegarkowych kopert, z dodatkowo zwiększoną odpornością na korozję, kosztem trudniejszej obróbki. Unikalna stal, jedna z najbardziej antykorozyjnych w historii: jest odporna nie tylko np. na wodę morską, ale i na większość kwasów.
Jej cechy mechaniczne, czyli wspomniana trudność obróbki, zostały zmodyfikowane przez Montanstahl ze Stabio, aby łatwiej było z nią pracować tworząc kopertę i jej elementy.
Koperta ma klasyczny, okrągły kształ z łagodnie wypuszczonymi uszami, 42,5 mm średnicy oraz nieco ponad 11,5 mm grubości. Charakteryzuje się bardzo harmonijną budową, dającą wrażenie wystarczającej solidności, mimo poczucia lekkości i finezyjnej budowy.
Luneta okalająca szkło jest osadzona tak, że obejmuje swoim obrysem całą kopertę. Jest polerowana na wysoki połysk i ma łagodnie obłą powierzchnię, która jest niejako kontynuacją w obrysie zamocowanego w niej wypukłego szkła szafirowego chroniącego tarczę. Szkło ma oczywiście bardzo wydajną, ale nie narzucająca się wizualnie powłokę antyrefleksyjną.
Nietypowo, a zarazem ciekawie projektanci podeszli do boków koperty. W stalowej wersji są one inne niż w tych, w których za budulec posłużyły szlachetne kruszce. Kiedy wersje z metali szlachetnych zachowują na bokach stonowany styl i klasyczne podejście, w wersji ze stali firma postawiła na charakter, jak określono - nieco buntowniczy. Zastosowany stylistyczny zabieg to jakby wyżłobienie w boku koperty na długości od krawędzi ucha do tego samego miejsca w przeciwległym uchu. Wyżłobienie to ma głębokość mniejszą niż 1 mm.
Może to nawet jedynie 05, mm. Wystające ponad nie krawędzie tworzą jednocześnie jakby obrys zagłębienia i są kształtem całego boku koperty. Wewnętrzna powierzchnia została wypiaskowana tak, że mamy wyraźny wzór o interesującej strukturze otoczony dość grubą linią wystającej, polerowanej powierzchni. Całość dodaje - klasycznej w kształcie kopercie - indywidualnego charakteru i jednocześnie tworzy poczucie nowoczesności projektu.
To wbrew pozorom nie jest łatwe. Wielu producentów osiąga w ten sposób futurystyczne wręcz kształty, inni zaś pozostają wierni utartym wzorcom – rzadko starając się o takie uatrakcyjnienie stylu czasomierza – bo to jest ryzykowne. Firmie Czapek, w moim odczuciu, udało się w przypadku koperty stworzyć coś innego, zapadającego w pamięć, a jednocześnie nie zatracono klasycznej, stonowanej elegancji.
Zagłębienia w bokach koperty są po jej obu stronach. Jednak prawa, z racji standardowego umieszczenia koronki, jest ciekawsza. Wspomniana koronka jest bardzo wygodna w użytkowaniu. Ta wygoda nabiera tu kapitalnego znaczenia, bowiem zegarek ma naciąg ręczny.
Ma ona kształt płaskiego grzybka z szeroką podstawą. Część ząbkowana koronki tworzy na jej końcu jakby poszerzenie na długości ok 1,5 mm. To bardzo efektownie wygląda, ale zapewniam, że jest to też bardzo wygodne rozwiązanie w codziennym użytkowaniu. Koronkę tą obsługiwało mi się chyba najwygodniej z dotychczas testowanych czy posiadanych zegarków. Nakręcanie, odciąganie i ustawianie – wraz z precyzją mechanizmu korekty wskazań – to sama przyjemność. Na koronce mamy herb w postaci skrzyżowanych, dwustronnych włóczni i datę powstania pierwszej firmy Czapek & Cie., czyli 1845 rok.
Koronka jest z dwóch stron chroniona osłonkami przylegającymi do gładkiej jej części, które wychodzą z wnętrza koperty. To elementy kunsztownie obrobione z fazowanymi krawędziami i bardzo precyzyjnym szlifem w postaci szczotkowania. Są zagięte w promieniu zbliżonym do łuku koperty i niewiele wystają ponad jej obrys, przez co w żaden sposób nie burzą elegancji całości, a nawet ją podkreślają.
Kontynuując przyglądanie się kopercie, co w tym wypadku jest czynnością wyjątkowo miłą, dochodzimy do dekla. Dekiel jest przykręcany 8 śrubkami i dość obficie przeszklony, oczywiście szafirowym szkłem z antyrefleksem.
Na polerowanej powierzchni dekla precyzyjnie wygrawerowano informacje z nazwą linii, modelu, rodzaju stali czy nr limitacji. Wzrok jednak przyciąga coś innego. Charakterystycznie wyglądający mechanizm. Tu znów udało się firmie zaproponować bardzo nowoczesny wzorniczo i technologicznie mechanizm, ale czerpiący garściami z historycznego wzorca, jakim był mechanizm kieszonkowego zegarka o nr ref 3430.
To kolejny etap oddawania hołdu tamtemu czasomierzowi.
Zachowano układ tarcz, o czym napiszę później – i zachowano charakterystyczny wygląd mechanizmu z widocznymi i ażurowanymi kołami naciągu dwóch bębnów sprężyn. Firma dysponując szlachetną marką postanowiła startować z wysokiego poziomu.
Mechanizm wykonano we współpracy z wybitnymi fachowcami, czyli wraz z firmą Chronode i Jean-Francoisem Mojonem, który „odpowiada” za wiele imponujących dzieł, takich jak mechanizm do Harry Winston Opus X czy Legacy Machine marki MB&F.
Mechanizm Czapka nazwano SXH1.
Jego architektura z dwoma widocznymi na pierwszym planie kołami naciągu sprężyn jest nowoczesną interpretacją oryginalnego mechanizmu z 1850 roku, zapewniając przy okazji robiącą wrażenie 7-dniową rezerwę chodu. Nowoczesny charakter podkreśla wykończenie. Proste, surowe, ale wyjątkowo precyzyjne.
Widoczne płyty oraz półmostki mają jednolicie piaskowaną powierzchnię. Krawędzie są fazowane i polerowane. Widoczne śrubki są zabarwione na niebiesko. Grawery są precyzyjne, wyraźne i dość głębokie. Zadbano też o widoczne koła zębate. Mają one naniesiony szlif słoneczny, a te opisywane wyżej są mocno ażurowane.
Łącząc osobę Jeana-Francoisa Mojona z tym mechanizmem mamy pewność, że wszystko zostało dopracowane w najmniejszym szczególe i parametry pracy są na najwyższym poziomie. Krótki pobyt tego czasomierza u mnie to potwierdza. Ustawiony i nakręcony po odpakowaniu przesyłki, w momencie przygotowywania zegarka do powrotu po kilku dniach nie wykazywał widocznej gołym okiem odchyłki wobec sterowanego radiowo wzorca.
Jest zatem doskonale wyregulowany. Pracuje z częstotliwością 21 600 wahnięć na godzinę i jest łożyskowany na 31 kamieniach. No i charakteryzuje się wspaniałym zapasem energii do pracy – aż 168 godzinnym, czyli 7 dniowym.
Energia z obu bębnów jest oddawana symetrycznie, co ma wpływ na zachowanie stałych parametrów w całym okresie jej wykorzystywania. Muszę w tym miejscu przyznać, w zasadzie przypomnieć, co już pisałem przy okazji innych recenzji – jestem zwolennikiem klasycznych, tradycyjnych zdobień mechanizmów. Lubię pasy genewskie, szatony, złocone grawery, czyli niemal bizantyjski przepych – ale nie wiem czemu i na jakiej zasadzie, w tym zegarku, ten na pierwszy rzut oka, dość „surowo podany” mechanizm pasuje idealnie, mimo elegancji całości.
Nawiązanie wizualne do historycznego modelu zapewniło niepowtarzalność, i tym samych uczyniło go charakterystycznym, nie do pomylenia z innymi. Wygląda na to, że nie potrzeba mu zdobień, by robił doskonałe wrażenie.
Świetna koperta, nowoczesny mechanizm w niepowtarzalnym stylu i o bardzo dobrych parametrach to już bardzo wiele, a jest przecież jeszcze tarcza.
Tarcza, która wraz z kopertą tworzy wizerunek czasomierza.
Wizerunek ze wszech miar atrakcyjny. W naszym modelu nr 25 tarcza ma srebrzysty kolor. Ma satynową strukturę i wykonano ją z litego srebra. Szlachetny materiał to oczywiście nie wszystko. Tarcza wizualnie jest wzorowana, tak jak i mechanizm, na kieszonkowym pierwowzorze, o którym pisałem wyżej. I znów nie dość, że udało się to doskonale to jeszcze uzyskano unikalny charakter. To godne podziwu, gdy młoda przecież firma, wręcz bardzo młoda, wypracowuje już na wstępie styl, który jest tak dobry, że można było opracować wiele udanych wariacji na jego temat.
Jednym z podstawowych motywów na tarczach zegarków Czapek tej linii są nadrukowane indeksy. Nadrukowano je w postaci mocno wydłużonych cyfr rzymskich.
Niektórzy być może spodziewaliby się, czy życzyli sobie jakiś wysokiej klasy indeksów nakładanych. Mi wydaje się, że w zegarku, który urzeka prostym stylem nawiązującym do historycznego modelu ta forma, czyli skromne nadruki, pasuje idealnie.
Tym bardziej, że są one najwyższej jakości.
Oglądałem je przez lupkę, są zdjęcia macro – i można na tej podstawie śmiało stwierdzić, że taką jakość można spotkać tylko na tarczach zegarków najwyższej klasy.
Wszystko wygląda perfekcyjnie. Precyzja, można powiedzieć, typowo szwajcarska. Tak samo nadrukowano podziałkę minutową na wzór torowiska, logo firmy pod godziną 12-tą oraz podziałki na małych tarczach. Rewelacyjne są wskazówki. Mamy wersje Quai des Bergues ze wskazówkami wzorowanymi na historycznym modelu o kształcie kwiatu lilii, ale nasz bohater ma moim zdanie pasujące bardziej do nowoczesnego stylu stalowej koperty wskazówki o wzorze jednocześnie eleganckim, dostojnym, ale i nowoczesnym.
Są bardzo wąskie i zakończone smukłymi, ażurowymi grotami. Ich wykonanie jest na wzorowym poziomie i są pięknie termicznie barwione na niebiesko. Zadbano także o krawędzie. Wskazówki czasem wydają się czarne, a czasem to niemal błękit paryski. Także długość jest dokładnie taka, jak lubię. Wskazówka minutowa sięga do samej krawędzi podziałki minutowej. Biorąc pod uwagę moją „wskazówkową fobię” – jest idealnie.
Co równie ważne czytelność jest bardzo dobra.
Widoczność wskazówek na srebrnej satynowej tarczy jest bez zarzutu.
Poza podstawowym wskazaniem, Czapek Quai des Bergues oferuje nieco więcej.
Pomiędzy godziną 7-mą a 8-mą umieszczono lekko zagłębioną tarczę małego sekundnika. Ona również ma skalę na wzór torowiska, tak samo perfekcyjnie nadrukowaną jak te na głównej tarczy, a nieuchronnie upływający czas wskazuje piękna, także niebieska wskazówka sekundnika. Symetrycznie, po drugiej stronie pomiędzy godziną 4-tą a 5-tą, umieszczono drugą tarczę tej samej wielkości i tak samo zagłębioną. To tarcza wskazania rezerwy chodu.
Wskazanie to zaprojektowano bardzo ciekawie i nietypowo. Zacząć trzeba od przypomnienia, iż rezerwa ta to 168 godzin, a nawet podobno jeszcze plus 12 godzin by po siódmym dniu nie zabrakło energii przed nakręceniem.
Wskazanie odczytujemy za pomocą dwustronnej wskazówki – oczywiście stylistycznie dopasowanej do pozostałych i także niebieskiej. Jedna strona wskazówki pokazuje nam poziom naciągu sprężyn na skali dziennej, czyli od 1 do 7. Druga strona wskazówki wędruje w tym czasie po skali określającej dni tygodnia. Tak więc przy pełnym naciągu pierwsza część pokazuje 7 – czyli 7 dni zapasu, a druga cześć wskazuje niedzielę. W miarę wykorzystania rezerwy poziom spada o kolejne dni, a druga strona wskazuje właściwie kolejne dni tygodnia.
Pamiętać jednak należy, by pełen naciąg był zawsze zapewniany w niedzielę. Dokręcanie w innym dniu do końca spowoduje niewłaściwe wskazanie dnia tygodnia. To bardzo ciekawe i nietypowe rozwiązanie. Bardzo przypadło mi do gustu, lecz może być pewnym utrapieniem dla osób lubiących dokręcić sprężynę częściej niż raz na tydzień.
Czapek Quai des Bergues nr 25 to zegarek jak dla mnie kompletny.
Oczywiście nie można nazwać go w pełni uniwersalnym. Nie ma cech i wytrzymałości zegarka sportowego, ale mimo rozmiaru i większej ilości wskazań będzie doskonałym uzupełnieniem nawet bardzo formalnego stroju i zarazem doskonale sprawdzi się jako codzienny, casualowy czasomierz. Aspekty techniczne czy jakościowe dość łatwo ocenić i docenić.
Są one na bardzo wysokim poziomie. Jednak dla mnie ten czasomierz niesie sporo większy bagaż emocjonalny.
Nieczęsto mamy przyjemność odczuwania, że postać z polskiego zegarmistrzostwa jest uhonorowana w ten sposób. Wiemy, że korzyść jest obopólna, bo tworzona firma może dzięki temu czerpać - tak jak w tym wypadku - wzór z dawnych osiągnięć Franciszka Capka. Bardzo miłe jest również to, co doceniam, że są zachowane i dopełnione odwołania do polskości, dbanie o nasz rynek, choćby w postaci niedawnej prezentacji czasomierzy w Polsce oraz oferowanie modelu Warszawianka, o czym pisaliśmy tu: Firma Czapek & Cie wraca do Polski!
Działania te są widoczne, wyraźne i niewymuszone.
Czasomierz, który miałem ogromną przyjemność testować wyceniony został na 43 400 złotych. To wysoka kwota, ale trzeba też przyznać, że to cena za doskonale „podany” kawałek historii, świetnie zaprojektowany, ciekawy, zaawansowany i nowoczesny mechanizm, kopertę zaprojektowaną klasycznie, ale nietypowo, wykonaną ze stali znanej wcześniej, ale użytej pierwszy raz do budowy zegarka.
Dodatkowo otrzymujemy świetny pasek wykonany ze skóry aligatora, ale tu z małym „ale”. To „ale” jest spowodowane zapięciem paska. Jest ono bardzo dobrze wykonane, ładnie zaprojektowane tyle, że płacąc ponad 40 tysięcy złotych możemy oczekiwać czegoś więcej. Dlatego aż prosi się o ładne zapięcie motylkowe, takie jakie jest standardem w czasomierzach wysokiej klasy, jakim niewątpliwie jest Czapek Quai des Bergues nr 25.
Zapięcie to jednak drobiazg, a jest sporo cech, które w jakiś sposób odzwierciedlają i uzasadniają cenę.
Finalnie, wpływa na nią przede wszystkim doskonała jakość wykonania, a nie bez znaczenia jest także unikatowość oraz niszowość marki i jej produktów. Z pewnością niewielkie jest prawdopodobieństwo spotkania osoby z takim czasomierzem na nadgarstku, co może stanowić kolejny atut.
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz informacje dotyczące Czapek Geneve znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki tu – CZAPEK Geneve.
Autor: Adrian Szewczyk