Nie przemija moda na reedycje zegarków z lat 50. i 60., a nawet późniejszych ubiegłego wieku, recepta na sukces wydaje się być prosta – wytypować bardzo udany, często wręcz kultowy model, uwspółcześnić nieco jego wygląd (nie psując charakteru oryginału), i wykorzystać nowoczesny mechanizm, żeby był lepszy od pierwowzoru. W świecie zegarmistrzostwa działa to znakomicie i trafione reedycje sprzedają się jak ciepłe bułeczki, szkoda, że w motoryzacji nikt nie wpadł na taki pomysł, bo chętnie zobaczyłbym Lancię Delta Integrale HF Turbo 2024 z tak samo kanciastym nadwoziem, ale unowocześnionym napędem. Myślę, że nie tylko ja, bo przecież nie wszyscy pragną elektrycznych lub hybrydowych samochodów z ekranami przesłaniającymi całą deskę rozdzielczą.
Z wszystkich zegarków Longinesa najbardziej było mi po drodze z modelami Flagship, Dolce Vita i Spirit. Kolekcja Conquest jakoś nigdy nie wzbudzała mojego specjalnego zainteresowania, mimo, że jest to jedna z najliczniejszych i najpopularniejszych grup produktowych w ofercie producenta. Aż do czasu, kiedy w tym roku Longines pokazał reedycję modelu Conquest automatic z roku 1959 (ref. 9028), pierwszego zegarka ze wskazaniem rezerwy chodu w postaci obrotowych dysków pośrodku tarczy.
Longines cofa czas
Okazją do odświeżenia modelu jest 70-lecie kolekcji Conquest, które przypada dokładnie w tym roku, bowiem pierwszy model Longines Conquest pojawił się w roku 1954, był to model 9001 z mechanizmem 19AS z automatycznym naciągiem. Ta pierwsza generacja była produkowana do 1959 roku, zegarek był niewielki jak na dzisiejsze standardy, ale w latach 50. XX wieku koperta o średnicy 35,2mm była normą. Osiemnastomilimetrowej szerokości skórzany pasek i tarcza w kolorze szampańskiego srebra idealnie wpisywały się w kanon zegarkowego stylu.
Zdjęcie: Longines Conquest 1954
W 1959 roku pojawiła się druga generacja Conquesta, dokładnie ta, która stanowi pierwowzór naszego dzisiejszego bohatera. Model ten miał również 35 mm średnicy koperty, a największą innowacją było wskazanie rezerwy chodu realizowane za pomocą obrotowych dysków pośrodku tarczy. Ale niezłym smaczkiem było też okienko daty na godzinie 12.
Zegarek bazował na mechanizmie z automatycznym naciągiem oznaczonym przez Longinesa jako kaliber 292.
Zdjęcie: Longines Conquest Power Reserve 1959
Zdjęcie: włoska reklama modelu Conquest z 1959 roku
Siedemdziesiąt lat później, w styczniu 2024 roku, marka Longines odnalazła w podziemiach manufaktury w Saint-Imier wehikuł czasu i przypadkiem wróciliśmy do roku 1954, ponieważ w butikach na całym świecie znowu sprzedawany jest Conquest 9028…
A jednak nie, to tylko niezwykle udana reedycja zegarka, który mogli kupić nasi dziadkowie. Zegarek Longines Conquest Heritage Central Power Reserve jest nieco bardziej współczesny, na pewno jest na wskroś nowoczesny wewnątrz koperty, natomiast na zewnątrz czas jakby się zatrzymał.
Co trzy to nie jeden
Longines powraca z modelem Conquest Central Power Reserve dodając oczywiście do nazwy słowo „Heritage”, i nawiązując do wspaniałej historii i dziedzictwa tej szwajcarskiej firmy.
Tym razem mamy do wyboru jedną z trzech wersji kolorystycznych, z których najbliższa oryginałowi jest ta z szampańską tarczą, indeksami oraz wskazówkami w kolorze żółtego złota. Pozostałe dwie wersje to antracytowa tarcza oraz indeksy i wskazówki w kolorze różowego złota, bądź też czarna tarcza i srebrne wskazówki oraz indeksy. Wersja szampańska i czarna skojarzone zostały z czarnymi paskami zapinanymi tradycyjną klamrą, pasek wersji antracytowej jest w takim samym kolorze jak tarcza.
Pozwolicie, że opis ograniczę do najbardziej zbliżonej do pierwowzoru i jednocześnie najbardziej oldschoolowej wersji zegarka, zresztą jest to też ta wariacja, która najbardziej mi się podoba.
Rocznicowy zegarek Longines nieco urósł - jego srebrna koperta wykonana ze stali szlachetnej mierzy teraz 38 milimetrów średnicy, co nadal jest skromną wartością jak na współczesne standardy, ale na pewno taki rozmiar spodoba się wszystkim miłośnikom klasycznego zegarmistrzostwa.
Nowoczesny wewnątrz
Wewnątrz koperty osadzono mechanizm produkcji ETA, ale w wersji wykonywanej wyłącznie dla marki Longines i oznaczony symbolem L896.5. Łożyskowany na 21 kamieniach mechanizm z krzemowym włosem balansu, o średnicy 26 milimetrów (11 ½ linii paryskiej), pracuje z częstotliwością 25 200 wahnięć balansu na godzinę, czyli 3,5 Hz.
W pełni nakręcony zapewnia 72 godziny rezerwy chodu, równiutkie 3 doby.
W odróżnieniu od swojego „dziadka”, który miał metalowe plecy, ten model ma zakręcany, przeszklony dekiel przez który widać ładnie zdobiony mechanizm z perłowanymi mostkami oraz wahnikiem w genewskie pasy, z wyciętym symbolem uskrzydlonej klepsydry.
Aby mechanizm mógł bezpiecznie realizować swoje funkcje, tego modelu nie należy przesadnie odważnie zabierać pod wodę, ponieważ jego klasa wodoszczelności to 5 ATM.
Obrotowe dyski i drapacze chmur
Polerowana i satynowana stalowa koperta zegarka została zaprojektowania tak, aby zapewnić maksymalną wygodę noszenia, w tym uszy, których kształt ma sprawiać, że nowy Conquest idealnie ułoży się na nadgarstku. Od góry koperta zwieńczona jest wypukłym szkłem szafirowym o pudełkowatym kształcie, obustronnie pokrytym warstwami przeciwodblaskowymi. Pomiar wysokości koperty daje 12,3 mm, a szerokość paska to dokładnie połowa średnicy koperty, rozstaw uszu wynosi bowiem 19 mm.
Tarcza to najmocniejszy punkt tego zegarka, „dzieje się” na niej naprawdę wiele, a styl w jakim się to odbywa jest zaiste wyjątkowy. Oczywiście wiemy, że to wskaźnik rezerwy chodu gra tutaj pierwsze skrzypce, ale jest tylko z jednym elementów niezwykle finezyjnie i ze smakiem zaprojektowanej tarczy.
Delikatnie wypukła tarcza w szampańskim kolorze wspaniale współgra z indeksami i wskazówkami o barwie żółtego złota, a pierwsze, co przykuwa wzrok, to umieszczone na godzinie 12. okienko daty w trapezoidalnym kształcie wraz ze skojarzonym z nim indeksem godzinowym w kształcie, który nazwałbym „Renault”. Na godzinach 3., 6. i 9. są nakładane, pięknie indeksy o trapezowym przekroju, frezowane pośrodku, pozostałe indeksy są dłuższe i węższe z opadającymi ku środkowi krawędziami.
Między indeksami godzinowymi namalowano cieniutkie kreski znaczników minut, które zostały podkreślone i niejako odcięte od wnętrza tarczy podwójnym głębokim frezem. Ten element sprawia, że tarcza jest jeszcze ciekawsza, bardziej plastyczna i trójwymiarowa, a jednocześnie idealnie koresponduje z dwoma pierścieniami ulokowanymi koncentrycznie w centrum.
Złotożółte wskazówki godzinowa i minutowa mają oryginalny i bardzo wysmakowany kształt „drapacza chmur” i wypełnione są substancją świecącą SuperLumiNova, zaś nad nimi przemyka w rytm „tykania” mechanizmu sekundnik o kształcie batuty.
Dla lepszej orientacji w ciemności przy czterech indeksach na tarczy naniesiono markery namalowane masą SuperLumiNova, przy czym na godzinach 3. i 9. są one do wewnątrz od indeksów, a na 6. i 12. po zewnętrznej stronie znaczników godzin. To kolejny bardzo oryginalny zabieg stylistyczny, który jednocześnie ułatwia orientacją zegarka pion – poziom w zupełnych ciemnościach.
Pod okienkiem daty znajduje się klasyczne logo marki, zaś nad indeksem na godzinie 6. są dwa napisy: „Conquest” i „automatic” naniesione tymi samymi czcionkami, co w modelu z 1959 roku. Zestawienie tych dwóch czcionek, zupełnie różnych i jednocześnie tak pasujących do siebie, jest tak trafione, że na sam ten jeden element mógłbym patrzeć godzinami.
Centrum tarczy zdominowane jest przez wskazanie rezerwy chodu realizowane w formie dwóch współosiowych pierścieni. Na zewnętrznym naniesiona jest skala godzin z namalowanymi na przemian kropkami i liczbami: 16, 32, 48, 64, ostatnia kropka oznacza maksimum naciągnięcia sprężyny dające nam 72 godziny pracy mechanizmu do jego zupełnego „rozładowania”. Wewnętrzny dysk ma naniesioną kreskę z prostokątnym markerem na jednym końcu wskazującym czas pozostały do zatrzymania mechanizmu w przypadku, gdy nie nakręcimy sprężyny.
Lotniczy rodowód
O ile inspiracją do stworzenia tego zegarka był model z 1959 roku, to sama koncepcja dysków pochodzi z modelu jeszcze starszego. Mowa tu o zegarku dla pilotów zwanym Weems Second-Setting, który nazwę wziął od nazwiska Philipa van Horna Weemsa, oficera US Navy i wykładowcy nawigacji.
Zegarek został zaprojektowany jako uzupełnienie pokładowych chronometrów samolotów, umożliwiając synchronizację sekundnika z radiowym sygnałem czasu, bez konieczności przestawiania wskazówek.
Zdjęcie: Longines Weems Second Setting
Nakręcać czy nie nakręcać?
Zegarek ma dużą, wygodną, dość głęboko ząbkowaną i oznaczoną na czole logo producenta koronkę, która zwykle w zegarkach z naciągiem automatycznym służy tylko do regulacji. Tutaj jednak ręczne nakręcanie zegarka powoduje obrót dysku ze wskazaniem rezerwy chodu, więc czasem warto zrobić to samemu, żeby móc podziwiać taniec, jaki odbywa się na tarczy przy tej czynności.
Jeśli chcielibyście zobaczyć jak działa system dysków, to prezentuje to krótkie wideo poniżej:
Natomiast możecie też wirtualnie ponakręcać zegarek na stronie Longinesa.
Longines Conquest Heritage Central Power Reserve – dostępność i cena
Zegarek jest już dostępny w sieci sprzedaży, numery referencyjne danej wersji to:
L1.648.4.78.2 - wariant z szampańską tarczą, indeksami i wskazówkami w kolorze żółtego złota i czarnym paskiem,
L1.648.4.62.2 - z antracytową tarczą, indeksami i wskazówkami w kolorze różowego złota i antracytowym paskiem,
L1.648.4.52.2 - z czarną tarczą, indeksami i wskazówkami w kolorze srebrnym i czarnym paskiem.
Rekomendowana cena zegarka Longines Conquest Heritage Central Power Reserve nie jest niska, bowiem wynosi 19 300 złotych, ale trzeba przyznać, że jest to obecnie jeden z ciekawszych na rynku zegarków w stylu retro. Tak ustalona cena jest też dowodem na to, że grupa Swatch stara się pozycjonować markę Longines coraz wyżej w hierarchii zarządzanych przez nią brandów.
Podzielcie się z nami swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami odnośnie tego zegarka, którym marka Longines świętuje 70-lecie kolekcji Conquest.
Która z reedycji opisywanych przez nas najbardziej przypadła Wam do gustu?
INSTAGRAMIE
greenlogic.eu