Jako miłośnik mechanicznych czasomierzy od lat uważnie śledzę zmagania najlepszych manufaktur na rynku zegarmistrzowskim, które prześcigają się w wymyślaniu / tworzeniu coraz to nowocześniejszych, awangardowych oraz niezawodnych rozwiązań konstrukcji mechanizmów, jak i zewnętrznych form zegarków. Jednak jak niemalże każdy miłośnik, tak i ja czasami lubię przenieść się do okresu początków tego pięknego rzemiosła, a to wszystko za sprawą zegarków vintage oraz reedycji kultowych modeli, które swoje "pięć minut" miały lata temu.
Czy tylko wtedy?
Otóż nie, bo nowe dzieło poczynione przez firmę Zenith, model - Elite 6150 jest idealnym przedstawicielem tejże właśnie grupy zegarków, dzięki którym możemy cofnąć się w czasie i poznać „starą szkołę”.
Obchodząca w tym roku swoje 150 lecie marka po raz kolejny postanowiła zaskoczyć swoich wiernych wielbicieli wypuszczając na rynek reedycje modelu Elite 6150. Tytułowy czasomierz zawiera w sobie bardzo dużo wartości/cech takich jak: pasja, elegancja i wyrafinowanie, ponadczasowe wzornictwo oraz przede wszystkim wielką historię i dziedzictwo manufaktury z Le Locle.
Pomimo, że Elite 6150 jest powrotem do przeszłości, to oczywiście wymiary jego koperty zostały dostosowane do panujących obecnie standardów. Tak więc zegarek wyposażony został w kopertę o średnicy 42 mm i grubości zaledwie 9,45 mm, wykonaną z najwyższej jakości stali szlachetnej. Kopertę poddano w całości procesowi polerowania przez co prezentuje się ona wyśmienicie i doskonale współgra z tarczą - ale o tym za chwilkę. Wodoszczelność obudowy wynosi 50 metrów, także biorąc pod uwagę, iż jest to model elegancki i klasyczny, zdecydowanie garniturowy, to jest to poziom bardzo satysfakcjonujący.
Wracając do tarczy oraz pozostałych elementów układu wskazań, to zestawienie w omawianym zegarku jest bardzo czytelne, a nawet śmiem twierdzić, że wyjątkowo „ascetyczne”. Ale takie ma właśnie być! Zenith Elite 6150 został wyposażony w tarczę koloru srebrnego na powierzchni której widnieje szlif słoneczny.
W połączeniu również z rodowanymi i polerowanymi srebrnymi wskazówkami oraz wygrawerowanymi w tarczy indeksami uzyskano piękny efekt monochromatyczności. Tytułowy model to typowy trójwskazówkowiec - jego wskazania ograniczają się tylko do aktualnego czasu określonego godziną, minutą i sekundą. Całość została przykryta wypukłym szkłem szafirowym z obustronną powłoką antyrefleksyjną.
Elite 6150, oprócz odświeżonego wyglądu, zyskał oczywiście nowy mechanizm z automatycznym naciągiem cal. 6150, który ma zapewnić ponad 100 godzin nieprzerwanej pracy, przy pełnym naciągu sprężyny napędowej. Wszystko to za sprawą dodatkowego bębna.
To bijące serce zegarka działa z częstotliwością 28 800 wahnięć na godzinę i zostało zbudowane aż z 192 komponentów składowych. Projektanci nie tylko zadbali o aspekty czysto techniczno-użytkowe ale również wizualne. Rotor został częściowo ażurowany i ozdobiony pasami genewskimi. Podobnie płyta główna werku. Prosto i z klasą. Pracę mechanizmu możemy podziwiać przez transparentny dekiel.
Zegarek co prawda swoją premierę miał na tegorocznych targach w Bazylei, ale dopiero stosunkowo nie dawno trafił do sprzedaży. Jest dostępny na czarnym skórzanym pasku z ochronną gumą, który posiada stalowe zatrzaskowe zapięcie. Jego cena oscyluje w granicach ~ 7 000 Euro ( około 30 000 PLN) - jak dla mnie cena jest rozsądna, zważywszy na to co dostajemy w zamian.
Autor: Bartosz Marciniak