Okres między Świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem to specyficzny czas, który sprzyja chwili zadumy i refleksji. Z każdej strony jesteśmy atakowani przez wszelakie rankingi czy też podsumowania wydarzeń mijającego roku. Atmosfera ta udzieliła się także i mojej osobie.
Muszę uczciwie przyznać, że był to dobry rok, i to pod każdym względem. Dzięki moim testom oraz tekstom udało mi się nawiązać współpracę z portalem Zegarki i Pasja, w efekcie czego na brak nudy związany z moim zegarkowym hobby narzekać nie mogłem. Pisząc te słowa ciągle zastanawiam się, czy test ten powinienem zaliczyć jeszcze do roku minionego czy też jako pierwszy roku 2016. Wszystko to za sprawą niespodziewanego kuriera, który zapukał do mych drzwi 31.12.2015 roku, w samego Sylwestra, z paczuszką z kolejnym modelem do przeprowadzenia recenzji.
W kartonowym pudełku czekała na mnie miła niespodzianka w postaci tegorocznej (czy też raczej już zeszłorocznej) nowości marki Davosa, jaką jest model Pontus z edycji limitowanej All Stars.
O kolekcji tej pisaliśmy pod koniec listopada: DAVOSA Pontus All Stars Limited Editions - ikony motoryzacji. Wówczas artykuł ten cieszył się dużym zainteresowaniem, a teraz mamy okazję zobaczyć i przetestować jeden z jej modeli na żywo!
Ta limitowana seria czasomierzy powstała, aby uczcić takie ikony świata motoryzacji jak Mercedes Benz SL z 1954, Jaguar E-Type z 1961, Alfa Romeo Montreal z 1970 oraz Renault A110 z 1970.
Choć w ostatnim czasie na rynku nie brakuje nam projektów, które wykorzystują akcenty związane ze światem sportów samochodowych, to w przypadku prezentowanego modelu szwajcarski producent zegarków podszedł do tematu w zupełnie inny sposób.
Zamiast umieszczać na tarczy czy też dekielku logotyp danej marki, Davosa wraz z zegarkiem w komplecie dołącza miniaturowy model danego samochodu.
Jak powszechnie wiadomo, każdy mężczyzna ma w sobie odrobinę z małego chłopca i taki zestaw robi na pewno spore wrażenie, stanowiąc nie lada gratkę zarówno dla miłośników motoryzacji jak i zegarków mechanicznych. Poza samochodzikiem oraz wykorzystaniem charakterystycznego akcentu kolorystycznego dla danej ikony motoryzacji próżno jest tu jednak szukać innych motywów związanych samochodowym światem.
Czy to dobrze czy źle pozostawiam już Waszej ocenie, bo zdania za pewne będą tu podzielone.
Oczywiście, same zegarki z linii Pontus na pewno nie mają się czego wstydzić.
Modele te swoim wyglądem nawiązują do klasycznych zegarków typu pilot, a dodatkowo w przypadku limitowanej edycji za ich napęd odpowiedzialny jest bardzo lubiany przez miłośników zegarków, ręcznie nakręcany mechanizm Eta Unitas.
W zależności od modelu w klasycznej bądź też z wprowadzonymi przez producenta modyfikacjami wersji. Mnie osobiście, za sprawą dystrybutora marki na Polskę przyszło bliżej zapoznać się z modelem 160.500.66 nawiązującym do samochodu Mercedes Benz SL.
Już na pierwszy rzut oka zegarek wzbudza bardzo pozytywne wrażenie. Przyjemnie dobrana kolorystyka oraz klasyczne dla „pilotów” wymiary zachęcały do przymiarki.
I tu od razu spory plus, bo pomimo 44 mm średnicy zegarek na ręce prezentuje się wyjątkowo dobrze i co najważniejsze tak również się nosi. Sukces jak zawsze tkwi w odpowiednich proporcjach koperty, jej niewielkiej - jak na zastosowany mechanizm - wysokości wynoszącej niespełna 13mm oraz nie przesadzonemu rozmiarowi od ucha do ucha.
Jednak w jego przypadku 50 mm zobowiązuje, i to nawet pomimo dobrze wyprofilowanych uszu. Osobom mającym mniej niż 17-17,5cm obwodu w nadgarstku zalecałbym przed ewentualnym planowanym zakupem wcześniejszą jego przymiarkę.
Samo wykończenie koperty nie pozostawia nam żadnych złudzeń, że producent na niczym w przypadku tego modelu nie oszczędzał. Wszystkie krawędzie zostały idealnie obrobione, a boczne powierzchnie ładnie wykończone za pomocą wzdłużnego szczotkowania.
Zastosowana zaś polerowana luneta nadaje całości odrobiny lekkości, wizualnie pomniejszając ten co by nie było spory zegarek. Jak przystało na typowego pilota nie mogło tu zabraknąć oczywiście klasycznej diamentowej koronki, a umieszczony z boku koperty emblemat z indywidualnym numerem przypomina nam, że mamy do czynienia z edycją limitowaną.
Jak zawsze, za komfort użytkowania odpowiedzialny jest również zastosowany w komplecie pasek.
I tu po raz kolejny testowany model nie ma czego się wstydzić. Świetnie wyglądająca, brązowa, 22mm skóra dodaje do projektu odrobinę retro klimatu, a co najważniejsze jest przy tym wyjątkowo wygodna. Zwieńczenie jej stanowi sensowna, sygnowana klamerka, której sposób wykończenia powierzchni jest analogiczny do tego jaki zastosowano przy kopercie.
Nie za często w przypadku szwajcarskich producentów w tym przedziale cenowym mamy okazję otrzymać w zestawie tej klasy pasek.
Pod minimalnie wypukłym, szafirowym szkłem, wyposażonym w wewnętrzną warstwę antyrefleksyjną skryta jest czytelna, prosta, czarna tarcza testowanego zegarka.
Skala wraz z charakterystycznymi arabskimi indeksami została wykonana za pomocą beżowej masy luminescencyjnej, która dobrze wpisuje się w wyczuwalny retro klimat projektu. Jedyne kolorystyczne akcenty, które lekko urozmaicają jej odbiór, stanowią czerwone indeksy oraz wskazówka.
Umieszczone zostały one w mocno odcinającym się od tarczy, wklęsłym totalizatorze małej sekundy. Do projektu dobrze dobrane zostały również czarne, klasyczne, pilotowe wskazówki, na których to oczywiście nie mogło również zabraknąć beżowej masy luminescencyjnej.
Amatorzy mocnego, nocnego świecenia z efektów pracy powinni być zadowoleni, zważywszy na zastosowany tu dość wymagający kolor.
Odwracając zegar do góry nogami przez szklany dekiel podziwiać możemy klasykę zegarmistrzostwa jaką niewątpliwie jest Eta Unitas 6147.
Ładnie wykończony, ręcznie nakręcany mechanizm został dodatkowo przyozdobiony niebieskimi śrubkami oraz widocznymi, syntetycznymi rubinami.
Ich ilość ani parametry pracy mechanizmu na tle dzisiejszej konkurencji wrażenia specjalnego pewnie nie zrobią. Oparta raptem o siedemnaście kamieni łożyskujących konstrukcja poszczycić może się pracą balansu wynoszącą jedynie 18 000 wahnięć na godzinę oraz 46 godzinną rezerwą chodu.
Mechanizm ten nie oferuje wprawdzie funkcji stop sekundy, za to dźwięk jaki wydaje pracujący Unitas jest nie do podrobienia i na pewno „wart grzechu”. Mówiąc o nim nie sposób również pominąć jego legendarną już trwałość sprawdzoną przez dekady bytności na rynku.
Moim zdaniem każdy zegarkowy pasjonata powinien w swojej kolekcji mieć egzemplarz wyposażony w ten mechanizm.
Chcąc nie chcąc, finalnie dochodzimy do ceny jaką przyjdzie nam za testowany zestaw zapłacić, a jest to kwota oscylująca w granicach 4 500 złotych.
I tu z jej oceną zaczynam mieć spory problem. Bo z jednej strony dostajemy świetnie wykonany produkt z ciekawą otoczką, który jednak powstał, aby uczcić ikony motoryzacji. A z drugiej, poza wspomnianym wcześniej modelem samochodu i numerem limitacji znajdującej się na emblemacie, nie otrzymujemy nic ponadto co łączyłoby oba te produkty.
Pytanie zatem brzmi ile w tym przypadku za ową otoczkę musimy dopłacić?
Abstrahując jednak od mojego wywodu dotyczącego ceny zestawu muszę stwierdzić, że sam zegarek na pewno wart jest uwagii. Jego wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie, a najlepiej jest to zweryfikować porównując go z innym produktem o podobnej stylistyce.
Tak się składa, że mojej kolekcji znajduje się zegarek o zbliżonych parametrach jakim jest Steinhart Marine. Muszę uczciwe przyznać, że moim odczuciu koperta Davosy sprawia wrażenie bardziej dopracowanej i po prostu lepiej wykonanej.
Klasyczna linia w połączeniu ze stonowanym designem sprawiają, że zegarek ten okazuje się być także dość uniwersalny. Pasując on niemal do każdego ubrania, jak i sytuacji.
Oczywiście, należy jednak zachować tu odrobinę zdrowego rozsądku i umiaru, bo stylistyka typu pilot w przypadku kiedy będziemy zmuszeni założyć frak może okazać się jednak zbyt pretensjonalna. Także, biorąc go na wakacje, warto pamiętać o jego klasie wodoszczelności wynoszącej 50 metrów.
Podsumowując już mój tygodniowy test muszę stwierdzić, że pozostałe 3 modele z serii, pomimo sporo wyższej ceny wydają się mi być bardziej łakomym kąskiem.
Zastosowanie modyfikowanego mechanizmu w miejsce podstawowej wersji Unitas’a zawsze powoduje, iż otrzymujemy produkt bardziej prestiżowy i niszowy, co również podkreślił producent poprzez niższą limitacje tych wersji. Nie zmienia to faktu, że gdybym otrzymał testowy model w prezencie na pewno nosiłbym go z przyjemnością i z dumą umieściłbym go w swojej kolekcji.
Na dołączony do zestawu model samochodu, jak pewnie każdy z nas, także znalazłbym odpowiednie miejsce do jego wyeksponowania.
Autor: Jacek Słanina